wtorek, 30 grudnia 2014

Hobbit: Bitwa pięciu armii – książka a film, czyli pewien Hobbit na polu bitwy

Dotarliśmy do celu tej długiej trzyletniej podróży. Ostateczny rozdział historii pewnego Hobbita, który wyruszył w niezwykłą podróż króluje aktualnie na ekranach kin (choć w okresie świąteczno-noworocznym konkurencja nie jest zbyt duża). Miała być to wielka kulminacja, widowisko, zwieńczenie (sztucznie utworzonej) trylogii, wielki finał. I tak właśnie było dostajemy: wielką bitwę, a Peter Jackson jest wciąż konsekwentny w kreowaniu Hobbita jako prequela Władcy pierścieni dodając kolejne nawiązania i zapowiedzi wydarzeń, które mają nastąpić.

W części trzeciej do obejrzenia na ekranie nam pozostały jedynie wydarzenia podniosłe i ważkie, walki na śmierć i życie, starcie zbrojne wielkich pięciu armii, uderzenia mieczy, śledzenie taktyki wojennej u wejścia do Samotnej Góry. Możemy zapomnieć o beztroskim rozmawianiu o porze na posiłek, żartach z trolli i poczciwym podejściu do życia Bilbo Bagginsa. 



Bitwa pięciu armii rozpoczyna się w momencie, w którym opuściliśmy naszych bohaterów rok temu: Smaug wypłoszony przez Krasnoludy z Samotnej Góry ruszył rozwścieczony by spalić Miasto na Jeziorze. Na ekranie możemy śledzić pustoszenie miasta, ogień trawiący domy, panikę jego mieszkańców, ratowanie dobytku i typową reakcję władcy Miasta w takim momencie (wywożenie kosztowności). Ataki Smoka w filmie wyglądały imponująco a jego rozmowa z Bardem to pokaz świetnych efektów komputerowych (choć wciąż twierdzę, że nie tak dobrych jak mimika twarzy Golluma z części pierwszej). Film pod względem trzymania tempa jest nierówny (cóż poradzić, taka kolejność wydarzeń). Płoniecie miasta to seria dynamicznych scen, gdzie główną rolę odgrywa Bard, a postacią rozładowującą napięcie ma być Afrid: tchórzliwy sługa władcy Miasta. Niestety postać ta paradoksalnie ma na ekranie więcej „momentów” niż większość Krasnoludów. Śledzimy poczynania tchórza podczas ewakuacji miasta i podczas finalnej bitwy i absurdalnym się wydaje powierzenie mu kolejnych istotnych zadań (pełniej wartę w nocy – nie zauważył przybycia armii Elfów, zaprowadź kobiety i dzieci do wielkiej Sali – przebiera się za staruszkę by nie brać udziału w walce, pilnuj Hobbita – Bilbo bez trudu wydostaje się z Miasta). Oczywistym jest, że nie można było pokazywać jedynie scen batalistycznych, jednak chętniej oglądałabym nieporadność Bilba we wnętrzu Samotnej Góry, przeczesywanie przez Krasnoludy pokładów złota, zamiast poczynań Afrida. Ponadto niestety „szaleństwo Thorina” jest bardzo rozwleczone, dokonano tu sporej psychologizacji postaci (kiedy w książce upór Thorina jest tłumaczony jedynie usposobieniem Krasnoludów do bogactw). W pierwszej części filmu na bohatera kreuje się Barda, to on dowodzi wszystkimi, potem długo czekamy, by bohater po stronie Krasnoludzkiej, tj. Thorin Dębowa tarcza otrząsnął się z zaślepienia złotem i ruszył wraz z wszystkimi do walki. Wielkie wrażenie robią Elfy i król Thranduil na wielkim łosiu (?) z imponującym porożem. Mało niestety było scen takich jak ta, w której Thorin daje Bilbo srebrną kolczugę (przypominam, tę kolczugę, którą potem nosić będzie we Władcy Frodo), jak krasnoludy martwią się o Thorina (Dobra scena rozmowy zatroskanego Bilba z Balinem). Wizualnie wszystko wygląda imponująco i seria dalekich planów robi wrażenie, ale niektóre pojedynki pokazane na ekranie były zbyt długie i patetyczne (ile można dobijać Goblina?). W tej części dla mnie zbyt wiele było walk, za mało „magii” Śródziemna i nie mogłam się doczekać aż Bilbo wróci do Shire.

Jak wspomniałam Jackson konsekwentnie konstruuje Hobbita jako preludium do Władcy pierścieni i oprócz wydarzeń, których się spodziewamy (wszyscy czytali Hobbita, prawda?) pojawia się mnóstwo dodatkowych scen, jak wspomniałam przy okazji Niezwykłej podróży i Pustkowa Smauga.

Dalej możliwe SPOILERY

Podstawowe różnice pomiędzy książką a filmem
(które udało mi się wyłapać, jednak już po ponad roku od przeczytania książki, komentarze, sprostowania, dodatkowe spostrzeżenia, inne ważne różnice mile widziane)

  • Bard zabija Smoka, w książce jednak dokonuje tego dzięki informacjom, które podszepnął mu Drozd – Bard miał szukać odsłoniętego miejsca pod lewą piersią (Dojrzał to miejsce Blilbo, gdy rozmawiał ze Smokiem we wnętrzu Góry – patrz tekst dotyczący Pustkowa Smauga). W książce Bard bierze ostatnią czarną strzałę i zabija Smoka. W filmie natomiast oglądamy dramatyczną walkę, pomoc syna Barda, który mu przynosi strzałę, rozmowę ze Smaugiem, „stworzenie łuku” i użycie ramienia własnego syna by wystrzelić strzałę. W filmie Bard sam dostrzega słaby punkt smoka, strzela i go zabija. 
  • W książce zaraz po pokonaniu smoka Bard zostaje okrzyknięty Królem. W filmie dzieje się to nieco później, gdy wszyscy docierają do brzegu i Bard pojawia się wśród nich żywy. 
  • W książce Władca miasta przeżył, w filmie zostaje przygnieciony przez zabitego Smoka. W książce wspomniane są dalsze losy Władcy miasta, który opuścił Miasto na Jeziorze odbudowywane przez Barda i został zapomniany. Wszystkie poczynania Afrida w filmie są dodane.
  • W książce Krasnoludy dowiadują się o śmierci Smauga od Kruka, którego sprowadził Drozd. W filmie widzą z oddali jak Smok upada.
  • Scena rozmowy Barda z Thorinem i próby negocjacji się zgadzają. W filmie jednak dodano sceny, których Bard wcześniej rozmawia z Królem Elfów i przekonuje go że należy najpierw porozmawiać z Thorinem nim ruszą zbrojnie na Górę.
  • W książce Krasnoludy dowiadują się o nadciąganiu wszystkich wojsk łącznie z wojskami Daina od Kruka i też za pomocą Kruka Thorin komunikuje się z Dainem. W filmie wydaje się, że Thorin tylko czeka, bedac pewnym, że Krasnoludy przybędą, albo nie dzieli się tymi informacjami z Bilbem.
  • Bilbo wydostaje się z Góry i idzie rozmawiać z Bardem i w książce to Bilbo informuje Ludzi i Elfy, że nadciągają Krasnoludy.
  • W książce nie wiadomo co robił Gandalf jak go nie było, pojawia się on nagle, gdy Bilbo wraca do Krasnoludów po tym jak oddał Arcyklejnot Bardowi. 
  • W filmie dodano wszystkie sceny dotyczące tego co się działo z Gandalfem. Jego uwięzienie ponownie w klatce (Gandalfowi często zdarza się być uwięzionym). Z odsieczą w filmie przybywają mu Saruman, Elrond i Galadriela. Walczą z duchami ludzi. Galadriela (znowu przybierając dziwny kolor jak w scenie z Władcy, kiedy opiera się mocy pierścienia) mierzy się z Sauronem i go przepędza na Wschód. Gandalfa ratuje Radagast Bury, który przybywa swym zaprzęgiem króliczym i ucieka z Gandalfem. Ernold zajmuje się osłabioną Gradielą, a Saruman mówi, że zajmie się Sauronem (Z Władcy pierścieni wszyscy wiemy, że Saruman zdradzi dobro i przyłączy się do Saurona). Te wydarzenia w książce są ledwie wspomniane, gdy Bilbo już w drodze powrotnej będąc u Ernolda w Rivendell słyszy jak Gandalf wspomina Elfowi, że „uczestniczył w wielkiej naradzie dobrych czarodziejów, mędrców i mistrzów białej magii i że wreszcie udało  im się wypędzić Czarnoksiężnika z jego mrocznej fortecy w południowej Puszczy”.
  • Odtworzono scenę pokazania Thorinowi Arcyklejonotu, ale w filmie dodano wszystkie sceny powiązane z „szaleństwem Thorina”.
  • W książce Thorin zgadza się oddać Bilbowi jego cześć zysków w zamian za Arcyklejnot – Krasnoludy miały przygotować jego część złota, a Bilbo opuszcza Górę. W filmie Thorin jest wściekły i nie idzie na żadne ustępstwa.
  • W książce Pięć Armii: Gobliny, dzikie wilki (Wargowie), Ludzie, Krasnoludy i Elfy. W Filmie trudniej nieco rozpoznać te pięć armii, ponieważ armie Goblinów składają się z dwóch grup.
  • W filmie do walki doszło nagle. W książce Krasnoludy, ludzie i Elfy wraz z Gandalfem uzgodniły strategię jak walczyć z Goblinami. w ksiażce lepiej jest nakreślony upływający czas i zaznaczone że wiele dni trwało nim poszczególne armie dotarły pod Górę.
  • Bilbo w książce też krzyczał, że nadciągają Orły, ale w książce Bilbo towarzyszy w walce Elfom i  traci przytomność uderzony kamieniem. W książce Bilbo nie widział nic z bitwy bo strącił przytomność, wszystko mu potem opowiadają. W filmie mamy to wszystko pokazane spektakularnie: pojedynek, za pojedynkiem i bardziej czynny udział Bilba w walkach (łącznie z ruszeniem na odsiecz Krasnoludom).
  • W książce kiedy Bilbo oberwał kamieniem miał na sobie pierścień i nikt go nieprzytomnego nie mógł znaleźć póki się nie ocknął po wszystkim. W książce prowadzą go do namiotu, gdzie rany po bitwie leży Thorin i żegna się z Hobbitem. W filmie mamy bardziej spektakularne pożegnanie na polu bitwy.
  • Zgadza się pojawienie Beorna (wielkiego niedźwiedzia). W książce to Beorn pokonał  Bolga nie Thorin.
  • W książce Arcyklejnot zostaje pochowany wraz z Thorinem. W filmie nie jest pokazane co się stało z Arcyklejnotem (chyba?).
  • W książce Kili i Fili giną, ale szczegóły ich śmierci nie są opisane. Udział Turiel w walce i jej opłakiwanie Kiliego są dodane.
  • W filmie wszystkie sceny dotyczące poczynań Turiel i Legolasa są dodane.
  • Bilbo w książce przez znaczną cześć drogi do domu szedł nie tylko z Gandalfem ale i z Beornem (zatrzymali się u niego na jakiś czas), zajrzeli też do Rivendell.
  • Bilbo w drodze powrotnej wrócił też po złoto trolli, które na początku podróży schowali (po tym jak trolle zamieniły się w kamień). Cała droga powrotna Bilba do Shire została skrócona.
  • Zgadza się scena licytacji dobytku Bilba w Shire.
  • W Filmie Legolas mówi Władcy Elfów, że nie może z nim wrócić. Król mu mówi, żeby udał się na wschód i odnalazł syna dobrego człowieka, którego nazywają Obieżyświatem i który może stać się kimś wielkim (Aragorn z Władcy Pierścieni!).
  • Bilbo wraca po 13 miesiącach do Shire, gdy jego dobytek jest licytowany. W filmie dodano scenę udowadniania przez Bilba swojej tożsamości poprzez pokazanie kontraktu, który podpisał z Krasnoludami i wspomnieniu o tym, że Thorin był przyjacielem Bilba.




Film kończy się powrotem Bilba do domu i pokazaniem jak po latach Gandalf ponownie go odwiedza. Moim zdaniem była to najsłabsza część. Serie walk niestety mi się dłużyły, ale z sentymentu zaślepiona magią Śródziemna i tak daję 8/10 choć będzie to film, do którego będę mniej chętniej wracać i oglądać kolejny raz.

czwartek, 25 grudnia 2014

Eliza Graves (Stonehearst.Asylum) – czyli zekranizowane opowiadanie Edgara Alana Poe`go a o wariatkowie.

Stonehearst Asylum (film pojawiający się również pod tytułem Eliza Graves) jest ekranizacją opowiadania mistrza grozy Edgara Allana Poe`a. Historie Poe`go są pierwowzorem wielu opowieści i jego oryginalne mroczne pomysły są częścią dzisiejszej popkultury. Jednym z jego słynniejszych wierszy był mroczny Kruk, który to pojawia się w klasycznym mrocznym odcinku Simpsonów, ostatnio postać samego Edgara odgrywał John Cusack w filmie o tym samym tytule (Kruk 2012), a nawet biednego pisarza wplątano w wątek romansowy serialu telewizyjnego Witches of East End.





Eliza Graves jest ekranizacją opowiadania Poe`go  pt. System doktora Smoły i profesora Pierza. Akcja rozgrywa się w roku 1899 tuż przed nastaniem nowego millenium w zakładzie psychiatrycznym Stonehearst Asylum. Młody psychiatra, absolwent Oksfordu trafia z rozlewiska nieświadomości do małego królestwa wiedzy u progu nowego wieku. Na praktykę do położonego na uboczu okazałego dworu przybywa młody lekarz Edward Newgate (Jim Strugges), w którym dyrektorem jest Doktor Lamb (Ben Kingsley) stosujący zaskakująco humanitarne jak na schyłek wieku metody leczenia swoich pacjentów. Stonehearst różni się od innych tego typu przybytków nie tylko tym, że jego „kuracjuszami” są hrabiowie, książęta, którzy trafili tam głownie ze względu na to iż przynosili wstyd swoim wysoko sytuowanym rodzinom, ale leczeniem przez muzykę (Niewiele terapii wpływa na duszę bardziej kojąco niż muzyka) i próbami rozmawiania, pozwalania pacjentom swobodnie przemieszczać się po zakładzie i brania udziału w niezwykle kulturalnym rozrywkom wraz ze zdrowymi mieszkańcami Asylum (takie jak spotkanie towarzyskie przy akompaniamencie fortepianu), zamiast poddawać ich elektrowstrząsom. Pacjenci leczeni z neurasteni, wczesnego otępienia, homoseksualizmu, epilepsji. Melancholii wydawali się w tym przybytku szczęśliwi i leczeni nowymi nieinwazyjnymi metodami.
Niedługo jednak młody lekarz mógł się kształcić, gdy w mrocznym dworze w nocy usłyszał rytmiczne stukanie z podziemi i gdy się okazało, że nic w tym miejscu nie jest takim jakie się początkowo wydawało.



Siłą tego scenariusza (a w zasadzie opowiadania) niewątpliwie było wprowadzenie wątpliwości kto w tym miejscu był oprawcą, kto bardziej szalony, kto zdrowy, kto humanitarny i współczujący a kto bezduszny. Może wszyscy są obłąkani, a za szaleńców są uznawani zwyczajnie ci którzy nie przystają do aktualnych norm? Niezwykle „współczesne” myślenie jak na historię z przełomu poprzednich wieków. Kto miał rację doktor Lamb czy Salt? Bardzo dobre zakończenie (może i dało się to przewidzieć, ale jednak nieco zaskakujące)

Film ten zwrócił moją uwagę szczególnie nie ze względu na fabułę i jej wspomniane źródła, ale obsadę (zadziwiające, że film ten nie pojawił się w kinowej dystrybucji?).
W roli głównej może nie znana z wybitnej gry aktorskiej, ale jednak wciąż gwiazda Kate Beckinsale, wciąż piękna i wzbudzające męską uwagę (w pięknych sukniach o dziwo jak na pacjentkę wariatkowa) oraz nie kto inny jak Ben Kingsley w roli doktora (bardzo władczy, charyzmatyczny i  bardzo ciekawie sportretowany psychologicznie). Ponadto w filmie występuje Michale Cane (w roli jak dla siebie nieco typowej, ponownie człowieka rozsądnego i oddanego nauce) oraz David Thewilis (mnie wciąż jednak kojarzący się głównie z rolą Profesora Lupina z Harrego Pottera). Reżyserią zajął się Brad Anderson znany głównie chyba z Mechanika a ostatnio nakręcił dobry film Połączenie z Halle Berry.

Jak to bywa w przypadku filmów „na podstawie” to scenariusz i końcowy twist sprawił, że z przyzwoitej 7 (poprawna realizacja, kostiumy, ciekawe charaktery, dobra obsada) film ostatecznie zdobył u mnie słabą, bo słaba, ale jednak 8/10. Generalnie polecam.

SPOILER-ZAKOŃCZENIE
W finalnej scenie Newgate zostaje powstrzymany przez Finna (Newgate chciał otruć pacjentów dodając coś do szampana, którego mieli wszyscy wypić witając Nowy Rok). Newgate zostaje schwytany. Silas chce go poddać elektrowstrząsom ale Newgate wypowiadając swoje ostanie życzenie prosi, by Silas przekazał Eliza zdjęcie, które trzyma w kieszeni. Silas wyciąga zdjęcie i widzi fotografię chłopca, którego zastrzelił. Wspomnienia w nim ożywają trauma przeszłości powraca i Silas ucieka. Finn próbuje dokończyć dzieła Silasa, ale powstrzymuje go Elise i uwalnia Newgete`a. W Asylum wybucha pożar. Wszyscy uciekają (więżniowe z lochów zostają wypuszczeni). Silas przechodzi załamanie nerwowe. Newgate wyznaje Eliz, że pojawił się w Stoneheart tylko dla niej, by ją odnaleźć. Mówi jej, że jest...
Do Stoneheart przybywa mąż Eliz z lekarzem, by wypisać z Asylum Elizę. Gospodyni mówi im, że Eliz została wypisana trzy tygodnie wcześniej. Lekarz pyta się przez kogo. Gospodyni odpowiada mu że przez doktora Newgate`a, na co lekarz odpowiada, że to on jest doktorem Newgatem. Okazuje się, że mężczyzna podający się za Newgate`a był jego pacjentem(!), który zobaczył Eliz na demonstracji z początku filmu (był kolejnym wprowadzanym pacjentem, patologicznym kłamcą, jednym z najpoważniejszych przypadków). Postanowił odnaleźć Eliz, uciekł spod opieki Newgate`a i przyjął jego tożsamość. Silas grający jako pacjent w szachy z Dr. Lambem wypowiada słowa: „Szach…mat”.
Widzimy Eliz i pacjenta Newgate`a tańczących razem jako doktorstwo Lamb w jakimś innym miejscu, gdzie wszyscy są ubrani na biało (prawdopodobnie inny zakład dla obłąkanych). KONIEC.



niedziela, 21 grudnia 2014

Get on Up - Panie James Brown let`s funk!

Biografie są ostatnio “w modzie” do tego stopnia, że w jednym roku na ekranach kin pojawiają się dwa filmy o słynnym projektancie mody, księżnie Monako, kiedy to w roku ubiegłym były popularne produkcje o słynnych reżyserach (więcej w zestawieniu dotyczącym filmów biograficznych). Jak już się rozwodziłam wcześniej dobre biografie są rzadkością.
Filmowcy starając się pokazać „nowe” oblicze postaci, często zapominają o tym, że na ekranie chcemy głownie oglądać to, z czego „gwiazda” była znana. Śledząc historie reżyserów ciekawi jesteśmy procesu kręcenia filmu, kreacji  wizji projektantów,  jak tworzyli wielką modę a aktorów podejrzeć w świecie blichtru i trudów wcielania się w nowe role.
Na wielkie szczęście Tate Taylor o tym pamiętał kręcąc film o jednym z najbardziej znanych twórców estradowych wszech czasów. Są filmy, które bronią się samą muzyką, hitami sprzed lat, których możemy słuchać w kółko (Film Strażnicy Galaktyki miedzy innymi tak dobrze się ogląda dzięki hitom lat `70). James Brown, którego biografię na ekranie oglądamy w Get un Up miał tych hitów wiele, bardzo wiele. 



Film jest wspaniałym przeglądem dorobku muzycznego ojca chrzestnego Soulu. Możemy wysłuchać i obejrzeć jak na estradzie wywija i „ugniata ziemniaki” młody James, poważny biznesmen i prawdziwa gwiazda śpiewając Please Please, Please; It's a Man's Man's Man's World tytułowe Get un up; Night Train, Caldonia i wiele innych, ale gdy rozbrzmiewają na ekranie wiemy, że słyszeliśmy to już nie raz nie dwa może nawet nie utożsamiając  utworu z Jamesem Brownem.
Sztuką jest jednak nakręcić film, wypełniony muzycznymi przebojami, który jednocześnie portretuje Jamesa w na szczęście nieszablonowy sposób. Bolączką wielu biografii jest pokazywanie punkt po punkcie skrawków z życia artysty, kiedy i tak wszyscy dobrze wiemy do czego to zmierza. 
Taylor jednak nakręcił film, w którym poszczególne sceny i wycinki z życia Jamesa są zmontowane tak, że historia prekursora funku i bluesa (Jak sam James mówi nie ma utworu, który leciałby w stacjach radiowych, który by się na nim nie wzorował) jest w pewien sposób zinterpretowana (nie będę tu oceniać, czy prawdziwie, czy nie, czy James był „karierowiczem idącym po trupach”, z trudnym dzieciństwem. To niezbyt istotne. W moim odczuciu film jest spójny).
Oglądamy wyrywki z dzieciństwa, niektóre sceny są brutalnie ucięte, byśmy mogli do nich powrócić na końcu filmu, mając pełny obraz do czego ”doprowadziły” pewne decyzje i wydarzenia z młodości artysty. 
Pomimo tej wyrywkowości poszczególnych etapów kariery mamy jednak w miarę pełen obraz życia prywatnego Jamesa (kolejne małżeństwa, dzieci) wieloletniej przyjaźni z Bobbym Byrdem wraz z „historycznymi” wątkami i „smaczkami” takimi jak spotkanie z Little Richardem (piosenka Tutti Frutti), koncert na którym to Rolling Stones zamknęli występ nie Brown, wyjazd do Wietnamu na koncerty, dzień w którym zastrzelono Martina Luthera Kinga i koncert, który się zaraz po tym wydarzeniu odbył. Smaczkiem w filmie jest również występ Dana Aykroda w roli managera Jamesa Browna. [Aykrod wystąpił w jednym filmie z prawdziwym Brownem w Blues Brothers (Brown grał w tym filmie rolę księdza)].
W filmie tym również zastosowano zabiegi, które bardzo cenię, takie jak bezpośrednie zwracanie się do widza przez Jamesa (gdy wyjaśnia ”hej znalazłem się na imprezie białych, trzeba to zmienić”, „Oni mówią, że ja jestem Show, a oni Biznes, a ja im pokażę, że ja jestem i Show i Biznes!”).
Niewątpliwie też siłą tego filmu jest znakomita kreacja Chadwicka Bosemana w roli Jamesa. W jego wydaniu Brown był zadziorną postacią z krwi i kości, geniuszem muzycznym, zwierzęciem scenicznym (świetne sceny odegranie zachowania Browna na scenie, układy taneczne), niesamowicie pewnym siebie artystą. Ponadto możemy zobaczyć Violę Davis w roli matki Jamesa, Octavię Spencer (świetne krajce obu aktorek Służących) i Nelsana Ellisa (głównie znany z serialu Czysta krew jak sądzę).
Film mógłby być minimalnie krótszy (trwa aż 139 minut), ale zdecydowanie polecam 8/10! let`s Funk!

SPOILER-ZAKOŃCZENIE

Film kończy się domknięciem wątku początkowego z filmu (strzelanina w biurze). James trafia do więzienia. Brown jednak się nie poddaje, organizuje kolejną trasę koncertową. Odwiedza swojego wieloletniego przyjaciela Bobbye`go (z którym się rozstali, kiedy Bobby w końcu postanowił podjąć własną solową karierę). James wręcza Bobby`emu bilety na koncert [jest wtedy opuszczony przez wszystkich (zawsze sam)]. James przygotowuje się do wejścia na scenę. Wychodzi w czerwonym stroju, zaczyna śpiewać, przestaje. Widzi przyjaciela wraz z żoną. Śpiewa. KONIEC.

niedziela, 30 listopada 2014

Przeznaczenie – paradoks czasu, czyli dobry film o podróżach w czasie

Napisałabym, że dawno nie widziałam tak intrygującego filmu (ale widziałam ostatnio Wolnego strzelca – must see tego roku) więc napiszę jedynie, że mam ostatnio dobrą passę. Po pierwsze SF należy do gatunków przeze mnie najchętniej oglądanych, po drugie wątek podróży w czasie zawsze uważałam za interesujący. Co by było gdyby można było zmienić przyszłość? A może pewne rzeczy są nieuniknione i nie można im zapobiec? Co jeśli wydaje nam się, że coś powstrzymując w przeszłości nie sprawiło, że wydarzyło się to co nas do tego zmusiło w przyszłości? W tym filmie nie ma perspektywy liniowej czasu (gdzie coś zmieniając tworzymy alternatywna rzeczywistość jak w Podróży do przyszłości), mamy tutaj koło gdzie początek jest końcem a koniec początkiem a działania związane z podrożą czasie sprawiły że to co wydarzyło się w przeszłości było efektem podróży w czasie i tak miało być. Fabuła pokręcona, ale jak na film z wątkiem podróży w czasie o dziwo po przemyśleniu całości wszystko się zgadza.



W głównej roli możemy zobaczyć Ethana Hawke a i reżyserzy oraz scenarzyści już mają na koncie niezły filmy (Twórcy Daybrakers-świt – również w roli głównej Ethan Hawke).
Przeznaczenie nie jest ani filmem wysoko budżetowym, gdzie mamy nowoczesną technologię i fluorescencyjne fajerwerki, ani pełnym napięcia kinem akcji. Podróż w czasie w tym filmie odbywa się na zasadzie prostego skoku (nagłe zniknięcie i pojawienie się bohatera w przestrzeni) a całość opowieści odbywa się z naszego punktu widzenia w przeszłości. Nie dowiadujemy się ani jak to możliwe, że wynaleziono podróże w czasie, ani jakie są dokładnie zasady tego podróżowania. Bohater wysyłany przez swoją agencję podróżuje do lat `70 próbując powstrzymać na przestani lat bezskutecznie zamachowca bombowego. Podczas jednej z podróży w barze podróżnik w czasie spotyka mężczyznę i prowadzi z nim typową rozmowę jak to barman z pijącym zdołowanym klientem. Klient mówi mu, że może mu opowiedzieć najlepsza historię jaką w życiu usłyszał (ponieważ zazwyczaj prawdziwe historie są bardziej pokręcone niż fikcja). Większa część filmu to historia nierozumianej wyobcowanej sieroty, która nie mogła odnaleźć się w społeczeństwie, a za każdym razem, gdy była bliska zrealizowania marzeń los sprawiał, że życie znowu stawało się nieznośne i pozbawione sensu. Przeznaczenie jest raczej filmem o samotności opowiadającym tragiczną historie z niesamowitym twistem po 50 minutach seansu. Co jeśli można zmienić swoje życie, zabić, i mogłoby to ujść na sucho? Czy jeśli dostalibyśmy taka szansę wykorzystalibyśmy ją?
Oczywiście pewnych rzeczy można było się domyślić, co jednak nie zmienia faktu, że wszystkie opowiedziane i oglądane na ekranie wydarzenia idealnie składają się w jedną zapętloną całość. Więcej nie można napisać, a dyskutować można jedynie po obejrzeniu filmu. Film wymaga uwagi od samego początku i jest intrygujący, choć przez większą część seansu wysłuchujemy historii życia sieroty. Warto 8/10. Polecam, dla fanów SF i podróży w czasie pozycja obowiązkowa. Więcej filmów o podróżach w czasie i zestawienie filmów z tym wątkiem tutaj.


SPOILER Z-ZAKOŃCZENIE

Wszyscy bohaterowie filmu są jedną i ta samą osobą. Sierota dziewczynka- Jane (A) po urodzeniu dziecka i licznych operacjach staje się mężczyzną Johnem (B) . Podróżnik w czasie zabiera Johna by ten zabił mężczyznę, który uwiódł młodą Jane i ją zostawił. Jednak okazuje się John był tym mężczyzna, który wpadł na Jane i zrobił jej dziecko (D). Podróżnik w czasie po narodzinach dziecka cofa się w czasie i podrzuca dziecko (D) do sierocińca. Dziecko (D) które wyrosło na Jane (A) i potem stało się Johnem (B). John po wyruszeniu do przyszłości w raz z podróżnikiem podejmuje pracę w agencji, a podróżnik w czasie udaje się na emeryturę. John pracuje w agencji, ulega wypadkowi. Podróżnik w czasie (E) był Johnem=Jane. Z czasów przyszłości od kiedy zaczął pracować w agencji. Bohater był swoim własnym ojcem i matką, a także porywaczem, który podrzucił go do sierocińca. Paradoks. Okazuje się również, że podróżnik w czasie odnajduje w końcu zamachowca, który okazuje się być nim z przyszłości! Niekontrolowany już przez agencję (urządzenie się nie zrestartowało i nie wymazało mu pamięci) podróżnik w czasie wiedząc co się wydarzy dokonywał zamachów by zabić osoby, które w przyszłości doprowadzały do większych tragedii, tylko nikt o tym nie wiedział i agencja wysłała jego samego młodszego by powstrzymał sam siebie. Podróżnik zabija starego siebie. Zrobił to co on sam młody nie mógł wcześniej zrobić, gdy rozpoczął romans z żeńską wersją samego siebie (ale gdyby tego nie zrobił nigdy by się nie urodził). Paradoks. Wszystko to co się stało musiało się wydarzyć. Bohater musiał spłodzić samego siebie, by potem podjąć pracę w agencji zrekrutowany przez samego siebie by samego siebie ścigać. Totalnie zakręcone. Można się spierać czy to możliwe (DNA itd. Ale  to SF i przyjąć, że to możliwe), ale moim zdaniem wszystko się zgadza.

niedziela, 23 listopada 2014

Igrzyska śmierci: Kosogłos. Część 1 – sztuka propagandy w wydaniu SF

Niestety tym razem nie pokuszę się o analityczny tekst porównujący film z książka, ponieważ jak to w wypadku większości serii przenoszonych na wielki ekran, gdy wyszła część pierwsza sumiennie nadrobiłam od razu książkową trylogię chcąc wiedzieć jak większość osób, obejrzawszy część pierwszą filmu, co będzie dalej (Jednak zapraszam do pozostawienia komentarzy, jeśli ktoś wyłapał różnice pomiędzy książką a filmem).

Idąc na ten obowiązkowy seans w tym roku (Igrzyska do zdecydowanie należały do mojego Top 10 must see in ciemna this year) nie miałam zbyt wygórowanych oczekiwań. Co prawda nie zbyt szczegółowo pamiętałam książkę (poza najważniejszymi wydarzeniami), ale wiedziałam jedno: książkowo część trzecia, tj. Kosogłos, który na potrzeby filmowej ekranizacji (i potrzeby zbicia większej ilości kasy na niestety „tylko” trylogii) zdecydowano się zrealizować w postaci filmów czterech (co jest standardem zapoczątkowanym przez serię o Harrym Potterze) podobała mi się na mniej. Nie przepadam generalnie za filmami wojennym (gatunek zaraz koło westernów znajdujący się na ostatnich pozycjach kolejności gatunków filmowych które lubię oglądać).



Spodziewałam się działań wojennych, przygotowań do wojny i polityki. I dokładne to można zobaczyć w Kosogłosie. Fabuła nie porywa. W przeciwieństwie do części drugiej zbyt mało tu akcji, na ekranie głównie mamy serię dialogów, zmagań, filmów propagandowych i irracjonalnych działań gdzie w obliczu nalotu siostra bohaterki ratuje kota… Obiektywnie analizując przedstawione wydarzenia nie było w części pierwszej Kosogłosa przecież zbyt wielu „istotnych wydarzeń” i zdecydowanie widać tu „rozciąganie” fabuły na siłę. Wiele scen spokojnie można by usunąć i skrócić jeśli chciałoby się jednak zekranizować trzecią książkę jak należy - kręcąc jeden film. Paradoksalnie to co mogłoby być najciekawszą sceną zmagań wojennych oglądamy z perspektywy Katniss na ekranach telewizorów i później śledzimy ją zaniepokojoną, bezsilną w oczekiwaniu na wieści dotyczące towarzyszy broni. Zazwyczaj pierwsza część z dwóch mających pokazać finał historii jest zbyt rozwleczona i czekamy na wielki finał kolejny rok. To słabość większości takich ekranizacji.
Nie wiem jak to jest (choć powinnam) i jedynie po trosze jestem w stanie wskazać dlaczego, ale jednak Kosogłos jest filmem dobrym.

Katniss jest w szoku po wydarzeniach z 75 Głodowych Igrzysk. Nie może sobie darować, że uratowano ją, nie Peetę. Prezydent Coin i Plutarch chcą by była symbolem i zaangażowała się w walkę przeciw Panem. Dystrykt 13 stara się walczyć  i manipulować rzeczywistością tak jak ci z którymi chcą walczyć: propaganda przeciwko propagandzie. Mamy więc na ekranie głównie politykę, zmagania bohaterki, patetyczne sceny, mające zachęcić lud do działania spoty mające wywołać rewolucję. Jeśli by ten film nie nakręcił ponownie Lawrence (który wyreżyserował coś tak dobrego jak W pierścieniu ognia) i gdyby nie ta obsada, fabularnie ten film powinien być klapą (rozciągniecie fabuły na potrzeby dwóch filmów), ale nie jest.

Jednak Jennifer Lawrence może za właśnie takie aktorskie umiejętności dostała Oskara (przypominam zdobywczyni statuetki za rolę w Poradniku pozytywnego myślenia, co dla mnie jest niezrozumiałe, ale Jennifer ostatnio udowadnia, że na prawdę potrafi grać). W jej wydaniu Katniss beznadziejnie wypada przed kamerą wykrzykując wyuczone i wyreżyserowane słowa, w jej wydaniu Katniss jest prawdziwa gdy walczy i targają ją emocje. Na ekranie możemy wręcz uchwycić różnice między Katniss zagubioną a Katniss dziewczyną, która roznieca i igra z ogniem. Paradoksalnie jak na blok blockbuster gdzie należałoby się spodziewać, że najmocniejszą strona filmu będą spektakularne sceny batalistyczne to partie dialogowe wszystkich bohaterów sprawiają, że uważam, że pomimo braku „akcji” to jest dobry film. Wszystkie sceny począwszy od rozmowy Plutarcha z Effie (najlepsze sceny tej postaci ze wszystkich jak dotąd części), negocjacje Katniss dotyczące zostania „symbolem rewolucji” (dodanie na koniec warunku dotyczącego kota) skończywszy na wkroczenie Haymitcha (wciąż dobry Harrelson) na ekran i świetnej sceny dyskusji „kiedy Katniss potrafiła porwać za sobą lud?”. Nawet Peeta (Josh Hutcherson) który początkowo mi nie przypadł do gustu w tej części bardzo zyskuje.

Kiedy juz widzimy na ekranie to, co powinno nas wzruszyć, pokazać determinację bohaterów ja w to wierzę. Bardzo doba scena przemówienia po zbombardowaniu szpitala i piosenki nad rzeką. Świetna robota zważywszy na materiał. Dobra reżyseria, świetna obsada. Rozwleczenie fabuły do wydarzenia z nadzieją, na spektakularne zakończenie serii w przyszłym roku. Warto wybaczając dłużyzny, raczej polecam. Nie mocne, ale jednak  8/10 (obiektywnie słabiej od W Pierścieniu ognia).

Dobry "motyw muzyczny":
https://www.youtube.com/watch?v=uCzX_6kOgVY




SPOILER-ZAKOŃCZENIE

Plutarch dostaje cynk dotyczący miejsca uwięzienia Peety, Annie i Johanny. Katniss dowiaduje się o akcji odbicia zakładników gdy ta już jest w toku (Gale bierze w niej udział). Finnick nagrywa film propagandowy, który zakłóca system obronny Panem, kiedy ekipa ratunkowa włamuje się do wieży, by odbić zakładników. By odwrócić uwagę Panem i podtrzymać nagranie Katniss nawołuje prezydenta Snowa. Ten jej odpowiada  mówi, że nie ma już odwrotu od wojny zdradza jej, że wie iż właśnie próbują odbić Peetę. Katniss załamana czeka zniecierpliwiona nie wiedząc co się stało z ekipą ratunkową. Okazuje się, że wszyscy wrócili wraz z uratowanymi towarzyszami. Katniss biegnie by zobaczyć się z Pieetą. Strasznie wyglądający, poobijany i wychudzony Peeta gdy widzi Katniss atakuje ja i próbuje udusić. Katniss budzi się w szpitalu. Dowiaduje się, ze zrobiona Peecie pranie mózgu i zrobiono z niego maszynę do zabicia Katniss. Prezydent Coin oznajmia dystryktowi 13 sukces odbicia zakładników. Katniss idzie do Sali gdzie jest trzymany Peeta i widzi jak chłopak rzuca się przywiązany do łóżka. Koniec
Spoiler dotyczący kolejnej części w tekście Igrzyska śmierci: W pierścieniu ognia.

sobota, 15 listopada 2014

Mapy Gwiazd – czyli obraz Hollywood według Cronenberga

W przypadku wielu „znanych” reżyserów, których filmy znajdują się raczej na pólkach z napisem „kino ambitne” zazwyczaj na początku bardzo się bronię póki nie obejrzę przełamawszy się nieco i przygotowawszy na nieco trudniejszy, bardziej wymagający seans filmowy. Zazwyczaj wystarczy jeden film bym „odkryła Amerykę” i rozpoczęła nadrabianie nagannych zaległości.
Von Trier może mnie nie zachwycił Antychrystem, za to Melancholia i seria o cierpieniu (Tańcząc w ciemnościach, Przełamując Fale) a zwłaszcza Dogville miały już to coś. Jego najnowsza Nimfomanka nie szokowała tak, jakby się wszyscy tego spodziewali, ale jednak jest to kino intrygujące a nowe filmy Von Triera są na mojej liście obowiązkowej do obejrzenia w kinie.
Jarmusch kupił mnie jednym filmem – Tylko kochankowie przeżyją (jedno z większych moich odkryć tego roku) i planuję nadrobić pozo stele jego filmy.

Za to Cronenberg pomimo tego, że widziałam więcej niż jeden jego film wciąż nie jest reżyserem, którego filmy oglądałabym „w ciemno” i zaznaczała premiery w moim kalendarzu. Moim pierwszym filmem Cronenberga była Niebezpieczna metoda, a tytuł ten zainteresował mnie nie ze względu na nazwisko reżysera a głownie temat (Film o Jungu i Freudzie) oraz obsadę (Vigo Mortensen i Keira Knightley). Nie był on na tyle wyjątkowy w swej konstrukcji czy sposobie kręcenia bym zainteresowała się wtedy nazwiskiem reżysera. Film Pająk obejrzałam głównie dla Ralpha Fiennesa, a jeden z nowszych filmów Cosmopoliss by sprawdzić, czy Pattinson wypadnie lepiej niż w roli wampira. Okazało się, że  ani Pająk, ani Cosmopolis nie były filmami przystępnymi. Cronenberg okazał się dla mnie zbyt ambitny.



Ponownie w jego filmie grają bardzo znane nazwiska (które wcześniej zachęcały mnie do obejrzenia jego filmów).
Robert Pattinson ponownie w filmie Cronenberga jeździ limuzyną tym razem jednak nie jako pasażer, ale jako szofer. Nie miał w tym filmie szansy specjalnie się wykazać. Zagrał prostego karierowicza, umawiającego się z dziewczyną, bo tak wyszło i nie odmawiającego gwieździe.
Natomiast Mia Wasikowska ponownie wciela się w rolę postaci nieco wyizolowanej i nieodgadnionej (Aktorka zdecydowanie wybiera bardzo ciekawe role – Tylko Kochankowie przeżyją, Stoker). Ma zdecydowanie talent to grania postaci wyciszonych i chorych psychicznie.
John Cusack dobrze wypada w roli współczesnego pisarza (treść książki? Bardzo ważna jest odpowiednia jej promocja).
W filmie jednak zdecydowanie błyszczy Julianne Moore (paradoksalnie biorąc pod uwagę tematykę filmu i tego, że jej bohaterka tak bardzo chciała dostać ważną rolę, która zapewni jej nagrody filmowe) i zdobyła za tę role Złotą palmę na Festiwalu w Cannes!

Mapy gwiazd okazały się filmem bardziej przystępnym, podejmującym może w bardziej oczywisty sposób temat i jak dla mnie ciekawszy „bliższy” zawierający smaczki w postaci wymienianych na ekranie znanych nazwisk i elementów świata show biznesu. Film ten jest pastiszem, krytyką Hollywood, gdzie dba się o pozory, najważniejsza jest kariera i dbanie o reputację.

Aktorka stara się dorównać zmarłej tragicznie matce również aktorce, cieszy się z dostania roli (w remake`u oczywiście) gdy jej rywalka przeżywa rodzinną tragedię (Rola stworzona pod Oscary!). Nastoletnia gwiazda już ma za sobą odwyk (i sponsora który sam jest trzeźwy od 20 lat i był sponsorem Roberta Downey Jr`a). Kierowca limuzyny jest niespełnionym scenarzystą. Wszelkie skandale są skrzętnie tuszowane by nie psuć sobie opinii i szansy na rozwój kariery (pierwsza myśl matki młodocianej gwiazdy w momencie popełnienia przestępstwa to „czy uda się to zatuszować na tyle by nie zakłóciło to zdjęć do nowego filmu syna?”). nastolatek w ramach pocieszenia proponuje chorej dziewczynie iPoda. Pisarz słucha Audiobooka Dalajlamy (Dalajlama to cool facet). Gwiazda miała oczywiście służącą, która kradła. Normalką jest łóżkowy trójkąt, panuje kult młodości (Ona  jest taka stara ma 23 lata a na Imdb podają że 16). Pracę można dostać dzięki znajomości z Carrie Fisher (Księżniczka leja z Gwiezdnych wojen) poznanej na Twitterze, a posiadanie poparzonej asystentki jest interesujące. Padają modne ostatnio nazwiska Goslinga, Hathaway, Emmy Watson i Zooey Deschanel. Wszyscy są na festiwalu w Sundance, znajomi występują w The Voice. Gwiazda mająca osobistą asystentkę nie krepuje się przy niej pierdzieć i zadawać bardzo osobiste pytania.

Blichtr i bogactwo zostały skontrastowane z rodzinnym dramatem i problemami psychologicznymi zamiatanymi pod dywan. To czego inni o nas nie wiedzą nie istnieje. Jeśli pojawia się ktoś niewygodny można mu zapłacić odpowiednia kwotę by zniknął z naszego życia, można załatwić zakaz zbliżania się.
Czy to był prawdziwy obraz Hollywood? Mam nadzieję, że Cronenberg przesadził (a może jednak nie?).
Tym razem przekaz był jasny, film zrozumiały (prostszy?). Scenariusz intrygujący (postać Agathy) i bardzo dobra rola Moore. Warto 7/10.


SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Zazdrosna o Agathę Havana „uwodzi” Jeroma. Uprawiają seks w limuzynie na co z domu patrzy Agatha. Havana krzyczy na Agathę i ja zwalnia za to, że nie pojawiła się w pracy przez kilka dni. Agatha zabija Havanę (udeża ja w głowę jakaś nagrodą, a potem dobija ponownie uderzając ją raz za Rezem). Benije mając omamy, ciągle widząc zmarłą dziewczynę dusi partnerującego mu w filmie drugiego aktora. Benji ląduje w szpitaku, a rodzice martwią się, czy to nie zaszkodzi jego karierze. Stafford wraca ze spotkania i znajduje palącą się przy basenie żonę. Wrzuca ja do basenu. Benjie znajduje ojca przy basenie leżącego na leżaku z otwartymi oczami (prawdopodobnie martwy) i zdejmuje z jego palca odroczkę.
Rodzice Agathy ukrywali przed wszystkimi sekret, że są rodzeństwem. Agatha chcąc odtworzyć ich grzech namówiła Benjego by zdobył obrączkę ojca. (oboje byli chorzy psychicznie) Agatha i Benji składają sobie śluby małżeńskie i zażywają garść tabletek powtarzając słowa wiersza, które ciągle wspomina Agatha:

Na nieobecności bez żądzy
Na nagiej samotności
Na stopniach śmierci
Wypiszę twoje imię
Na wróconym zdrowiu
Na grozie, która minęła
Na nadziei bez wspomnień
Wypiszę twoje imię
Mocą jednego słowa
Zaczynam życie od nowa
Urodziłem się, by cię poznać
i by ciebie nazwać
Wolności

KONIEC

niedziela, 9 listopada 2014

Interstellar- ruszając w kosmos by ratować nie ludzkość, ale własną rodzinę

Nolan podobnie jak Fincher jest reżyserem na którego filmy idę do kina właściwie w ciemno. To nazwisko jest gwarantem filmu bardzo dobrego, jeśli nie rewelacyjnego (w zależności od gatunku, jednak każdy ma swoje predyspozycje). Nolan ma na swoim koncie filmy, których nie wypada nie znać począwszy od majstersztyku narracyjnego jakim jest Memento, poprzez Incepcję (Co jest twoim Totemem?) skończywszy na „nowym mrocznym Batmanie” (Dlaczego upadamy? Żeby nauczyć się podnosić).

W zeszłym roku Alfonso Cuaron dostał Oscara za reżyserię Grawitacji, nawet Sandra Bullock została nominowana za rolę w tym filmie. I to właśnie Cuaron nico inaczej podszedł do tematu przebywania w kosmosie dając nam wizualny i muzyczny majstersztyk.
Co zrobił Nolan? Podjął się zrealizowania filmu opierającego się na dobrze wszystkim znanej kliszy (Grupa dzielnych Astronautów wyrusza w nieznane przez portal do odległej galaktyki by ratować ludzkość w obliczu obumierającej Ziemi). Do odegrania głównych ról wybrał aktorów, którzy już na swoich półkach mają Oscary:
Matthew McConaughey już od jakiegoś czasu uznaję za aktora bardzo dobrego a nie tylko komediowego amanta jak to było z dziesięć lat temu i ponownie w Interstellar pokazuje, że jest aktorem bardzo dobrym (Oscar za Dallas Buyers Club).
Anne Hathaway dwa lata temu zgarnęła statuetkę właściwie za 5 minutową scenę w Nędznikach (moim zdaniem zasłużenie). Pracowała również wcześniej z Nolanem na planie Mroczny rycerz powstaje.
Z tej nagrodzonej dwójki w Interstellar zdecydowanie pierwsze skrzypce gra Matthew a w roli żeńskiej lepiej wypada Jessica Chastian (co prawda nie ma Oscara, ale już dwie nominacje do statuetki na koncie).
Ponadto na ekranie możemy zobaczyć Michaela Caine`a (ponownie aktor pracujący z Nolanem na planie Batmana i Incepcji) w roli niestety bardzo schematycznej „naukowca usiłującego rozwiązać równinie pozwalające na uratowanie ludzkości”) a i Matt Damon ma w tym filmie swoje 5 minut.



