W takie dni jak dziś czuję się staro.
Kolejna seria zakończyła swe kinowe podwoje (bez paniki, mamy teraz Igrzyska śmierci, druga części w
przyszłym roku). Jakiś czas temu zobaczyliśmy finał serii o Harrym Potterze, przyszła pora na Sagę Zmierzch (Choć filmowcy w obu tych
przypadkach starali się by jak najbardziej przedłużyć nam filmowe seanse
dzieląc ostatnie książki tych serii na dwa filmy). Nie byłabym sobą gdybym nie
zobaczyła tego w kinie. W zeszłym roku jakoś dałam radę na Maratonie, tym razem
wybrałam się na poranny seans w Heliosie (promocja z tańszymi seansami do 13.30).
Na sali wielu osób nie było (No kto normalny ma czas, by w środku tygodnia rano
iść do kina? Normalni ludzie chodzą wieczorem, ale na te seanse to trzeba robić
rezerwacje chyba co najmniej tydzień wcześniej). Kampanię reklamową ten film ma
zakrojoną na szeroką skalę. Mnóstwo konkursów, informacji z planu i plotek o romansie
Pattinsona i Stewart. Przeciętny zjadacz chleba wie, że właśnie do kin wszedł
ten film. Ostatnia część miała najlepszy weekend otwarcia ze wszystkich filmów
z serii. Nie oczekiwałam po tym filmie niczego wybitnego, uwielbiam tę serię głównie
z sentymentu, ze względu na książki (Tak, pochłonęło się w swoim czasie w
tempie ekspresowym wszystkie książki), oglądanie kolejnych filmów było jedynie „ponownym
przeżywaniem” historii bez specjalnych oczekiwań na bardzo dobre kino.
Najnowsza część ani przez chwilę
mnie nie nudziła, momentami uśmiech malował się na mojej twarzy, bo scenki były
urocze i cóż mogę powiedzieć? Przeżywałam niczym małolata. Ciekawe były postaci
przybywających do Cullenów zimnokrwistych przyjaciół i w tym punkcie dobrze
wykorzystano efekty specjalne pokazując możliwości wampirów. Ciekawie
zarysowano krwiopijców z różnych stron świata i nie zdziwi mnie jeśli kiedyś
powstałby spin-off opowiadający ich historię.
Niektóre dialogi zabawne (Rozmowa
Jacoba z Charlim), ćwiczenia przed walką, relacje Edward-Jacob nawet niezłe. Wszystko
poprawne i na szczęście nie było scen, które miały być poważne a wywoływały
salwę śmiechu (co niestety zdarzyło się w przypadku Księżyca w Nowiu). Jedyne co mnie irytowało, to fakt, że czasami
chyba twórcy zapominali, że te wampiry powinny świecić w świetle dnia poza
scenami, gdy intencjonalnie jest nam to pokazywane. Jest sporo scen, kiedy ewidentnie
mamy do czynienia ze światłem słonecznym na twarzach bohaterów, a oni się nie świecą (Tak
tylko się troszkę czepiam, żeby nie popadać w taki zachwyt).
Patisona i Stewart w pełni
akceptuję w tych wcieleniach, to po prostu Edward i Bella (gorzej, kiedy występują
w innych filmach). Edward szczęśliwy, Bella w wersji wampirzej - piękni,
atrakcyjni, więcej od nich nie oczekiwałam.
Sundtrack klimatyczny, ładny
opening i finałowa piosenka. Wszystko jak trzeba (jak na estetykę Zmierzchu) i zostałam bardzo mile zaskoczona. Słyszałam plotki, że
zmieniono zakończenie, jednak nie wczytywałam się w te informacje, żeby nie zepsuć
sobie seansu. Jakież było moje zdziwienie i jednocześnie radość z tej
niespodzianki! Ogromny plus tego filmu. Nic tak nie cieszy jak zostać
zaskoczonym przy oglądaniu ekranizacji książki, którą się zna i jednocześnie nie
zepsuć wizji w niej zawartej. Brawo dla twórców, znakomite zakończenie serii 8/10 (Emocje równe tym jak z części
pierwszej). Fani serii nie powinni być rozczarowani!
SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Były głosy, że niepotrzebnie podzielono
ostatnią książkę na dwie części. Nie było w niej materiału na dwa filmy. W
części pierwszej nie ma żadnej fabuły poza ślubem Belli i Edwarda oraz
dramatycznym przebiegiem ciąży i porodu. W drugim filmie do zekranizowania pozostało
im zbieranie świadków do zaświadczenia, że Renesmee nie jest nieśmiertelna, kulturalne
spotkanie z Volturi, wkroczenie Alice z dowodem na to, że Renesmee dorośnie i
koniec. Niewiele akcji do pokazania. Oglądam film, wkracza Alice, nie przekonuje
Aro. Aro każe pojmać Alice. Jasper i Carlise, którzy chcą ją ratować jako
pierwsi zostają zabici! Rozpoczyna się walka. Giną bohaterowie po obu stronach:
kilka wilków, kolejni świadkowie, którzy stanęli po stronie Cullenów. Ginie
Jane, ginie Aro. Renesmee wraz z Jacobem uciekają ścigani przez wampiry. Tego
nie było w książcę! Oglądam zszokowana z otwartą buzią ze zdziwienia. Jak mogli uśmiercić
Jaspera i Carlisa?! Edward i Bella w końcu wspólnie zabijają Aro. Bum! Koniec
wizji Alice. Pokazała to wszystko Aro, a my mieliśmy mega scenę walki na
ekranie. Aro daje się przekonać Alice, nieważne co by mu powiedziała o Renesmee,
przekonać go mogła jedynie wizja jego śmierci. Volturi odchodzą w pokoju. Alice
ma króciutką wizję szczęśliwej rodzinki: Edward i Bella, dorosła Renesmee i
Jacob. Edwad i Bella na polanie siedzą szczęśliwi. Bella pokazuje Edwardowi
swoje myśli, nauczyła się ściągać swoja tarczę i mamy piękną serię
wspomnieniowych obrazków ze wszystkich części. KONIEC
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz