sobota, 17 września 2011

Koniec z Hollywood – dzięki Bogu za Francuzów!

- Po jakimś czasie małżeństwa stają w miejscu. Przechodziliśmy kryzys.
- Jaki kryzys?
- Straciliśmy porozumienie
- Uprawialiśmy seks!
- Owszem, ale nigdy ze sobą nie rozmawialiśmy
- Seks jest lepszy od rozmów. Zapytaj kogokolwiek w tym barze. Rozmowa to bolesna gra wstępna.
- Wszystko rozdzielasz. Dobre małżeństwo to wiele wzajemnie połączonych elementów.
- Cudzołóstwo do nich należy?
- Skądże!

Chyba nie muszę uściślać, które z powyższych kwestii należą do mężczyzny, a dokładniej do postaci granej przez Woodego? Tak, Koniec z Hollywood, obejrzałam kolejny film Woodego Allena. Ten film nie jest o związkach, ani o seksie, no przynajmniej nie jest to „główny temat”. Koniec z Hollywood to film o reżyserze (granym przez Woodego Allena) Valu Waxmanie, który niegdyś odnosił sukcesy, wiedzie mu się jednak gorzej i czekał na kolejną szansę nakręcenia filmu. Szansę Val dostaje od swojej byłej żony (producentki). Nasz bohater ma nakręcić film o Manhattanie (Nowy York to miasto najczęściej pojawiające się u Woodego), ale…traci wzrok. Jednak nie chce zmarnować tej okazji odbicia się od dna i po namowach swojego agenta postanawia nakręcić ten film…na ślepo. Wszystkie zabawne sytuacje w Koniec z Hoolywood są związane właśnie z tym faktem, że nasz bohater usiłuje ukryć przed wszystkimi swoją ślepotę (ślepota na tle nerwowym). Mówi do ściany, gdy jego rozmówca się nieco przemieścił, spadł z tarasu, zapamiętuje układ pomieszczenia, żeby usiąść w odpowiednim miejscu, gdy nie udaje mu się: ląduje na podłodze. Jednak w sumie średnie…W tym filmie Woody postawił bardziej na komizm sytuacyjny, a ja lubię u niego najbardziej te nieprzeciętne, błyskotliwe dialogi.  Ponadto film jest raczej jednowątkowy a akcja jest jak na Woodego dość przewidywalna. Kończy się po prostu w momencie premiery nakręconego filmu. Czy film ślepcowi się udał? Cóż, każda sztuka może znaleźć swojego odbiorcę,…dzięki Bogu za Francuzów! 6/10

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz