sobota, 11 lipca 2015

Jurassic World – więcej, efektowniej i jeszcze raz i jeszcze raz

Jurassuc World jest popkulturowym efektem nieustającej ostatnio mody na odgrzewane kotlety. Mam wrażenie, że ciągle się powtarzam pisząc o rebootach, siquelach i prequelach. Oryginalny scenariusz filmu Since fiction to aktualne rzadkość (właściwie żaden przykład nie przychodzi mi do głowy). Jasne, jeśli wytwórnia filmowa ma wydać miliony dolarów na produkcję gdzie większość materiału filmowego powstaje na ekranach komputerów, to postawi na coś, co daje gwarancję zwrotu tej inwestycji. Taką gwarancję dają filmy, na które pójdą wierni fani franczyzy, widzowie ciekawi dalszych losów znanych bohaterów lub z sentymentu by odświeżyć sobie historię zapamiętaną z dzieciństwa. Dlatego rekordy popularności biją filmy o superbohaterach ze stajni Marvella, w kinach pojawiają się odświeżone wersje „klasyków” takich jak Robocop, Mad Max czy Terminator. Tylko tym razem efekty specjalne muszą być bardziej spektakularne, powinno być więcej wybuchów, szalonych scen kaskaderskich, wszystkiego musi być więcej.



Jurassic World jest skrojoną od linijki powtórką z rozrywki pierwszego filmu Spielberga z 1993 roku. Chronologicznie jest to część czwarta z serii. Bohaterowie wspominają wcześniejszy park i zarzekają się, że nie popełnią tych samych błędów. Mamy swoisty „mrugnięcia okiem” do wiernego widza, gdy jeden z operatorów nosi koszulkę z logiem dawnego parku, bohaterowie znajdują starego dżipa, a w jednej ze scen w tle leci znany nam motyw muzyczny.Jednak wydaje się jakby niczego się od tamtej pory w panowaniu nad dinozaurami nie nauczono.

Dwoje chłopców Gray i Zach jadą zwiedzić nowoczesny park, gdzie ich ciocia Claire jest kierowniczką. Mamy wizjonerskiego dyrektora Parku, (który jest reminiscencją poczciwego staruszka z części pierwszej, któremu zależało na spełnianiu marzeń z dzieciństwa), jest również specjalista Owen od tresury dinozaurów (Chris Pratt) i wojskowy, który chciałby wykorzystać dinozaury do militarnych celów. Po pierwszych kilkunastu minutach wiemy, kto ma jaką rolę do odegrania. Dzieciaki trzeba będzie ratować, nasz doświadczony traper udowodni jak wiele wie o tresurze gadów, wojskowego będzie musiał spotkać taki sam los jak grubasa z próbówkami z pierwszej części, a dyrektor będzie patrzył jak zbudowane przez niego imperium upada.

Żądna sukcesu, dbająca o słupki finansowe Claire jest zaabsorbowana pracą, mówi, że teraz by przyciągnąć ludzi do parku wszystko musi być większe, na nikim już nie robią wrażenia „zwykłe dinozaury”, ludzie chcą wciąż czegoś nowego. Dlatego w laboratorium pomieszano różne geny różnych gatunków by „stworzony” lepszego dinozaura (a jak uczą nas filmy SF nie należy bawić się genetyką, bo zazwyczaj mieszanki są nieprzewidywalne). Brak wyobraźni w zajmowaniu się drapieżnikiem, którego się stworzyło zawsze ma swoje konsekwencje (Stworzyliście coś, co nie zna świata poza klatką, a jedyna relacja, którą było w stanie wytworzyć to ta między nim a chwytakiem, który dostarcza mu pożywienie). Jak zwykle naukowcy nie skonsultowali się nim stworzyli Indominusa Rex (Nazwami rządzą sponsorzy i dinozaury noszą absurdalne imiona). Ludzkie przekonanie, że jest się wstanie zapanować nad zwierzęciem zostanie zweryfikowane (zwierzęta zawsze okazują się być nieprzewidywalne). Mamy tu nieźle pokazany mechanizm próby panowania nad sytuacją, gdy coś pójdzie nie tak (Najpierw opanujmy sytuację po cichu i schwytajmy dinozaura wartego miliony dolarów. Dopiero jak pozabija kilkanaście osób i inne dinozaury posuńmy się do ostateczności).
Dorzucono tu wyświechtany motyw, gdzie rodzice chłopców się rozwodzą (sic! Oczywiście wydarzenia z parku zjednoczą rodzinę) i motyw miłosny (przecież na końcu musi być pocałunek na zgliszczach). Do tego mamy tu parę absurdów takich jak bieganie Claire przez cały film w 10 centymetrowych szpilkach i akurat dzwonienie telefonu, gdy bohaterowie ukrywają się przed drapieżnikiem.

Jednak w kinie działa ten sam mechanizm którym kierowano się w Parku, a fabularne absurdy można wybaczyć (takie są zasady gatunku). Tym razem wszystko musi być jednak większe bardziej spektakularne. Na ekranie oglądamy ogromne dinozaury, kula żyroskopowa robi wrażenie, wszystko jest takie samo, tylko tym razem wygląda lepiej dzięki rozwojowi efektów specjalnych przez ostatnie dwadzieścia lat. Co z tego, że znowu oglądamy jak bohaterowie biegną do ogrodzenia, skoro tym razem jest to widok bardziej imponujący? Film pomimo swej wtórności jest zrealizowany na najwyższym poziomie technicznym i trzeba przyznać, że plenery, sceny walki z dinozaurami robią wrażenie. Czysta rozrywka. Nikt chyba nie oczekiwał czegoś więcej? Film zdecydowanie z tych, które ogląda się dla wizualnych efektów nie dla oryginalnej fabuły. Warto dla rozrywki. 7/10 zgodnie z oczekiwaniami.

SPOILER ZAKOŃCZENIE
Owen, Claire i dzieciakom udaje się przeżyć. Wojskowy ginie oczywiście zjedzony przez raptora. Dyrektor parku ginie pilotując helikopter, gdy w momencie kryzysu postanowił przyłączyć się do próby ratowania sytuacji. Naukowiec, który stworzył Indominusa ucieka helikopterem (furtka do kontynuacji). Indominus Rex toczy walkę z T-Rexem, a finalnie Indominus zostaje zjedzony przez "wielką rybę".