poniedziałek, 24 czerwca 2013

Człowiek ze stali – kolejny bohater zdemitologizowany

Po obejrzeniu kolejnej próby zekranizowania historii Supermana, mam mieszane uczucia. Nie oszukujmy się, wcześniejsze filmy miały więcej wad niż zalet, mówiło się nawet o klątwie Supermana – nie da się zrobić udanego filmu a i aktorzy odgrywający tę rolę nie kończyli najlepiej (patrz Christopher Reeve). Już więcej szczęścia miał Superman serialowy, tj. Nowe przygody Supermana z lat `90 (oglądałam regularnie!) czy Tajemnice Smalville, które doczekały się aż (!) 10 sezonów [nie oglądałam, ale jak jakiś serial doczekuje się takiej ilości sezonów musi mieć wiernych fanów (albo i fanek)]. Do znudzenia powtarzam, że żyjemy w czasach rebootów i po ogromnym sukcesie Mrocznego Rycerza Nolana, kolejni bohaterowie wkraczają w nowej odsłonie do kin. (Mroczne wersje kolejnych superbohaterów, patrz. Niesamowity Spider-Man). Nie byle kto też zajął się reżyserią, ponieważ sam Zack Snyder (300!, Wachmen, Sucker Punch) a producentem jest Christopher Nolan. Można było oczekiwać „wielkiego dzieła” na miarę trylogii Mrocznego rycerza. Po obejrzeniu Człowieka ze stali, wciąż twierdzę, że nie dano nam odrodzenia postaci bohatera na miarę Batmana, choć Superman jak już wspomniałam nie musiał mierzyć się z wcześniejszymi wybitnie udanymi adaptacjami. 



