niedziela, 26 lutego 2012

Mój tydzień z Marilyn – tegoroczne kino Oscarowe part 3


Marilyn Monroe – legenda, ikona, symbol seksu, najsławniejsza blond aktorka na świecie. Ogromna rola do udźwignięcia. Film Mój tydzień z Marilyn jest przedstawieniem wspomnień trzeciego reżysera, asystenta Colina Clarka z czasu kręcenia „Księcia i aktoreczki” w Londynie z udziałem Marilyn. Przez pierwsze 15 minut filmu poznajemy Colina młodego 23-latka, chłopaka z dobrej rodziny marzącego o pracy w przemyśle filmowym. 15 minut oczekiwania na pojawienie się na ekranie Marilyn by zobaczyć, czy nominowana za tę rolę do Oscara w tym roku Michelle Williams zachwyci.

                                              




















Ten film to obraz trudności z jakimi musiała się zmierzyć ekipa filmowa, która chciała współpracować z Marilyn. Gwiazda miała trudności z grą, ciągle się spóźniała, nie rozstawała się ze swoją nauczycielką, była świeżo poślubioną żoną dramaturga Arthura Millera, który ją zostawia ledwie po tygodniu kręcenia zdjęć (po tym jak Marilyn czyta jego notatki). To obraz z tego jak trudną we współpracy osobą była aktorka. Przez cały film myślałam, czy ona była taka na prawdę. Nawina niczym dziecko, czy całe życie grająca tak niezrównoważoną osóbkę, dająca sobą manipulować, wiecznie pokrzywdzoną, niezrozumiałą, przepełnioną lekiem przed porzuceniem i tak niewinnie, nieświadome manipulującą mężczyznami. 

Marilyn z tego filmu wydała mi się niesamowicie irytująca i nie potrafiłam dostrzec, zrozumieć na czym miał by polegać ten jej urok, dzięki któremu wszyscy tak jej pobłażali. O wiele więcej sympatii wzbudza główny bohater (Eddie Redmayne, grywał wcześniej przedziwne role w Błękitnym deszczu i Uwikłanych, dobrze go w końcu zobaczyć w roli przeciętnego chłopaka). [Smaczkiem w tym filmie była również postać asystentki, w którą się wcieliła Emma Watson! (Hermiona z Harrego Pottera].

Michelle z pewnością stanęła na wysokości zadania. Irytująca, czy nie, to momenty gry Marilyn odtworzone przez Michelle są bardzo dobrze. Nominacja do Oscara zasłużona, choć głównie dlatego, że zwyczajnie, aktorka sprostała zadaniu. Czy na wygraną? typując na te kilka godzin przed rozdaniem nagród, to w tym roku Oscar trafić powinien jednak do Meryl Strepp.

Jeśli chodzi o całość filmu. Historia zadurzonego asystenta w wielkiej gwieździe z problemami. Bardziej interesujący wydawali się aktorzy odgrywający role drugoplanowe aktorów, którzy momentalnie wcielali się w swoje postaci z filmu, który kręcono. Michelle nie zdominowała tego filmu, nie wzniosła go na wyżyny. W tym przypadku chyba oczekiwałam zbyt wiele i odczuwam nutkę rozczarowania. Mocne 7/10, ale na 8 za mało było Marilyn.

[Edit po rozdaniu Oscarów.Michelle nie dostała Oscara. W tym roku w końcu udało się Meryl].

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz