niedziela, 26 stycznia 2014

Dalllas Buyers Club – Witaj w klubie gdzie w abonamencie dostajesz leki, które już teraz mogą pomóc ci w walce z chorobą

Niektóre filmy by trafić na moją listę do obejrzenia muszą najpierw zdobyć kilka ważnych nagród bądź nominacji do nich. Prawdopodobnie nie poświęciłabym filmowi Dallas Buyers klub dwóch godzin mojego (no może nie zbyt cennego, ale jednak) czasu by obejrzeć ten film, nie wspominając o dodatkowych kilkudziesięciu minutach by poświęcić tej produkcji tekst, gdyby nie zdobyte 2 zdobyte statuetki Globów (MatthewMcConaughey za rolę pierwszoplanową w dramacie i Jared Leto za rolę drugoplanową) i sześć nominacji do Oscara (w tym te najważniejsze: najlepszy film, najlepsze role). Dramat i historie z życia wzięte zdecydowanie nie są gatunkiem, który wybieram w pierwszej kolejności (właściwie w piątej lub szóstej, daleko za SF, komediami romantycznymi, komediami, animacjami, thrillerami, sensacjami i horrorami). Zazwyczaj osoba reżysera (Spielberg, Cameron, Curtis, Scrosesse, Burton, Del Toro, Allen, Almodovar, Von Trier) czy obsada (Streep, Pitt, Depp, Bale, DiCaprio, Bullock, Ryan) może mnie przekonać. Jednak Akademia mylić się nie może, mimo iż o Jean-Marc`u Vallée wcześniej nie słyszałam (nie ma na koncie głośnych filmów), a Matthew McConaughey do niedawna kojarzył mi się z rolami amanta (do niedawna, ponieważ po zobaczeniu go w małej roli w Wilku z Wall Street i niezwykle dobrych recenzjach jego ostatnich filmów przyznaję, że należy zmienić zdanie na jego temat), a właściwie filmów z Jaredem Leto tych ważniejszych jeszcze nie widziałam (Mr. Nobody i Requiem dla snu wciąż na liście do obejrzenia). Kreacje tych dwóch aktorów w tym filmie zasłużyły niewątpliwie na uwagę, choć są to przypadki, gdzie role te wymagały poświęceń. Matthew jest przeraźliwie chudy, do tej roli ponoć schudł ponad 17 kilogramów,  a Jared Leto ponad 13 i do tego chodzi w damskich ciuszkach. Dwaj niewątpliwie przystojni aktorzy grają postaci chore na AIDS. Jak to się mówi, najłatwiej żeby zdobyć ważne nagrody trzeba się poświęcić, albo zagrać wariata (patrz zeszłoroczne nominacje Coopera i Lovrence).



Dallas Buyers Klub jest historią Rona Woodroofa (Matthew McConaughey), który w czerwcu 1985 roku dowiaduje się, że ma AIDS. Typowy teksański macho noszący kapelusz i kowbojskie buty, zażywający kokainę, obstawiający zakłady zawodów rodeo, homofob słyszy od lekarza, że jest nosicielem wirusa HIV, (który w tamtych czasach jest gównie kojarzony ze środowiskiem homoseksualistów) i zostało mu około 30 dni życia. Film jest swoistą kroniką działań Woodroofa (zapis kolejnych decyzji i działań, które podejmuje w kolejnych dniach, które minęły od daty, kiedy dowiedział się, że umiera). Możemy obserwować kolejne stadia radzenia sobie z chorobą, od zaprzeczenia, poprzez załamanie i chęć natychmiastowego skończenia cierpień, poprzez wyszukiwanie informacji dotyczących choroby, podjęcia próby leczenia, brak akceptacji diagnozy lekarzy, skończywszy na desperackich krokach walki o leki mogące uratować, a właściwie przedłużyć mu życie (odrzucenie leku AZT, który powodował więcej efektów ubocznych niż poprawiał stan chorego). Na ekranie możemy obserwować przeobrażenie bohatera od pozbawionego większych aspiracji elektryka w poważnego biznesmena podróżującego po całym świecie, by zdobyć potrzebne leki. Ron w zderzeniu z sytuacją graniczną jaką jest choroba ostatecznie okazuje się człowiekiem przedsiębiorczym, który wyzbywa się uprzedzeń (zaprzyjaźnia się z transwestytą – Rayonem). Woodroof zdobywszy potrzebne leki (Peptyt T, witaminy DDC, Interferon początkowo szmuglowane z Meksyku, potem z Amsterdamu,  Izraela, Chin, Japonii) niezatwierdzone przez FDA zakłada Dalllas Buyers Club (ominięcie prawa, zakazu sprzedaży niezatwierdzonych leków), który w ramach abonamentu 400 dolarów miesięcznie dostarcza potrzebną ilość leków do leczenia AIDS. Trzeba przyznać, że Matthew zagrał to niezwykle przekonywająco, zwłaszcza sceny początkowej „degeneracji”, gdy bohater zwraca się do Boga siedząc w barze ze striptizem, zażywa leki popijając je piwem, a następnie wciągając kokainę. Natomiast Jared Leto w swojej roli jest nie do poznania, w damskich ubraniach, naśladując kobiece gesty i sposób mówienia odegrał rolę niewątpliwe wartą nominacji do Globa (chociaż ja osobiście w tym roku nagrodę w tej kategorii przyznałabym Danielowi Bruhlowi za rolę w Wyścigu). Dallas Bouers Club to jednocześnie nie tylko historia człowieka, ale również obraz działania konsorcjów farmaceutycznych i ograniczania odstępu do leków ludziom, którzy nie mogą czekać lata na dopuszczenie leku do legalnej sprzedaży.  Film zrealizowany „profesjonalnie” i cieszy mnie, że nominowano w kategorii najlepszy film do Oscarów produkcję opowiadającą głównie historię człowieka, a nie będącą zobrazowaniem "amerykańskiej sprawy/ideałów/historycznego ważnego wydarzenia". Scenariusz bardzo dobrze zbalansowany, świetnie ukazana przemiana, psychologia postaci, niczego mi tu nie zabrakło. Temat niezwykle ciężki, film do obejrzenia na raz, ale dobry i zasłużone 7/10 (tylko, bo jednak zdecydowanie nie moje klimaty).

SPOILER-ZAKOŃCZENIE
FDA robi wszystko by blokować działania i sposób dystrybucji leków Rona. Prawo zostaje zmienione i leki bez atestów FDA stają się nielegalne. Ron wytacza sprawę w sądzie przeciwko FDA, przegrywa, ale pozwolono mu na zakup Peptydu T na własny użytek. Rayon umiera podczas jednego z wyjazdów Rona za granicę. W ostatniej Scenie Ron ujeżdża byka na rodeo. Przeżył 2557 dni po tym jak usłyszał diagnozę, że zostało mu niecałe 30.

Ronald Woodroof zmarł 12 września 1992, siedem lat po zdiagnozowaniu u niego HIV. Niższe stężenie AZT są powszechnie używane w innych lekach, które ocaliły miliony istnień. Koniec.

1 komentarz :

  1. Świetny film. Jestem świeżo po seansie. McConaughey jest genialny. Nie chodzi tutaj o to jak wygląda (chociaż spece od charakteryzacji powinni dostać medal). Chodzi o jego gesty, sposób poruszania się, zajebistą gorycz i smutek na twarzy. Scena gdy wchodzi pod koniec filmu i wzrusza się gdy przyjaciele zrobili mu niespodziankę - gigant. To jest tak delikatnie zagrane, prawie niewidoczne, a jednak. Jared Leto, nie do poznania. nie do opisania. Postarali się panowie.

    OdpowiedzUsuń