Tworząc Supermana w wersji serio zgodnie z panującą modą w Człowieku ze stali wydaje się,  że wzięli sobie do serca słowa Billa z Kill Billa: (patrz Kill Bill 2, Tarantio), wszyscy zamaskowani bohaterowie Bruce Wayne, Peter Parker zakładają maski, by stać się bohaterami. Kiedy budzą się rano są ludźmi, wieczorem przywdziewają maski. Natomiast Superman przebiera się za Clarka Kenta, bo przecież tak naprawdę jest Kal-Elem, kosmitą, przybyłym na Ziemię. Na prawdę, początek Człowieka ze Stali był bardzo obiecujący. Wszystko szło świetnie począwszy od prologu w postaci upadku Kryptona (no dobra, może poza motywem wygnania zdrajcy Zoda, by ten patrzył, gdy planeta ulega zagładzie i motyw z codexem, który w pierwszym momencie skojarzył mi się z Matrixem –  sposób ukazania hodowanych płodów. Choć sam koncept narodzin dzieci, które są przeznaczone do określonych ról społecznych uważam za ciekawy, rodem z filmów typu Gattacka-szok przyszłości, czy Orwellowskiego Roku 1986 lub Equliribium, który to wątek odpowiednio podkreślony mógł nadać temu filmowi nieco głębszego wymiaru, mógł, ponieważ niezaakcentowano odpowiednio wolnej woli Kal-Ela i tego jak było to ważne dla Jor-Ela). Podobało mi się pokazanie trudności małego chłopca, który był „inny”, odrzucenie, trudne wybory. Dobrze pokazano nieszablonowo, nie w ujęciu chronologicznym, a jako wspomnienia zagubionego już dorosłego Clarka sceny z dzieciństwa odrzuconego społecznie odludka. Clark był właściwie człowiekiem bez imienia, zmieniającym ciągle swą tożsamość, ponieważ gdy ratował komuś życie musiał zniknąć. Była to historia kosmity, który nie mógł się ujawnić, ponieważ ludzie nie byli na to gotowi, jak uczył Clarka jego ojciec (bardzo dobra scena tornada, tak buduje się motywację bohatera). Pokazano nam bohatera w innym ujęciu, bez naiwnego noszenia kostiumu pod garniturem i okularów spod których nikt nie rozpoznaje Supermana. Tak buduje się bohatera "w nowym stylu". Walka z Zodem (nakręcone sceny z ogromnym rozmachem), który okazał się wyrazistym Schwartz charakterem, podstawowe wyjaśnienie czemu Superman staje się słabszy w kontakcie z Kryptonitem, co naprawdę oznacza to „S” wszystko to składa się na poprawnie wprowadzone ważne elementy historii Supermana. Wydanie się ludziom dla ich dobra, rozmowa z księdzem służyła poznaniu lepszemu postaci Kal-Ela, przyjmując zasadę, że pogłębiamy motywacje bohatera, wyzbywamy się absurdów. Jednak są zasady!!! Niestety od momentu pojawienia się postaci Lois Lane wszystko to zaprzepaszczono. Przy ponownym nakręceniu Supermana zapomniano o tym, że pewnych aksjomatów związanych z danym bohaterem nie należy zmieniać. Bruce Wayne stracił rodziców jako dziecko, był miliarderem, miał wiernego sługę Alfreda i stać go było na najwymyślniejsze zabaweczki by nocą stać się Mrocznym Rycerzem. Jedną z podstawowych zasad świata Supermana jest fakt: Lois Lane nie wie kim jest Superman!!! Lois Lane, ambitna dziennikarka ignoruje ciapowatego Clarka, gdy pojawia się w redakcji Daily Planet (Oklepany dramat, piękna kobieta wzdycha do superbohatera podczas gdy ludzkie alter ego jest ignorowane, to cena jaka płaci bohater za anonimowość ludzkiej postaci, patrz Spider-Man, Batman). Larance Fishburne jako Perry White? Jakaś pomyłka Perry powinien być biały, kolejne złamanie aksjomatu (no dobra w Avengersach mnie to tak nie zirytowało, kiedy zrobiono to Nickowi Furemu, ale to ze względu na mój brak przywiązania i znajomości podstawowych komiksowych oczywistości Avengersów).
Ten film miałaby u mnie spokojne 8/10, jeśli nie więcej, gdyby jednak przede wszystkim nie takie rozwiązanie wątku Lois (Czyżby też zapomniano, że Lois Lane powinna być brunetką? Amy Adams nie jest złą aktorką, ba nawet z kilkoma nominacjami do Oscara na koncie, ale pewnych rzeczy jak tu narzekam nie wolno absolutnie zmieniać). Gdyby generalnie nie było tej postaci, Człowiek ze Stali byłby doskonałym początkiem trylogii, w której pojawia się właśnie na początku Superman – kosmita, który dopiero potem przebiera się za człowieka. Wszystko byłoby świetnie, gdyby Lois nie pojawiła się na statku kosmicznym, gdyby nie odszukała tajemniczego chłopaka ratującego ludzi, zmieniającego tożsamości nie dotarła do Marthy Kent. Czemu? Czemu?! Lois Lane nie wie kim jest Superman. Bohaterowie muszą ukrywać swoją ludzką tożsamość! Czy tak trudno to zapamiętać jak fakt, że Superman musi mieć czerwoną pelerynę, doskonały słuch, laser w oczach i rentgenowski wzrok? Na plus, jak większość opinii uznaję fakt, że nauczył się i nie nosi się gaci na wierzchu (patrz setki memów z tym związanych). Kupuję tego Supermana i chętnie zobaczyłabym go w Lidze sprawiedliwych. Mimo wszystkich narzekań daję filmowi aż mocne 7/10 mimo tego rażącego błędu Lois, mroczne wersje bohaterów są w modzie i ponieważ jak Pani kapitan na końcu zauważa, „on jest niezłym ciachem” (od dziś Henry`ego Cavilla mam na liście aktorów, których kolejne filmy na pewno trafią na moją listę do obejrzenia). [Tak przy okazji obsada w tym filmie doprowadziła mnie do refleksji, że chyba się starzeję, jeśli aktorzy, których pamiętam jako amantów i bohaterów stają się postaciami drugoplanowymi, wcielającymi się w ojca (Russell Crove, Kevin Costner), Diane Lane staje się matką dorosłego syna].

SPOILER-ZAKOŃCZENIE

Po tym jak Superman zostaje wydany Zodowi. Lois Lane również zostaje zabrana na statek kosmiczny. Tam Kal-El jest bezsilny, ponieważ na statku obowiązuje grawitacja Kryptona. Lois podłącza klucz do kokpitu w statku i ukazuje jej się Jor-EL, który pomaga jej uciec ze statku i przekazuje informacje jak pokonać Zoda. Ludzie zaufali Supermenowi, pomagają mu przenieść kapsułę, której przybył na ziemię, która może doprowadzić do wytworzenia czarnej dziury przy kontakcie ze statkiem obcych. Statek kosmitów zostaje zniszczony. Superman walczy z Zodem. Ostatecznie go pokonuje (skręca mu kark) gdy ten grozi zabiciem ludzi. (Dramatyczna udana scena). Superman wybrał ludzi. Clark postanawia udać się do miasta, zostać reporterem, by nie było dziwne, gdy nagle znika, gdy coś się dzieje. Wchodzi do redakcji Daily Planet jako nowy reporter. Lois udaje, ze go nie znal. Koniec. Mogli darować sobie to zakończenie w gazecie…

