wtorek, 31 lipca 2012

Mroczny rycerz powstaje – koniec trylogii w wielkim stylu


Mroczny rycerz to trzeci film Nolana o Batmanie, trzeci i ostatni jak zapowiedział nam reżyser. Miało to być zamknięcie serii. I za prawdę wam powiadam było!
Tym razem do seansu (W przeciwieństwie do pójścia do kina na Prometeusza Rideley`a Scotta, bo nie odświeżyłam sobie serii Obcego) się przygotowałam jak trzeba. Dwa wcześniejsze filmy z serii (Batman- początek, Mroczny rycerz) obejrzałam kilka dni temu. Powtórka tych części była bardzo potrzebna. Mroczny rycerz  powstaje bardzo nawiązuje do wcześniejszych wydarzeń,  jest idealną cząstką tego, co już widzieliśmy we wcześniejszych filmach. Doskonale uzupełnia i rozwija wątki poruszone w Początku i Mrocznym rycerzu. To właśnie dzięki Mroczny rycerz powstaje te trzy filmy stały się spójną całością. (Dlatego przed obejrzeniem polecam sobie przypomnieć dwa pierwsze filmy). Nie będę tu opisywać fabuły. W trailerach nie pokazano nam zbyt wiele, jedynie podsycając nasze niecierpliwienie się i wielkie oczekiwanie na to dzieło przed premierą filmu.  Nolan wie jak zbudować legendę, wie też jak zaskoczyć widza, nie spełniać jego oczekiwań, pokazać mu coś czego by się nie spodziewał, jednocześnie dając nam dokładnie to, co obiecywał. W tej części czekamy na tego Batmana, czekamy na pojawienie się Bruce`a kryjącego się w wielkim, pustym domu. Odrzucając zarzuty, że mało w tym Batmanie samego Batmana, jednak gdy on pojawia się na ekranie, to gra pierwsze skrzypce.
W przeciwieństwie do Mrocznego rycerza Christiana Bale`a nie przyćmił w tym filmie żaden inny aktor (W ramach przypomnienia: legenda Heatha Ladgera wcielającego się w rolę Jokera, który wkrótce po odegraniu tej roli zmarł. Akademia przyznała mu pośmiertnie Oscara). To niewątpliwie Batman w tym filmie jest najważniejszy, choć wiele czasu w nim zostało poświęcone na rozbudowanie innych wątków. Nieco sceptycznie byłam nastawiona do wystąpienia Anne Hathaway jako Kobiety-Kot. Aktorka ta kojarzy mi się pozytywnie z lekkimi komediami (Diabeł ubiera się u Prady!), ale nie pasowała mi do mrocznego Gotham. Muszę jednak przyznać, że momentami pokazała kawałek nawet niezłego aktorstwa, a w filmie nie było jej na tyle dużo, by mogła irytować. Pozytywne również było trzymanie się w tym przypadku konwencji „realistycznej” i uczynienie z tej postaci jedynie sprytną złodziejkę a nie wielbicielką kotów, mającą 9 żyć (Patrz Powrót Batmana z 1992 roku w wersji Burtona czy co gorsza Kobieta-Kot z Halle Berry z 2004 roku). Główny wróg Bane na miarę legendy Batmana został wykreowany jako przeciwnik nie do pokonania i co ciekawe dowiadujemy się o nim o wiele więcej niż o wcześniejszych wrogach Batmana (praktycznie nic nie wiadomo było Jokerze). Było dużo akcji, scenariusz bardzo przemyślany.
Wracając jednak do legendy…

Dlaczego upadamy?
 Żeby nauczyć się podnosić.


Uwielbiam patos takich sformułowań, uwielbiam trzymanie się w kolejnych częściach serii znanych nam już kwestii. Uwielbiam tę spójność, na ten pokrętny sposób uwielbiam tę powtarzalność. Tak, i w tej części Pan Fox uprzedzając pytanie Bruce`a mówi mu: Tak, mamy takie czarne. W części pierwszej ojciec Bruce`a wydostaje go z jaskini, do której wpadł chłopiec. W części trzeciej z jaskini o własnych siłach wydostaje się bohater-legenda. Doskonałe zakończenie i oby Nolan, jak zapowiadał, nie nakręcił tego dalej pozostawiając nam wspaniałą, spójną, zakończoną serię  9/10.


Ehhh, choć furtkę scenarzyści sobie do Spin-offa zostawili…


SPOILER-ZAKOŃCZENIE

Bane łamie Batmana (Dosłownie złamał mu kręg, Bruce nie mógł chodzić). Bane przejmuje władzę nad miastem i terroryzuje je Bombą, która wybuchnie w ciągu 6 miesięcy. Złoczyńcy rządzą Gotham. Bruce został uwięziony w miejscu, z którego pochodził Bane. Było to wiezienie, z którego można było się wydostać wspinając się po skale. Bruce dochodzi do siebie przez miesiące. W mieście Gordon i młody policjant próbują uwolnić uwięzionych policjantów w kanałach i zlokalizować bombę. Po kilku próbach, po miesiącach walki z samym sobą i poznaniu historii Bana (był chłopcem, który jako jedyny się stamtąd wydostał) Bruce zrozumiawszy, że to lęk przed śmiercią daje siłę wydostaje się z więzienia (symboliczna scena!). Ratują miasto, Selinę jednak obchodzą inni ludzie i też pomaga Batmanowi w ostatniej chwili. Okazuje się, że to nie chłopiec wydostał się z przeklętego więzienia tylko dziewczynka – Miranda Tate, która była córką Ra's Al Ghula (Liam Neeson z Batman-poczatek). W ostatniej chwili Batman musiał na linie przytwierdzonej do samolotu odlecieć razem z bombą i zginąć, ponieważ maszyna nie miała autopilota. Powiedział Gordonowi, kim naprawdę jest, wspominając chłopca, którego pewien policjant okrył kocem po śmierci rodziców (patrz Batman-początek). Pochowali Bruce`a. Batmanowi postawili pomnik. Pan Fox czuł się winny, że samolot nie miał autopilota. Chciał wiedzieć, co mógł zrobić lepiej. Okazuje się, że pewna poprawka była wprowadzona pól roku wcześniej. Samolot miał autopilota. Młody policjant odchodzi ze służby zwątpiwszy w wymiar sprawiedliwości, kobieta oddając mu jego dokumenty, mówi mu, że może powinien używać prawdziwego imienia…Robin (!). Chłopak odnajduje jaskinię Batmana. Alfred, tak jak opowiadał Wayne`owi pojechał jak co roku na wakacje a tam…zobaczył Bruce`a, który jednak żyje!

piątek, 27 lipca 2012

Jack i Jill - czyli słów kilka o Malinach


Adam Sandler pobił w tym roku swoisty rekord. Zgarnął większość tegorocznych Malin [Złota Malina to "nagroda" przyznawana najgorszym filmom. Uzupełnia przyznawane co roku nagrody Amerykańskiej Akademii Filmowej (Oscary)]. W ubiegłych latach tę zaszczytną nagrodę otrzymały takie filmy jak Transformers: Zemsta upadłych, czy Kobieta-kot, Stiptiz. Nagrodę dla najgorszego aktora/aktorki dostała Sandra Bullock (w roku, w którym przyznano jej Malinę za Wszystko o Stevenie odebrała też Oscara za Wielkiego Mike`a), Aschton Kutcher, Sarah Jessica Parker, Kate Hudson, Pirce Brosnan, Eddie Murphy. Żeby dostać Malinę trzeba być aktorem znanym, a wyróżnienie to jest raczej wskazaniem, iż w danym roku aktor, reżyser pokazał się w filmie poniżej swoich możliwości. Z pewnością mnóstwo jest słabych aktorek takich jak Paris Hilton (zdobywczyni trzech statuetek)  i filmów takich jak Muza i Meduza, ale by otrzymać takie wyróżnienie, trzeba być zwyczajnie „znanym”, przynajmniej w takim stopniu jak właśnie Paris.

Film produkcji Happy Madison Productions (Wytwórnia założona w 1999 roku przez Adama Sandlera znana głownie z filmów komediowych. Większość filmów z Sandlerem jest właśnie tej wytwórni) Jack i Jill otrzymał 10 Złotych Malin z wyróżnionych 12 kategorii (W pozostałych dwóch był jedynie nominowany). Sandler dostał zarówno narodę dla najgorszego aktora jak i aktorki (niezły wyczyn!). Za rolę drugoplanową Malinę dostał Al Pacino! Katie Hilmes została wyróżniona w kategorii najgorsza ekranowa para (w kategorii najgorsza aktorka drugoplanowa otrzymała „jedynie” nominację).

Czy ten film jest aż tak zły?
Nie.

To przeciętna „głupawa” komedyjka jakich wiele, podobna do wielu filmów w jakich grywał Sandler. Tylko że w Jack i Jill sięgnięto do motywu komediowego starego jak świat: mężczyzna przebrany za kobietę. Jill jest siostrą bliźniaczką Jacka, niezwykle denerwującą, naiwną, i głupiutką,  Jack nie może się doczekać kiedy siostra wyjedzie, wykorzystuje ją kiedy okazuje się, że Al  Pacino ma do niej słabość ( no na jakim świecie jest to możliwe?). Oczywiście na końcu wszyscy zdają sobie sprawę z tego, że rodzina jest najważniejsza, każda potwora znajdzie swego amatora, a Al Pacino przyjmie rolę Don Kichota. Scenariusz pozostawia wiele do życzenia, ale moim zdaniem aktorzy wcale nie grali tak źle jak na film o tak absurdalnej fabule, która była jedynie  umownym pretekstem do serii żartów niskiego lotu.
Film ma kilka niezłych scen.
Oglądam sobie Jack i Jill a tu proszę scena z Johnnym Deppem! Jack i Jill są na meczu koszykówki. Tam sobie w pierwszym rzędzie siedzi Johnny Depp, koło niego siada Al Pacino, który usiłuje zachować anonimowość (Ma czapkę na głowie i brodę niczym rabin, choć ktoś rzucił uwagę, że wygląda z tą brodą jak Osama Bin Laden). Chwilę później ujęcie kamery na tych dwóch panów pojawia się na głównej tablicy nad koszem. Johnny macha swoim fanom. Jack udaje, że to nie on a na ekranie pojawia się święcący napis „Al. Pacino”. W innej scenie Jill jest u Ala Pacino w domu i przez przypadek piłką rozbija Oscara Ala. Mówi coś w stylu: Oj przepraszam, mam nadzieje, że masz ich więcej. Na co Al: Nie to był tylko ten jeden. [Pacino Był 8 razy nominowany do Oscara, nagrodę otrzymał tylko raz za Zapach kobiety].
Pozytywne były wypowiedzi bliźniaków na końcu, których przesłaniem było: bliźniacy mimo wszystko się kochają.
Jack i Jill to właśnie taki film, który można obejrzeć dla Ala, który zazwyczaj grywa bardzo poważne role. Reszta to gagi, Sandler jakiego dobrze znamy, banalny scenariusz i lekka rozrywka. Film niezły 6/10. Po tych wszystkich nagrodach oczekiwałam dużo gorszego filmu, ale realizacyjnie jest on bardzo poprawny. Dużo bardziej uczulona jestem na gnioty, w których leży scenografia/efekty specjalne i wywołują niezamierzone reakcje widowni na film (takie jak wywoływanie salw śmiechu na sali, gdzie wyświetlany jest horror czy dramat). Jack i Jill miał być głupi. Nie byłam rozczarowana.

środa, 25 lipca 2012

Strasznie głośno, niesamowicie blisko – ślady, wskazówki, zagadki. Jeśli szukasz, znajdziesz





Wiedzieliście, że jeśli słońce by zgasło dowiedzielibyśmy się o tym dopiero po 8 minutach? Tyle właśnie potrzebują promienie słońca by dotrzeć do ziemi. Przez 8 minut dłużej myślelibyśmy, że słońce istnieje, zanim dowiedzielibyśmy się o jego stracie. Oskar chce przedłużyć swoje 8 minut po stracie ojca, który zginął „czarnego dnia” w zamachu 11 września. Po roku od jego śmierci, kiedy był załamany, wszedł do pokoju ojca. Odnalazł klucz, który był schowany w niebieskim wazonie, w kopercie z napisem Black.
Jest klucz, musi być zamek. Jest nazwisko, musi być człowiek. Oscar postanawia odwiedzić wszystkich Blacków i zapytać ich, czy wiedzą do jakiego zamka pasuje jego klucz. Tworzy cały projekt, plan działania, tak jak kiedyś robił to z ojcem. Poznaje różnych ludzi. Był gotowy na ten wielki projekt, mimo iż przerażało go wiele rzeczy.

Oskar miał niezbędnik podróżnika:
izraelską maskę przeciwgazową, którą babcia kupiła mu po czarnym dniu; tamburyno na uspokojenie; lornetkę; dziennik podróży; aparat fotograficzny po dziadku; „Krótką historię czasu” Stephena Hawkinga, którą czytał mu tata; zawijasy z figami, jego przysmak; klucz i radę taty, żeby nie przestawał szukać.

Oscar bał się:
jeździć komunikacją miejską; starców; ludzi, którzy biegną; samolotów; wieżowców; miejsc, w których można utknąć; hałasów; krzyku; płaczu; ludzi z zepsutymi zębami; porzuconych plecaków i butów; dzieci bez rodziców; dzwonków; dymu; ludzi jedzących mięso; ludzi patrzących w górę; bloków; tuneli; ruchu; szumu; świateł; skrzydeł; mostów.

Jednak, jak kiedyś powiedział mu ojciec, huśtając się na parkowej huśtawce, którą Oskar uznał za niebezpieczną:

Nie próbujesz, więc nie wiesz co tracisz.

Strasznie głośno, niesamowicie blisko to film na podstawie książki Jonathana Safrana Foera pod tym samym tytułem. Był nominowany w dwóch kategoriach do Oscarów: Najlepszy film: Scott Rudin, najlepszy aktor drugoplanowy: Max von Sydow (który w tym filmie nie wypowiada ani jednego słowa!). Jest to film w znakomitej obsadzie: Tom Hanks i Sandra Bullock. Jednak to chłopiec odgrywający główną rolę zasługuje na uwagę (Thomas Horn) [Może lekko na wyrost, ale przyszły, nowy Haley Joel Osment?]. Podczas seansu kibicuje się Oscarowi w jego poszukiwaniach. To niesamowita historia poszukiwań, bardzo dobry scenariusz (na podstawie książki bądź co bądź). Momentami film smutny o małym, ciekawskim chłopcu-odkrywcy, który miał wspaniałego ojca. Ojca, który zaraził go pasją odkrywania, grał z nim w „walkę na oksymorony” (świetna gra!). Polecam! 8/10.

SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Oscar pokłócił się z dziadkiem, tak staruszek, który był kolatorem babci to jego dziadek. Dziadek nie chciał słuchać wiadomości z sekretarki pozostawionych przez ojca Oskar, o których chłopiec nikomu nie powiedział. Chłopiec załamany wpatrywał się we wskazówkę taty na kartce „szukaj dalej”. Po drugiej stornie jednak zakreślony był numer telefonu. Był to numer do Abby Black. Do kobiety którą odwiedzał jako pierwszą! Abby nic nie wiedziała o kluczu. Za to jej mąż tak. Oscar odwiedza męża Abby w biurowcu, a ten mu opowiada historię o swoim ojcu, który umarł kilka miesięcy przed zamachem 11 września. Dostał list, bał się go otworzyć. Jego ojciec zostawił mu coś w niebieskim wazonie na półce w sypialni, on miał wiedzieć co zrobić. Niestety Black dał ten wazon ojcu Oskara zanim przeczytał list. Oscar oddał mu klucz i właśnie Blackowi wyznał, że kiedy wrócił do domu tamtego dnia telefon zadzwonił. On bał się odezwać, zamarł. Chciał odebrać, ale nie potrafił. Ojciec przez telefon zapytał dziewięć razy: ”Jesteś tam?”. Oskar nie mógł się pogodzić z tym, ze nie odebrał tego telefonu. Oskar zrozpaczony po wizycie u Blacka wraca do domu rozrywa wszystkie plany, mapy. Jego mama wiedziała co kombinuje Oscar. Ona też zrobiła mapę jak on i uprzedzała Blacków, że Oscar może się u nich zjawić. Ona była cały czas przy nim. Siedzą razem na łóżku i wspominają tych ludzi. Matka i syn, wspominają ojca. Oscar napisał do wszystkich ludzi, których odwiedził i napisał im do czego był klucz. Oscar pogodził się z śmiercią taty. Pobiegł do parku na huśtawki, usiadł na tej, na której huśtał się tata i tam znalazł list od taty. Zakończył misję numer 6. Dowiódł istnienie 6 dzielnicy. Oscar pohuśtał się na huśtawce najwyżej jak tylko mógł. Koniec.

środa, 11 lipca 2012

Niesamowity Spider-Man - reboot, siła reklamy i nowy Peter Parker


Niesamowity Spider-Man do reboot serii (Znana już widzom ekranizowana historia zostaje nakręcona po latach na nowo. Przykładem reboota jest „nowa” seria Batmana w reżyserii Nolana. Mieliśmy Batmana w wersji Burtona i innych, po latach Nolan znowu pokazał początki tej postaci). Pytanie, czy reboot Spider-Mana miał sens. Ledwie dziesięć lat minęło od pierwszego filmu, w którym Spider-Manem był dla mnie Tobey Maguire (Najnowsza część tej serii miała premierę w 2007, „tylko” 5 lat temu). Jak dla mnie mało czasu minęło, żebym zdążyła się stęsknić za tym bohaterem. Nie mogli mnie twórcy bardzo zaskoczyć poziomem efektów specjalnych, przecież wcześniejszy Spider-Man to już dziecko XXI wieku. Nie będę oszukiwać, dla mnie Spider-Manem wciąż pozostawał Tobey i bardziej byłam skłonna narzekać, że za wcześnie na „nowe” ekranizacje, niż być entuzjastką nowej wersji.

Jednak ponieważ w próżni nie żyję, a reklamę Niesamowity Spider-Man miał ogromną i docierały do mnie informacje, że film jest bardzo dobry, ma wysoką średnią na Filmwebie i pozytywne recenzje. Dziwnym trafem wygrałam w konkursie ścieżkę dźwiękową do tego filmu (leci w tle gdy piszę te słowa) i portfel z logo pajęczaka. Jak można było jednak nie pójść zobaczyć tego filmu do kina? Zaznaczyć też powinnam, że mam słabość do super bohaterów i SF.

Fabularnie ten film niczym zaskoczyć nie mógł. Ponownie pokazano nam jak przeciętny nastolatek zmienia się w super bohatera. Jego wrogiem tym razem został Jaszczur (i tu duży plus, że tym razem jednak wybrano innego wroga, a nie zaserwowano nam ponownie nowej wersji Goblina). W tej wersji tak jak było w animacjach (komiksu nie czytałam, ale animacje się oglądało) sieć Spider-Mana nie jest częścią jego super mocy, ale udoskonalonym wynalazkiem sztucznej sieci stworzonym przez Oscorp.
W roli Petera Parkera wystąpił Andrew Garfield, dał się poznać szerokiej publiczności dopiero w The Social Network (najlepszy przyjaciel Zuckerberga). W roli nowej Mary Jane, znaczy się nie Mary Jane... W tym filmie dziewczyną Petera zostaje Gwen (chodzą jeszcze do szkoły). Inaczej więc, w rolę pierwszej dziewczyny Spider-Mana wcieliła się Emma Stone [Dla mnie wschodząca gwiazda, aktorka z ogromnym potencjałem (Kocha, lubi, szanuje; Służące)]. Peter nie jest jeszcze dziennikarzem, chodzi do szkoły, nawet specjalnie nie interesuje się nauką. Dopiero po odnalezieniu notatek ojca szuka informacji dotyczących transgeniki.


Czym ten film się różnił od wcześniejszych wersji? Grą aktorską. Czy można zagrać za dobrze? Sceny nowego Petera i nowej dziewczyny były zagrane świetnie. Andrew w tym filmie pokazał tak niesamowicie wiele emocji i spojrzeń. Na jego twarzy rysowała się niepewność, ból, rozczarowanie. Jego ruchy były momentami pełne niepewności, wewnętrznego zmagania się ze sobą. Kiedy Gwen i Peter rozmawiali ich wzajemne zażenowanie dało się wyczuć. Postać Pakera została bardzo pogłębiona. Pokazano nam małego chłopca, którego zostawiają rodzice, nieco wyalienowanego nastolatka. W tym filmie dla mnie Andrew pokazał, że może być bardzo dobrym aktorem (czego nie udało mi się dostrzec w The Social Network) i na pewno obejrzę jego kolejny film, by się o tym ponownie przekonać.
Paradoksalnie jednak, czy można przesadzić i zbytnio pogłębić postać do tego stopnia, że gdy ten Peter zakładał maskę Spider-mana wydawał mi się zupełnie kimś innym? Spider-man jest pewny siebie, żartuje sobie, kpi ze złodziei. Peter wciąż pozostawał kimś na uboczu w szkole, cierpiącym chłopakiem, a nie nastolatkiem, który posiadł wielką siłę. Scena, gdy upokorzył mięśniaka na sali gimnastycznej nie była jego triumfem, czuł się z tym potem źle. Mało tego, potem ten chłopak, który kiedyś go dręczył, współczuje Peterowi, gdy umiera jego wujek. Psychologizacja postaci na wysokim poziomie. Dlatego też wszystkie pozostałe wątki wydały mi się bardzo spłycone, potraktowane pobieżnie. Postać doktora Conorsa była ciekawa i miała potencjał, jednak jakby zabrakło później czasu na pokazanie jego determinacji, która doprowadziła go do przetestowania serum na sobie. Relacje Conorsa i Petera również nienajlepiej zobrazowane. Uwierzyć można było w chemię pomiędzy Peterem a Gwen, ale nie w poczucie winy Petera względem doktora. Wątek poszukiwania przez Spider-Mana zabójcy wujka w pewnym momencie urwany. Watek rodziców, którzy może jednak nie zginęli w wypadku urwany. Postać Normana Osborna wspominana kilka razy. Pod względem fabularnym w Niesamowitym Spider-Manie przedstawiono zbyt wiele elementów nie składających się na jedną zamkniętą całość. Efekty specjalne na wysokim poziomie (filmu jednak nie warto oglądać w 3D - nawet wrażenia głębi nie było), ale bez przesady, to już było. Film odniósł komercyjny sukces i już wiadomo, że nakręcą jeszcze prawdopodobnie dwie kolejne części. Może znajdzie się w nich miejsce na pociągnięcie nierozwiązanych  wątków (pewnie pojawi się Norman Osborne).
Jeśli jednak miałabym ponownie sięgnąć po postać Spider-Mana, obejrzałabym jeszcze raz tego z 2002 roku z maksymą wujka Bena że „Z wielką siłą wiąże się wielka odpowiedzialność”. Niesamowity Spider-Man wydał mi się za poważny, zbyt cierpiący, patetyczny, będącym raczej wyrzutkiem, niż bohaterem dla ludzi. Nawet po jego akcji ratunkowej na moście nie pokazano, by ludzie go podziwiali. Eh chyba żyjemy w epoce bohaterów ostatnio pojmowanych bardziej serio i mrocznie…tak a propos oczekiwania na Mrocznego rycerza
Niesamowity Spider-Man w sumie 7/10 z wywołaną zachętą na inne filmy Garfielda i Stone niż przygód pajęczaka. 

SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Jaszczur na końcu chce nad miastem rozpylić serum, żeby wszyscy zamienili się w jaszczury. Spider Man chce go powstrzymać, jednak dla policjantów on również jest przestępcą i zostaje odurzony i skuty kajdankami. Ojciec Gwen-policjant ściąga jego maskę, wtedy Peter mówi, że musi powstrzymać Jaszczura i ratować Gwen. Ojciec mu zaufał i go puszcza, ale Peter zostaje postrzelony. Operatorzy dźwigów tak je ostawiają, by ułatwić przemieszczenie się Spider-Manowi. Trochę walki na szczycie wieżowca. Gwen daje ojcu antidotum. Gdy Jaszczur ma już zabić Spider-Mana strzela do niego ojciec Gwen. Spider-man umieszcza w maszynie antidotum. Jaszczur zostaje powstrzymany, jednak rani śmiertelnie policjanta, który w ostatnich chwilach kazał przysiąc Peterowi, że nie będzie się spotykał z Gwen, żeby była bezpieczna. Peter i Gwen nie mogą być razem, ale ona wie, że to jej ojciec kazał mu przysiąc. Spider-Man czuwa nad miastem latając na pajęczych linach.

wtorek, 10 lipca 2012

Na ratunek wielorybom – kino familijne na faktach w dobrym wydaniu


Od tysięcy lat mój lud żył na krańcu świata anonimowo, z dla od innych aż do chwili gdy świat się o nas dowiedział…


Trzy Walenie utknęły w przeręblu w drodze do morza. Podczas ich corocznej migracji lód zamarzł za wcześnie. Inuici wiedzieli, że walenie nie przeżyją. Reporter lokalnej stacji telewizyjnej kręcąc popisy na lodzie jednego z dzieciaków dostrzega w oddali wieloryby i dowiaduje się od miejscowych, że prawdopodobnie nie przeżyją. Kręci o tym skromny reportaż.

Lubię ten moment w filmach, kiedy pokazują jak ludzie się o czymś dowiadują. Taki krótki urywek spojrzeń ludzi oglądających niepozorny reportaż w telewizji, kiedy w ich spojrzeniu pojawia się ten błysk, w tle leci lekka optymistyczna melodia i już wiadomo, że będzie się działo coś wielkiego. Serca wielu zostały poruszone, wszystkim zacznie zależeć na Waleniach.
Asystentka prezydenta akurat oglądała wiadomości. Zrobiła notkę dla prezydenta. Inna kobieta potrafiła osiągnąć swój cel. To sztuka tak pokierować własnym mężem, by zrobił to co żona chciała, myśląc że to jego pomysł. Przedsiębiorca, by zrobić sobie dobry PR wysyła barkę by ratować Walenie. Działacze Greenpeace są gotowi na wszystko by pomóc. Drew Berrymore wciąż wygląda chwilami jak nastolatka w roli zapalonej obrończyni natury. Młoda dziennikarka bierze temat, którego nikt w redakcji nie chciał (Robienie materiału na Alasce-bardzo zimno) Inuici by  upolowali te Walenie i zjedli, taka jest kolej rzeczy w tych trudnych warunkach. Jednak świat się zainteresował i oni również muszą ulegnąć presji społecznej. Spojrzenie dziadka patrzącego na wnuka zainteresowanego współczesną technologią a nie kultywowaniem tradycji i tradycyjnym polowaniem. Dylematy małej społeczności i dziadka, który jednak rozumie presję świata. Także Inuici chcą ratować Walenie. Cały świat chce im pomóc, zaczynają wszyscy o tym mówić. Dziewczynka przygotowała referat o Wilmie, Fredzie i Bambamie (imiona jakie nadano Waleniom), tak samo jak reszta jej klasy. Zjechały się telewizje z całego świata. Zaangażował się prezydent. Dla większości była to sprawa Pr-owska. Sposób na reklamę, pokazanie się z dobrej strony. Dwóch przedsiębiorców pokazało swoją maszynę do rozmrażania, dziennikarka chciała się wybić, sztab prezydenta pokazać, że dbają o środowisko. Miejscowi zaczęli zarabiać na przyjezdnych. Stało się to sprawą międzynarodową, kiedy na pomoc Waleniom ruszyli sowieci (akcja filmu rozgrywa się w 1988 roku).

Na ratunek wielorybom to film oparty na faktach (na końcu filmu są pokazane urywki prawdziwych reportaży, przedstawione dalsze losy bohaterów). Ciepłe kino familijne, jednak nieprzesłodzone, pokazujące ludzkie przyziemne pobudki ludzi widzących tę sprawę jako możliwość dobrego pokazania się, zarobku. Jednak pod koniec wszystkim tak samo zależało na uratowaniu ssaków dla samego ratowania ich życia, tak samo jak od początku zapalonej działaczce Greenpeace. 
Film ma też znaną obsadę, może nie z imienia i nazwiska, ale wiele twarzy można skojarzyć (John Karasiński z Pożyczony narzeczony, To skomplikowane Licencja na miłość; Kristen Bell z Pewnego razu w Rzymie, To znowu ty; Dermot Murloney) . Polecam 7/10.


Czasami myślę o tych Waleniach , o przeręblu, w którym je znaleźliśmy i o tym jak się powiększał, aż zmieścił się w nim cały świat

SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Pod koniec, gdy barka się popsuła i zaczęto powili tracić nadzieję, ludzie postanowili co kilkanaście metrów robić przeręble aż do morza mając nadzieje, ze walenie popłyną. One jednak nie chciały. Czekały aż mały Waleń wyzdrowieje. Nie wyzdrowiał. Najmniejszy umarł i tylko dwa wyruszyły w dalsza drogę. Jednak by dostać się do morza trzeba było przebić wielka lodową „górę”. Oczywiście mówiono o tym problemie w telewizji. Rosjanie mieli lodołamacz. Zadzwoniono do nich! Rosjanie zniszczyli górę (fajnie pokazani byli) dwa walenie dopłynęły do morza. Młoda ambitna reporterka dostała się do ogólnokrajowej telewizji, dwóch producentów rozmrażacza odniosło sukces, kapitan z gwardii ożenił się z asystentką z białego domu, przedsiębiorca dzięki pozytywnemu Pr-owi zdobył intratny kontrakt, a skromny reporter wyznał działaczce Greanpeace, ze nie może bez niej żyć. Wielki happy end i dobrze.

wtorek, 3 lipca 2012

Podróż na tajemniczą wyspę – ABC kina przygodowego


Urokiem filmów takich jak Podróż na tajemniczą wyspę jest ich niesamowicie przejrzystą realizacja schematu gatunkowego. Punkt po punkcie realizują wszystkie elementy składające się na standardową fabułę. Ten film familijny to idealna realizacja gatunku kina przygodowego/powieści przygodowej o zaginionym skarbie/lądzie.

  1. Niepokorny bohater spragniony przygód.

Sean Anderson jest zbuntowanym nastolatkiem niezadowolonym z faktu przeprowadzki do nowego miasta, nie przepada za swoim ojczymem.

  1. W ręce bohatera musi trafić mapa, dziennik, list, które skłonią go do wyruszenia w podróż.

Sean odebrał przekaz radiowy, który był zakodowany. W domu próbuje go rozszyfrować.

  1. Bohater musi mieć drużynę, która będzie mu pomagać w przezwyciężaniu trudności, które czekają go na wyprawie.

Ojczym Seana Hank służył w marynarce, aby zacieśnić nieco więzy między nim a Seanem chce mu pomóc w rozszyfrowaniu kodu. Przekaz radiowy zawierał wskazówki dotyczące trzech powieści (Podróże Guliwera Jonathana Swifta, Wyspa skarbów Roberta Louisa Stevensona i Podróż na tajemniczą wyspę Juliusza Verne`a). Sean oczywiście bez trudu rozszyfrował wskazówki i tak się składało, że miał w domu te trzy książki (w jego rodzinie wszyscy interesowali się powieściami Verne`a, byli vernistami). Wszystkie zawierały mapy opisywanych wysp. Co jeśli chodzi o jedna wyspę? Wystarczyło pod światło nałożyć trzy mapki i otrzymali jedną wyspę ze współrzędnymi ( tak się składa, że Hank jest kryptologiem).

  1. Bohater musi wyruszyć w podróż by ratować zaginionego  krewnego.

Przekaz radiowy musiał wysłać dziadek Seana, od dawna się nie odzywał, był zapalonym podróżnikiem. Sean chce go ratować. Hank nie bardzo wierzy w to, ze to mapa prowadząca na zaginioną wyspę, ale wyrusza w podróż z Seanem by zbliżyć się do pasierba.

  1. Drużyna odkrywców powinna składać się z podróżnika, który potrafi rozszyfrowywać wskazówki, mięśniaka do obrony, ciamajdę, która będzie ich wprowadzała w kłopoty i piękną kobietę, którą trzeba będzie ratować.

Sean i Hank wynajmują helikopter żeby dostać się na wyspę. Nikt nie chciał ich tam zawieść oprócz Gabato i jego córki Kailani.

  1. Bohaterowie muszą dostać się na wyspę w skutek katastrofy i nie mieć możliwości powrotu.

Helikopter się rozbija, nic nikomu się nie stało, znajdują się na wyspie.

  1. Bohaterowie eksplorują wyspę, unikając niebezpieczeństw

Muszą zmierzyć się z ogromną jaszczurką.

  1. Odnajdują zaginionego krewnego

Dziadek się znajduje. Urządził się na wyspie, ma domek na drzewie, radio, z którego nadać sygnał można dopiero po upływie dwóch tygodni kiedy satelity będą odpowiednio ustawione..

  1. Nie mogą zostać na wyspie, musi istnieć presja czasu determinująca ich do przemieszczania się i eksplorowania wyspy.

Tak się składa, że wyspa się zapada a dziadek źle wyliczył tępo zatapiania i mają niecały dzień, żeby uciec z wyspy.

  1. Kolejne przygody, poszukiwanie wyjścia, ktoś powinien zostać ranny.

Loty na ogromnych pszczołach, znalezienie dziennika kapitana Nemo, poszukiwania Nautilusa. Przy okazji wszyscy wykazują się bohaterstwem.

  1. Szczęśliwy powrót do domu


Podróż na tajemniczą wyspę ogląda się bardzo przyjemnie. Wyspa jest kolorowa (grafika komputerowa na wysokim poziomie), ogromne pszczoły, małe słonie, kolorowe ptaki, piękna rafa koralowa. Fabuła nie była zbyt zaskakująca, momentami bardzo naiwna (po katastrofie znajdują się na wyspie. Nikt nie panikuje, rozpacza, ze spokojem postanawiają poszukać pożywienia, chłopak chce eksplorować niebezpieczną wyspę, reszta się zgadza).To zlepek znanych wątków przygodowych (Kapitan Nemo, Atlandyta, wulkan na środku wyspy) ale ogłada się bardzo przyjemnie dzięki zabawnym pociesznym dialogom i banalnym sentencjom.

Królowa Izabela nie zabrała się z Kolumbem

Wolałbym płynąc  Tytanic`iem

- Co to było?
- To koszmarne jaskiniowe dźwięki idź dalej, idź.


Tam gdzie jest problem jest i rozwiązanie.


- Zejdź
- A dlaczego?
- Ponieważ ubezpieczenie nie pokrywa upadku z pszczoły.



Lekka rozrywka na wieczór 6/10.


SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Udaje im się wydostać z wyspy na pokładzie łodzi Kapitana Nemo, sześć miesięcy później Gabato ma swoją własna firme, Córka poszła na studia, tak się składa w mieście Seana gdzie się z nim spotyka. Dziadzio wraca z nowej przygody i na urodziny Seana daje mu „Z ziemi na księżyc” Verne`a.


Podsumowanie sezonu serialowego 2011/2012 - everybody dies


Piszę te słowa z pewnym opóźnieniem, ale cześć seriali śledzę na bieżąco, inne po zakończonym sezonie oglądam w maratonie (dwa, trzy dni wyjęte praktycznie z życiorysu). Skończyłam nadrabiać zaległości, pora na podsumowanie i listę osób, które pożegnaliśmy w tym roku. Jest to jeden wielki SPOILER, dlatego jeśli jeszcze przed tobą obejrzenie najnowszych odcinków tych seriali - nie czytaj!










W sezonie 2011/2012 everybody dies. Taki właśnie nosi tytuł odstani odcinek Dr House`a.

Dr House


Przez osiem lat Gregory House był genialnym diagnostykiem kochającym zagadki. Przez lata zmieniali się jego asystenci. Do dziś uważam, że jednym z lepszych sezonów był ten, w którym House przeprowadzał ogromny casting na nowych współpracowników. Wtedy zostać wybranym spośród sali pełnej zdolnych lekarzy, po tym jak przeszło się mnóstwo prób, coś znaczyło. Oczywiście fakt, że dwóch z tych nowo wybranych asystentów zostało uśmierconych (wypadek, samobójstwo) nie ma nic wspólnego z usposobieniem Gregorego. Do dziś żałuję, że uśmiercili Amber i nie rozumiem fenomenu Trzynastki (czemu wszyscy tak za nią szaleją?). House był w szpitalu psychiatrycznym, pod koniec siódmego sezonu trafia do więzienia. W sezonie ósmym jest na zwolnieniu warunkowym. Wraca i nie ma właściwie nic. Dostaje śmieszny mały gabinet bez zespołu, ponieważ nie ma na to budżetu. Hause jednak nie byłby Housem, gdyby nie potrafił jakoś temu zaradzić. Znalazł fundusze, odzyskał dawny gabinet przed połową sezonu. I otrzymaliśmy starego dobrego Gregorego i nowy przypadek w każdym odcinku. Do jego zespołu powrócił Chase i Taub (świeżo upieczony tatuś dwóch córeczek Sophi i Spohie które maja różne matki). Powrót dawnych podwładnych rozumiem. Jednak w tym sezonie nowe asystentki dostały te pracę moim zdaniem zbyt łatwo. Jasne, Park na początku była opłacana przez inny odział, a Adams pracowała za darmo. Jednak akceptacja House`a była zbyt prosta. Droczył się z nimi, ale to nie ta samo co kiedyś. Podobnie ze stron obu tych pań jakoś zbyt łatwo akceptowały dziwactwa Gregorego (Cameron w pierwszych sezonach wiecznie się nie zgadzała z kontrowersyjnymi metodami diagnostycznymi przełożonego). Willson oczywiście mu wszystko wybaczył (ledwie po jednym uderzeniu go w twarz). Nowym dyrektorem został Forman. Cuddy już nie zobaczyliśmy w tym sezonie. Przypadki były ciekawe, odcinki z wprowadzaniem chaosu w zespole udane (udawanie choroby, kawały). Jednak ani House specjalnie nie walczył i nie drażnił Formana jak miał to w zwyczaju robić z Cuddy i kłócić się z nią o każdy przypadek,  ani też nie rozbił jakiś bardzo ryzykownych kroków w leczeniu pacjentów. Owszem ciekawe były odcinki, w których stosowano retrospekcje (odcinek z przesłuchaniem, kiedy Chase został dźgnięty skalpelem). Reszta to rozwiązywanie zagadek jakie już znamy z pierwszych sezonów bez nadmiernego igrania ze wszystkimi jak kiedyś. Pod koniec zrobiło się strasznie smutno, melancholijna (właściwie jak pod koniec wcześniejszych sezonów miało to miejsce – uśmiercenie Amber, przedawkowanie prochów) postanowili uśmiercić Willsona. Od tego nie ma odwrotu. Na pewno to koniec serialu. Kimże byłby Sherlock Holmes bez swego Watsona? Właściwie nie widziałam, jak należałoby zakończyć ten serial, ale udawana śmierć, pogrzeb House`a było dokładnie tym, co mnie usatysfakcjonowało. Jak każdy odpowiednik postaci Sherlocka – House również upozorował własną śmierć i tylko Wilsonowi o tym powiedział.  [Patrz: zakończenie filmu Guy`a Ritchiego Sherlock Holmes: Gra cieni, zakończenie drugiego sezonu brytyjskiego serialu Sherlock). Zakończenie jak w westernie…wyruszyli we wspólną podróż, jednak z perspektywą śmierci bliskiej Willsona. Trochę smutno…


Desperate Housewives (Gotowe na wszystko)


W tym roku również zakończono losy gotowych na wszystko gospodyń. Generalnie uważałam, że motyw 5 czy 10 lat później to spore nadużycie w kreowaniu losów głównych bohaterek parę sezonów temu. To zamknięcie praktycznie wszystkich wątków. Jednak twórcy tego serialu podołali temu wyzwaniu i była to dla nich furtka do otworzenia zupełnie nowych wątków. W desperatkach mieliśmy wszystko. Morderstwa, banalną utratę pamięci, utratę wzroku, podmienione dzieci w szpitalu, nastolatka mordercę, rozprawę sądową, rozbity samolot na przedmieściu, tornado. Wszystkie gospodynie zmieniały „ukochanych” jedne wychodziły za mąż ze trzy razy, inne rozwodziły się i wracały do byłych mężów ze dwa razy i w każdym sezonie mieliśmy zagadkę do rozwiązania. W tym ostatnim niestety zagadki nie otrzymaliśmy i to była jego słabość. Nie było nowego sąsiada z tajemnica kryjącą się w szafie (lub w podłodze). O ile w każdym sezonie morderca czyhał na nasze bohaterki, to w tym ostatnim to one morderczyniami właściwie były i główny wątek był osadzony wokół poczucia winy i odwlekania odkrycia przez władze ich zbrodni. Przysłowiowy trup w szafie w ich przypadku nabrał realnego znaczenia i to o tego trupa gnijącego w ziemi przez cały sezon się martwiły, przy okazji przezywając dramaty rodzinne. Wracając jednak to everybody dies. Jak mogli uśmiercić Mike`a? Mają szczęście, że to koniec, bo kolejny sezon bez szalejącej za Mikem Susan to nie byłoby to samo. Wygląda na to, że kończąc sezon twórcy każdego serialu muszą kogoś uśmiercić…co nas prowadzi do…

Grey`s Anatomy (Chirurdzy)


Ósmy sezon nie był ostatnim i jesienią znowu zobaczymy, co czeka chirurgów ze szpitala Seattle Grace. Zawsze główną dramą serialu były losy Meredith i Derka, jednak w tym sezonie wszystko im się pięknie układało, włącznie z adopcją dziewczynki. Główna drama osadzona była na problemach Cristiny i jej męża Owena. O ile jęczenie Meredith było standardem, to cierpienia uczuciowe Christiny nie były zbyt ciekawe. Drama pomiędzy Lexie i Markiem też słabiutka (ona jego wciąż kocha on ruszył dalej i ma kogoś innego). Jednak wątek ostatniego egzaminu, poszukiwań pracodawcy, sam egzamin był bardzo dobry. Właściwie mogli na tym skończyć serial. Wszyscy by się rozjechali do różnych miast i skończyła się ich przygoda w szpitalu, w którym się kształcili. Wszyscy wybrali swoje specjalizacje. Ponieważ jednak serial ma zamówienie na kolejny sezon można było temu zaradzić. Nie ma to jak katastrofa lotnicza… (nie ma to jak jakakolwiek katastrofa, zawsze to pomaga doprowadzić większych zmian w życiu bohaterów) niestety i w Chirurgach ktoś umrzeć musiał. Kogo wybrano? (dobra: kto postanowił odejść z obsady, wiadomo kontrakty aktorów itd., scenarzyści radzić sobie jakoś muszą). Ginie Lexie…i może ktoś jeszcze, (właściwie nie wiadomo, bo sezon kończy się tym, że naszych dzielnych lekarzy wciąż pozostawiono na miejscu katastrofy). Tylko Lexie zostały jeszcze lata nauki w szpitalu, a to ona umarła, w ostatnich chwilach słysząc, że Mark ją też kocha i że czeka ich wspólna przyszłość (bardzo smutny to był odcinek oglądałam w napięciu, aż miałam nadzieję, że zapadnie tylko w jakąś śpiączkę i ją jednak odratują). Przez kolejny sezon pewnie będą wychodzić z tej traumy jak to było po wielkiej strzelaninie (kilka sezonów wcześniej). Mam nadzieję, że Christina wróci do Owena i jednak kiedyś zostanie matką (Rany dwie aborcje? Serio kariera najważniejsza?). Nie wiem, co jeszcze może spotkać Meredith, pewnie będzie wspierać Dereka w rehabilitacji poranionej reki (Powtórka z rozrywki motywu Cristiny i Berka z początku serialu?). Sezon jak wspomniałam zakończyli mocnym cliffhangerem (zawieszenie akacji, nie wiadomo co będzie dalej) i muszę się dowiedzieć, czy reszta przeżyje? Może ktoś ma jakiś uraz wewnętrzny i tylko wydawało się, ze nic mu nie jest? Niepewne jest bardzo przeżycie Marka (a szkoda by było).


Spartakus: Zemsta


Właściwe trzeci sezon, który można obejrzeć dotyczący gladiatorów. Pierwszy to Spartakus: Krew i piach, potem nakręcili prequel: Spartakus: Bogowie areny - wydarzenia w Kapui przed przybyciem Spartakusa. Zemsta jest chronologicznie sezonem drugim, produkcyjnie trzecim. Spartakus i jego bracia gladiatorzy dokonali rzezi w domu Batiatusa i zbiegli. Ponieważ Batiatus został definitywnie uśmiercony, nowym głównym złym konspiratorem stał się Glaber – ten który zrobił ze Spartakusa niewolnika.  Piszę o definitywnej śmierci Batiatusa, gdyż nie ostateczna śmierć spotkała Lukrecję. Widzieliśmy jak zostaje przebita mieczem, jednak jakimś boskim zrządzeniem udało jej się przeżyć (literalnie boskim zrządzeniem, ponieważ przez większość sezonu ta postać utrzymuje swoją pozycję dzięki temu, że lud wierzy iż została ocalona przez Bogów, staje się ważna dla Glabera). Na szczęście Lukrecja przeżyła, ponieważ to głównie jej knowania i Lithii były ciekawe w tym sezonie (Pod względem intryg widać ogromny brak Batatiusa) Glaber wydaje się przez większość sezonu bezsilnym pretorem, od którego jest jeszcze wielu potężniejszych ludzi w Rzymie. Na tyle słabym, że nawet jego własna żona chciała go zostawić. Robi się z niego ciekawa postać dopiero od momentu, kiedy to on przejawia inicjatywę w „szerzeniu zła i bezwzględności” do społu z Ashurem. Natomiast nasi dzielni gladiatorzy nie byli zbyt interesujący. Przez połowę sezonu chcą odnaleźć Neawię, ukochaną Kriksosa. W pierwszym sezonie chęć odzyskania przez Spartakusa żony była pretekstem do walki o życie na arenie, w drugim poszukiwania Naevi to chowanie się w lesie i nudne zdobywanie informacji. Nie robi się na tym polu wcale ciekawiej, gdy udaje im się ja odnaleźć. Mnóstwo mów motywacyjnych, jednoczenia braci…Nowe wcielenie Spartakusa (aktor odgrywający wcześniej te rolę niestety zmarł) jest jakoś mniej charyzmatyczne. Najciekawsze były wątki knucia kobiet. Walki mężczyzn nudnawe aż do końca sezonu, gdzie na przemian pokazano bitwy a potem dłuższe oczekiwanie i chowanie się na Wezuwiuszu. Watek Ganikusa jakoś niespójnie był pociągnięty, ten legendarny gladiator, wyzwolony służył zdaje się głownie jako pretekst to pokazywania scen libacji w burdelu. Rozczarowujące było zakończenie. Jeśli Lukrecja i Iithia nie żyją to na kolejny sezon nam braknie konspiracji i zostają tylko walki (a to kobiety najlepsze są w konspirowaniu). Sezon zdecydowanie słabszy od dwóch poprzednich. I jak to już wspomniałam, kogoś uśmiercić oprócz wspomnianych kobiet trzeba również było ze strony niewolników. Ginie nowa ukochana Spartakusa. Tej postaci mi nie było szkoda. Biedna, maślane oczy robiła do Spartakusa a jego głownie obchodziła „sprawa” za którą walczą. Kolejny sezon obejrzę pewnie w wolnej chwili po jego zakończeniu, głównie ze względu na to, że ponoć ma się pojawić w nim Juliusz Cezar.


Supernatural (Nie z tego świata)


Ten serial powinien się był skończyć, kiedy zakończyli wątek szatana i biedny Sam wylądował w pułapce z Lucyferem a Dean założył rodzinę. Oglądalność jednak oglądalnością i kręcić trzeba było dalej. To już nie to samo co za czasów aniołów i demonów. Brakowało zabawnych odcinków w stylu Gabriela, czy zjazdu fanów Supernatural - spotkanie z prorokiem piszącym książki. Od momentu wyjścia Sama z klatki było niespójnie. Twórcy nie wiedzieli jak to dalej pociągnąć. Poszukiwanie wejścia do czyścica, łapanie pierwotnych wymieszane z brakiem duszy Sama. Potem problemy z duszą którą odzyskał. W najnowszym ósmym sezonie bracia Winchester muszą walczyć z lewiatanami uwolnionymi z czyśćca. Castiel został zabity. Nowy szef piekieł Crowley jakby usunął się w cień i jego występy w nowym sezonie były sporadyczne. Głównym złym został Dick – szef lewiatanów i zszargana zapora - problemy Sama z Lucyferem pojawiającym się w jego omamach. I tak przez cały sezon. Ukrywają się, rozwiązują kolejne sprawy i bardzo powoli dochodzą do tego jak zabić lewiatany i co one planują. Demony, anioły łaskawie aktywują się pod koniec, kiedy to akcja dostaje totalnego przyspieszenia po tym, jak wszystko wcześniej się wlokło przy okazji standardowych spraw i niepokoju wzajemnego o siebie braci. Było kilka bardzo dobrych odcinków (szczególnie ten The Girl with the Dungeons and Dragons Tattoo – bomba nawiązanie do Millenium nie wspominając o Harrym Potterze). Przechodząc do sedna: niestety w Spernatural uśmiercono wujka Bobiego. Sam i Dean nie mają już nikogo do kogo mogli by się zwrócić o pomoc. Co prawda ostateczne odejście wujka nieco przedłużyli (to jest jednak świat, w którym po śmierci można zostać duchem) ale pożegnaliśmy tę postać. Od momentu powrotu Castiela zrobiło się lepiej. Nieco rozczarowało mnie rozwiązanie problemu omamów Sama. Tak zwyczajnie Castiel przejął jego „ból” (no może nie zwyczajnie bo trochę od tego ześwirował), ale jakoś banalnie to rozwiązali. Sam sposób na zabicie lewiatanów, broń o której dowiedzieli się ze słowa bożego – zbyt łatwo skompletowali potrzebne elementy – raptem kilka odcinków. (Wcześniej potrzebowali sezonu na łamanie pieczęci, potem sezon na zbieranie klucza do stworzenia klatki) Tu 3 odcinki na broń potrzebą do zabicia lewiatana. Za proste to było i za szybkie. Na koniec znowu rozdzielają nam braci i Dean przypadkiem trafia do czyśćca. Pewnie zajmie mu nie więcej niż odcinek wydostanie się. Sezon słabszy, jak dla mnie powinni byli skończyć Supernatural na rozwiązaniu wątku aniołów i demonów, ale cóż oglądam z przywiązania bo lubię barci Winchester.

Vampire Diaries (Pamiętniki wampirów)


Serial ten ma już niewiele wspólnego z książką. Twórcy podobnie jak w True blond podążyli własną ścieżką i dobrze. Przynajmniej nie wiadomo czego można się spodziewać. Pierwszy sezon tego serialu poświęcono samym wampirom, w drugim pojawił się  motyw wilkołaków i złego Klausa – pierwotnego wampira oraz jego pokręconej rodzinki. W trzecim mamy mix: wampiry i wilkołaki w jednym i zmaganie się ze złą rodzinką w Mistic Falls oraz poszukiwania broni, która mogła by ich zabić pierwotnych. Niestety gdy już im to się w końcu udaje okazuje się, że jeśli ginie jeden pierwotny wampir ginie cała jego linia (stworzonych przez niego wampirów). Brawo dla scenarzystów, świetny pomysł na oddalenie morderczych zamiarów Stefana i Demona. Zła pierwotna rodzina wampirów wprowadza bardzo ciekawe wątki. Elena skłania się powili do Demona, gdy Stefano ja odrzuca, zgrabnie przeciągają moment jej ostatecznego wyboru. Natomiast słabiutki był pomysł nawiedzonego Alarica zabijającego ludzi, podobnie Jeremy widzący duchy. Przechodząc do sedna: w tym sezonie ginie…Elena! Sezon trzeci kończy się tak jak pierwsza część Przed światem z Sagi Zmierzch. Elena otwiera wampirze oczka i koniec….czekajcie sobie do jesieni na to, co będzie dalej. Bardzo udany Clifthanger, będę czekać!

Pozostałe seriale na ten moment sobie daruję, ponieważ nikt w nich nie ginie.

W Plotkarze Chuck i Blair znowu razem. Serena znowu odrzucona sięga po prochy.
Drugi sezon Gry o tron zapowiedział jedynie, że jeszcze wiele, wiele, bardzo wiele fabuły przed nami w kolejnych sezonach. Wprowadzono mnóstwo wątków.
W Teorii wielkiego podrywu nadszedł wyczekiwany ślub! Czekam jednak na rozwój relacji Amy i Sheldona. Byłam przeszczęśliwa gdy zawarli umowę partnerską! Penny mogłaby zmienić w końcu pracę.
Jeśli chodzi o Once upon time nie wiem, po co kręcić drugi sezon, bardzo ładnie rozwinęli całą historię. Po co to przedłużać? Zostawili sobie jednak kilka wątków, potencjał serial ma spory, kolejny sezon z pewnością obejrzę.
Tajemny krąg – serial oparty na książkach autorki Pamiętników nie doczeka się kolejnego sezonu, a w tym nakręconym pośpiesznie porozwiązywali wątki, wszystko nabrało ekspresowego tempa widocznie gdy dowiedzieli się, że nie dostaną przedłużenia. Zupełnie nielogiczne było kończenie jednego wątku w 5 minut i otwarcie na co najmniej kolejnych 5. Obejrzałam byleby zobaczyć do końca.