czwartek, 27 grudnia 2012

Hobbit: Niezwykła podróż – Książka a film, czyli w pewnej norze ziemnej mieszkał sobie pewien Hobbit...


Jedna z najbardziej oczekiwanych premier (obok Mroczny Rycerz powstaje  i Zakończenia Sagi Zmierzchpytanie o to kiedy pojawi się ostatnia cześć tego niby „gniota” i filmu dla nastolatek słyszałam z cztery razy częściej niż pytania o inne filmy, naprawdę) tego roku. Pisząc o oczekiwanym filmie mam na myśli fakt, iż o tym, że Hobbit pojawi się w kinach w grudniu wiedziałam od na pewno ponad roku, o pracach nad tym filmem jeszcze wcześniej, a im bliżej premiery było tym większą ilością wiadomości byłam zarzucana w sieci (48 klatek, jednak będą trzy filmy – absurd i kpina jak to możliwe?, złe traktowanie zwierząt na planie, świetna reklama biura podróży, znaczki, gadżety, polski dubbing, ilość wersji wyświetlanych w kinie, zmiany dat premiery itd.). Moim zdaniem żaden tegoroczny film nie miał takiej promocji w sieci i nie zrobił takiego powszechnego szumu wokół siebie, dlatego też dla mnie Hobbit był najbardziej oczekiwanym filmem tego roku…czy najlepszy? Dojdziemy do tego. 

Jeśli czegoś oczekujemy należy odpowiednio przygotować się na przybycie jakże głośno zapowiedzianego gościa. W przypadku takiej premiery pierwszym moim przygotowawczym posunięciem na początku grudnia było przypomnienie sobie trylogii Władcy Pierścieni by poczuć klimaty Śródziemia (Wszystkie filmy widziałam w kinie, potem na pewno cześć pierwszą zdarzyło mi się obejrzeć w TV, ale np. Powrotu króla nie pamiętałam ze zbytnimi szczegółami, no oczywiście poza zakończeniem). Potem zabrałam się za czytanie książki J.R.R Tolkiena, na podstawie której powstał film, choć było to moje drugie podejście. Już w wakacje chciałam przeczytać Hobbita (tak, pół roku wcześniej już wiedziałam, że książkę koniecznie przeczytać muszę), ale mi nie wyszło (na urlopie pochłonęła mnie trylogia Igrzysk śmierci) może i dobrze, ponieważ byłam zupełnie na świeżo przed seansem kinowym (skończyłam powieść na dwa dni przed pójściem do kina. To samo miałam z Władcą pierścieni, do dziś pamiętam, że w dzień premiery Drużyny pierścienia kończyłam czytać książkę). Tak przygotowana poszłam na seans w wersji z napisami 3D (Tak od razu: efektów 3D kilka na krzyż, nie warto dopłacać). Dalej możliwe spoilery, dla tych, którzy nie czytali książki jednak bez nadmiernych szczegółów, które by zdradzały zbyt wiele.

Oglądając Hobbita starałam się głównie wyłapać różnice, miedzy książką a filmem, dodane elementy i te, które zostały dokładnie zekranizowane. Może gdzieś słyszałam, może wyczytałam, ze Peter Jackson tłumaczył podzielenie książki na aż trzy filmy tym, że W Hobbicie pewne wydarzenia są streszczone w kilku zdaniach a w filmie przedstawienie tego wymaga kilku długich scen, oraz uzupełnienie Hobbita o fragmenty zawarte w Silmarillionie i w przypisach z Władcy Pierścieni. Porównując książkę i film:  sporo scen istotnie zostało dodanych, większość stanowi punkt łączący Hobbita z Władcą Pierścieni. Na początku widzimy już wiekowego Bilba zwracającego się w myślach do Frodo, że nie wszystko opowiedział mu o swoich przygodach. Bilbo zaczyna spisywać swoją historię. Tak samo jak po swoich przygodach na końcu Władcy zrobił to Frodo, co stanowi doskonałe nawiązanie do wydarzeń,  które mają się jeszcze później rozegrać. Te sceny wstępne rozstrzygam bardzo na plus (wszyscy wiemy jakie przygody czekają Froda, co później wydarzy się w Śródziemiu, dlaczego tego nie wykorzystać? Ah zobaczyć Elijah`a Wood`a, w roli Froda takiego młodego, niewinnego zanim on sam wyruszy w niezwykłą podróż). W całym filmie o wiele bardziej uzupełniano i pogłębiono motywacje bohaterów. O wiele więcej można się dowiedzieć o Thorinie dębowej tarczy, historii Krasnoludów i ich losach po tym jak smok zajął Samotną Górę. W książce jest to opisane niezwykle skrótowo, grupa Krasnoludów wyrusza w podróż, ponieważ w ich ręce trafiła mapa i klucz, a potrzebowali czternastego towarzysza podróży by uniknąć pechowej trzynastki. Gandalf wskazał im Pana Bilbo Bagginsa-włamywacza. W książce wszystko dzieje się zwyczajnie, bez pogłębiania historii bohaterów, wyjaśniania głębszego ich zamiarów. W filmie o wiele więcej działań Gandalfa nam pokazano i przygotowywano zapowiedź widma zła, które  spotka wszystkich we Władcy Pierścieni. Głównie te sceny są naddane w porównaniu do książki (W książce nie ma sceny rozmowy Gandalfa z Sarumanem, Elrondem i Galadrielą , nie ma też postaci Czarnoksiężnika Burego, który przyniósł niepokojące wieści o Czarnoksiężniku necromancerze). W książce śledzimy głównie przygody Bilba, wydarzenia, które nie były jego udziałem nie są szerzej opisane. (Wszystkie sceny retrospekcji w filmie: Śmierć ojca Thorina, bitwy stoczone przez krasnoludów). Za to pozostałe wydarzenia opisane w książce zostały całkiem wiernie odtworzone. Począwszy od pierwszego spotkania Gandalfa z Bilbem i rozmowy o "Dzień dobry", skończywszy na zagadkach, które zadawali sobie Gollum i Bilbo (choć zagadek w filmie było mniej, pominięto 4 zagadki). Scena zagadek moim zdaniem jest jedną z lepszych z całego filmu, oglądając w akcji Golluma przyszło mi na myśl pytanie, czy dają jakieś nagrody za niezwykłą rolę postaci generowanych komputerowo. Mimika i oczy tego stwora były znakomite, w tych oczach malowało się zmaganie ze sobą, zamyślenie, moment odgadnięcia zagadki, radość i złość. Świetne!
Podstawowe różnice jakie wyłapałam pomiędzy książką a filmem oprócz dodanych scen: 

  • Spotkanie z Trollami, z całych tarapatów wyciągnął Krasnoludy Gandalf, w książce wcale to nie Bilbo grał na zwłokę – w filmie w tej scenie nadano mu znaczenia i przedwcześnie ujawniono jego spryt. W książce skrótowo było jedynie opisane, że krasnoludy idące po kolej zobaczyć co zatrzymało ich towarzyszy były łapane w worki. W filmie mieliśmy scenę walki, która zakończyła się groźbą zabicia Bilba, jeśli Krasnoludy się nie poddadzą i zapoczątkowało to jakby motyw w którym Krasnoludy sądziły, że  Bilbo jest uciążliwym towarzyszem podróży, co w książce nie było aż tak podkreślone. Głównie Gandalf ratował Krasnoludy z większości tarapatów, później w książce był to Bilbo. 
  • Wizyta w Rivendell również została pokazana nieco inaczej (Bez zaplecza politycznego i całych rozmów Gandalfa z Sarumanem Elrondem jak wspomniałam). 
  • Znalezienie przez Bilba pierścienia. W książce znalazł go w wodzie i nie wiedział do kogo on należał. W filie Bilbo widzi jak Gollumowi pierścień wypada podczas zabijania Orka. Bardzo dobra sceną nawiązującą do Władcy był pierwszy raz kiedy Bilbo nałożył pierścień – tak samo jak zrobił to Frodo – podczas upadku pierścień wleciał mu na palec. Dobrze też, ze utrzymali konwencję nakręcenia scen podczas niewidzialności – dokładnie jak we Władcy.  
  • W książce krasnoludy miały różnokolorowe kaptury, które wieszały na wieszaku przychodząc do Bilba, w filmie krasnoludy są ubrane w miarę jednolicie, choć są charakterystyczne, od razu rozpoznałam Bombura – jako tego najgrubszego, Fili i Kili – dwaj najmłodsi, i Dolin ten najważniejszy po Thorinie. Reszta w książce nie była zbyt zindywidualizowana, w filmie wypada to raczej o wiele lepiej. 
  • Znacznie rozbudowano scenę ucieczki przed Wargami na drzewa. W książce byli przez dłuższy czas uwiezieni na drzewach, bronili się podpalonymi przez Gandalfa szyszkami do momentu ratunku przez Orły, w filmie dano nam dramatyczną scenę walki Thorina z Orkiem, plus akt bohaterstwa Bilba, oraz wiszenie nad przepaścią i ratunek dosłownie w ostatniej chwili. 
  • W książce drużyna trochę zabawiała u Orłów. W filmie Orły tylko transportują naszych bohaterów w bezpieczne miejsce
Pierwsza cześć Hobbita kończy się w momencie ucieczki przed Wargami, gdy drużyna uratowana przez Orły stoi na wzgórzu i widzi w oddali Samotną Górę.
Sprawdziłam: w książce strona 118 na 314 mojego wydania. Zekranizowano 1/3  książki, co moim zdaniem oznacza, że w kolejnych częściach dopiero wszystko się na dobre rozkręci, bo im bliżej zakończenia przygody było, tym większe było nagromadzenie wydarzeń. Czeka nas więcej akcji z pewnością w kolejnych odsłonach przygód Bilba. 

Skupiając się w końcu jednak na samym filmie i kończąc to przydługie porównanie. Czuć magię Śródziemia, piękne są zielone pagórki Shire, Rivendell, droga drużyny długa przez pustkowia, mroczny las. Twierdza orków i walki olbrzymów, Orły, wygląd Troli i króla orków imponujący, kawał dobrej roboty speców od efektów specjalnych. Jak już wspomniałam znakomita animacja Golluma! Jeśli chodzi o charakteryzację postaci, to Thorin dla mnie nieco zbyt ludzki jak na Krasnoluda momentami, pozostali są o wiele bardziej „krasnoludzcy”. U jednego z Krasnoludów ewidentnie było widać, że łysina jest elementem charakteryzacji – coś mi tam nie grało. 
Pozostali tworzą przezabawną, jak wypomniałam  zróżnicowaną kompanię. Sam Bilbo Baggins, bardzo go polubiłam a Martin Freeman znakomicie odegrał tę rolę. Bilbo w jego wydaniu jest poczciwym hobbitem, w którym odezwały się korzenie Tuków i wyrusza w niezwykłą podróż. Na jego twarzy widać wewnętrzne zmaganie się z samym sobą gdy podejmuje decyzję, jego niezadowolenie z odwiedzin Krasnoludów, zniecierpliwienie, zadowolenie, niepewność, noż poczciwy z niego niziołek. Znakomita rola! To był cały Bilbo! (W Shelrocku tego aktora przebił Benedict Cumberbatch na głowę i nie zdobył on mojej największej uwagi, za to w Hobbicie Martin gra zdecydowanie pierwsze skrzypce). Nie mogę również nie wspomnieć o Ianie McKellenie. On po prostu jest Gandalfem! Spod tej siwej czupryny i długiej brody widać w oczach tego czarodzieja niepokój, rozbawienie, skruchę i błysk sprytu oraz momenty knucia. Krasnoludów było aż 13 tj. Balin, Dwalin, Fili, Kili, Dori, Ori, Nori, Oin, Gloin, Bifur, Bofur, Bombur i Thorin Dębowa Tarcza (Po przeczytaniu książki potrafiłam wymienić koło 10, ale pogubiłabym się z tym kogo wymieniłam). Z resztą sam Gandalf miał trudności z liczeniem drużyny wymieniając ich po kolej z imienia i licząc na placach by sprawdzić czy wszystkim udało się uciec to z jednych, to z drugich tarapatów, co było całkiem zabawne. Tym samym dochodzę do kwestii humoru. Bardzo udana scena z Trolami (Rozmowa o sposobie przyrządzania, chustka do nosa, wysmarkanie Bilba i pieczenie Krasnoludów). Plus za Krasnoludy, które narzekały na jedzenie w Rivendell, założyły się o to czy Bilbo z nimi wyruszy. Potem robiło się trochę poważniej i poważniej, melodramatyczne wybory, akty odwagi i gromada orków do zwyciężenia. Muzyka w klimacie znanym nam z Władcy, pojawienie się pierścienia, śpiewy krasnoludów, ponownie czuło się magię.
Podsumowując, to jeden z dłuższych tekstów przeze mnie napisanych po obejrzeniu filmu (i dlatego był to jeden z bardziej oczekiwanych filmów tego roku! Tyle do powiedzenia po obejrzeniu Zmierzchu nie miałam!). Hobbit filmowy jest o wiele bardziej wstępem do Władcy pierścieni niż książka, również o wiele bardziej szlachetną/dorosłą jej wersją (książka napisana jest językiem prostym, nie zawiera tak rozbudowanych opisów świata jak Władca). W filmie widać, że jest to niezwykle ważna wyprawa, którą interesują się wszystkie rasy żyjące w Śródziemiu. W kwestii rozwleczenia fabuły, by zrobić z cienkiej 300-stronicowej książeczki trzy bardzo długie filmy (Niezwykła podróż: 2 godziny 49 minut). Tak, jest to rozciągnięte, na rzecz rozbudowywania postaci i stworzenia z tej trylogii preludium do Władcy, mnie to nie przeszkadzało  Czekam na kolejne części, czekam na trzynastu krasnoludów, Hobbita i Czarnoksiężnika Gandalfa. 
Kwestia oceny: tego się spodziewałam, na plus zaliczam zmiany jakie wprowadzono w stosunku do książki bo nie powaliła mnie ona fabularnie (a z tego co pamiętam Władca zrobił na mnie większe wrażenie). 8/10 myślę, że kolejne części mają szansę być jeszcze lepsze. 

sobota, 15 grudnia 2012

Anna Karenina - znana historia opowiedziana w niekonwencjonalnym stylu


Powieść Anna Karenina Tołstoja znam, a właściwie powinnam powiedzieć: znałam (lata lecą, pamięć już nie ta), swego czasu przeczytałam tę powieść z ołówkiem w ręku, robiąc notatki na marginesach. Tak, zdarzyło mi się popełnić pracę na temat motta tej powieści („Mnie pomsta, ja oddam – mówi Pan”), piszę popełnić, gdyż przypuszczalnie gdybym dzisiaj zobaczyła te wypociny zapadłabym się pod ziemię (nie tylko te, większość z tego co kiedykolwiek napisałam). Tak wnikliwe przeczytanie tej powieści sprawiło iż czuję do niej pewne przywiązanie, czy też sentyment (jak zwał tak zwał) i 20 Urodziny Kina Helios i wiążącą się z tym faktem promocja (wszystkie bilety po 10 zł) sprawiły, że popędziłam do kina by obejrzeć Annę KareninęDziś również jak wspominam tę powieść przychodzą mi namyśl pierwsze jej zdania:


Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda zaś nieszczęśliwa  rodzina jest nieszczęśliwa po swojemu.

Ponieważ Anna Karienina nie jest tylko historią miłości, ale również nieszczęść do których może ona doprowadzić…w rodzinie.


Dalej niestety możliwe przedwczesne spoilery.

Jak zekranizować powieść, która ekranizowana była nie raz nie dwa? (przez Amerykanów, Anglików i samych Rosjan). Po pierwszych kilku scenach tej Anny Kareniny wiedziałam, że może niekoniecznie będzie to dobre, z pewnością jednak bardzo interesujące. Dlaczego? Twórcy tej produkcji zdecydowali się na formę parateatralną. Wokół postaci zmieniały się dekoracje jak na teatralnej scenie. Ciekawy montaż. Pociąg jechał jakby po makiecie, ujęcia kół rozpędzonej maszyny, szyn na stacji, były dla mnie były ciągła zapowiedzią końca jaki czekał Annę. Ludzie momentami zatrzymywali się jak posągi (Moja pierwsza myśl: jak w  Mai Fair Lady). Niezwykłe były początkowe sceny na balu (jedna z lepszych scen całego filmu, taniec Anny Kareniny i Wrońskiego), gdy uczestnicy tego wydarzenia chwilami zastygali niczym manekiny, a Anna Karenina i Wroński wydawali się żyć we własnym świecie. Chapeau bas. Gdyby film trwał w tej konwencji, poniekąd umowności, do końca z przewagą teatralnych gestów i spojrzeń dałabym mu wtedy w końcowej ocenie oczko wyżej. Niestety w moim odczuciu im dalej posuwała się fabuła, tym bardziej „poprawne” i typowo filmowe było to ekranizowane,  niż umowno-teatralnie, a szkoda.
Kolejnym niezwykle mocnym tego punktem były kostiumy. Nosić takie suknie jak Anna Karenina. Niezwykłe kolory, kroje, biżuteria, woalki na twarzy, wszystko piękne. Jakaś nominacja do nagrody za kostiumy w tym filmie wcale by mnie nie zdziwiła.
Muzyka również nie ustępowała dekoracji i znakomicie nadawała tempa, podkreślała grę spojrzeń bohaterów.
Przyznać również muszę , że i Keira Knihtley (mam wrażenie dzięki zmianie koloru włosów na ciemniejsze) nabrała w tym filmie wyrazu. Bardzo dobra rola tej aktorki. Uwierzyłam, że była początkowo oddaną żoną, kochającą matką, która po raz pierwszy rozstała się na kilka dni z ukochanym synem, kobietą, która lubi obracać się w towarzystwie i stopniowo również ulega miłości a na końcu jest bliska obłędu. Jude Law był dla mnie niemal nierozpoznawalny spod rosyjskiego wąsa, jednak aktorowi temu wystarcza odpowiednie spojrzenie by zagrać zdradzanego męża. Natomiast sam amant i źródło pokusy w tragicznym trójkącie Aaron Taylor- Johnson w roli Wrońskiego zyskiwał dopiero stopniowo ze sceny na scenę. Początkowo nie wydawał mi się aż tak wart uwagi jaką darzyły go kobiety na moskiewskich salonach (eh ten wąs) i był on postacią, której pobudki i motory postępowania pozostały dla mnie do końca niejasne (a z powieści nie pamiętam, czy był on tylko kobieciarzem, czy kochał Annę na prawdę). Może i w tej niepewności miał też tkwić urok tej postaci? Również postaci drugoplanowe miały kilka bardzo dobrych scen (Wątek Kitty i Lewnina). Cóż mogę poradzić, ale scena układania zdań z klocków mnie rozczuliła.

Bardzo dobry film, niestety pod koniec nieco mi się dłużył. Zbytnio rozwleczono ostracyzm społeczny Anny, jej dalsze życie z Wrońskim. W sumie 8/10 (Jak wspomniałam gdyby utrzymano odpowiednią proporcję teatralności- zwyczajnie kręconych scen i był nieco krótszy, (np. oszczędzono mi by dalszych losów Lewina-Kitty) ocena byłaby o oczko wyższa. Warto!

SPOILER ZAKOŃCZENIE
Anna jest odrzucona przez społeczeństwo, maż nie chce dać jej rozwodu, ma wątpliwości co do uczuć Wrońskiego. Na stacji kolejowej rzuca się pod pociąg

Edit 10.01.2013: Ogłoszono nominacje do Oscarów. Anna Karenina nominowana w kategoriach: najlepsza scenografia, kostiumy, muzyka i zdjęcia. No wiedziałam  że strona wizualna tego filmu zasługuje na uwagę!

piątek, 14 grudnia 2012

Hotel Marigold - film nie tylko dla emerytów


„To film dla starszych ludzi”

Jak to dla starszych ludzi? Dlatego, że opowiada historię kilku emerytów, którzy u schyłku życia jadą do domu starości w…Indiach? To tak jakby stwierdzić, że Hugo i jego wynalazek Scorsese jest dla dzieci, ponieważ głównym bohaterem jest mały chłopiec (nic bardziej mylnego). Roman barbarzyńca też jest dla dzieci, choć ma kategorię wiekową +15? Kto się lepiej bawił przy oglądaniu Shreka? Ci mali i czy ci duzi? Nie, nie można przypisywać filmowi wyłącznie jednej grupy odbiorczej. Hotel Marigold nie jest tylko dla starych ludzi.

Do emerytury jeszcze mi daleko, ale potrafię zrozumieć komizm i jednocześnie beznadziejność sytuacji bohaterów, gdy kobieta, która straciła męża i dzwoni na Infolinię, pyta „Czy Internet bezprzewodowy to, to samo co WIFI?” a bezduszny konsultant pyta, czy może rozmawiać z właścicielem numeru; gdy sędzi sadu najwyższego pożegnanie w pracy bardziej przypomina pogrzeb niż początek emerytury; frustrację małżeństwa, któremu pośrednik pokazuje wspaniałe mieszkanie, w którym przy ścianach są barierki, o które można się oprzeć i nawet ma guzik alarmowy w razie wypadku. Zabawne są relacje małżeńskie, w której mąż szczerze pyta, czy przeprosiny pomogą? A małżonka równie szczerze mu odpowiada, że nie ale może próbować. Pacjentka szpitala nie jada potraw, których nazw nie potrafi wymówić, a starszy pan chodzi na Speer Dating. Babcie nie nadają się tylko do opieki nad dziećmi, mogą chcieć jeszcze czegoś więcej (na przykład po raz czwarty czy piaty wyjść za mąż).

Zatem oni wszyscy dali się zachęcić sloganowi pewnego przedsiębiorczego młodego Hindusa:

Spędź jesień swojego życia w Hotelu Marigold w Indiach!
(Wystarczyło trochę Photoshopa, długoterminowa strategia i cierpliwość).


„Luksusowe osiedle dla seniorów” jak Costa brawa? Tak, ale ze słoniami”.

Grupa emerytów wyruszyła w podróż, (jedna pani wzięła pikle, piklowaną cebulę i piklowane jajka, druga ma zamiar prowadzić bloga, a pewien pan odnaleźć utraconą miłość)

Wystarczyło mi 15 minut tego filmu i już wiedziałam, że będzie bardzo dobry. W czym tkwi urok, sekret tego filmu? Po pierwsze w świetnej, NIE emerytowanej obsadzie: Judi Dentch (M z Bonda), Bill Nighy (kojarzę go głownie z To właśnie miłość i Underwold), Magie Smith (Profesor Minerwa McGonagall z Harrego Pottera ale i hrabina z serialu Downtown Abbey), Penelope Winton (kojarzyłam twarz, po 15 minutach przypomniałam sobie, że przecież ona też gra w Downtown Abbvey!)
Oni to potrafią grać! Świetne dialogi, po drugie urok Indii, też takich gdzie bohaterowie śmieją się z zastanych warunków w hotelu, mówią o tym, że w świątyni śmierdziało i próbują swoich sił w targowaniu się na bazarze. Upał ruch , klaksony, niekończące się  tłumy, potrawy, których zapisać nie umiem. Fabuła momentami nawet nieco zaskakująca.

Nowy inny świat, nie wystarczy sobie w nim radzić, mamy kwitnąć

Adaptujemy się do otoczenia jak zięby Darwina ,a  gdy się przystosujesz odkrywasz skarb

W życiu wszystko kończy się dobrze. Jeśli nie jest dobrze znaczy że to jeszcze nie koniec.


Film dla wszystkich! Polecam! 8/10.

SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Kończy się film dobrze. Duglas i Jean rozstaja się w drodze na lotnisko. Żona widziała jego zainteresowanie Evelyn, ona nie mogła odnaleźć się w Indiach, on odnalazł tam szczęście. Norman poznał kobietę, z która się związał a i Madge wciąż ma nadzieję. Muriel okazała się bardzo dobra księgową i dzięki niej Sonny może nadal prowadzić hotel, matka Sonnego pozwoliła na związek chłopaka z konsultantką.Graham odnalazł miłość z młodości, hindusa, z którym spędził najpiękniejszą noc w życiu i wkrótce potem umarł (zbierz grupę emerytów  prędzej czy później ktoś z nich umrze jak zauważa Evelyn). Zostali w Hotelu Marigold.

środa, 21 listopada 2012

Saga Zmierzch- przed świtem część 2 – koniec kolejnej serii


W takie dni jak dziś czuję się staro. Kolejna seria zakończyła swe kinowe podwoje (bez paniki, mamy teraz Igrzyska śmierci, druga części w przyszłym roku). Jakiś czas temu zobaczyliśmy finał serii o Harrym Potterze, przyszła pora na Sagę Zmierzch (Choć filmowcy w obu tych przypadkach starali się by jak najbardziej przedłużyć nam filmowe seanse dzieląc ostatnie książki tych serii na dwa filmy). Nie byłabym sobą gdybym nie zobaczyła tego w kinie. W zeszłym roku jakoś dałam radę na Maratonie, tym razem wybrałam się na poranny seans w Heliosie (promocja z tańszymi seansami do 13.30). Na sali wielu osób nie było (No kto normalny ma czas, by w środku tygodnia rano iść do kina? Normalni ludzie chodzą wieczorem, ale na te seanse to trzeba robić rezerwacje chyba co najmniej tydzień wcześniej). Kampanię reklamową ten film ma zakrojoną na szeroką skalę. Mnóstwo konkursów, informacji z planu i plotek o romansie Pattinsona i Stewart. Przeciętny zjadacz chleba wie, że właśnie do kin wszedł ten film. Ostatnia część miała najlepszy weekend otwarcia ze wszystkich filmów z serii. Nie oczekiwałam po tym filmie niczego wybitnego, uwielbiam tę serię głównie z sentymentu, ze względu na książki (Tak, pochłonęło się w swoim czasie w tempie ekspresowym wszystkie książki), oglądanie kolejnych filmów było jedynie „ponownym przeżywaniem” historii bez specjalnych oczekiwań na bardzo dobre kino.

Najnowsza część ani przez chwilę mnie nie nudziła, momentami uśmiech malował się na mojej twarzy, bo scenki były urocze i cóż mogę powiedzieć? Przeżywałam niczym małolata. Ciekawe były postaci przybywających do Cullenów zimnokrwistych przyjaciół i w tym punkcie dobrze wykorzystano efekty specjalne pokazując możliwości wampirów. Ciekawie zarysowano krwiopijców z różnych stron świata i nie zdziwi mnie jeśli kiedyś powstałby spin-off opowiadający ich historię.
Niektóre dialogi zabawne (Rozmowa Jacoba z Charlim), ćwiczenia przed walką, relacje Edward-Jacob nawet niezłe. Wszystko poprawne i na szczęście nie było scen, które miały być poważne a wywoływały salwę śmiechu (co niestety zdarzyło się w przypadku Księżyca w Nowiu). Jedyne co mnie irytowało, to fakt, że czasami chyba twórcy zapominali, że te wampiry powinny świecić w świetle dnia poza scenami, gdy intencjonalnie jest nam to pokazywane. Jest sporo scen, kiedy ewidentnie mamy do czynienia ze światłem słonecznym na twarzach bohaterów, a oni się nie świecą (Tak tylko się troszkę czepiam, żeby nie popadać w taki zachwyt).
Patisona i Stewart w pełni akceptuję w tych wcieleniach, to po prostu Edward i Bella (gorzej, kiedy występują w innych filmach). Edward szczęśliwy, Bella w wersji wampirzej - piękni, atrakcyjni, więcej od nich nie oczekiwałam.
Sundtrack klimatyczny, ładny opening i finałowa piosenka. Wszystko jak trzeba  (jak na estetykę Zmierzchu) i zostałam bardzo mile zaskoczona. Słyszałam plotki, że zmieniono zakończenie, jednak nie wczytywałam się w te informacje, żeby nie zepsuć sobie seansu. Jakież było moje zdziwienie i jednocześnie radość z tej niespodzianki! Ogromny plus tego filmu. Nic tak nie cieszy jak zostać zaskoczonym przy oglądaniu ekranizacji książki, którą się zna i jednocześnie nie zepsuć wizji w niej zawartej. Brawo dla twórców, znakomite zakończenie serii 8/10 (Emocje równe tym jak z części pierwszej). Fani serii nie powinni być rozczarowani!


SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Były głosy, że niepotrzebnie podzielono ostatnią książkę na dwie części. Nie było w niej materiału na dwa filmy. W części pierwszej nie ma żadnej fabuły poza ślubem Belli i Edwarda oraz dramatycznym przebiegiem ciąży i porodu. W drugim filmie do zekranizowania pozostało im zbieranie świadków do zaświadczenia, że Renesmee nie jest nieśmiertelna, kulturalne spotkanie z Volturi, wkroczenie Alice z dowodem na to, że Renesmee dorośnie i koniec. Niewiele akcji do pokazania. Oglądam film, wkracza Alice, nie przekonuje Aro. Aro każe pojmać Alice. Jasper i Carlise, którzy chcą ją ratować jako pierwsi zostają zabici! Rozpoczyna się walka. Giną bohaterowie po obu stronach: kilka wilków, kolejni świadkowie, którzy stanęli po stronie Cullenów. Ginie Jane, ginie Aro. Renesmee wraz z Jacobem uciekają ścigani przez wampiry. Tego nie było w książcę! Oglądam zszokowana z otwartą buzią ze zdziwienia. Jak mogli uśmiercić Jaspera i Carlisa?! Edward i Bella w końcu wspólnie zabijają Aro. Bum! Koniec wizji Alice. Pokazała to wszystko Aro, a my mieliśmy mega scenę walki na ekranie. Aro daje się przekonać Alice, nieważne co by mu powiedziała o Renesmee, przekonać go mogła jedynie wizja jego śmierci. Volturi odchodzą w pokoju. Alice ma króciutką wizję szczęśliwej rodzinki: Edward i Bella, dorosła Renesmee i Jacob. Edwad i Bella na polanie siedzą szczęśliwi. Bella pokazuje Edwardowi swoje myśli, nauczyła się ściągać swoja tarczę i mamy piękną serię wspomnieniowych obrazków ze wszystkich części. KONIEC

piątek, 16 listopada 2012

Jak poślubić milionera - kto miałby tego nie wiedzieć lepiej niż Marylin?


Ostatnio mało piszę, ponieważ jak już mam czas to sobie robię seanse głównie z nadrabianiem tzw. klasyki. Ostatnio obejrzałam Zabawną buzię z Audrey Hepburn (8/10),  Pół żartem pół serio (7/10), Słomianego wdowca (7/10) z Marylin Monroe i dziś obejrzałam kolejny film z tą ikoną kina: Jak poślubić milionera (1953).


Trzy modelki wynajmują mieszkanie i postanawiają wyjść za milionera, no przynajmniej jedna z nich. Mają plan. Wynajmują ładne mieszkanie w odpowiedniej dzielnicy. Dwie tlenione blondynki: 

  • Loco (Betty Grable), która potrafi wrócić do domu z torbą pełną zakupów (choć miała tylko 25 centów) dzięki uprzejmości poznanego Pana; 
  • Pola (Marylin Monroe), która jest praktycznie ślepa i bez okularów wpada na ściany, nie rozpoznaje ludzi i się przewraca, ale nie nosi okularów
  • i szatynka lub brunetka (film czarno-biały)  Schatze (Lauren Bacall – żona Humphrey Bogart`a! Jedyna, która grywa do dziś, min. „Dogville”), która ma słabość do chłopców ze stacji benzynowych. Została już raz zraniona i tym razem wyjdzie za bogatego dżentelmena! Z tej trójki to Shatze jest najbardziej przedsiębiorczą osobą i to ona gdy trzeba sprzedaje kolejne sprzęty z domu i jest najbardziej zasadnicza w kwestii nie poddawania się porywom serca.

Oto kilka podstawowych zasad płynach z tegoż filmu, jeśli ktoś ciekaw, jak poślubić milionera:

  1. Trzeba mieć plan.
  2. Myśleć głową nie sercem.
  3. Zrobić wywiad, kto i ile ma pieniędzy. (Wyszłabym za Rockerfellera…bogatego maharadżę, Pana Caddillac. - Nie ma takiego, sprawdziłam.).
  4. Milionera można poznać przy stoisku z futrami.(Nie w sklepie mięsnym czy barze z hamburgerami!).
  5. Potrzeba tylko jednego. To piękno zasadzki na niedźwiedzia. Nie trzeba złapać całego stada. Tylko jednego grubego.
  6. Nie musi być młody. (Nie sądzisz, że jest stary? - Dorośnij trochę. Bogaci nigdy nie są starzy).
  7. Nie możesz nosić okularów (-Wiesz co mówią o dziewczynach, które noszą okulary – O czym ty mówisz? - Mężczyźni nie interesują się dziewczynami w okularach. - Załóż okulary. - Nie wyglądam jak stara panna?).

Tak na serio, oczywiście to wszystko jak się w finale filmu okazuje to nieprawda. Szczerze? Milionera można znaleźć gdy się go nie szuka.  Po 15 minutach widziałam, że to będzie bardzo dobre, wiedziałam też jak się film najprawdopodobniej skończy (i się nie myliłam). Urok filmów z lat `50 polega na ich prostocie. Bohaterki są naiwnie głupiutkie [Przynajmniej postaci Loco, która słysząc że nowo poznany pan jest strażnikiem (leśnym) myśli, że jest z Teksasu i Poli, która  nie nosi okularów i nawet wsiada do niewłaściwego samolotu, nie wspominając o pytaniu się koleżanek, czy dżentelmen z którym przyszła do restauracji jest przystojny, ponieważ sama tego nie widzi], a mężczyźni ulęgają ich urokowi. Należy jednak pamiętać, że to co widziałam, ten sam schemat w wielu, wielu innych filmach, w których bohaterki sobie obiecują, że wyjdą za bogaczy, że nie poddadzą się porywom serca…powstały później od tego filmu (Przysłowiowe: pamiętaj co było pierwsze). Bawiłam się dobrze oglądając uroczą Marylin, ładne krajobrazy i AH! te stroje (Kiedyś to kobiety miały stylowe kostiumy. Scena robienia zakupów: modelki specjalnie przymierzają ubrania przechadzają się przed potencjalnym kupcem a dżentelmen ze swą wybranką podziwiając ubrania mógł decydować, który strój chce kupić namyśl przychodzi mi Zawrót Głowy Hitchcocka a i w scenie zakupów z Pretty Woman można by się doszukiwać podobieństw). 8/10 na razie ten film z Marylin podobał mi się najbardziej.


SPOILER ZAKOŃCZENIE
Loco wychodzi za leśniczego, Miliarder, który przez cały czas nie chciał być z nią widziany został przyłapany, ponieważ przejechał bramkę autostrady jako klient 50 – milionowy i zrobiono im mnóstwo zdjęć do prasy. Pola wsiada do złego samolotu, w którym poznaje Freddiego Denmark, właściciela ich mieszkania, który musiał się ukrywać za rzekome oszustwo podatkowe. W samolocie Freddi przekonuje ją by założyła okulary, ponieważ on również jest praktycznie ślepy i nosi okulary odkąd przywitał się kiedyś ze swoimi trzema wierzycielami. Pola wychodzi za Freddiego. Dżentelmen Sathze ją zostawia dla jej dobra, ponieważ jest dla niej za stary. Shatze spotyka się z Tomem Brookmanem, ponieważ ciągle do niej dzwoni, a ona za każdym razem mówi mu, że to ostatni raz, ponieważ jest on biednym pracownikiem stacji benzynowej. Spotykają się ciągle, ponieważ Tom dzwoni.  Bogaty stary dżentelmen jednak wraca. Sathze postanawia za niego wyjść. W dniu ślubu jednak Sathze nie może tego zrobić i przyznaje się niedoszłemu mężowi, że kocha innego. Sathze wychodzi za Brookmana myśląc, że jest biedny. Trzy młode pary siedzą w barze i się śmieją, że wszyscy są biedni. Żartują ile który z Panów ma pieniędzy. Leśniczy miał kilka dolarów, uciekinier niewiele więcej, a Tom wymienia i wymienia jakie to posiadłości i firmy posiada. Wszyscy się śmieją myśląc, że żartuje… Gdy przychodzi do płacenia rachunku Brookman wyciąga ogromny plik pieniędzy by zapłacić za Hamburgery. Trzy modelki mdleją i spadają z krzeseł KONIEC.


Ps. Jakby ktoś miał wątpliwości: to mężczyźni w okularach dla odmiany są bardzo, bardzo pociągający,  jak to zwierza się Marylin w Pół żartem pół serio.

czwartek, 15 listopada 2012

Artur ratuje Gwiazdkę – Przesympatyczny Mikołaj XXI wieku


Kochany Mikołaju, jeśli mieszkasz na Biegunie północnym, to dlaczego w Google Earth nie widać twojego domu?

Czy twój worek jest coraz większy z powodu stałego przyrostu naturalnego?


Tak, dzieci XXI wieku zadają sobie pytania na miarę dzisiejszych czasów. Również Mikołaj idzie z duchem czasu. W Magiczną Świąteczną noc przemierza ogromnym czerwonym nowoczesnym statkiem kosmicznym Ziemię (posiadającym system maskujący) i przy pomocy elfich oddziałów specjalnych roznosi prezenty. Potrafią rozbroić alarm, mają procedurę na wypadek „obudzonego” (gdy dziecko podczas przynoszenia prezentu się obudzi). Wszystko jest skomputeryzowane i wyliczone co do sekundy. Odziały pakowaczy, powołanych do służby elfów, wszyscy wyposażeni w nowoczesne tablety, gdy kończy się noc wszystkie dzieci dostają prezenty Mission accomplished!!!! Wyświetla się na ogromnym ekranie. 100 % skuteczności…prawie. Pojawia się błąd. Jedno…jedno dziecko nie dostało prezentu. Dopuszczalny margines błędu? Dla Mikołaja i jego syna będącego szefem operacyjnym i kapitanem statku to dopuszczalne, ale nie dla Artura, młodszego syna Mikołaja. Artur nie może dopuścić by jedno dziecko na świecie obudziło się rano bez prezentu…

Artur ratuje gwiazdkę to wspaniały świąteczny film pełen zabawnych dialogów i sympatycznych postaci (Dziadek do Artura: To niemożliwie? Kiedyś mówili że to niemożliwie nauczyć kobietę czytać. Chodź ze mną! Było się Mikołajem co nie?). Elfy dzielnie pracowały i bardzo, bardzo poważnie podchodziły do swoich zadań (Opakowanie! Dziecko nie może dostać niezapakowanego prezentu. Do zapakowania roweru potrzebna są trzy kawałki taśmy, dokładnie trzy. Wiecie jaka jest największa mapa na świecie? Kula Ziemska). Bardzo dobra animacja w Świątecznym klimacie pokazujaca co jest najważniejsze nawet w skomputeryzowanym świecie jest najważniejsze. Polecam! 8/10 w swojej kategorii.



Nieważne jak docierają prezenty, ważne ze udaje im się dotrzeć!






Ps. Mikołaj w tym filmie również był nad Polską ;-)



wtorek, 6 listopada 2012

Looper- pętla czasu - zapętlone zabawy z czasem

O filmie Looper słyszałam już od jakiegoś czasu, słyszałam to znaczy, że zarzucano mnie na moim Wallu (Facebookowym) konkursami, recenzjami, nowymi informacjami. Zewnętrzna reklama też jest niezła, gdyż słyszy się o Loperze (Widziała już pani?). Poza tym to film z Brucem Willisem, a gdy słyszę Bruce kojarzę Szklaną pułapkę, Szósty zmysł, Armagedon, Niezniszczalny i Piąty element (film z serii widziałam z 10 razy). Ponadto jestem fanką SF a już podróże w czasie szczególnie mnie interesują (Ah stary dobry Powrót do przyszłości  łezka się w oku kręci, słuchy chodzą, że chcą kręcić nową część!, Sam i Dean Winchesterowie spotykający własnego ojca w czasach jego młodości... Jakbym się dłużej zastanowiła można by wymieniać i wymieniać łącznie z jakimś filmem z Van Dammem w roli głównej. Watek podróży w czasie wiec wystarczył mi w każdym razie, by wybrać się do kina na Loopera. To i jeszcze Joseph Gordon Levitt (No nie można zignorować faktu, że grał w Icepcji i sami wiecie kogo w Mroczny Rycerz Powstaje) i kolejny film z tym panem to wypada zobaczyć.


Świat niezbyt dalekiej przyszłości. Wynaleziono podróże w czasie, ale ich zakazano. Są jednak one wykorzystywane przez mafię, by likwidować ludzi. Wysyłają związanych nieszczęśników w przeszłość, gdzie czeka na nich przygotowany Looper (Przygotowany na tyle, że delikwent ląduje na białej płachcie, w którą można, po oddaniu strzału w pierś, można ofiarę zawinąć i pozbyć się zwłok). Za dobrze wykonaną pracę Looper odbiera sztabki srebra przytwierdzone do skazańca. Po wszystkim korzysta z życia aż do kolejnego zlecenia. Gdy pewnego dnia na plecach trupa pojawiają się sztabki nie srebra, ale złota okazuje się że tzw. pętla zatoczyła koło i Looper zabił sam siebie po 30 latach...Takie są zasady gry. Wszystko oczywiście do czasu, aż coś pójdzie nie tak...

Jak już wspomniałam lubię motyw zabawy z czasem i by wyjaśnić moje wątpliwości dotyczące spójności w tym filmie musiałabym sporo zaspoilerować. Po pierwsze czemu akurat tylko mafia używała podróży w czasie i dlaczego właśnie w taki sposób? Wątki, które okazały się dosyć istotne w rozwinięciu fabuły były nieco zbyt niewyraźnie zaznaczone u jej początku, przez co wydawały się początkowo motywem niemającym sensu (patrz telekineza). Film mi się trochę dłużył i jak dla mnie brakowało w nim napięcia i jasno wytyczonego "celu". Było "dwóch bohaterów" mających różne cele, z czego moty tego starszego zarysowany jedynie za pomocą serii krótkich wspomnień nie pozwoliły wytworzyć współczucia, które sprawiłyby, że chciało mi się kibicować Bruce`owi. W sumie wszystkie wątki związane z konsekwencjami podróży w czasie miały racje bytu i prawie się to zgadzało (prawie). Emily Blunt niestety tym razem niezbyt piękna (SPOILER a już wrzucenie wątku romansu między Joe a  Sara było na siłę). Raczej dla fanów SF , niż film z serii "musisz zobaczyć". Gra aktorska bez szału, ciągnąca się fabuła 7/10. Słabe 7 na 10. Na DVD będzie ok, w kinie nieco rozczarowywujące.


SPOILER-ZAKOŃCZENIE

Oczywiście wielkim złym, który w przyszłości będzie zamykał pętle okaże się mały chłopczyk z farmy, ale Joe młody da się przekonać, że jeśli Sara go wychowa na dobrego chłopca i nauczy kontrolować jego niezwykłe zdolności telekinetyczne, zło które miałby on czynić w przyszłości się nie wydarzy. Joe stary rozmawiać nie będzie chciał, tylko zabić chłopca by odzyskać zmarłą żonę. W finalnej scenie, gdy Sara uciekając z chłopcem w stronę pola jest gotowa poświecić życie by zasłonić chłopca, Joe młody zrozumiał, że to właśnie te wydarzenia stworzyły rozgoryczonego złego szefa mafii w przyszłości i zabija siebie, by powstrzymać starszego Joe. Koniec.
Starszy Joe znika. Zły deszczowiec nie stanie się taki, to jakim sposobem w przeszłości na początku pojawił się stary Joe skoro nikt nie zamykał pętli i wydarzenia z filmu nie miałyby miejsca? Jeśli na początku Joe młody nie zamknął pętli, to jakim sposobem potem przeżył te 30 lat i wykorzystał zgromadzoną kasę, skoro niezamykając pętli nie mógł dalej żyć spokojnie? To już pewnie by wyjaśnił Emmett Brown tłumacząc, że Stary Joe stworzył inną rzeczywistość. Głownie za to, że film potrafił wywołać u mnie tego typu rozmyślania dałam aż 7.

Ciekawostka: Ponoć Joseph Gordon Levitt był poprawiany komputerowo by bardziej upodobnić go do Bruca. Nieźle to wyszło, ponieważ Joseph nie jest podobny zbytnio do siebie jakim go znamy z Batmana czy Incepcji.

środa, 31 października 2012

Uwodziciel – Pattinson paryskim uwodzicielem końca XIX wieku?


Bel Ami to powieść Guy`a de Maupassanta, XIX wiecznego francuskiego pisarza, którego głównie kojarzyłam nie z powieści Bel Ami (w dosłowym tłumaczeniu z franc. piękny/przystojny przyjaciel) a z nowelą Baryłeczka. Jeśli sam autor powieści na podstawie której powstał filmow nie miałaby mi wystarczyć, to nadmienić jeszcze muszę, że w filmie tym główną rolę gra Robert Patitnson. Już przy okazji Wody dla słoni wspominałam, że Pattinson przestaje dla mnie być wyłącznie Edwardem ze Zmierzchu i ja temu aktorowi wciąż przyznaję kredyt zaufania, (mam nadzieję, że w Cosmopolis, które planuję obejrzeć w przyszłym tygodniu mnie nie zawiedzie). [Kristen Stewart definitywnie przekreśliłam po obejrzeniu Królewny Śnieżki i łowcy]. Ponadto w Uwodzicielu gra Uma Thurman i Christina Ricci (dawno jej w niczym nie widziałam, dobrze było ja znowu zobaczyć) i jest to film kostiumowy, co czyni go od razu pozycją obowiązkową na mojej liście filmów do obejrzenia.

Francja, Paryż 1890 rok, młody żołnierz przybywa do Paryż szukać szczęścia, łatwych pieniędzy i pozycji. Georges Duroy jednak nie miał zamiaru zdobywać pozycji ciężką pracą, wkradł się na salony przez łóżka żon wpływowych ludzi., ponieważ „najważniejszymi ludźmi w Paryżu nie są mężczyźni, tylko ich żony(…) Jedno jej dobre słowo sprawi więcej niż 10 lat spłaszczenia się przed nim”.

To film ”spokojny”, niespiesznie śledzimy kolejne poczynania przebojowego młodzieńca, który potrafił zjednywać sobie przychylność kobiet. Jak zwykle Uma Thurman mnie nie zawiodła (silna manipulująca mężczyznami kobieta), Chrictinia Ricci wydaje się nie starzeć (wciąż ma niewinne urocze spojrzenie), a oglądając Pattinsona nie mogłam oprzeć się myśli, że im starszy się staje, tym mniej atrakcyjny (Niestety, podobne wrażenie miałam w przypadku biednego Daniela Radciffe`a, na którego patrzyliśmy jak dorastał. Uroczym był chłopcem do Więźnia Azkabanu a potem to już była równia pochyła i mam wrażenie, że taki też los czeka Pattinsona). Innymi słowy moim zdaniem nie powinien wybierać roli amantów, ponieważ w Uwodzicielu nie mogłam pojąć co widzą w nim te wszystkie ulegające mu kobiety. Fabuła w Bel Ami wydaje mi się nieco uproszczona, kilka wątków jest zarysowanych zbyt pobieżnie jak sądzę w porównaniu do książki (nie czytałam, nie ma porównania, jedynie się domyślam). Film poza romansami sygnalizuje wątki polityczne i problemy społeczne, które jednak były zbyt nikle zaprezentowane w przeciwieństwie do łóżkowych scen, które zdominowały film w pierwszej połowie.
Film niezły,  niewiele kręci się kina kostiumowego, więc jako że jest go mało a film jednak dobrze się oglądało 6/10. Dla fanów kina kostiumowego.

SPOILER ZAKOŃCZENIE
Miał romans ze wszystkimi poznanymi na początku kobietami. Ożenił się z postacią grana przez Umę, potem się z nią rozwiódł, na koniec ożenił się dla pieniędzy z córką jednej z kobiet.

wtorek, 30 października 2012

Film na Halloween poproszę



Zbliża się początek listopada. W amerykańskiej pop kulturze oznacza to jedno: trzeba przygotować się na Halloween! W świecie kinomanów pora w tym oto momencie roku zrobić sobie maraton horrorów. Jak zrobiłam to już na Walentynki i święta Bożego Narodzenia zeszłego roku, tym razem prezentuję zestawienie horrorów. O ile jednak w świecie komedii romantycznych i świątecznych klimatów nie było konieczne wyróżnianie "podgatunków" w moim zestawieniu, tak w tym przypadku pozwalam sobie na wprowadzenie podklas. Horror, horrorowi nierówny i jednych przerażają ciemne szafy i szmery za szybą, inni wolą patrzeć jak grupa amerykańskich nastolatków jest wyżynana przez mutanty a jeszcze inni chcą filmu o duchach, wampirach lub wilkołakach. Ponadto horrory to gatunek, który może pochwalić się ogromnym prawdopodobieństwem powstania sequelu, jeśli film odniesie sukces (co jest trudne w przypadku komedii romantycznych, ponieważ nasi bohaterowie żyją długo i szczęśliwie i nie ma czego dalej opowiadać, a w filmach świątecznych pokazuje nam się problemy Bożonarodzeniowe z jednego roku) dlatego też zacznę od przedstawienia horrorowych serii, które dorobiły się co najmniej części trzech, potem, podgatunki.

[post zaktualizowany 30.10.2014]
[post zaktualizowany 30.10.2015]

Serie

Paranormal Activity

Na DVD dostępne są trzy części tej serii, czwarta właśnie wchodzi na ekrany kin. To jeden z tych horrorów, w których od widza nie wymaga się tzw. zawieszenia niewiary. W tego typu horrorach próbuje się nam wmówić: słuchajcie - to się zdarzyło na prawdę i na dowód prawdziwości tych zdarzeń pokazujemy wam zapisy z kamer. To paradokument niczym sławne Blair Witch Projekt. Osobiście nie przepadam za tego typu stylistyką. Ja lubię ładne szerokie ujęcia, porządne efekty specjalne, ale ponoć na tej serii na prawdę można się bać.




Oszukać przeznaczenie

Seria, która dorobiła się pięciu części i jej schemat przy okazji recenzji Oszukać przeznaczenie 5 poniekąd zrekonstruowałam. Właściwie można to kręcić dopóki dopóty znajdą się chętni by to oglądać, ponieważ schemat jest bardzo prosty "do wypełnienia". Dla tych, którzy nie są pewni jaka katastrofa była punktem wyjścia w poszczególnych częściach przypominam:

cz. 1. Katastrofa samolotu
cz. 2. Katastrofa na autostradzie
cz. 3. Katastrofa w wesołym miasteczku
cz. 4. Katastrofa na torze wyścigowym
cz. 5. Katastrofa na moście

Widziałam wszystkie, ale ja to uwielbiam schematy.




Hostel

Seria Hostel uczy, że niebezpiecznie jest wyjeżdżać na wakacje do krajów Europy wschodniej. Bogaci zabijają naiwne nastolatki dla zabawy...Co dziwne, w tym przypadku bardziej chyba podobała mi się cześć druga, trójka była już wtórna. W drugiej części podobał mi się motyw, gdy to ofiara staje się w pewnym momencie katem (patrz Zaraz wracam z Kim Basinger).




Krzyk

Powstały cztery części, najnowsza jest jeszcze całkiem świeża (Krzyk 4 2011) i to przy okazji, czwórki obejrzałam w serii wcześniejsze filmy. W małym miasteczku ktoś bez powodu zabija nastolatki, przyjaciół Sidney Prescott. Kto okaże się mordercą? W czwórce seria już przysłowiowo zjada własny ogon, polecam mini zestawienie zasad rządzących tym światem.





Piła

Chyba jeden z nowszych rekordzistów w liczbie powstałych sequeli. Piła aktualnie ma części 7! Jedynkę wypada znać (w kilku innych produkcjach, parodiach pojawiają się nawiązania do sceny z obcinaniem nogi). Serię tę oglądałam "w ciągu", kolejne części jedna za drugą. Miałam to "szczęście" że kolejne filmy były już nakręcone, ponieważ filmy te mają tendencję do "urywania się" i kolejne części płynnie kontynuują scenę od momentu, na której skończyła się część poprzednia. W serii tej niesamowita jest wyobraźnia scenarzystów i zdolność do rozwijania mini wątków, sprawiania, że pozornie nieistotna postać z pierwszej, czy drugiej części okazuje się potem niezwykle ważnym pionkiem w grze. MINI SPOILER: z tego co pamiętam Jigsaw umiera w trzeciej części a jego widmo i akcje są wciąż żywe jeszcze w kolejnych kilku następujących filmach. Można się spierać czy pułapki były ciekawe itd. ale fascynujący w tej serii jest powrót "umarłych" bohaterów.





REC

Generalnie nie jestem zwolenniczką techniki kamery z pierwszej reki, rozmazanego ekranu, kręcenia butów i podłogi. Rec jednak wypada znać. Seria kina hiszpańskiego, amerykanie zrobili swoją i nazywa się to Kwarantanna. Rec 1 dobry, dwójka słabsza, trójka złamała kanon i stała się "zwykłym filmem o zombie" (jest to komedio-horror ,fani serii wielce rozczarowani).
W listopadzie 2014 roku pojawiła się czwarta część REC (tym razem akcja się rozgrywa na łodzi) Zrezygnowano znowu po części z kamery z ręki. Nie tak dobre jak weselna rzeź (częśc 3) ale dalej niezłe kino i dobre zakończenie.






Resident Evil

Seria powstała na podstawie gier komputerowych (ktoś jeszcze o tym pamięta?), a właściwie cześć pierwsza i druga (w miarę wiernie fabularnie oddają dwie części gry), potem scenarzyści puścili wodze fantazji opierając się na uniwersum z pierwszych filmów i zrobiła się z tego jatka o zombie i niepokonanej Alice (Mila Jovovich). 4 dostępne części na DVD, najnowsza była we wrześniu w kinach plus filmy animowane.





Underworld

Seria o wampirach, które żyją we współczesnym świecie. Składa się z 4 części filmu, z czego cześć chronologicznie trzecia jest prequelem (pokazuje wydarzenia sprzed części pierwszej). Dla porządku teoretycznie można oglądać : Underwold: Bunt Lycanów (2009), potem Underwold (2003), Underwold Evolution (2006), Underwold: Przebudzenie (2012). Właściwie wszystkie części dobrze się oglądało, ale jak to bywa, wadą najnowszej części po pierwsze jest brak jednego z głównych bohaterów (Michael Corvin), [scenarzyści usiłowali jakoś z tego wybrnąć] i nikt tak na prawdę nie lubi nagłych przeskoków w czasie, które są średnio umotywowane...




Droga bez powrotu

Ten film dla odmiany uczy, że lepiej nie zapuszczać się na mało uczęszczane drogi, skróty i lepiej nie być grupą rozbawionych nastolatków, ponieważ może sobie na ciebie urządzić polowanie grupa mutantów w lesie. W tym przypadku znowu cześć czwarta zaczyna zjadać własny ogon, ponieważ pokazują nam "początki" mutantów i łamią schemat osadzając krwawą jatkę głównie w szpitalu na odludziu zamiast w lesie. Aktualnie najnowszym filmem z serii jest Droga bez powrotu część 6: Wrong Turn 6 last Resort.






Tyle w kwestii serii, przytaczam tu te, których najnowsze części są w miarę świeże, ponieważ Wzgórza mają oczy, Koszmar z ulicy wiązów (te stary i ten nowy z 2010), Teksańska masakra piłą mechaniczną, Motel, czy Piątek trzynastego (ten stary i ten nowy z 2009), Koszmar minionego lata to wszyscy widzieli?

Noc oczyszczenia, Noc oczyszczenia. Anarchia



Raz do roku można zabić bezkarnie zabić nielubianego sąsiada, sklepikarza. jest to czystka pozwalająca wyzwolić agresję, by przez kolejny rok panował spokój. Można zamknąć się w strzeżonym domu lub ruszyć na łowy. Ogląda się całkiem dobrze. Część druga tylko powtarza schemat.

Kino europejskie


Dobra, pora na horrory nieco bardziej klimatyczne, gdzie zło czai się w szafie, a straszne są odgłosy drzew skrobiących przypadkowo szybę...


Panie i panowie przedstawiam produkcje hiszpańskie reżyserii, scenariusza lub produkcji Del Toro...

Labirynt Fauna

Świat poznał Del Toro głownie dzięki temu filmowi (no dobra może jeszcze dzięki Hellboy`owi).  Magiczny świat, efekty specjalne i przerażające stwory, które spotyka mała dziewczynka. Krwawe to to nie było, tylko te stwory takie straszne...



Sierociniec


Wielki dom, w którym słychać tajemnie stukoty i chłopiec, który zniknął. Tu przerażająca jest bezsilność bohaterki.

Istota



Naukowcy powinni znać granice, których nie wolno im przekroczyć, a gdy te granice zostają przekroczone, możemy się domyśleć jak musi się to skończyć. W tym filmie intuicyjnie wiemy do czego doprowadzą poczynania naukowca, który eksperymentuje z łączeniem genów ludzkich i zwierzęcych.

Oczy Julii

Ten film warto obejrzeć dla jednej końcowej sceny w domu z nożem przed oczami. Początkowo akcja rozwija się nim bardzo powoli, a cała groza polega na tym, iż bohaterka niezbyt dokładnie widzi po operacji oczu.



Nie bój się ciemności

Duży zabytkowy dom, rodzina, która się do niego wprowadza i coś co czai się w piwnicy...mała dziewczyna coś słyszy, nikt jej nie wierzy. Potworki straszne.



Mama



Całkiem niezły horror. Początek całkiem intrygujący (zdziczałe dziewczynki znalezione w domu w środku lasu).Typowy film o złu, które czai się w domu, a na początku tylko dzieci potrafią je dostrzec. W finale mocno przesadzony.


Inne "klimatyczne horrory"


Szepty

Nowość na DVD. Najciekawsze w tym filmie jest to, ze bohaterka zajmuje się demaskowaniem takich zjawisk jak duchy, do czasu, gdy trafia do internatu dla chłopców, gdzie w tajemniczych okolicznościach doszło do śmierci ucznia. Bardzo dobre zakończenie.




Kobieta w czerni

Daniel Radcliffe (Harry Potter) próbujący swoich sił w innych filmach. Typowy horror w klimatach zamglonej Anglii, wiatru na wrzosowiskach, małej wsi, skromne chatki, ciemny stary dwór i duch, który zabija małe dzieci. Ciekawy, trochę przekombinowany, dziwne zakończenie.



Anioł śmierci


Umowna kontynuacja Kobiety w czerni, która ma niewiele wspólnego z częścią pierwszą. Znowu skrzypiące drzwi i dziwne dźwięki, raczej nudy.

Rogi



Kolejny film z Danielem Radcliffem. Ekranizaacja powieści. nie idealny, ale intrugujący i o dziwo okazuje się, ze z byłego Harrego Pottera jednak jest całkiem dobry aktor. Warto dla samego pomysłu, konstrukcji fabularnej.




Amerykańskie - zestawienie według wątków:


Wampiry


Z wampirów lat dziewięćdziesiątych wypada zapoznać się z Bladem wiecznym łowcą w trzech odsłonach.

Kiedyś wampiry były bezwzględne, mroczne i żyły wyłącznie w nocy, piły ludzką krew i zamieniały się w nietoperza, a sposobem na zabicie był kołek w serce lub obcięcie głowy. Dracula Copolli z perspektywy dzisiejszych czasów w znakomitej obsadzie Gary Oldman, Winona Ryder, Anthony Hopkins, Keeanu Reeves.

Wampiry wciąż bezwzględne, ale jednocześnie cierpiące z powodu swojej natury. Ponownie znakomita obsada: Brad Pitt, Tom Cruise, Christian Slater i małoletnia Kristen Dunst. Część druga Królowa Potępionych dużo słabsza.

Kolejny film o łowcy wampirów tym razem na ekranie wśród krwiopijców Hugh Jackman.




Kto by pomyślał, że i Tarantino nakręcił film z wampirami. Niezła jatka w barze.


Pora na wampiry XXI wieku. Sagę Zmierzch pominę  gdyż bardziej to romans dla nastolatek niż horror, a horrorach miała być mowa. Kilka nowszych filmów:


Dracula: Historia nieznana



najnowsza wariacja na temat najsłynniejszego jednak wampira. Więcej tutaj

Abraham Lincoln: Łowca wampirów



Jakiś pomysł był więcej tutaj


Postrach nocy jest remakiem, rozkręca się dopiero od połowy. W sumie średni, ale jak widać każda większa gazda Hollywood musi mieć na koncie wampiryczne wcielenie. Tu w roli wampira Colin Farrell. Więcej tutaj


Ksiądz to zbyt skrótowo potraktowana historia z Manhwy z ogromną ilością efektów specjalnych. Można obejrzeć, ale po seansie czuć wielki niedosyt. Więcej tutaj.

W Daybreakers pokazano bardzo ciekawą koncepcję świata, w którym to wampiry opanowały świat a ludzie są jedynie pożywieniem. Dobrze zrealizowany. Warto.



Wilkołaki


Przeklęta to film Cravena (Krzyk), podstawy wilkołactwa.

Klimatyczny, osadzony w epoce. Benicio Del Toro, Anthony Hopkins, Emily Blunt. Dobry


Slasher - grupa głupich amerykańskich nastolatków, lub niewinne dziewczę... musi walczyć o życie.

Mało oryginalny horror, ale da się obejrzeć. Grupa nastolatków trafia do nawiedzonego szpitala.

Bardziej to śmieszne niż straszne. Grupa nastolatków atakowana przez Piranie...

Horror ciekawy o tyle o ile większość akcji dzieje się w dzień a nastolatki walczyć muszą z roślinami a przesądni tubylcy nie pozwalają im uciec.


Motyw gdy pokrzywdzeni mogą się zemścić. Dobry.


Pewna para jedzie do domku na odludziu. Tam bez powodu atakują ich obcy, usiłują zabić...to ten film, w którym mają na głowie papierowe torby... (trochę podobne do Motelu)

Dla odmiany grupa nastolatków jedzie do zamkniętego szpitala, dawnego Sanktuarium, które jedno z nich odziedziczyło po matce...Słaby, scenariusz dziurawy.


Bardzo krwawy film, który ponoć wywołał oburzenie. Ponownie bez powodu z tego co pamiętam ktoś wchodzi do mieszkania i usiłuje wszystkich pozabijać strzelbą...Na końcu jednak miało to "wyższy cel".


Dom w głębi lasu jest znakomitym podsumowaniem tego typu horrorów. To kpina z tego schematu. Więcej tutaj

Dom na końcu ulicy


Czyli nigdy nie wiesz kto jest twoim sąsiadem. Dosyć schematyczny slasher. Dziewczyna wprowadza się do domu podejrzanie taniego, ponieważ znajduje się w nieciekawej okolicy, gdzie obok tragicznie zginęła rodzina. Do obejrzenia zwłaszcza ze względu na obsadę. Dla fanów Jeinnfer Lawrence


Duchy, egzorcyzmy, diabeł i zjawiska paranormalne

tak, tak pora na nawiedzone domy i opętania, wybór czysto subiektywny:

Obecność


Film ciekawy konstrukcyjnie z początkowym podejściem naukowym. Więcej tutaj.

Kronika opętania


Film ciekawy konstrukcyjnie (formula kroniki). Można obejrzeć. jest akcent polski (Zły demon szepce po polsku!)


Internat


Mix filmu o nastolatkach (relacje przyjaciółek) z paranormalnymi zdolnościami, ale absurdalny w całości.

Carrie



Remake ekranizacji powieści Stephana Kinga. Wersja wspólczesna ne tak klimatyczna jak orginał, ale można obejrzeć



Nawiedzony hotel. Film Z Cusackiem.

Nawiedzony dom na dawnym cmentarzu. Jeden z wcześniejszych filmów Rayana Raynoldsa.


Opętany chłopiec po wejściu na strych.

 Nawiedzony statek


Nawiedzony dom


Dziwna dziewczynka, którą rodzice chcieli usmażyć w piekarniku...


Większość akcji dzieje się w windzie. Całkiem dobry.


Jeden z nowszych horrorów. Egzorcyzmy w formie paradokumentu.


Egzorcyzmy, nic odkrywczego w porównaniu z Egzorcyzmami Emily Rose czy Egzorcystą. Można obejrzeć dla samego Anthonego Hopkinsa.


Motyw wnikania w ciało człowieka by przedrzeć się do 'naszego świata"
(Kto pamięta o Constantine?)


Lepiej uważać komu odmawia się kredytu, ponieważ może was przekląć...Film ocierający się o pastige.



Nie da się przypomnieć wszystkich horrorów i mogłabym jeszcze wymieniać i wymieniać. Polecam zakładkę "mocne wrażenia" u góry strony.

BUUUUUUUUUUUU