wtorek, 18 czerwca 2013

Kac Vegas 3- Wataha po raz ostatni razem

Nim wybrałam się z małym opóźnieniem w stosunku do premiery do kina zdążyłam już nieco usłyszeć i poczytać pierwsze recenzje Kac Vegas 3.  Opinie nie były zbyt pochlebne, ani entuzjastyczne. Jednym głosem wszyscy stwierdzali, że to już nie to samo i tego Kaca w tym Kac Vegas już nie ma. Prawda to i się z tym oczywiście muszę zgodzić. Bohaterowie tym razem nie biorą udziału w wieczorze kawalerskim i nie muszą szukać zaginionego uczestnika nocnej zabawy odtwarzając kolejno szalone wydarzenia z poprzedniej nocy. Nikt po pijaku nie zrobił sobie tatuażu, nie towarzyszyło im w perypetiach zwierzę (ani dziecko), Stu na szczęście nie dowiedział się o niczym, co mógłby dodać na listę swoich traumatycznych przeżyć i faktów, o których nigdy, ale to nigdy nie będą wspominać. Tym razem wataha musiała się zebrać i przyjechać na „interwencję” by pomóc Alanowi w trudnym dla niego momencie (Rodzina postanowiła wysłać go do „ośrodka” w którym mu pomogą). Początek trzeciej odsłony zapowiadał się na kino drogi, które skojarzyło mi się z filmem Zanim odejdą wody z również Galifankisem i jasnym się stało, że owszem Kaca i odtwarzania wydarzeń szalonej nocy tym razem nie będzie.



[Dalej możliwe spoilery dotyczące Kac Vegas, Kac Vegas w Bangkoku]

Jednak moim zdaniem ta seria jest doskonałym przykładem na stosowanie tego samego schematu fabularnego uzupełnianego w każdej części innymi wymienialnymi elementami (kolejnymi wpadkami, gagami i głupotami). Scenarzyści są niezwykle pomysłowi i dla mnie ten film to świetny przykład kreatywności w obrębie utartego schematu. W części pierwszej wataha poszukiwała pana młodego, który jak się na końcu okazało był uwięziony na dachu, w dwójce poszukiwanym kompanem był brat panny młodej ostatecznie uwięziony w windzie. Nad ranem w jedynce w łazience znaleźli tygrysa, w dwójce była to małpa. Stu w Vegas ożenił się z prostytutką i wyrwał sobie zęba, w Bangkoku miał okazję zapoznać się bliżej z prostytutką o „egzotycznych wdziękach” i zrobił sobie na twarzy tatuaż., itd. W części trzeciej ten schemat również jest kontynuowany. Ponownie Doug nie bierze udziału w całej szalonej wyprawie. W jedynce był uwięziony na dachu, w dójce nie brał udziału w szalonym wieczorze, ponieważ wcześniej opuścił towarzystwo i nie zjadł pralinek, w trzeciej części jest zakładnikiem. Zostaje powtórzony motyw „odnalezienia Chow” by odbić zakładnika (jak w Kac Vegas w Bangkoku). Nie obyło się bez wizyty na posterunku policji (motyw obecny w każdej części). Powtórzono uwięzienie Chow w bagażniku i wiele, wiele innych elementów prawdopodobnie, które można by wypisać przy okazji dokładniejszej analizy wszystkich części.

Jest to ponoć zakończenie trylogii, w którym historia zatoczyła koło (finał przygód ma miejsce ponownie w Vegas, wataha spotyka się z bohaterami z części pierwszej). Dla mnie to wciąż świetna rozrywka, z humorem czasami co prawda nieco przekraczającym granice „przyzwoitości” (Żyrafa z początku, kurczaki) i tym razem może mniej zabawnym – na trzeźwo pakują się jedynie w kolejne kłopoty, a głównymi prowodyrami szaleńczych poczynań pozostają jedynie Alan i Chow. Wciąż jednak Kac Vegas to dobra komedia 7/10.