Mamy więc gwiazdorską obsadę i banalną kliszę jako podstawę historii. Mamy w składzie wyprawy kilku mężczyzn i oczywiście tę emocjonalną kobietę oraz rzucającego żartami robota, presję czasu, problem brakującego paliwa i tracenia kolejnych członków załogi (ale na szczęście i sami bohaterowie potrafią dostrzec tę ironię). Były już czarne dziury, była względność czasu i  inne fizyczne teorie (które prawdopodobnie zostaną zakwestionowane i uznane za niemożliwe z fizycznego punktu widzenia przy okazji komentarzy do tego filmu). Mamy też wiersz wypowiadany przez bohaterów i dramatyczne decyzje.

Nolan jednak potrafił w nowy sposób pokazać nam film o super bohaterze i również na swój sposób przekształcił schemat filmu o wyprawie dzielnych astronautów by ratować ludzkość. Film ten nie jest pasjonującą wyprawą w kosmos, a bardziej dramatem rodzinnym. Na początku można się zastanawiać po co pokazuje nam się wywiadówkę w szkole, rozpacz małej dziewczynki gdy jej ojciec ją opuszcza by ratować świat? na rzecz tych scen minimalizuje się i stosuje ogromną elipsę od momentu trafienia bohatera do NASA do rozpoczęcia wyprawy (rodzą się w tedy pytania, jakim to sposobem były pilot nagle awansuje na kapitana statku gwiezdnego, kiedy zdążył przejść szkolenie i kogo zastąpił t takim razie w tej misji skoro wszystko już było gotowe). Tyle samo czasu poświęca się eksploracji obcej planety, co serii „wideo listów”.
Wszystko to miało sens, ponieważ Nolan nakręcił film o rodzinie i naturze ludzkości. Potrafimy myśleć i poświęcać się dla swoich bliskich, ale o wiele trudniej myśleć nam o przetrwaniu gatunku. Gotowi jesteśmy umrzeć dla tych, których znamy i już żyją nie dla przyszłych pokoleń. Taka jest natura człowieka. W jego naturze również tkwi podążanie za głosem serca wbrew rozsądkowi, potrafi być też samolubny wybierając siebie ponad dobro ogółu. Wierzymy w to, że sposób na uratowanie ludzkości pokazują nam „obcy” a nie w to, że możemy dokonać tego sami.
Refleksja jaką wywołuje Interstellar sprawia właśnie, że nie jest to „tylko” film o gwiezdnej wyprawie. Historia jest pokazana tak, że prawie trzy godzinny seans wcale się nie dłuży. Film trzyma  w napięciu i ma niebanalną konstrukcje (zgrabna klamra na końcu). Bardzo dobre kino. Warto 8/10 (jednak nie rewelacyjne. Film do obejrzenia raczej na raz).

SPOILER-ZAKOŃCZENIE


Duchem, który zrzucał książki z półki w pokoju Murphy był jej ojciec. Cooper usiłując dotrzeć do trzeciej planety (po tym jak profesor Mann ich zdradził i zginął) wiedział, że nie będą mogli wylądować jeśli nie zrzuci więcej balastu. Poświęcił siebie i spuścił swoją kapsułę w głąb czarnej dziury. Wewnątrz niej katapultował się ze statku i wpadł w dziwny błyszczący tunel. Wpadł go dziwnej konstrukcji gdzie znajdował się za półką z książkami, czas był wielowymiarową przestrzenią. Mógł zaglądać zza półki w różnych punktach w czasie. Widział Murphy obserwującą regał. To nie kosmici go wysłali w kosmos. On sam to zrobił. Najpierw widząc siebie opuszczającą córkę wypchnął książki tak by Murphy odczytała słowo „Zostań”, potem uświadomił sobie, że to on sam siebie wybrał i siebie wysłał do NASA. Podał sobie lokalizację. Uświadomił sobie, że to wcale nie obcy pokazali im drogę wyjścia i sposób na uratowanie ludzkości, to ludzkość dała sobie szanse, z momentu w przyszłości gdy zapanują nad czasem. Cooper podaje dane z czarnej dziury Murphy z pomocą drgania wskazówek zegara, ponieważ wiedział, że Murph wróci po ten zegarek i wróciła. Cooper wypada z przestrzeni i znajduje się w kosmosie. Zostaje odnaleziony w pobliżu Saturna. Budzi się w szpitalu na stacji kosmicznej w pobliżu Saturna w „przyszłości”. Murphy uratowała ludzkość poprzez rozwiązanie równania. Cooper spotyka się ze swoja córką, która jest już staruszką. Wiedziała, ze on do niej wróci. Murphy mówi ojcu, żeby leciał do Brand, która samotnie na trzeciej planecie prawdopodobnie rozpoczyna realizacje planu B. Cooper kradnie statek. KONIEC.

poniedziałek, 27 października 2014

Filmy biograficzne. Zestawienie





Przy okazji ostatniego tekstu o Grace księżnej Monako wspominałam o stwierdzeniu Quentina Tarantino, iż nie przepada on za filmami biograficznymi i radzi: Jeśli chcesz zrobić film o Elvisie, zrób film o jednym dniu z życia Elvisa. Zastanawiając się nad filmami biograficznymi z ostatnich lat trzeba przyznać, że Tarantino zdecydowanie miał rację. Słabością wielu filmów biograficznych, zwłaszcza tych, które przedstawiają nam postaci dobrze znane jest ich wybiórczość. Na ekranie pokazuje się punkt po punkcie wydarzenia, które doprowadziły do tego, że bohater osiągnął to z czego jest znany (najczęściej ukazana ścieżka kariery, droga do osiągnięcia sukcesu), bądź przedstawia się historię ukazując życie prywatne, kiedy to właściwie najbardziej interesowałaby nas wyjątkowość i charakter postaci, które sprawiły, że stały się tym kimś. 

Życie ponoć tworzy najlepsze scenariusze, ale trzeba umieć to pokazać z sensem i jakimś pomysłem. Film biograficzny pokazujący nam ścieżkę kariery od zera do milionera trzeba umieć kręcić i ta sztuka udaje się jedynie wybitnym reżyserom. Pozostali gubią się w ilości faktów do pokazania i tworzą filmy, które rozczarowują. Inni wybierają tę nieco bezpieczniejszą drogę sugerowaną przez Tarantino pokazując nam raczej krótkie epizody z życica sławnych i bogatych i te właśnie filmy zazwyczaj wychodzą obronną ręką.


Są filmy i postaci na tyle charakterystyczne, w których przypadku mamy wrażenie, że aktor na tyle dobrze wcielił się w rolę, że potrafimy dostrzec podobieństwo do oryginału (sposób chodzenia, mówienia, spojrzenie), w przypadku innych filmów kreacja jest bardziej umowna i charakteryzacja nie ma większego znaczenia, choć najbardziej pamiętne są właśnie te role, gdzie pokazuje nam się to co już wcześniej nam było znane i idealnie odwzorowane (przecież kochamy to, co znamy  a sentyment jest jednym z czynników przyciągających widownie przed ekrany).


Poniżej przedstawiam Top najlepszych i tych przeciętnych filmów biograficznych z ostatnich kilku lat.




Teoria wszystkiego 8/10


Biografia Stephena Hawkinga jak i również jego żony Jane. Więcej tutaj.


Gra tajemnic 9/10


Bardziej Biografia Allana Turinga, niż historia łamania kodu Enigmy. Świetna kreacja Benedicta Cumberbatcha. Więcej tutaj.

Wielkie oczy 9/10


Świetne kreacje aktorskie Christopha Waltza i Amy Adams. Więcej tutaj.



Get on up 8/10

Biografia prekursora funku i Soulu Jamesa Browna. Film pełen świetnych muzycznych hitów. Warto. Więcej tutaj.

