poniedziałek, 17 października 2011

Miłość i inne używki - sex, drugs i rock and roll

On – typ kobieciarza- karierowicza. Pewny siebie, dostaje nową pracę – sprzedaż leków.
[W tym sensie tytuł filmu może mieć podwójne znaczenie Love and other drugs. Drugs: używka, lek, narkotyk].

Akwizycja leków jest jak podryw. Nie postawisz, nie bzykniesz.

Ona pojawia się dopiero w 18 minucie – pacjentka, w gabinecie lekarza, którego nasz bohater przekupił. Ona jest lekomanką, ma Parkinsona.

Poznają się, ona uderza go walizką. Tak,  widać faceta trzeba na początek mocno uderzyć, obrazić. No innymi słowy zaintrygować…

Inna używka: Sex, sex, sex. Na podłodze, tyłach baru, rano, w nocy. Sporo nagiego ciała. Naga Anne Hathaway, jej nagie plecy, nogi i piersi. Ona naga i Jake Gyllenhaal nagi, bardzo nagi. Czyli to, co w większości komedii romantycznych pokazują czasami pod koniec, albo i wcale (Choć w ostatnich amerykańskich „romkomach” ostatnio jest tendencja ciągnąca właśnie w stronę odwracania kolejności: najpierw seks, potem miłość. Np. Friends with benefist, Sex story). W tej oto produkcji otrzymujemy sex już od trzydziestej minuty. Potem stop i długo, długo nic.

Spoiler

On w łóżku pokazuje inne oblicze, wrażliwy inteligentny, zrezygnował ze studiów medycznych bo było nudno. Ona na nie chce się wiązać, odrzuca go bo jest chora…Kiedyś została zraniona. Ona wyjeżdża, jemu jej brakuje. On dużo pracuje. Godzą się, będą razem, ale na jej warunkach. Wszystko jest dobrze. Sukcesy w pracy, ale…ona czuje się gorzej, jeżdżą po lekarzach…on wyznaje jej miłość. Znowu się rozstają. On ma wyjechać…jednak uzmysławia sobie, że nie może bez niej żyć. Oczywiście akurat wtedy, gdy ona wyjechała. Jedzie za nią…Wkracza do autokaru i przy świadkach chce jej wszystko wyjaśnić. Happy end.

Jeśli moja magisterka kiedyś ujrzy światło dzienne to śmiem twierdzić, że stworzony przeze mnie schemat komedii romantycznej pasuje także do tego filmu.

Koniec Spoilera

Dużo Gyllenhaala, mało Hathaway, dobry komediowy początek, fajnie rozwinięta postać głównego bohatera, potem zbyt melodramatycznie. Dobra muzyka. W sumie słabe 7/10

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz