czwartek, 9 lutego 2012

Melancholia- L Jak Lars Von Trier i kino, które jednak gryzie

„6 i zważcie na to, że nigdy żadnemu filmowi nie dałem takiej oceny”

Powinno mi to wystarczyć, powinno. Pewnie obejrzałabym wcześniej gdyby ktoś mi powiedział,  że w tym filmie gra Alexander Skarsgard! (To by mi wystarczyło).
A i Kirsten Dunst , Kirsten też w tym gra.


„1 tylko za  Kirsten Dunst ;-)”*

Nie wiem, czy reżyser Lars von Trier, którego filmy znacznie się wyróżniają i jest to kino specyficzne, celowo do zagrania w swoim najnowszym filmie zatrudnił akurat TĘ dwójkę aktorów (Między innymi. Drugą główną rolę obok Dunst gra Charlotte Gainsbourg). Wybaczyć mi trzeba, ale umieszczanie w jednym filmie dwójki aktorów o proweniencji niezwykle wampirzej (Alexander to wiking-wampir z serialu True Blood, Kristen Steward zagrała wampirze dziecko w „kultowym” niemal wampiryzm filmie (Wywiad z wampirem) nasuwa mi pytanie: czy to zbieg okoliczności, czy ja jakiegoś głębszego wymiaru, nawiązania intertekstualnego w filmie nie wyłapałam? (No raczej nie, ale zobaczenie Skarsgarda i Dunst na początku filmu jako świeżo poślubionych sobie małżonków nieco wybiło mnie z odpowiedniego podejścia do filmu).

Dobrze jednak, odcinając się od całej zewnętrznej otoczki. Za wiele o filmach Von Triera jeszcze powiedzieć nie mogę (To był mój zaledwie „czwarty kontakt” po Antychryście, Szefie wszystkich szefów i Tańcząc w ciemnościach). Liczy się dzieło, liczy się film. Fabuła właściwie jest prosta i właściwie nie ma większego sensu. Przed seansem towarzyszył mi głownie lęk, czy zrozumiem, to dzieło.

Ruchoma pseudoamatorska kamera (Męcząca kamera. Tak, mecząca dla mnie - popkulturowego pożeracza wszystkiego co tandetną amerykańską kinematografią stylu zerowego jest). Tak, to już było. Nauczona nikłym doświadczeniem wiedziałam, że nie należy się zrażać. Relacje rodzinne - to chyba jeden z tematów podejmowanych przez Triera. Rozdział pierwszy: Ślub i wesele. Czego o ludziach, co zauważyć można, co wywnioskować obserwując uczestników przyjęcia. Początek to psychologiczny obraz rodziny. Melancholia Panny młodej? Melancholia to też nazwa planety, która zbliża się do Ziemi. Film rozpoczyna się na weselu, co było dalej, sensu nie ma opisywać. W przypadku tego typu kina, fabuła raczej stanowi element drugorzędny, stanowi jedynie medium za pomocą którego przekazywany jest „głębszy sens”.

Pisać więc będę o sensie, wrażeniu, nie o dalszej fabule. Muzyka w tym filmie jest, co więcej: jest istotna. Tym, co zapamiętam z tego filmu właśnie będzie ta melancholijna, snująca niepewność? roztargnienie? cierpienie? MUZYKA. Jednak musiałabym się wykazać wnikliwą znajomością malarstwa i symboliki by wszystko właściwie "ogarnąć", bo ja prawdziwego sensu chyba nie pojęłam. Co więc przeciętny widz może z tego filmu „wyciągnąć”? Poczucie leku, tak tematem filmu na pewno miedzy innymi jest ludzki lek, bezsens i relacje między ludzkie, obraz depresji, pesymizmu?


Nikt nie odgadł liczby fasolek w butelce.
Ja wiem, a gdy mówię, że jesteśmy sami, to znaczy, że jesteśmy. Życie istnieje tylko na Ziemi i to już niedługo.

Daltego też  po obejrzeniu Melancholii czuję się jak laik, który nie potrafi dostrzec, zrozumieć wnikliwego przesłania, z jakim chciał dotrzeć do odbiorcy von Trier. Doczekać się nie mogę gdy będę mogła zapytać mojego osobistego specjalistę od kina ambitnego, co tak naprawdę miałam zrozumieć z Melancholii. Tym razem powstrzymam się od oceny…

* Cytaty niedosłowne, sporo czasu minęło od momentu ukazania sie tego filmu na DVD, piszę z pamięci oddając generalny sens.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz