Biografie
są ostatnio “w modzie” do tego stopnia, że w jednym roku na ekranach kin pojawiają się dwa filmy o słynnym projektancie mody, księżnie Monako, kiedy to w roku ubiegłym
były popularne produkcje o słynnych reżyserach (więcej w zestawieniu dotyczącym filmów biograficznych). Jak już się rozwodziłam wcześniej dobre biografie są rzadkością.
Filmowcy
starając się pokazać „nowe” oblicze postaci, często zapominają o tym, że na
ekranie chcemy głownie oglądać to, z czego „gwiazda” była znana. Śledząc
historie reżyserów ciekawi jesteśmy procesu kręcenia filmu, kreacji wizji projektantów, jak tworzyli wielką modę a aktorów podejrzeć
w świecie blichtru i trudów wcielania się w nowe role.
Na
wielkie szczęście Tate Taylor o tym pamiętał kręcąc film o jednym z najbardziej
znanych twórców estradowych wszech czasów. Są filmy, które bronią się samą
muzyką, hitami sprzed lat, których możemy słuchać w kółko (Film Strażnicy Galaktyki miedzy innymi tak
dobrze się ogląda dzięki hitom lat `70). James Brown, którego biografię na
ekranie oglądamy w Get un Up miał tych
hitów wiele, bardzo wiele.
Film jest wspaniałym przeglądem dorobku muzycznego ojca
chrzestnego Soulu. Możemy wysłuchać i obejrzeć jak na estradzie wywija i „ugniata
ziemniaki” młody James, poważny biznesmen i prawdziwa gwiazda śpiewając Please
Please, Please; It's a Man's
Man's Man's World tytułowe Get un up; Night Train, Caldonia i wiele
innych, ale gdy rozbrzmiewają na ekranie wiemy, że słyszeliśmy to już nie raz
nie dwa może nawet nie utożsamiając utworu z Jamesem Brownem.
Sztuką jest jednak
nakręcić film, wypełniony muzycznymi przebojami, który jednocześnie portretuje Jamesa
w na szczęście nieszablonowy sposób. Bolączką wielu biografii jest pokazywanie punkt
po punkcie skrawków z życia artysty, kiedy i tak wszyscy dobrze wiemy do czego
to zmierza.
Taylor jednak nakręcił film, w którym poszczególne sceny i wycinki
z życia Jamesa są zmontowane tak, że historia prekursora funku i bluesa (Jak
sam James mówi nie ma utworu, który leciałby w stacjach radiowych, który by się
na nim nie wzorował) jest w pewien sposób zinterpretowana (nie będę tu oceniać,
czy prawdziwie, czy nie, czy James był „karierowiczem idącym po trupach”, z
trudnym dzieciństwem. To niezbyt istotne. W moim odczuciu film jest spójny).
Oglądamy
wyrywki z dzieciństwa, niektóre sceny są brutalnie ucięte, byśmy mogli do nich
powrócić na końcu filmu, mając pełny obraz do czego ”doprowadziły” pewne
decyzje i wydarzenia z młodości artysty.
Pomimo tej wyrywkowości poszczególnych etapów kariery mamy jednak w miarę pełen obraz życia prywatnego Jamesa (kolejne małżeństwa,
dzieci) wieloletniej przyjaźni z Bobbym Byrdem wraz z „historycznymi” wątkami i
„smaczkami” takimi jak spotkanie z Little Richardem (piosenka Tutti Frutti),
koncert na którym to Rolling Stones zamknęli występ nie Brown, wyjazd do
Wietnamu na koncerty, dzień w którym zastrzelono Martina Luthera Kinga i
koncert, który się zaraz po tym wydarzeniu odbył. Smaczkiem w filmie jest
również występ Dana Aykroda w roli managera Jamesa Browna. [Aykrod wystąpił w
jednym filmie z prawdziwym Brownem w Blues Brothers (Brown grał w tym filmie rolę
księdza)].
W filmie tym również
zastosowano zabiegi, które bardzo cenię, takie jak bezpośrednie zwracanie się do
widza przez Jamesa (gdy wyjaśnia ”hej znalazłem się na imprezie białych,
trzeba to zmienić”, „Oni mówią, że ja jestem Show, a oni Biznes, a ja im
pokażę, że ja jestem i Show i Biznes!”).
Niewątpliwie też siłą
tego filmu jest znakomita kreacja Chadwicka Bosemana w roli Jamesa. W jego wydaniu
Brown był zadziorną postacią z krwi i kości, geniuszem muzycznym, zwierzęciem
scenicznym (świetne sceny odegranie zachowania Browna na scenie, układy
taneczne), niesamowicie pewnym siebie artystą. Ponadto możemy zobaczyć Violę
Davis w roli matki Jamesa, Octavię Spencer (świetne krajce obu aktorek Służących)
i Nelsana Ellisa (głównie znany z serialu Czysta krew jak sądzę).
Film mógłby być
minimalnie krótszy (trwa aż 139 minut), ale zdecydowanie polecam 8/10! let`s Funk!
SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Film
kończy się domknięciem wątku początkowego z filmu (strzelanina w biurze). James
trafia do więzienia. Brown jednak się nie poddaje, organizuje kolejną trasę
koncertową. Odwiedza swojego wieloletniego przyjaciela Bobbye`go (z którym się rozstali,
kiedy Bobby w końcu postanowił podjąć własną solową karierę). James wręcza Bobby`emu
bilety na koncert [jest wtedy opuszczony przez wszystkich (zawsze sam)]. James
przygotowuje się do wejścia na scenę. Wychodzi w czerwonym stroju, zaczyna
śpiewać, przestaje. Widzi przyjaciela wraz z żoną. Śpiewa. KONIEC.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz