niedziela, 21 grudnia 2014

Get on Up - Panie James Brown let`s funk!

Biografie są ostatnio “w modzie” do tego stopnia, że w jednym roku na ekranach kin pojawiają się dwa filmy o słynnym projektancie mody, księżnie Monako, kiedy to w roku ubiegłym były popularne produkcje o słynnych reżyserach (więcej w zestawieniu dotyczącym filmów biograficznych). Jak już się rozwodziłam wcześniej dobre biografie są rzadkością.
Filmowcy starając się pokazać „nowe” oblicze postaci, często zapominają o tym, że na ekranie chcemy głownie oglądać to, z czego „gwiazda” była znana. Śledząc historie reżyserów ciekawi jesteśmy procesu kręcenia filmu, kreacji  wizji projektantów,  jak tworzyli wielką modę a aktorów podejrzeć w świecie blichtru i trudów wcielania się w nowe role.
Na wielkie szczęście Tate Taylor o tym pamiętał kręcąc film o jednym z najbardziej znanych twórców estradowych wszech czasów. Są filmy, które bronią się samą muzyką, hitami sprzed lat, których możemy słuchać w kółko (Film Strażnicy Galaktyki miedzy innymi tak dobrze się ogląda dzięki hitom lat `70). James Brown, którego biografię na ekranie oglądamy w Get un Up miał tych hitów wiele, bardzo wiele. 



Film jest wspaniałym przeglądem dorobku muzycznego ojca chrzestnego Soulu. Możemy wysłuchać i obejrzeć jak na estradzie wywija i „ugniata ziemniaki” młody James, poważny biznesmen i prawdziwa gwiazda śpiewając Please Please, Please; It's a Man's Man's Man's World tytułowe Get un up; Night Train, Caldonia i wiele innych, ale gdy rozbrzmiewają na ekranie wiemy, że słyszeliśmy to już nie raz nie dwa może nawet nie utożsamiając  utworu z Jamesem Brownem.
Sztuką jest jednak nakręcić film, wypełniony muzycznymi przebojami, który jednocześnie portretuje Jamesa w na szczęście nieszablonowy sposób. Bolączką wielu biografii jest pokazywanie punkt po punkcie skrawków z życia artysty, kiedy i tak wszyscy dobrze wiemy do czego to zmierza. 
Taylor jednak nakręcił film, w którym poszczególne sceny i wycinki z życia Jamesa są zmontowane tak, że historia prekursora funku i bluesa (Jak sam James mówi nie ma utworu, który leciałby w stacjach radiowych, który by się na nim nie wzorował) jest w pewien sposób zinterpretowana (nie będę tu oceniać, czy prawdziwie, czy nie, czy James był „karierowiczem idącym po trupach”, z trudnym dzieciństwem. To niezbyt istotne. W moim odczuciu film jest spójny).
Oglądamy wyrywki z dzieciństwa, niektóre sceny są brutalnie ucięte, byśmy mogli do nich powrócić na końcu filmu, mając pełny obraz do czego ”doprowadziły” pewne decyzje i wydarzenia z młodości artysty. 
Pomimo tej wyrywkowości poszczególnych etapów kariery mamy jednak w miarę pełen obraz życia prywatnego Jamesa (kolejne małżeństwa, dzieci) wieloletniej przyjaźni z Bobbym Byrdem wraz z „historycznymi” wątkami i „smaczkami” takimi jak spotkanie z Little Richardem (piosenka Tutti Frutti), koncert na którym to Rolling Stones zamknęli występ nie Brown, wyjazd do Wietnamu na koncerty, dzień w którym zastrzelono Martina Luthera Kinga i koncert, który się zaraz po tym wydarzeniu odbył. Smaczkiem w filmie jest również występ Dana Aykroda w roli managera Jamesa Browna. [Aykrod wystąpił w jednym filmie z prawdziwym Brownem w Blues Brothers (Brown grał w tym filmie rolę księdza)].
W filmie tym również zastosowano zabiegi, które bardzo cenię, takie jak bezpośrednie zwracanie się do widza przez Jamesa (gdy wyjaśnia ”hej znalazłem się na imprezie białych, trzeba to zmienić”, „Oni mówią, że ja jestem Show, a oni Biznes, a ja im pokażę, że ja jestem i Show i Biznes!”).
Niewątpliwie też siłą tego filmu jest znakomita kreacja Chadwicka Bosemana w roli Jamesa. W jego wydaniu Brown był zadziorną postacią z krwi i kości, geniuszem muzycznym, zwierzęciem scenicznym (świetne sceny odegranie zachowania Browna na scenie, układy taneczne), niesamowicie pewnym siebie artystą. Ponadto możemy zobaczyć Violę Davis w roli matki Jamesa, Octavię Spencer (świetne krajce obu aktorek Służących) i Nelsana Ellisa (głównie znany z serialu Czysta krew jak sądzę).
Film mógłby być minimalnie krótszy (trwa aż 139 minut), ale zdecydowanie polecam 8/10! let`s Funk!

SPOILER-ZAKOŃCZENIE

Film kończy się domknięciem wątku początkowego z filmu (strzelanina w biurze). James trafia do więzienia. Brown jednak się nie poddaje, organizuje kolejną trasę koncertową. Odwiedza swojego wieloletniego przyjaciela Bobbye`go (z którym się rozstali, kiedy Bobby w końcu postanowił podjąć własną solową karierę). James wręcza Bobby`emu bilety na koncert [jest wtedy opuszczony przez wszystkich (zawsze sam)]. James przygotowuje się do wejścia na scenę. Wychodzi w czerwonym stroju, zaczyna śpiewać, przestaje. Widzi przyjaciela wraz z żoną. Śpiewa. KONIEC.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz