Udając się do kina na Birdmana, sądziłam, że przyjdzie mi się
zachwycać głównie grą, jak się pisze, powracającego w wielkim stylu
Michalea Keatona. Jednak Birdman nie jest
tylko filmem dobrej jednej kreacji aktorskiej, ale dwóch, a nawet trzech. Jest
również niebanalnie nakręcony, scenariusz pęka w szwach od kulturowych nawiązań
do współczesnego show biznesu, gdzie głównym elementem dźwiękowej oprawy są
jedynie bębny (Czy tylko ja mam skojarzenia z Whiplashem słuchając tych bębnów?).
Głównym bohaterem filmu jest
Riggan Thomson, aktor, który przed laty zagrał w kasowej serii o superbohaterze:
Birdmanie. Od tamtej pory nie
może się uwolnić od tej łatki, po latach pragnie ponownie stać się gwiazdą, aktorem, ale w produkcji bardziej ambitnej, dramatycznej. Riggan napisał sztukę na podstawie powieści, postanowił wyreżyserować ją i zagrać w
niej główną rolę. Chce powrócić na szczyt do czasów, gdy w roku 1992 był
gwiazdą.
Mrugnięciem oka do widza Aljeandro Gonzaleza Inarritu reżysera Birdmana było obsadzenie w tej roli
właśnie Keatona. Trzeba wiedzieć, że Michael Keaton w roku 1992
(o którym to roku wspomina bohater filmu, jako dacie swojej ostatniej świetności) zagrał nie kogo innego, ale właśnie superbohatera, "wielkie zaskoczenie": Batmana (Powrót Batmana 1992, wcześniej Batman 1989. Keaton nie dotrwał do
części trzeciej). Tego samego Batmana, który w internetowych memach wciąż powtarza: Because I`m Batman! (Jako odpowiedź dobra na wszystko).
Keaton w Birdmanie gra po części
siebie. Filmowy Birdman (postać wytworzona przez wyobraźnię Thomsona) jest dosłownie Batmanem, ma jego niski głęboki głos,
jest twardy, jest najlepszy, poucza Riggana. To on pragnie wielkości, to on
chce powrotu na szczyt. To alter ego bohatera, z którym nieustannie aktor się
musi mierzyć. Gdy Riggan „staje się” Birdmanem może wysadzać, przesuwać
przedmioty. Wtedy jest wielki. Thomson chce tego powrotu do świetności. Ten
Birdman mówi Rigganowi, że ludzie nie chcą ambitnych sztuk, ludzie chcą oglądać
blockbustery, wybuchy i latających superbohaterów. Na ulicy ludzie wołają za
Rigganem: Birdman! Chcą zrobić sobie z nim zdjęcie, dla nich on wciąż jest postacią, którą odgrywał przed laty. Podczas wywiadu, gdy
wspomina o Birdmanie 4 (że celowo odmówił zagrania w kolejnej części, by się
rozwijać i grać w czymś ambitniejszym) japoński inwestor ekscytuje się na samą
wzmiankę o możliwości powstania tego filmu. To jest wciąż na topie.
W pewnej scenie Riggan opowiada,
że leciał samolotem w którym kilka siedzeń przed nim siedział również George
Clooney. Kiedy podczas lotu pojawiły się poważne turbulencje Riggan nie myślał
o tym, że umrze, ale czuł się okropnie ze świadomością, że jeśli dojdzie do katastrofy na pierwszych stronach gazet pojawią się nagłówki, że Clooney zginał, nie on. I tu kolejne mrugniecie okiem, ponieważ i
Clooney grał superbohatera. W jednej z gorszych części, ale jednak. George był Batmanem (Batman Forever).
Wcielając się w postać Riggana Keaton
pokazał ogromny dystans, ponieważ po prawdzie od czasów Batmana zagrał w wielu znanych filmach, ale nie były to wielkie
główne role. Tym razem przez cały film oglądamy jego, gdzie pokazuje, jak dobrze potrafi grać. Keaton teraz niczym jego filmowy Birdman powraca na szczyt
nagrodzony już Globem, kto wie czy nie Oscarem, O ironio…?
W chwili gdy może nie całkiem przypadkowo jeden z aktorów dostaje lampą w głowę i trzeba go błyskawicznie w
sztuce zastąpić Riggan wymienia swojemu agentowi kolejne nazwiska, a ten mu
odpowiada, że wszyscy są zajęci:
- Załatw Fassbendera! – Kręci teraz prequel X-menów. (Michael
Fassbender odgrywa rolę młodego Magneto w prequel-owych X-menach) – To tego który grał w Hurt Lokerze (Hurt Locker – Oskar 2010) - Jeremy Reener? Gra teraz w Avengersach
(Reener odgrywa w Avengersach rolę
Łucznika Sokole oko). – Co się porobiło?
Wszystkich teraz się poubierali w peleryny? Riggan ogląda w telewizji jak mówi się o Robercie Downey Juniorze, który właśnie świeci sukcesy przedłużając swoja
popularność jako Iron Mana grając w Avengersach.
Ponadto w filmie na jednym z banerów w mieście możemy zobaczyć plakat z najnowszego
Supermana, kontynuujący trop super bohaterski (Bo faceci w pelerynach są teraz
na topie).
Do sztuki udaje się zwerbować
Mike`a, którego zwolniono właśnie z innej produkcji, a właściwie sam odszedł.
Tak się składa, że rolę kłopotliwego i nieprzewidywalnego Mike`a odgrywa Edward
Norton, ten sam Norton, który słynie z tego, że ponoć trudno się z nim współpracuje
i że jednocześnie to aktor w pełni angażujący się w odgrywane przez siebie
role. (Krążą plotki, że utrudnianie pracy na planie mogło być jednym z
powodów dla którego Norton nie wystąpił w Avengersach ponownie w roli Hulka. Trzeba wiedzieć, że Norton zagrał Increlible Hulka i podkreślam ponoć Marvel miał nienajlepsze doświadczenia z
współpracy z tym aktorem). Znowu aktor, który ma na koncie rolę superbohatera,
znowu aktor, który po części odgrywa siebie?
Norton pokazał kawał świetnej gry
aktorskiej, serię „przeobrażeń” na scenie. Jest w Birdmanie nieprzewidywalnym trudnym,
ale jednocześnie genialnym we współpracy performerem. Można by mówić o
przeszarżowaniu aktorskim, gdyby nie to, że prawdopodobnie miało to właśnie tak
wyglądać. (Nominowany do Globa i do Oscara za tę rolę Edward Norton).
Wspólne sceny Riggana i Mikae w
Birdmanie są świetnym pokazaniem jak różnie można zagrać te same kwestie (i tu świetna gra Keatona i Nortona), jak
wygląda przygotowywanie się do roli. Jak aktorzy „wczuwają się” w swoje
postaci.
Gdy dochodzi między nimi do konfliktu Mike krzyczy na Riggana pytając
się kim go może zastąpić. Ryanem Goslingiem? (I tu trzeba wiedzieć, że Gosling
jest ostatnio na fali).
Córka Riggana (Emma Stone)
wymawia mu, że chce popularności, powrotu na szczyt, ale nikogo on nie
obchodzi, Riggan jest nie na czasie. Nie czyta blogerów, nie wie co to Twitter,
nie ma nawet konta na Fecbooku, to tak jakby nie istniał! (Dziś żeby istnieć
trzeba mieć profile na portalach społecznościowych). Emma ponownie nie zwodzi i
znowu odgrywa świetną rolę i ma kilka świetnych tekstów w tym filmie.
W pewnym momencie agent Riggana próbuje
go zmotywować, mówiąc, że ponoć Scorsese szuka obsady do nowego filmu (Wszyscy
chcą grać u Scorsese, a najlepsze jest to, że aktorki podsłuchujące rozmowy
podekscytowane chcą wiedzieć, czy to prawda).
Mówi mu, żeby się nie przejmował, że załatwi mu chirurga plastycznego Meg Ryan! (Ponownie
wystarczy sobie sprawdzić jak aktualnie wygląda Meg, by nie mieć wątpliwości,
że jest porządnie „naciągnięta” i z pewnością korzystała z operacji
plastycznych).
Obsada Bridmana została specyficznie dobrana. W pewnym sensie, jak napisałam, aktorzy odgrywający w nim główne
role grają samych siebie. Rzucane przez nich w dialogach nazwiska i świadomość
tego do czego nawiązują sprawia, że Birdman staje się popkulturowym portretem
aktualnych kinowych trendów (Superbohaterowie są na topie i większość znanych aktorów ma na koncie taka rolę). Ponadto jest świetnym psychologicznym portretem podstarzałego
aktora, dokumentem zza kulis niełatwego procesu powstawania broadwayowskiej sztuki. 119 minut wielowarstwowego obrazu.
Film
nakręcony jednak nie z rozmachem jakiego współcześnie oczekujemy po wielkich
kinowych produkcjach (jak sobie w pewnym momencie wyobraża Riggan), ale właściwe prawie dokumentalną kamerą, gdzie przez większość czasu podążamy wąskimi teatralnymi korytarzami
za bohaterem i oglądamy jego plecy, a za tło muzyczne wystarcza perkusja. W recenzji jaką Pani krytyki pisze do Timesa wspomina, że Rigan stworzył nowy format na scenie. Alejandro González Iñárritu stworzył z pewnością film niebanalny i wyjątkowy.
Absolutnie
pozycja obowiązkowa 8/10 (Tylko, ponieważ noty wyższe dostają u mnie filmy, które
mną wstrząsają, poruszają, trafiają w to co najbardziej lubię oglądać na
ekranie. Tak, zazwyczaj są to blockbustery z których „kpi’? się w Birdmanie).
SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Jak można było przewidzieć mniej
więcej od połowy filmu (Mike mówi Rigganowi, że widzi, zatyczkę w pistolecie
kiedy ten do niego mierzy i mówi mu, żeby przywiązywał większą wagę do
realizmu) podczas premierowego przedstawienia pod wpływem załamania nerwowego?
(po tym jak Pani krytyk zapowiedziała mu, że i tak zniszczy jego sztukę, bo
nienawidzi takich jak on, bo on nie jest aktorem, on jest celebrytą). Riggan
strzela sobie w twarz w finałowej scenie, a prawdziwa krew rozbryzguje się na
widownię. Jednak film nie kończy się w tym momencie. Jak na ironię przystało Riggan
odstrzelił sobie tylko nos, a sztuka odniosła ogromny sukces. W Timesie pojawiła
się przychylna recenzja. Riggan osiąga swój cel w skutek „nieoczekiwanych pożytków niewiedzy” (i nieudanej próby samobójczej). Riggan ściąga bandaże i ma spuchnięty duży nos, jak Birdman.
Podchodzi do okna. Wyskakuje. Córka wraca do pokoju wygada przez okno i patrzy
w górę. Koniec.
Jest to zakończenie otwarte i
można różnie to interpretować. Ponieważ Sam patrzy w górę, tak jakby Riggan
naprawdę poleciał niczym Birdman. Albo
więc Riggan się zabił, a córka była trochę na haju patrząc w górę, albo jest to
metaforyczne wyskoczenie przez okno. Uwolnienie się od łatki superbohatera i marnego aktora. Można dyskutować.