czwartek, 27 lutego 2014

American Hustle – tak to się zdobywa Oscary w Ameryce?

To już finisz recenzji z serii Oscarowych nominacji. Na sam prawie koniec przyszło mi obejrzeć silnego kandydata z aż 10 nominacjami, w tym z tymi najważniejszymi w kategoriach najlepszy film, reżyser i najważniejsi aktorzy plus Oscary techniczne, które dla zwykłego kinomana nie są aż tak istotne (Po obejrzeniu filmu prędzej zachwycam się historią czy grą aktorską niźli montażem). Do seansu zasiadłam bardziej by przekonać się i zweryfikować słuszność nagród, czy film zasługuje na taką uwagę, niż jak do zwykłej rozrywki. Paradoksalnie jednak można tę produkcję traktować jako film dla mas. Amerykańska opowieść częściowo inspirowana prawdziwą historią o oszustach w latach siedemdziesiątych. On (Christian Bale) i Ona (Amy Adams) z aspiracjami, gotowi by wykorzystywać słabości innych, by przetrwać. Połączyło ich zamiłowanie do muzyki Ellingtona i gotowość do tego by przetrwać.

Był niespecjalne wysportowany i czesał się na pożyczkę, ale miał w sobie to coś  i pewność siebie która przyciągała był jaki był nie przejmował się tym.

Była nietuzinkową osobowością
Tak jak ja przyjechała do miasta bez perspektyw

Tak jak ja nauczyła się walki o byt i szukania nowych sposobów na życie, nowej tożsamości i jak ja postawiła na lepszą elegantszą przyszłość.

Byli naciągaczami i zostali zmuszeni do tego by naciągnąć bardzo dużą rybę, a wiedzieli jak się to profesjonalnie robi (Im bardziej odmawiasz tym bardziej zaostrzasz ich apetyt). Wielki przekręt, przygotowywanie skomplikowanej akcji. Pytanie tylko, kto tu kogo ostatecznie wykiwa?



Niewątpliwie film jest serią świetnie odegranych aktorsko scen. Nie ma wśród obsady słabego ogniwa. Christian Bale ponownie udowadnia jak bardzo potrafi wcielić się w odgrywaną przez siebie postać. Tym razem możemy go oglądać z wyhodowanym brzuszkiem i w fryzurze z czesaniem się na pożyczkę (świetna pierwsza scena filmu), noszącego welurowe garnitury. Bale to tak dobry aktor, że pomimo tej niezbyt atrakcyjnej aparycji wciąż z spod tej charakteryzacji potrafił wydobyć jednak człowieka, który wie jak prowadzić interesy, postępować z ludźmi i przekonać ich do wszystkiego. Amy Adams już od dawna zwraca na siebie uwagę, ale dla mnie to wciąż nie jest to, co by mnie olśniło i byłabym gotowa stwierdzić, że jest to aktorka wybitna. Jednak jeśli chodzi o żeńskie kreacje niestety dużo ciekawsze sceny w tym filmie ma Jennifer Lawrence, choć gra znowu postać „wariatki” (uwierzę w tę „zdolną” aktorkę jak zobaczę ją w dobrej roli dramatycznej). Ma świetną scenę tańczenia i śpiewania, gra rozchwianą emocjonalnie kobietę i to wychodzi jej najlepiej. Cały urok roli Bradleya Coopera polega na jego fryzurze, tych lokach, które kręci sobie na głowie (Zabawne sceny gdy bohaterowie rozmawiają przez telefon i oboje mają wałki na głowie). Nawet Jeremy Ranner jest ciekawy w fryzurze ala Elvis. Przyznaję, że oglądając stroje, głównie Adams i Bale`a, widać oryginalność w doborze kreacji, które moim zdaniem w znaczącym stopniu „tworzą” ten film.  Nominacja w kategorii najlepsze kostiumy jest zasłużona. Ponadto świetne teksty (Ludzie wierzą w to  w co chcą uwierzyć. Fałszerz był tak dobry, że jest prawdziwszy dla wszystkich. Kto jest mistrzem? Malarz czy fałszerz? Świat nie ma bieli i czarni. Jest intensywna szarość.), dobry scenariusz, bardzo dobra ścieżka dźwiękowa (nośne piosenki). Bardzo dobry film do obejrzenia nawet kilka razy, niewymagający jednocześnie specjalnej uwagi ni skupienia by dobrze się na nim bawić.
Czy to film wyjątkowy? A kto pamięta o operacji Argo? Dobre sceny w wałkach, zwroty akcji (poznajemy Irvinga i Sydney dopiero z czasem więcej dowiadując się o ich życiu, na szczęście trailer nie zdradził również roli jaka w filmie odgrywa Richie), budowanie napięcia i dobre (choć do przewidzenia) zakończenie.8/10

Czy jest to najlepszy film roku? Może i jestem staromodna, przestarzała, ale uważam, że statuetkę dla najważniejszego filmu roku powinna jednak dostać produkcja „głębsza” wznioślejsza, czy innowacyjna zmieniająca współczesne kino (eh ten Czas wojny Spielberga sprzed kilku lat, który mnie ujął, uniwersalne Zostać królem i eh Avatar), dlatego bardziej skłonna jestem przełknąć Oscara dla Grawitacji czy Zniewolonego niż produkcji o naciągaczach (bardzo jestem rozczarowana zeszłorocznym wyróżnieniem Operacji Argo nie tylko ponad Nędznikami, ale chociażby Życiem PI). Jeśli już „komedia” miałaby zgarnąć statuetkę za najlepszy film to powinien być to Wilk z Wall Steet [Z genialnym Leo, który i tak jest najlepszy jeśli go porównać do kreacji Bale`a w American Hustle (niczego nie umniejszając Bale`owi)].


SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Irving traktował Carmine`a jak przyjaciela, nie chciał by burmistrz poszedł do więzienia na długie lata. Wiedział też, że podpuszczanie i igranie z mafią znacząco przekracza zakres współpracy na którą się zgodził z Richiem. Ostatecznie Irving i Sydney wykiwali FBI podstawiając fałszywego prawnika mafiosa. Pieniądze z konta FBI zostały przelane na ich konto. Zgodzili się je oddać, jeśli burmistrz zostanie łagodnie potraktowany za swoje oszustwa finansowe, a oni Sidney i Irving będą wolni. FBI nie miało wyjścia. Cały splendor i pochwały za ujawnienie oszustw polityków zgarnęli szefowie Richiego. O Richim i jego całym ogromnym wkładzie w sprawę nikt nie usłyszał. Sidney i Erving zostali razem, otworzyli galerię sztuki, przestali naciągać ludzi. Irving wciąż spotyka się z synem, a jego żona spotyka się z poznanym politykiem.

Kanciarz na zawsze potaje kanciarzem. I kantownicy na końcu wszystkich okantowali. Koniec.

sobota, 22 lutego 2014

Odkrycia serialowe sezonu 2013/2014. Seriale, które wciąż warto oglądać



Jestem maniakiem serialowym i właściwie co sezon zaczynam oglądanie jakiejś nowej produkcji, które zastępują mi te, które się już zakończyły. Mniej więcej też raz do roku nadrabiam oglądając w kilku do kilkunasto-tygodniowym maratonie serial, który cieszy się ogromną popularnością, a w  wyniku niedopatrzenia nigdy go nie widziałam  W ten sposób pewnego lata obejrzałam Lost-ów, innego Dr. Housa, zeszłe lato spędziłam z Dexteram, a tegoroczny sezon przerwy świąteczno-noworocznej w świecie seriali z Breaking Bad (dobry, i przyznam, że zakończenie serialu zaliczam do tych satysfakcjonujących w przeciwieństwie do kiepskiej końcówki Lostów i Dextera). Wciąż walczę ze sobą wewnętrznie i opieram się presji obejrzenia Synów Anarchii karmiąc się na razie po ostatnio zakończonym maratonie jednak nowszymi produkcjami, które na razie nie mają aż tylu odcinków do nadrobiania. Niektóre z tegorocznych debiutów nie były w stanie przyciągnąć mnie przed ekran w kolejnym tygodniu i nie dałam im kolejnej szansy. Po pilocie odpuściłam sobie Draculę, The White Queen (choć po tym jak serial otrzymał kilka nominacji do Globów mam go na mojej liście „kiedyś do obejrzenia”), Regin (Temu serialowi w stylu kostiumowej Plotkary może dam szansę jeśli dostanie zamówienie na drugi sezon). 

Nowe seriale, z którymi wytrwałam do końca sezonu/przerwy świąteczno-noworocznej):

The Orginals



Z nowości w mini maratonie obejrzałam Spinn-off Pamiętników wampirów, choć pierwszy odcinek The Orginals mnie nie zainteresował. Dopiero po tym jak uzbierało się więcej epizodów w jeden weekend nadrobiłam połowę sezonu i da się to oglądać od czasu do czasu, ale bez wypieków na twarzy w oczekiwaniu na kolejny odcinek. W serialu brakuje mi porządnego wątku romansowego, który to właśnie w Pamiętnikach „ciągnie” nieustannie fabułę. Niestety postaci żeńskie są tu zbyt irytujące. Halley nie polubiłam w Pamiętnikach, a wątek, który ją wplatał w fabułę The Orginals jest idiotyczny. Za to barmanka Camie jest postacią irytującą, która nie jest w stanie zastąpić Caroline i do tego paradoksalnie wydaje się za stara dla całego towarzystwa (paradoksalnie, ponieważ jeśli sprawdzić wiek aktorów to jest o wiele młodsza od aktora odgrywającego postać Klausa). O wiele lepiej wypadają postaci męskie i to właśnie dzięki potyczkom o władzę w Nowym Orleanie i nieźle rozbudowany wątek czarownic oraz retrospekcji z życia Pierwotnych serial jednak można obejrzeć. Oglądanie The Orginals wymaga momentami znajomości Pamiętników wampirów (Pochodzenie pierwotnych, ich rodzice, sposoby zabicia).

Pokojówki z Beverly Hiils (Devious Maids)




Polski tytuł Devious Maids moim zdaniem można zaliczyć do plejady nieudanych tłumaczeń tytułów. Nie można było zwyczajnie nazwać tego serialu Diabelskimi/niebezpiecznymi pokojówkami? Serial jest reklamowany jako kolejna produkcja twórców Gotowych na wszystko i sygnowana nazwiskiem Evy Langori (która jest jedynie producentką wykonawczą). Pewne elementy się zgadzają i w serialu można odnaleźć wiele podobieństw do Desperatek. W pierwszym epizodzie dochodzi do morderstwa pokojówki (Kto zabił Florę?) i przez cały sezon będziemy dowiadywać się brudnych szczegółów dotyczących życia zarówno pokojówek jak i ich pracodawców. Oglądając serial w „maratonie” miałam wrażenie, że akcja rozwija się zbyt szybko. Na szczęście scenarzyści pozostawili nieco zagadek i tajemnic do rozwiązania w następnym sezonie. Warto, lekki komediodramat, w którym można odnaleźć boleśnie oklepane wątki znane z telenowel (serial jest amerykańską wersją meksykańskiej telenoweli). Kilka postaci ma ogromny potencjał (państwo Powell) i na pewno powrócę do oglądania pokojówek w drugim sezonie.

Czarownice z East End


Kolejny serial, który powstał na podstawie serii książek dla nastolatek. Czarownice podobnie jak wszelkie inne zjawiska paranormalne wciąż są modne. Akurat w tej produkcji zaintrygował mnie wątek czarownicy, która jest nieśmiertelna i w kółko, jak tylko w młodym wieku umierają jej dwie córki, rodzi je ponownie (tego jeszcze nie było). Szablonowo dwie młode bohaterki dowiadują się, że posiadają moce i w początkowych odcinkach próbują nad nimi zapanować, do tego mamy trójkąt miłosny i kilka przepowiedni (to już było setki razy). Ponieważ generalnie lubię takie historie serial zainteresował mnie na tyle, że oglądałam kolejne epizody z tygodnia na tydzień. Serial ma zamówienie na drugi sezon. Podobne do Pamiętników Wampirów, Zmierzchu, Czarodziejek.

Masters of sex



Zdecydowanie najlepszy nowy serial tego sezonu (z tych, którym dałam szansę). W roli głównej Michael Sheen (Aro z Sagi Zmierzch). Serial przedstawiający pionierskie badania na polu seksualnym prowadzone przez Williama Mastersa i jego asystentkę  Virginię Johnson pod koniec lat pięćdziesiątych (postaci historyczne, czytając ich życiorysy można sobie zaspoilerować dalszy rozwój fabuły serialu). W pierwszym epizodzie Masters zatrudnia jako asystentkę Jonson, która będzie mu pomagać w badaniach nad ludzką seksualnością (badanie tętna, reakcji ludzkiego ciała podczas stosunku, etapy stosunku). Serial pokazuje trudności związane z przełamywaniem społecznego tabu, „rekrutacją obiektów badawczych”, zdobywaniem funduszy na badania, ale również śledzimy prywatne życie kliku bohaterów. Świetna gra aktorska, portret ówczesnego społeczeństwa. Wielowątkowy serial z niebanalnymi i nieszablonowymi postaciami. Zdecydowanie polecam.
Nominacja do Globa 2014 w kategorii: Najlepszy serial dramatyczny, najlepszy aktor w serialu dramatycznym: Michael Sheen


Poza tymi nowszymi produkcjami z dobrych seriali, które trwają już od kilku sezonów i dobre są na tyle, że śledzę kolejne sezony, choć w przypadku niektórych już z przyzwyczajenia:

  • Supertantural – bracia Winchester walczyli już chyba ze wszystkimi istotami nadnaturalnymi i oglądam z przyzwyczajenia, ale wciąż miewa świetne odcinki.
  • Once upon Time – uwielbiam ten serial za sposób w jaki przekształca i rozwija znane baśnie, wielowątkowy z sezonu na sezon wciąż bardzo dobry.
  • Game of thrones – Po obejrzeniu odcinka krwawych Godów miałam ochotę krzyczeć: J.R.R Martinie czemu ciągle zabijasz Starków!? Serial, którego nie wypada nie znać. Absolutny majstersztyk, generujący znane powiedzonka:

 You know nothing John Snow 

 A Lanister always pays his debts

 Winter is Coming

 Every time you ask about the next book, George R. R.l Martin kills a Stark

Where are my Dragons?
  • The Vampire Diaries – serial, w którym już coraz trudniej wymyślać scenarzystom z kim grupa, już teraz wampirów, musiałaby się zmierzyć i nawet większość rozwiązań wątków miłosnych już można było zobaczyć na ekranie, ale ciągle oglądam.
  • American Horror Story -  w każdym sezonie przedstawiona jest inna „straszna historia”: nawiedzony dom, zakład psychiatryczny, czarownice. Moim zdaniem sezon trzeci lepszy od drugiego. Bardzo dobra obsada.
  • True Blood – serial powinien się był skończyć ze 3 sezony temu (do 4 bardzo dobry) i dobrze, że kolejny będzie tym ostatnim. Zdecydowany przykład „wypalenia” się pomysłów.
  • Grey's Anatomy – można by mieć wątpliwości ile można oglądać pracę lekarzy i ich prywatne perypetie, jednak Chirurdzy mają w sobie to coś, że wciąż zakończenie każdego odcinka sprawia, że chcę zobaczyć kolejny (Shonda Rhimes tworzy jedne z lepszych cliffhangerów z odcinka na odcinek).
  • Suits – serial prawniczy, pokazujący więcej wewnątrz kancelaryjnych walk i rywalizacji  niż samych rozpraw. Harvey i Mike stanowią znakomity duet.
  • The Good Wife – serial prawniczy, w którym w każdym odcinku pojawia się nowa sprawa i czas antenowy jest zrównoważony pomiędzy prywatne życie „dobrej żony” a tajniki i kruczki prawnicze amerykańskiego prawa.
  • Hause of Cards – tym razem walka o władzę na szczycie.  Serial Davida Finchera ze znakomitym Kevinem Spacey`m. Nagrodzony czterema Globami.
  • Downtown Abbey –kolejny świetny serial BBC. Życie wyższych sfer na początku `20 wieku ze znakomitą obsadą. Niebanalny scenariusz.
  • Sherlock (prod. BBC) –mój numer jeden z seriali, na którego kolejne odcinki nie mogę się doczekać.
  • Elementary – marna kopia Sherlocka, ale gdy na Sherlocka trzeba czekać średnio 2 lata można obejrzeć. Odcinki i sprawy przeciętne, miewa lepsze momenty, kiedy pojawia się „szerszy kontekst” – manipulacja  Maycrofta, Irene.
  • Hannibal – serial, który miał ogromną reklamę. Oglądany jak nie ma nic innego, do kinowego Hannibala mu daleko. Ilu seryjnych morderców może być w USA?
  • The Bing Bang Theory – numer jeden seriali komediowych. Nerdy nigdy mi się nie znudzą. Nieustannie serial potrafi doprowadzić do śmiechu i w znakomitej przewadze są tu odcinki genialne nad bardzo dobrymi.
  • 2 Broke Girls – sitcom do pooglądania jak nie ma nic innego.
  • Girls – tak pokręcone, że aż ciekawe, do obejrzenia.


Ktoś poleca coś innego?

czwartek, 20 lutego 2014

Tajemnica Filomeny – w poszukiwaniu jedynie odpowiedzi

Są takie filmy, które sprawiają, że gdyby nie obsada w nim występująca wcale nie byłyby tak wyjątkowe. Przypuszczam, że gdyby nie osoba Judi Dench film Tajemnica Filomeny nie podobał by mi się tak bardzo. Dench wspominam nie głównie jako M z filmów o Bondzie, ale jako królową Elżbietę z Zakochanego Szekspira. Tej roli drugoplanowej w filmie o Szekspirze Judi zawdzięcza swojego jedynego (jak na razie) Oscara i taką ją najbardziej cenię. Doskonale odnajduje się ona w rolach brytyjskiej Lady (w Tajemnicy Filomeny gra Irlandkę). Ten angielski styl bycia, ta kultura, ta jednoczesna uprzejmość i bezpruderyjna szczerość sprawiają, że nie sposób nie polubić Filomeny.



Filomena Lee w wyniku jednego miłosnego uniesienia (Seks był wspaniały. Sęk w tym, że nawet nie wiedziałam, że mam łechtaczkę) zostaje oddana pod opiekę zakonnic, gdzie rodzi nieślubne dziecko, które zostaje wbrew jej woli oddane do adopcji. Przez cały film Filomena rozpamiętuje wydarzenia z przeszłości i ciągle zastanawia się jaki jest jej syn [Co jeśli zginął w Wietnamie? mieszka na ulicy? Co  jeśli wrócił bez nóg? Co jeśli jest bezdomny? albo otyły? (W Stanach porcje jedzenia są ogromne)]. Jej rozmowy z dziennikarzem Martinem są trzonem całego filmu. Proporcje pomiędzy komizmem w postaci wypowiedzi Filomeny a powagą tego, co jej spotkało są doskonale zachowane. Poznajemy kobietę, która uważa, że co druga napotkana przez nią osoba jest niezwykła, uwielbia romanse (i je innym opowiadać) cieszy się z czekoladek na poduszkach w hotelu, korzysta z entuzjazmem z darmowych napoi w samolocie (w Ryonairze trzeba za wszystko płacić). W odpowiedzi na pytanie jak się ma, zwierza się, że ma tytanowe biodro, ale czuje się dobrze. Wierzy w Boga i nie obwinia zakonnic za to co jej zrobiły (przecież są bardzo miłe i pomocne), nic jej nie dziwi i wiele faktów akceptuje takimi jakie są. Niektóre jej spostrzeżenia są warte zapamiętania (Jeśli nie lecisz pierwszą klasą, to wcale nie znaczy, że nie jesteś osobą pierwszej klasy).
To oczywiście jednak wzruszająca i smutna historia z życia wzięta (film nakręcony na podstawie książki Martina Sixsmitha The Lost Child of Philomena Lee) poprowadzona w taki sposób, że wraz z Filomeną pragniemy dowiedzieć się więcej o jej synu, a zakończenie i sposób w jaki historia zatoczyła koło sprawiło, że moja ocena tego filmu jest taka wysoka. 8/10. Polecam, zdecydowanie warto, (zwłaszcza, że film trwa tylko 94 minuty).

Uwielbiam, jak pewne wątki w grupie filmów Oscarowych się powtarzają. Jak w Hrabstwie Osage tak i w tym filmie pada Cytat z T.E.Eliota:

We shall not cease from exploration 
And the end of all our exploring 
Will be to arrive where we started 
And know the place for the first time.

Który jest doskonałym podsumowaniem historii.

Nominacja do Oscara za najlepszy scenariusz jest zdecydowanie zasłużona. Judi Dench sprawiła, że postać Filomeny nie sposób nie polubić i tu również wróżenie akademii jest zrozumiałe (choć jakbym miała stawiać, to jednak na Meryl).

Z innych filmów z Judi Dench polecam Hotel Marigold.

