poniedziałek, 14 października 2013

Grawitacja – zagubieni w kosmosie w pustce... w ciszy

Niezwykle rzadko się słyszy o jakimś filmie wyłącznie pochlebne opinie. Jeszcze rzadziej ów pozytywna ocena ma odzwierciedlenie na portalach filmowych gdzie kinomaniacy wystawiają oceny obejrzanym filmom. Jaki musi być to film, który na Fiilmwebie ma średnią 7,8 (jeszcze kilka dni temu miał 8,0. Im więcej ludzi idzie do kina tym rzecz oczywista średnia może spadać) a dla tych, którzy nie szanują opinii polskiej publiczności wystarczyć powinna powalająca nota na Imdb: 8,7 a na Rotten Tomatos 9,1. Noty na tym poziomie osiągają na tych portalach takie klasyki jak Gladiator, Forest Gump, Władca Pierścieni, Piraci z Karaibów, Milczenie owiec czy Podziemny krąg. Oczywiście to, czy Grawitacja utrzyma tak wysokie oceny wraz ze wzrostem głosów to się jeszcze okaże, ale coś niewątpliwie w tym filmie musi być takiego, że się tak podoba. Tylko co?




W trailerze tej produkcji zostaje właściwie zarysowana cala fabuła. W skutek wypadku na stacji kosmicznej dwoje astronautów Ryan Stone (Sandra Bullock) i Matt Kowalsky (George Clooney) będzie musiało walczyć o przeżycie w ekstremalnych warunkach. Sami bez łączności z Ziemią, bez wsparcia Huston dryfują w kosmosie. Ile już filmów takich było, w których super stacje kosmiczne ulegały zniszczeniu a dzielni astronauci potrafili przy niedziałającym sprzęcie wyjść z opresji? (klasyczny Alopplo 13, Armagedon, Czerwona Planeta, Jadro ziemi, Zagubieni w kosmosie). Fabuła Grawitacji nie jest więc oryginalna, jednak sposób nakręcenia tego filmu sprawia, że zapada w pamięć Piękne zdjęcia widoku ziemi z kosmosu, zachodzącego słońca, bezkresnej pustki i operowaniu dźwiękiem: cisza, oddech, bicie serca, muzyka z radia, dynamiczny montaż skontrastowany z powolnymi ujęciami pustki sprawiają, ze jest to widowisko. Co jednak niezwykle widowisko budowane pustką ciszą, a nie bombardujące nas możliwościami technicznymi efektów specjalnych. Film  dwojga aktorów, którzy przez większość czasu unoszą się bezwładnie w przestrzeni kosmicznej, gdzie momentami wraz z przerażoną panią doktor wirujemy w przestrzeni i słyszymy jedynie jej przyspieszony oddech. Matt doświadczony astronauta w sytuacji, gdy mają niewielkie szanse na przeżycie potrafi puścić radio i z największym spokojem powolutku zmierzać do oddalonej o 100 kilometrów stacji kosmicznej (Soyuz), starając się podtrzymać na duchu przerażoną kobietę. Wspomina, że czuł, że coś będzie nie tak z tą misją, że jest blisko pobicia rekordu przebywania w przestrzeni kosmicznej, potrafi zachwycić się wschodem słońca, gdy właściwie wkrótce może umrzeć. (Teraz gdy jestem oddalony od ciebie możesz przyznać, że urzekają cię moje niebieskie oczy, no przyznaj to. – Tak, masz piękne niebieskie oczy… – Moje oczy są brązowe). To zdecydowanie bardzo dobra rola zarówno Sandry Bullock jak i Georga Clooney`a, oboje właściwie wypowiadając niewiele kwestii potrafili stworzyć postaci z krwi i kości (właściwie banalne dialogi, ale jakoś tak wypowiedziane, że okazały się „głębokie”) przez większość czasu słyszymy właściwie tylko ich glosy, ale słowa wypowiadane przez Matta są w taki sposób, że zaczynamy wierzyć, że wszystko będzie dobrze, które to są skontrastowane z bijącym sercem Ryan i dramatyczną sytuacją. Zdecydowanie polecam, film wizualnie wyjątkowy, zapadający w pamięć 8/10.

SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Gdy Matt i Ryan docierają do rosyjskiej stacji w momencie próby się do niej dostania Ryan zaplątuje się w liny i łapie Matta (by nie odpłynęli w przestrzeń kosmiczną). Matt widząc, że jeśli Ryan będzie go trzymała oboje się odczepią i zginą postanawia puścić, odlatuje w dal przestrzeni kosmicznej. Ryan zrozpaczona w ostatniej chwili dociera do stacji (kończył jej się tlen). Matt póki jeszcze zachowywali kontakt radiowy poinstruował ją, że musi dostać się do chińskiej stacji. Okazuje się, że w kapsule brakuje paliwa i Ryan nie może odlecieć. Załamana postanawia sobie odciąć dopływ tlenu i umrzeć. Wtedy ma wizję wchodzącego do kapsuły Matta, który mówi jej, że lądowanie jest jak start i może wykorzystać procedurę lądowania by poruszyć się kapsułą. Ryan dociera do chińskiej stacji (Shenzhou), gdy ta już spada i powoli wchodzi w atmosferę ziemską. W ostatniej chwili udaje jej się uruchomić kolejną kapsułę (chociaż na symulatorze za każdym razem się rozbijała) i ląduje na ziemi. Kapsuła wpada do morza (łączność radiowa z Huston zostaje odzyskana i informują ją, że ekipa ratunkowa jest już w drodze), Ryan się z niej wydostaje podpływa do brzegu, resztkami sił wstaje na plaży. Przeżyła. Koniec.

sobota, 12 października 2013

Uniwersytet potworny – straszyć każdy może…

Tajemnicą nie jest, że żyjemy w czasach kontynuacji, ekranizacji i adaptacji filmowych wszystkiego. Studia Hollywoodzkie często wypuszczając nowy film już w momencie premiery planują jego kontynuowanie (jeśli inwestycja się zwróci). Wygląda na to, że wbrew pozorom chociaż pragniemy nowych ekranowych historii równie mocno chcemy też wciąż oglądać to samo. Nie powinno wiec dziwić, że po 12  latach zdecydowano się stworzyć kolejny film poświęcony przygodom bohaterów z Potworów i spółki. Oczywiście nim sprzedano nam tę nową animację wykorzystano okazję, by ponownie zarobić na części pierwszej. Potwory i Spółkę jakiś czas temu można było ponowie zobaczyć na ekranach kin (Ponoć film cieszył się taką popularnością, jak te najnowsze animacje. Paradoks? Cóż przez te ponad 10 lat przybyło nowych widzów tego filmu. Nie można się  dziwić, że rodzice zabrali swoje pociechy do kin na film). Akurat w tym przypadku nie pokazano nam jak potoczyły się losy sympatycznych potworów Mika Wazowskiego i Jamesa P. Sullivana po przygodach z części pierwszej. Uniwersytet Potworny jest prequelem, z którego dowiadujemy się jak poznali się bohaterowie i gdzie nauczyli się straszyć.



Głupio właściwie się przyznać, ale czasami więcej radości i przyjemności sprawia mi obejrzenie animacji dla dzieci niż kolejnej wtórnej sensacji.  Ani fabularnie przecież nie jest to produkcja odkrywcza, ani nawet nie trzyma nas w niepewności (czy bohaterom uda się osiągnąć swój cel?), ponieważ już to wiemy…z pierwszego filmu. Cała bajka wpisuje się w schemat filmowej serii Zemsta frajerów, począwszy od przybycia Mike`a na Uniwersytet, wstąpienie do bractwa, inicjację, upokorzenie na akademickiej imprezie po finałowe zawody pomiędzy pozornymi nieudacznikami a mięśniakami. Mike stara się pokazać, że będzie wspaniałym "straszakiem", a Sullivan początkowo należał do bractwa mięśniaków. Mike będzie musiał udowodnić, że dzięki ciężkiej pracy i pilnej nauce może osiągnąć to, co wszyscy inni "z lepszymi predyspozycjami" do straszenia. Urok tej animacji nie polega na tym co, ale jak to jest pokazane. Uniwersytet potworny to zabawna animacja, w której ślimak spieszy się na zajęcia (swoim tempem), straszna bibliotekarka pilnuje ciszy w czytelni, adepci opanowują klasyfikację min i trenują techniki ukrywania się i pokonywania przeszkód. To również wspaniała historia przyjaźni, która uczy, że liczy się praca zespołowa. Warto obejrzeć. 8/10 ani przez chwilę się nie nudziłam a i zakończenie ciekawe.


SPOILER-ZAKOŃCZENIE

Gdy Mike dowiaduje się, że Sully oszukiwał przy finałowym zadaniu, ponieważ nie wierzył, że może przestraszyć dziecko postanawia się jednak sprawdzić. Mike idze do laboratorium gdzie testują drzwi do świata ludzi i przez nie przechodzi. Dziecko, które probował przestraszyć się nie przeraziło, uznało, że jest fajny. Mike znalazł się w pokoju pełnym dzieci. Sully ruszył mu na ratunek. Zaalarmowani dorośli szuka jaw w lesie potwora. Mike i Sully uciekaja i próbują wrócić przez drzwi do swojego świata. Nie maja wyjścia, muszą przestraszyć dorosłych by zgromadzić energię z ich krzyku, ponieważ Dziekan Hardscrabble odłączyła zasilanie drzwi w oczekiwaniu na władze uczelni. Sully instruowany przez Mika, który zbudował nastój grozy w ciemnym pokoju nastraszył dorosłych tak, że wszystkie pojemniki z laboratorium się napełniły. Bohaterowie zostali wylani z Uniwersytetu. Zatrudnili się jednak w Monsters Inc. w dziale pocztowym. Podczas końcowej piosenki widzimy jak kolejno udało im się awansować (poczta, sprzątanie, wydawanie posiłków, dział techniczny) aż zatrudniono ich do straszenia. Mike został trenerem Sullego, ponieważ to robił najlepiej. Koniec.

środa, 2 października 2013

Byzantium- o wampirach melancholijnie i ambitnie

Wampiry, znowu wampiry. Tylko tym razem w wersji smutnej, nico bardziej dramatycznej, przedstawionej w sposób…ambitny. Nie rozumiem niskiej oceny tego filmu na Filmwebie (tylko 5,7). Jeśli jakiś film miał swoją premierę na festiwalach (Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Toronto, Festiwal Filmowy w Glasgow), a w polskich kinach pojawił się niemal rok po światowej premierze, to na pewno nie należy tu oczekiwać iście Hollywoodzkiej produkcji w stylu Zmierzchu, Underwolda, a nawet Wywiadu z wampirem (a reklamowano ten film w kontekście wywiadu. Moim zdaniem trudno tu mówić o podobieństwie tych filmów, ledwie kilka wątków łączy te produkcje. Natomiast sama estetyka i sposób narracji są zdecydowanie różne). Co prawda w obsadzie tego filmu pojawiają się nazwiska coraz bardziej rozpoznawalne i moglo to nieco zmylić. W jednej z głównych ról można zobaczyć wschodząca nastoletnią gwiazdę Saorise Ronan (Intruz, Hanna, Nostalgia anioła). Nie jestem jej wielką fanką, ponieważ wydaje mi sie wciąż trochę nijaka, a we wszystkich jej rolach postaci przez nią kreowane są pozbawione energii i głębszych emocji. Akurat w przypadku Byzantium było to wskazane. (Na pewno ją wolę od obecnej ostatnio wszędzie Lily Collins). Jeśli jednak oglądać ten film dla konkretnej kreacji aktorskiej, byłaby to rola Gemmy Arterton (Książę Presji: Piaski czasu, Hansel i Gretel: Łowcy czarownic). W końcu dostała rolę, dzięki której to właściwie na niej koncentrowała się uwaga widza. Do tego w roli drugoplanowej pojawia się w Byzantium Jonny Lee Miller znany telewizyjnej publiczności jako amerykański współczesny Sherlock Holmes (serial Elementary nie umywający się do brytyjskiego Shelroka z Benedictem Cumberbatchem). Moim zdaniem kluczem do odpowiedniego nastawienia do tego filmu powinna być głowie osoba reżysera, czyli Neila Jordana. To twórca wspomnianego już Wywiadu z wampirem, ale i niezwykle nijakiego, spokojnego filmu Ondine (z Bahledą-Curuś i Colinem Farrelem). W przypadku Byzantium moim zdaniem temu filmowi zdecydowanie bliżej do Ondine. Głównie ze względu na estetykę (nadmorska miejscowość, spokojnie nijakie plany, fabuła właściwie leniwie niespokojnie się rozwijająca, szarość rzeczywistości, w której nawet krew nie wydaje się soczyście krwista, a jedynie rozcieńczoną czerwoną farbą). 



Główna tajemnicza bohaterka Elanor pragnie opowiedzieć komuś swoją historię. Spisuje ją i wciąż wyrzuca zapisane kartki opowieści o sobie i swojej matce, ponieważ

Moja matka zrobiła dla mnie trzy rzeczy:
Oszczędziła mi życie w dniu moich narodzin
Opłacała moje utrzymanie pracując na kolanach i na plecach
Obdarzyła mnie historią, której nie mogę wyjawić

Niezwykle powoli dowiadujemy się co się przydarzyło Clarze i Eleonor, kim jest Darvell i Ruthven. Całość fabuły bardziej skupia się na szarej egzystencji dwóch kobiet i problemach ze zdobyciem pieniędzy, oraz wyobcowaniu Elonor (smutnej skrytej nastolatki, która jest nierozumiana przez swoją opiekunkę, nie potrafi się otworzyć i nawiązać kontaktu z rówieśnikami) niż na ich wampirycznej stronie, a historia o upiorach ani żywych ani martwych robi się o wiele ciekawsza dopiero pod koniec filmu, kiedy to zaczynają się pojawiać się nośne frazy i retrospekcje (Jedynie ci, którzy gotowi są na śmierć dostąpią życia wiecznego. Jesteśmy złodziejami. Kradniemy czas. Kupujemy go, krwią. Co nie podlega czasowi jest zimne).
Wszystkie szczegóły związane z wampiryczną naturą bohaterek początkowo są jedynie delikatnie insynuowane (Elenor odwiedzająca staruszka, potem grająca na pianinie w domu starców), a tytułowym Byzantium jest pensjonat, z którego Clara robi dom uciech. Jeśli po zakończonym seansie odtworzyć sobie całą fabułę, była to wspaniała historia przedstawiająca wampiry w „starym, dobrym” stylu rodem tego z Wywiadu… (z nieśmiertelnością wiąże się utrata duszy, prawa wampirów) przedstawiona jednak w  sposób wymagający od widza cierpliwości (by wytrzymać pierwsze 40 minut seansu) i skupienia. Z niezwykłym potencjałem (a może i nie, może lepiej, że właśnie tak to pokazano?) film posiadający swój urok może właśnie dlatego, że ukazano to w tak „zimny” sposób.  Właściwie mimo początkowego wynudzenia zdziwiona po obejrzeniu stwierdziłam, że film mi się bardzo podobał, mało tego, długo będę go pamiętać. 8/10. Polecam wytrwałym, raczej fanom historii rodem ala Moll Flanders, albo Tess w wersji wampirycznej.

SPOILER-ZAKOŃCZENIE

Clara opowiada brakujące fragmenty historii nauczycielowi Clary i potem go zabija. Clara pracowała jako prostytutka w burdelu, do którego przywiózł ją Ruthven. Do Ruthvena przybywa jego dawny przyjaciel Darvell, który był przez Ruthvena uznany za martwego (widział jego zakrwawione ciało i po jego śmierci przejął jego dobra). Darvell daje Ruthvenowi mapę do miejsca, gdzie znajduję się jaskinia, w której dokonuje się przemienienie w wampira. Clara strzela Ruthvenowi w nogę, kradnie mapę i ucieka. Na wyspie zmienia się w wampira, gdy wraca na brzeg spotyka Darvella. Okazało się, że złamała prawo. Bractwo wampirów nie przyjmuje kobiet. Darvell miał dać mapę komuś wysoko urodzonemu, nie kobiecie i do tego dziwce. Bractwo odrzuca Clarę, ale nie mogą nic jej zrobić póki nie złamie ich prawa. Clara w tajemnicy obserwuje swoją córkę, przebywającą w sierocińcu. Pewnej nocy żądny zemsty Darvell przychodzi po Elenor. Zbezcześcił ją tak jak wcześniej jej matkę i rzuca jej monetę by przywitała swój nowy zawód, tak jak niegdyś zrobił to z Clarą. Clara nie zdążyła go powstrzymać, w szale zabija Ruthvena. Clara zabiera Elenor na wyspę i przemienia ją w wampira, tym samym łamie wampirze prawo zabraniające stwarzania kobiet-wampirów. Obie bohaterki uciekają przez ponad 200 lat przed bractwem. Na końcu Darvell i Stavella łapią Elenor. Clara próbuje ją ratować. W ostatniej chwili ratuje je jednak Darvell, który przyznaje Clarze, że ścigał je przez tyle lat, bo wiedział, że gdy nadejdzie oment kiedy je odnajdą tylko on może je uchronić przed karą. Clra rozumie, że musi w końcu pozwolić odejść swojej córce. Clara i Darvell odchodzą razem. Darvell prosi Clarę o wybaczenie (mają całą wieczność by mu wybaczyła, na razie proponuje jej swoje towarzystwo). Elenor zabiera na wyspę Franka i zmienia go w wampira(właściwie piękne love story to było). Koniec.