Po czym poznać ponadczasowych bohaterów,
ponadczasowe opowieści? No właściwie po
tym, że są wciąż i wciąż odświeżani za pomocą przeróżnych mediów, sposobów
adaptacji et cetera, et cetera. Holmes
jest wiecznie żywy. Zarówno żyje na wielkim ekranie (Ostatnie dwa dobre filmy o
Holmesie z Robertem Downey Juniorem i Judem Law w reżyserii Guy`a Ritchiego)
ale i na małym ekranie odkryłam Holmesa w kolejnej wersji, tym razem
uwspółcześnionej. BBC stworzyło serial o Sherlocku Holmesie, którego akcja
rozgrywa się we współczesnym Londynie. Mieliśmy już kilku serialowych Holmesów
we współczesności (Mam tu na myśli Dr. House`a- detektywa współczesnej
medycyny, w którym są jasne nawiązania do bohatera stworzonego przez Conan Doyle`a,
Rozwiązywanie zagadki choroby metodą dedukcji, relacje Hausa i dr. Wilsona, ich
wspólne mieszkanie itd. Poniekąd na Holmesie z pewnością wzorowali się też twórcy
Detektywa Monka) dałam i szanse temu bardziej dosłownemu.
Sherlock żyjący we współczesnym
Londynie jest konsultantem policyjnym. W pierwszym, wprowadzającym epizodzie
przedstawiony jest Holmes, Watson i ich pierwsza wspólna sprawa. Wszystko to, z
czego znany jest genialny detektyw całkiem zręcznie wprowadzono do fabuły. Mamy
Watsona lekarza, który powrócił z wojny w Iraku. Szuka mieszkania. Znajomy zapoznaje
go z Holmesem, który potrzebował współlokatora do wspólnego zamieszkania przy
Baker Street 221B, którego właścicielką jest pani Hudson. Współczesny Sherlock
podobnie jak jego XX-wieczny odpowiednik jest irytujący, niezwykle przenikliwy,
pewny siebie, zarozumiały i genialny. Używa telefonu komórkowego i doskonale
radzi sobie z wyszukiwaniem informacji w Internecie. Kochamy irytujących
bohaterów. Ich niedoskonałość jest tak fascynujące, że im bardziej irytujący,
zdziwaczały jest bohater tym bardziej chcemy go oglądać, zwłaszcza jeśli
irytująca natura łączy się z geniuszem. W pierwszym epidocie ponadto wspomniane
jest zamiłowanie do skrzypiec Holmesa, a także jego słabość do używek (W wersji
współczesnej Holmes odurza się nadmierną ilością plastrów antynikotynowych). Mało
tego, w fabułę wpleciona została nawet informacja dotyczące preferencji
seksualnych Sherlocka! Watson jest ukazany jako mężczyzna mający słabość do
kobiet, który podziwia przenikliwość Holmesa. Pojawia się brat Sherlocka: Mycroft,
i pada nazwisko arcy wroga detektywa: Moriarti. Seria morderstw, zagadka do
rozwiązania. Wszystko szło dobrze, wprowadzenie bardzo zręczne i interesujące, ale
jednak mam małe zastrzeżenie. Wyjaśnienie zagadki, to kim był morderca, nie było
takie szokujące, nie było tak bardzo odkrywcze. Zabrakło definitywnej
odpowiedzi: oto jak on to zrobił. Niemniej zachęcona uwspółcześnioną wersją
Holmesa postanowiłam oglądać dalej. Udanym nawiązaniem również było
zatytułowanie pierwszego odcinka serialu jako „Studium w różu” (Pierwszą powieścią
Doyle`a, w której pojawia się postać Sherlocka Holmesa, jest „Studium w
szkarłacie”) i fakt, że Watson postanawia pisać bloga (W powieści Watson
spisuje ich wspólne przygody na papierze i to z jego perspektywy jest
prowadzona narracja).
W kolejnym epizodzie niestety zapomniano
już o tym, że należy poszerzać charakterystykę bohaterów i główny punkt
ciężkości fabuły zbytnio przeniesiono na zagadkę kryminalną. Shelrock nie mógł się
w niej ani wykazać nadmierną przenikliwością ani irytować współpracowników.
Proste śledcze myślenie raczej niczym z pierwszego, lepszego serialu
kryminalnego. Tak było w drugim odcinku. Nie zniechęciło mnie to jednak na
tyle, bym zaprzestała oglądania. Pozostał mi 3 odcinek do zakończenia sezonu
(Sezon składa się z trzech odcinków po 87 minut. To jakby obejrzeć trzy pełnometrażowe filmy).
Cóż oglądałam dalej.
Początek trzeciego odcinka zapowiadał
się dobrze. Rozpoczęto od nawiązania do dziwactwa Holmesa, czyli nasz
współczesny Sherlock z nudów strzelał do ściany. Sfrustrowany, znudzony
Sherlock „był czarujący”. Nic tak nie bawi jak dorosły mężczyzna obrażający się
na cały świat, ponieważ się nudzi. W tym przypadku, ponieważ nie ma żadnej
ciekawej sprawy do rozwiązania.
Coś się trafi Sherlocku. Jakieś miłe morderstwo, które cię pocieszy
Doskonała gosposia Pani Hudson
wie jak się pociesza genialnego detektywa. Trzeci odcinek zdecydowanie lepszy,
mało tego nieładnie „urwany” i zmusza by oglądać dalej, czyli sezon 2 przede
mną. W sumie na razie serial dzięki ciekawym przekształceniom
uwspółcześniającym fabułę oraz swoistemu urokowi głównego bohatera zasłużył na
8/10 (poniżej jego średniej na Filmwebie). Może będzie lepiej.
edit: 16.03.2012: Obejrzałam drugi sezon! Trzeci odcinek genialny! Rok czekania na wyjaśnienie zagadki! Uhhh, ale fora aż roją się od spekulacji. Właściwie biorąc pod uwagę, że będę oczekiwać z niecierpliwością kolejnego sezonu to 9/10.
edit: 16.03.2012: Obejrzałam drugi sezon! Trzeci odcinek genialny! Rok czekania na wyjaśnienie zagadki! Uhhh, ale fora aż roją się od spekulacji. Właściwie biorąc pod uwagę, że będę oczekiwać z niecierpliwością kolejnego sezonu to 9/10.
Ps. Aktor grający w tym serialu w
tej Sherlockowej charakteryzacji wygląda niezwykle młodzieńczo, a ma 36 lat!
Aktor odtwarzający rolę Watsona jest od niego starszy o ledwie 5 a spokojnie
można by stwierdzić, że o wiele więcej. Troszkę to myli, ponieważ patrząc jedynie na
zdjęcia z filmu, można uznać, że ten serial o coś w stylu „młody Sherlock
Holmes” a tak nie jest. To współczesny Shelrock!
Baardzo podoba mi się Twoja recenzja! Jest naprawdę rzetelna i dobrze napisana i mimo iż nie zgadzam się z niektórymi ocenami (jestem fanką tej produkcji) to czytanie sprawiło mi przyjemność i po ostatnim zdaniu chciałam więcej, a tu koniec </3 :D
OdpowiedzUsuńZapraszam do zapoznania się i mam nadzieję dyskusji na temat mojej oceny Sherlocka BBC :) http://okreslac-znaczy-ograniczac.blogspot.com/2015/06/czy-sherlockowi-suza-realia.html
Roma.