SPOILER ZAKOŃCZENIE

Okazało się, że syn Filomeny umarł 9 lat wcześniej. Był politykiem, homoseksualistą i umarł na AIDS. Od partnera Anthony`ego (potem nadano mu imię Matthew) Filomena i Martin dowiadują się, że syn jej szukał. Odwiedził nawet klasztor zakonny gdzie się urodził w poszukiwaniu matki. Jego ostatnim życzeniem było aby go pochować na terenie klasztoru, wiedział, że tam matka go odnajdzie. Zakonnice wiedziały, że Filomena i jej syn próbują się nawzajem odnaleźć ale im nie pomogły. Martin jest ogromnie zły, ale Filomena wybaczyła zakonnicy, która milczała. Jej chodziło o to tylko by się dowiedzieć, co się stało z jej dzieckiem. Filomena odwiedza grób syna. Koniec.

czwartek, 13 lutego 2014

Ona – kobiety i związki zawsze są skomplikowane, nawet te wirtualne

Film Spike Jonze`a Ona jest w tym roku nominowany do Oscara w 5 kategoriach: najlepszy film, najlepszy scenariusz oryginalny, najlepsza muzyka oryginalna,  najlepsza piosenka „The Moon Song” i najlepsza scenografia. Głównie z tego względu obejrzałam ten film, ponieważ ani jestem fanką Jaquina Phoenixa ani sam trailer nie wydał mi się zbyt zachęcający. Jak jednak w tym roku przyznać muszę w niektórych przypadkach akademia wie co robi wyróżniając pewne filmy.
Zdecydowanie lepszy plakat
od tego
Ona to właściwie smutne love story i historia wyizolowanego, rozczarowanego nieco rzeczywistością Theodora, autora pięknych listów, pisanych na zamówienie (Pieknelisty.com – płacisz specjalista pisze za ciebie romantyczny list do dziewczyny, list gratulacyjny do syna, może za ciebie pisać listy przez lata), który po rozstaniu z żoną czuje się samotny. Żyje w świecie, w którym komputer odczytuje za nas e-maile, można wejść w nocy na czat wydając jedynie komendę głosową, a bohater interaktywnej gry może nas obrazić i zapytać o czym rozmawiają pozostałe osoby będące w pokoju. Trawis kupuje nowy system operacyjny, specjalnie zindywidualizowany i dopasowany do potrzeb użytkownika. (Wystarczy odpowiedzieć na kilka pytań: Jakie są twoje relacje z matką? Czy jesteś towarzyski? Czy system ma mieść głos żeński czy męski?). Do życia Tehodora wkracza Samantha, wkracza, gdyż jest ona tak rozbudowanym systemem (nie tylko sprawdzi e-maile i zostawi do przeczytania tylko te śmieszne, przypomni o spotkaniu i zrobi korektę tekstu, ale sama ma pragnienia, zadaje pytania, potrafi prowadzić zwykłą towarzyska rozmowę i podejmuje własne decyzje), że staje się dla Theodora właściwie prawdziwą osobą, z którą rozmawia o wszystkim, chodzi na spacery, zaczyna darzyć uczuciem. Samantha jest ciekawa świata i ma potrzebę ciągłego rozwijania się, ma własne pragnienia i przemyślenia:

Ale serce nie jest jak pudełko, które można napełnić. Ono się powiększa w miarę jak kochasz więcej.


Pytanie tylko jak długo wystarczać będą rozmowy nawet w świecie tak skomputeryzowanym. Wystarczy Travisowi wirtualna dziewczyna, czy to wystarczy jej?

Dzięki błyskotliwym dialogom prowadzonym między „bohaterami” film zdecydowanie zasługuje na nominację, a kto wie czy nie na statuetkę w kategorii najlepszy scenariusz.  Jaquin Phoenix niezaprzeczalnie jest dobrym aktorem i jego ciągła obecność na ekranie zdecydowanie wystarcza by poprowadzić tę historię. Możemy też zobaczyć Rooney Marę i Amy Adams, choć właściwie z żeńskiej obsady w filmie tym „błyszczy” głos Scarlett Johansson. To właściwie dzięki jej sposobowi prowadzenia rozmowy, westchnieniom, śmiechowi związek między Travisem z Samanthą wydaje się niezwykle „naturalny”. Scarlett jedynie dzięki głosowi potrafiła stworzyć postać z „krwi i kości” z charakterem. Ponoć początkowo Samantha miała początkowo mówić głosem Samanthy Morton, ale w czasie postprodukcji Spike Jonze  uznał jednak, że efekt końcowy go nie zadowala i zastąpiono głos Morton i możemy słuchać  Johansson, co z całą pewnością wyszło filmowi na dobre.

Film bardzo dobry przedstawiający właściwie smutną historią i skłaniający do przemyśleń gdzie są granice, dokąd mogą sięgnąć możliwości komputerów,  i czy nadejdzie dzień, że nie będziemy potrzebowali drugiego prawdziwego człowieka? Polecam, choć może film nie dla wszystkich 8/10.

SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Samanta odchodzi. Okazuje się, że rozmawiała nie tylko z Theodorem ale jeszcze z 8316 innymi użytkownikami, a kocha 641. Theodore dowiaduje się, że nie jest wyjątkowy, że Samantha może jednocześnie rozmawiać z wieloma ludźmi i jednocześnie kochać innych. Właściwie nie wiadomo, czemu system został wyłączony. Theodore idzie porozmawiać z Amy, która również była związana z wirtualnym. Theodore wysyła list do Catherine, pisząc że przeprasza i zawsze będzie ją kochał. KONIEC.


niedziela, 9 lutego 2014

Robocop – dobry film z piętnem remake`u

Nie raz, nie dwa już stwierdzałam, że żyjemy w czasach wciąż odtwarzanych i odnawianych znanych nam już historii. Procent scenariuszy oryginalnych w puli głośnych i wysokobudżetowych filmów jest aktualnie niewielki. Lepiej według producentów postawić na znane ludziom historie, które zawsze gwarantują odsetek widzów idących do kina z ciekawości, by porównać nową produkcję czy to z książką, grą, z pierwszą częścią czy to klasycznym pierwowzorem, niż postawić na nową historię. Kiedy usłyszałam, że kręcą remake Robocopa (Oryginał z 1987 roku był filmem brutalnym z efektami specjalnymi jak na tamte czasy na wysokim poziomie. Powstały 3 części filmu i serial) pomyślałam, że to nie może się udać i zapewne jak większość przeciwników remeków „klasyki” zadałam sobie pytanie: „ Po co kręcić znowu coś, co było dobre, powiązane z kontekstem tamtych czasów? Pewnie zrobią z tego efekciarski pusty film”. Powinno mi być głupio, kiedy mniej więcej w jednej trzeciej filmu pomyślałam „rany, ale długo się to rozkręca, po co tyle psychologii i polityki, kiedy w końcu zacznie się akcja?” (nie było efekciarsko…). Nie da się zadowolić wszystkich. Kojarzę mniej więcej oryginał (w tym przypadku specjalnie nie przypominałam sobie pierwowzoru), ale bez zbytnich szczegółów, ale gdy na początku zabrzmiała znana muzyczka ożyły „wspomnienia”, wspomnienia raczej brutalnego, krwawego filmu, gdzie lała się krew, ulice były brudne, a przestępcy bezwzględni.



W nowym Robocopie flaków i krwi nie uświadczymy, gdyż film ma kategorię wiekową PG13. Za to będziemy mogli na ekranie śledzić żmudny proces walki korporacji o uchylenie dla niej niewygodnej ustawy zabraniającej na terenie USA używania dronów (robotów skanujących cywili i neutralizujących przestępców). Obserwujemy zaplecze korporacyjne, proces decyzyjny, zabiegi marketingowe, źródło powstania pomysłu, by połączyć człowieka z maszyną. Właściwie wszyscy aktorzy grający role drugoplanowe zagrali bardzo dobrze. Gary Oldman (Dr Dennet Norton) doskonale zagrał naukowca, który ma etyczne wątpliwości dotyczące wykorzystania jego badań do budowy broni. Na ekranie możemy obserwować jak stopniowo ulega i podporządkowuje się presji żądnego jedynie efektów prezesa OCP (Omni Consumer Products). To właśnie z perspektywy doktora (gdy Alex jest nieprzytomny) bardzo ciekawie wypada cały proces tworzenia Ropocopa. Wybór odpowiedniego policjanta, uwzględnienie predyspozycji psychicznych, sterowanie zachowania za pomocą hormonów, manipulacja umysłem. Pokazanie tego co zostało z funkcjonariusza Murphy`ego wygląda również dobrze (tak, tak, efekty specjalne, nikogo to już nie zachwyca). Michael Keaton (Raymond Sellars) jest jedynie żądnym zysków prezesem nie zważającym na uczucia i przesłanki etyczne. Dla niego liczy się tylko zysk i sposób by osiągnąć cel (miliony dolarów dzięki wprowadzeniu dronów w USA). Nawet mała rola Samuela L. Jacksona to właściwie wspaniały przykład tego, jak w kilku scenach można  pokazać wpływ telewizji i moc propagandy (scena urwanej wypowiedzi senatora, manipulacja faktami). Joel Kinnaman grający Alexa Murphy`ego tez stanął na wysokości zadania i również przyznaję, że dobrze wypadły odegrane przez niego sceny szoku po przebudzeniu i załamania, rozmowy z rodziną. Nawet zachowanie żony Murphego jest zrozumiałe i całkiem wiarygodne. Wszystko dokładnie wyjaśniono i pokazano: tło polityczne, działanie propagandy,naukowe zabiegi, pogłębioną psychologizację. Ponieważ jednak tyle czasu poświecono „tłu” dopiero po dobrych kilkudziesięciu minutach będziemy mogli zobaczyć nowego Robocopa w akcji i to niezbyt długiej akcji (w sumie w dokładnie 3 akcjach w mieście). Nic właściwie dziwnego, na ekranie obserwujemy superskutecznego policjanta, mającego dostęp do bazy danych policji i zapisu kamer z od roku 2011 (akcja rozgrywa się w 2028 roku). Bez problemu może zweryfikować, że podejrzany okłamuje go, że ma żonę i dziecko (w bazie ma informacje, że podejrzany się rozwiódł i nie ma dzieci), potem też w błyskawicznym tempie dochodzi do złamania ograniczeń systemu i prywatnej wendetty. Brakowało mi w tym filmie więcej „rutynowych” aresztowań i pokazania pełni jego możliwości w „terenie” (Tu chyba wpływ na moje rozczarowanie w tej kwestii mają wspomnienia z serialu). Gdybym miała oceniać ten film w oderwaniu od pierwowzoru uznałabym go za bardzo dobry film z „głębszym” przesłaniem i efektami specjalnymi na poziomie. Jednak, jest to remake, zaskakująco udany remake z małym „ale”: ze za mało akcji, w porównaniu z oryginałem ugrzeczniony (brak krwi, Robocop strzela głównie do innych dronów, a nalot na melinę przestępczą odbywa się w ciemności i widzimy potem tylko nieprzytomnych bandziorów), dlatego 7/10. Generalnie jednak uważam, że warto.

SPOILER-ZAKOŃCZENIE

Po tym jak Robocop wymyka się spod kontroli korporacji – mści się na swoich zamachowcach, a ustawa zostaje odwołana, ellars osiągnąwszy swój cel  postanawia zabić Alexa. Doktor Norton pozornie zgadza na zamordowania Murphy`ego. Po wyjściu z gabinetu Sellarsa udaje się do laboratorium by ratować Alexa. Gdy aleź dowiaduje się, że Sellars kazał go zabić jedzie by go aresztować, za próbę zamordowania funkcjonariusza. Następuje akcja wkroczenia do wieżowca OCP, wlka z dronami, zniszczenie częściowe zbroi i złapanie Sellarsa na szczycie wieżowca. Alex walczy z systemem, który nie pozwala mu strzelić do prezesa. Ostatecznie jednak udaje mu się siłą woli przeciwstawić dyrektywie i zabija Sellarsa. Robocop wraca na posterunek by dalej walczyć z przestępczością. Koniec.

sobota, 8 lutego 2014

Austenland - ku czci Jane Austen. Zestawienie filmów na podstawie powieści Jane Austen.

Jeśli miałabym wymienić ulubioną powieściową autorkę (która nie pisze powszechnie uważanych za grafomańskie powieści, tudzież tylko dla nastolatek) byłaby to właśnie Jane Austen (która wygrywa nieznacznie z siostrami Bronte). Widziałam większość filmów będących ekranizacjami, luźnymi opowieściami na podstawie jej powieści. Austenland jest kolejną produkcją oddającą swoisty hołd powieściom Austen, poprzez kolejne nawiązania, będącą równocześnie wyśmianiem psychotycznych „fanów” epoki Regencji.



Co odróżnia zwyczajną fankę Jane Austen od miłośniczki?
Czy to jej podziw dla stylu i obyczajów epoki Regencji?
Liczba razy przeczytanych przez nią powieści Austen?
Czy jej nieokiełznana miłość do Pana Darcy?
Prawdziwa miłośniczka Jane Austen robi dużo więcej




Główną bohaterką filmu Austenland jest Jane Hayes, której pokój jest wypełniony austenowymi gadżetami. Tuż przy drzwiach stoi tekturowy Pan Darcy (we wcieleniu Colina Firtha z najlepszej ekranizacji Dumy i uprzedzenia), a bohaterka nauczyła się na pamięć pierwszych trzech rozdziałów Dumy i uprzedzenia kiedy miała 13 lat. Jane żyje w świecie ułudy i marzeń, by spotkać współczesne wcielenie Pana Darcy`ego (Jestem angielką ponieważ najwyraźniej jedyni dobrzy mężczyźni są fikcyjni), a żaden prawdziwy facet, z którym się spotyka nie jest w stanie z nią wytrzymać oglądając z nią ekranizacje austenowskich powieści. Jane wydaje wszystkie swoje oszczędności by pojechać do Darcylandu, gdzie będzie mogła przeżyć historię ze znanych kart powieści.
Wszystkie przeżycia zagwarantowane w dosyć kosztownym przybytku odtwarzającym styl epoki (Jane było stać tylko na pakiet miedziany zapewniający jej rolę ubogiej krewnej [Mansfield Park], więc nie mogła brać udziału we wszystkich atrakcjach, które gwarantował pakiet diamentowy) są klasycznymi „wątkami” z powieści. Deszcz zaskakuje bohaterkę (Duma i uprzedzenie), z kłopotów ratuje ją dżentelmen (Emma), bohaterowie podczas pobytu przygotowują przedstawienie (Mansfield Park), jedna z bohaterek jest w tajemnicy zaręczona (Emma), bohaterowie rozmawiający przez zamknięte drzwi. Postaci dwóch dżentelmenów to odwzorowanie Darcy`ego (ukrywana pomoc w kłopotach, scena wyznania uczuć, niedowierzanie bohaterki, po jakimś czasie odwiedzenie bohaterki w domu) i Wickhama (plan wspólnej ucieczki). Jednocześnie w filmie pokazano te nudniejsze aspekty życia w epoce, jak poirytowanie bohaterek ciągłym szyciem, niepraktyczne długie sukienki i jedyne rozrywki jakimi były spacery i gra w karty. Film jednocześni kpi i oddaje hołd światu stworzonemu przez Austen. Wymieszano tu klasyczne wątki z banalnymi scenami znanymi z komedii romantycznych łącznie z wpadającymi w ucho ogranymi piosenkami. 
Produkcja tylko dla fanów Austen i ekranizacji uwielbiających te historie (pragnących przeżyć to wszystko jeszcze raz w kolejnej wersji) i po obejrzeniu tego filmu pragnących zostać posiadaczami torby z napisem "I love Mr Darcy" (już taką mam). U mnie subiektywne 9/10 choć jakby oceniać to realnie, jest to lekka schematyczna komedyjka opierająca się na sentymencie.

Film jest ekranizacją powieści Shannon Hale (dobrze, że akurat tę powieść zekranizowano a nie Dumę i uprzedzenie i Zombie), która jest współautorką scenariusza. Zaskakujący (a może i nie?) fakt: film wyprodukowany przez Stephanie Mayer (tak, autorkę Zmierzchu), pokazany na festiwalu w Sundance, gdzie był nominowany w kategorii najlepszy dramat (?).

SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Wszystkie działania Martina (odpowiednik Wickhama) łącznie z wykpiwaniem wszystkich zachowań i odbiorem porodu źrebięcia były grą. Natomiast Henry był siostrzeńcem Pani Wattlesbrook i była to jego pierwsza wizyta w Darcylandzie i jego zachowanie nie było wyreżyserowane. Rozczarowana całym pobytem Jane wraca do domu gotowa wyrzucić ze swojego pokoju wszystkie gadżety. Zjawia się u niej Henry wyznając, jej jeszcze raz uczucie zapewniając, że nie udaje i że naprawdę jest wykładowcą historii na uniwersytecie. Bohaterowie pogodzeni się całują. Koniec. Sceny w trakcie napisów. Martin został ukarany marną rolą w Darcylandzie po tym jak wykupiła go Panna Elizabeth Charming i zamieniała go w cukierkowo różowy amerykański park rozrywki. Jane i Henry są szczęśliwą parą.



Ekranizacje powieści Jane Austen



„Klasyczne”


BBC w latach `80 i `90 zekranizowała powieści Jane Austen w postaci mini seriali i są to moim zdaniem najwierniejsze oryginałom ekranizacje. Kostiumy z epoki, koszmarne fryzury i dokładne odtworzenie fabuły scena po scenie. Razem z Gazetą Wyborczą można było kiedyś co tydzień kupić kolejną część.

  • Duma i uprzedzenie 1995



Niezapomniana rola Colina Firtha jedynego słusznego wcielenia Pana Darcy. Nikt potem tak wspaniale nie odegrał tej postaci. We wszystkich współczesnych filmach, komediach romantycznych bohaterki wzdychają właśnie do tego wydania Pana Darcy`ego 

  • Mansfield Park 1983

  

  •  Emma 1996



  •  Rozważna i Romantyczna 1981







  • Perswazje 1995




  • Opactwo Northanger 1986



Amerykańskie produkcje



Filmy pełnometrażowe końca lat `90 w gwiazdorskiej obsadzie

  • Rozważna i Romantyczna 1995


Film w reżyserii Anga Lee (zdobywca Oscara za Tajemnicę Brokeback Mountain i Życie Pi) Emma Thompson, Kate Winslet i Hugh Grant. Film nominowany w 6 kategoriach do Oscara. Emma Tomphson dostała statuetkę za najlepszy scenariusz adoptowany.

  • Emma 1996


W roli głównej Gwineth Paltrow. Film nagrodzony Oscarem w kategorii najlepsza muzyka oryginalna, nominowany w kategorii najlepsze kostiumy.

  • Mansfield Park 1999




W filmie tym można zobaczyć popularnego ostatnio Jonny`ego lee Millera (odtwórca amerykańskiej wersji Sherlocka w Elementary)

Filmy telewizyjne po roku 2000

Ekranizacje ITV:

  • Mansfield Park 2007



  • Opactwo Northanger 2007



oraz ponownie miniseriale:

Nowe ekranizacje BBC

  • Emma 2009




 Ponownie w świecie Austen można zobaczyć Jonny`ego Lee Millera.

  • Rozważna i Romantyczna 2008

  • Perswazje 2007




Filmy pełnometrażowe po roku 2000


  • Duma i uprzedzenie 2005




Najnowsza ekranizacja z Keirą Nightley i Donaldem Sutherlandem w reżyserii Joe Wrighta

Wersje uwspółcześnione i wszelkie wariacje na temat Dumy i uprzedzenia.


Najczęściej odtwarzaną historią, którą się uwspółcześnia jest Duma i uprzedzenie i do tej kategorii zalicza się również opisywane tu Austenland.

  • Duma i uprzedzenie 2003 



  • Duma i Uprzedzenie 2004


Wersja bollywoodzka!


  • W świecie Jane Austen 



Bardzo dobry miniserial. Nie do końca jest to wersja współczesna. Bohaterka trafia do świata z powieści z Dumy i uprzedzenia i zmienia losy bohaterów. Takie, co by było gdyby...

  • Dziennik Bridget Jones 



Właściwie na portalach nie podaje się, że jest to film "na podstawie", ponieważ jest to nieco luźniejsza ekranizacja, ale sam dobór obsady jak i nazwisko głównego bohatera nie pozostawiają żadnych wątpliwości, że główną kanwą do stworzenia całej tej historii była powieść Jane Austen (Film na podstawie powieści o tym samym tytule). Główna bohaterka Bridget na przyjęciu poznaje nadętego pana Darcy (i tu w tej roli Colin Firth uznawany za jedyne słuszne wcielenie Pana Darcy`ego), który ją obraża. Bridget spotyka się z Danielem Cleaveram (Hugh Grant, którego można było zobaczyć w ekranizacji powieści Jane Austen - Rozważna i romantyczna), który finalnie okazuje się oszustem i wiele wiele innych.


Filmy o samej Jane Austen


  • Zakochana Jane 2007



W rolach głównych Anne Hathaway i Jamec Mcavoy. Film opowiadający losy samej Jane Austen.

  • Jane Austen żałuje




Kolejny miniserial produkcji BBC



Widziałam wszystkie, wszystkie uwielbiam, a niektóre widziałam po kilka (w niektórych przypadkach kilkanaście) razy. Dla fanów Jane Austen!