Wilk z Wall Street 9/10


Film o Jordanie Belforcie. Jak jakiś temat podejmuje Scorsese to robi to najlepiej jak tylko można. Dla mnie film genialny, rola DiCaprio genialna. Sprzedaj mi ten długopis... Więcej tutaj.


Jak zostać królem 9/10




Oscarowa kreacja Colina Firtha (jeden z bardziej zasłużonych Oscarów ostatnich lat). Film w całości świetnie wyreżyserowany, który nie jest właściwie biografią, a historią o przezwyciężaniu własnych ograniczeń, przyjaźni króla i jego logopedy. Świetna historia.


Wyścig 8/10


Biografia, której udało się odpowiednio wyważyć i wybrać wycinki - jest napięcie i dążenie do sukcesu, odpowiednia ilość scen z toru wyścigowego i mocne rywalizujące charaktery. Bardzo dobra obsada. Na końcu filmu są ujęcia pokazujące prawdziwe zdjęcia bohaterów. Więcej tutaj.


 Hitchcock 8/10


Anthony Hopkins moim zdaniem bardzo dobrze odegrał tę rolę (albo może mam ogromną słabość do Hopkinsa?) i zdecydowaną zaleta tego filmu jest pokazanie jedynie czasu tworzenia Psychozy zamiast starać się pokazać całe życie reżysera. Więcej tutaj.


Jack jakiego nie znacie 8/10




Bardzo dobra rola Ala Pacino jako „doktora śmierć” czyli Jacka Kevorkia, zwolennika eutanazji. Więcej tutaj.


The Social Network 8/10


Bardziej film o powstaniu Facebooka niż samym Marku Zuckerbergu, Bardzo dobry, ale to film Finchera przecież, który potrafił to tak pokazać za pomocą retrospekcji, że nie mieliśmy tu punkt po punkcie pokazanych jedynie momentów, gdy Zuckerberg wpadał na nowe pomysły.


Żelazna dama 8/10


Film o Margaret Tacher z oscarową rolą Meryl Streep. Przykład przeskakiwania od wydarzenia do wydarzenia. Sam w sobie film nie jest zbyt wciągający. Lubię go za kreację Meryl i właściwie jedną scenę. Więcej tutaj.

Sekretne życie Marilyn Monroe 7/10

 
Biografia Marilyn od czasów dzieciństwa, przez pierwsze kroki w show biznnesie, kolejnych mężów i problemy psychiczne (z naciskiem na problemy psychiczne i relecje z matką). W biografii pojawiaja się wszystkie kluczowe sceny takie jak kręcenie "Słomianego wdowca" przygotowania do "Mężczyźni wolą blondynki", nagie zdjecia, piosenka urodzinowa dla prezydenta. Wyzwaniem w przypadku każdej próby biografii Marilin jest odzwierciedlenie jej charakterystycznego sposobu mowy, ruchów, śmiechu. Kelli Garner udało się to na pewno lepiej niż mIchelle Williams (Mój tydzień z Marilyn). Zdecydowanie warto.

Dziewczyna Hitchcocka  7/10



Kolejny film o mistrzu suspensu, tym razem o pracach nad filmem Ptaki. Również dobra główna rola (a może jednak Hitch był tak charakterystyczny, że odegranie go nie jest tak ogromnym wyzwaniem?). Więcej tutaj.


Mój tydzień z Marylin 7/10


Udany wycinek z życia Marylin podczas kręcenia Księcia i Aktoreczki. Mishelle Williams nominowana do Oscara za tę rolę. Słusznie, momentami udało jej się uchwyć specyficzny, znany nam z klasyków sposób zachowania dla Marylin. Więcej tutaj.

Steve Jobs 7/10



Zdecydowanie lepsza biografia Jobsa w lepszej obsadzie. Więcej tutaj.

Jobs 7/10


Przykład filmu biograficznego w którym chciano pokazać zbyt wiele przez to spłycając i odhaczając wydarzenia jedne po drugich. Kutcher całkiem nieźle naśladował charakterystyczny chód Jobsa (choć zdarzało mu się chwilami o tym na ekranie zapominać), ale mamy tu niestety zlepek wycinków z życia Jobsa bez jakiejś "większej" idei nadającej filmowi wspólny dla wybranych lat z życia Jobsa sens.


Zmiana w grze 7/10


Film o Sarah Palin i jej politycznej karierze, kreacji medialnej,czyli jak się manipuluje wizerunkiem w USA. Momentami bardzo dobra kreacja Julianne Moore.


J. Edgar 7/10



Znowu DiCaprio, tym razem jako John Edgar Hoover dyrektor FBI. Znowu bardzo dobra rola pokazująca dużo z życia prywatnego Hoovera, które pozostawało domysłem w oficjalnych biografiach dyrektora FBI.


Niebezpieczna metoda 7/10


Film o Zygmuncie Freudzie, jego relacjach z Jungiem i ich relacjach z pacjentką Sabiną Spielrein. Bardzo dobra obsada i reżyser. Więcej tutaj.


Masz talent  7/10



Film o Paulu, zwycięscy Brytyjskiego mam talent, który odniósł międzynarodowy sukces. ponowni seria wycinków.  Na końcu bardzo dobrze zmontowany fragment przesłuchania. Tu znowu przykład bardziej pokazania życia prywatnego Paula niż jego umiejętności i pasji (cały film się czeka by usłyszeć jak Paul tak wspaniale śpiewa).


Grace księżna Monaco 6/10


Wybrano w tym filmie krótki fragment z życia Grace, Jednak i tak za dużo wątków starano się poruszyć. Więcej tutaj.


Wielki Liberace 6/10



Film telewizyjny z udaną rolą Duglasa a i Damon wciela się tu w ciekawą rolę. Urok kiczu i przepychu, znowu jednak z naciskiem na życie prywatne artysty, które na szczęście było na tyle ciekawe, że to całkiem dobry film, choć niestety starając się pokazać całe życie Liberache reżyser nie uniknął tutaj nadmiernej wybiórczości i "skakania" pomiędzy latami.


Piąta władza 6/10


Film o Julianie Assagne i pomimo mojej ogromnej słabości do Benedicta Cumberbatcha potraktowany zbyt skrótowo i schematycznie. Skakanie pomiędzy kolejnymi spotkaniami Assagne, Wszystko potraktowane zbyt skrótowo.


Królowa XXX 6/10


Przeciętny film o gwieździe porno Lindzie Lovelace. O dziwo całkiem niezła rola Amandy Seyfierd, jednak jest to przypadek, wycinków, znacznych przeskoków w czasie i pokazywanie wybranych ważnych momentów z biografii, choć końcowe sceny nadają temu filmowi ciekawy sens.


Diana 5/10


Pokazane ostatnie miesiące z życia Diany, kiedy to wszyscy chcielibyśmy jednak po raz senty zobaczyć jak jjednak jej historia na Brytyjskim dworze się rozpoczęła. Naomi Watts monetami udało się dobrze wcielić w Dianę i na ekranie mogliśmy zobaczyć filmowe odtworzenie scen znanych nam z gazet i telewizji i niezwykle rozpoznawalne ubrania księżnej.Jednak nie taką Dianę chcielibyśmy pamiętać i chyba to jest głównym elementem, który sprawia, że film był ogromnym rozczarowaniem. 

Yves Saint Laurent 5/10


Film o projektancie mody, w którym za mało jest mody a za dużo perypetii projektanta z założeniem, że mamy a priori wierzyć w jego geniusz, Brak tu scen procesu twórczego, współpracy przy pokazach, brak blichtru zaplecza modowego. Można było to nakręcić o wiele lepiej, film zbyt nużący. 

Saint Laurent 5/10



Kolejny film o Saint Laurencie. Podejście bardziej ambitne (seria retrospekcji, urywanych scen pretendujących do bycia głębokimi przenośniami, obrazy upijania się, ćpania, i zabaw w klubach). Znowu za mało mody w filmie o modzie i za mało projektanta w filmie o projektancie. Zbyt długi i nużący, aczkolwiek podejmujące nieco inne watki niż film powyżej. Można obejrzeć oba ponieważ akcentują odrębne etapy z życia Laurenta.