SPOILER-ZAKOŃCZENIE

Willa, którą obrabowali była Marshalla. Chow ukradł drugą cześć złota i zostawił watahę. Marshall daje im kolejną szansę na przyprowadzenie mu Chow, inaczej Doug zginie. Wataha podąża za Chow do Vegas, tam po perypetiach w hotelu udaje im się go złapać i wpakowują go do bagażnika, wiozą na spotkanie z Marshallem. Marshall strzela do bagażnika, otwiera go, bagażnik okazuje się pusty. Chow wychyla się przez otwór w dachu i zabija Mrshalla i jego goryla. To Allan ruszony wyrzutami uchylił ściankę między bagażnikiem a tylnym siedzeniem. Pakują trupy do bagażnika i grupa przyjaciół żegna się z Chow. Allan odwiedza dziewczynę z lombardu. Pól roku później wataha spotyka się na ślubie Allana z Cassie. Idą grupą korytarzem na ślub. Koniec…..po napisach końcowych scena: budzą się nad ranem w podobnej scenerii jak na początku każdej części (motor w ścianie, chaos w pokoju), Stu wychodzi z łazienki śmiejąc się, że ma na sobie damskie majtki. Przyjaciele mówią mu, żeby spojrzał w dół. Stu miał damskie piersi! Phill pyta jak to się stało. Allan mówi, że tort weselny był od Chow. Z łazienki wychodzi nagi Chow. W tej części też był Kac! KONIEC

sobota, 15 czerwca 2013

Ryan Gosling – pomaratonowo Tylko Bóg wybacza, Drugie oblicze

Ryan Gosling stał się już na tyle popularnym aktorem, że nawet zorganizowano w Multikinach noc dedykowaną właśnie jemu. Jaki aktor może się tym pochwalić? EMENEFY zazwyczaj są poświecone filmom jednego reżysera, seriom filmowym, czy gatunkom (maraton SF/ horrorów/ komedii). Jednak Ryan Gosling w tym roku pojawił się w aż dwóch filmowych premierach, a i jego wcześniejszy dorobek jest już całkiem pokaźny. Jest to aktor pojawiający się na ekranie od lat, choć wydaje mi się, że jego kariera nabrała tempa, a i on stał się bardziej popularny i rozpoznawalny z imienia i nazwiska dzięki Pamiętnikowi (najlepsza moim zdaniem ekranizacja powieści Sparksa, więcej tutaj). Kto by kojarzył tego bardzo dobrze obecnie zapowiadającego się aktora z takim serialem jak Na fali, czy Młodym Herkulesem? Jest to jednak aktor, który zaczynał karierę w latach dziewięćdziesiątych. Na wielkim ekranie partnerował tak znanym gwiazdom jak Sandra Bullock (Śmiertelna wyliczanka), Anthony Hopkins (Słaby punkt)  i Geroge Clooney (Idy marcowe), Przy okazji Oscarów 2012 mówiło się o sporym zaskoczeniu, że nie został nominowany za rolę w filmie Drive (nominowany do Globa). Zyskał on również rzeszę fanek dzięki filmowi Kocha,lubi, szanuje (scena z Photoshopem, jedna z lepszych komedii romantycznych ostatnich lat jakie widziałam), która jest raczej wyjątkiem od reguły w „kluczu” wyboru ról filmowych Goslinga. Wybiera on raczej produkcje nieco bardziej „ambitne”, nietypowe.



Taką pozycją niewątpliwie jest Tylko bóg wybacza. Jest to kolejny film Nicolasa Vending Rena, reżysera Drive. Może za wcześnie jest by mówić, o jego stylu, ale są to filmy w swej estetyce, sposobie kręcenia, ujęcia kamer i brutalności do siebie podobne (przy okazji Drive mówiło się o pewnych podobieństwach do filmów Tarantino w aspekcie brutalności, tylko że tutaj wszystko jest bardzo na serio, bez nawet odrobiny ironii, czy dystansu, oparte na powolnych ujęciach kamer i niedopowiedzeniach). Samą fabułę filmu Tylko bóg wybacza da się streścić w kilku zdaniach i maksymie: Oko za oko, ząb za ząb, śmierć za śmierć. Jedna śmierć na początku filmu wywołuje serię kolejnych morderstw-zemst w Bangkoku. Cały sens i esencja tego filmu kryją się w naprzemiennych ujęciach kamer, w których wydaje się, że bohaterowie na siebie patrzą, gdy tymczasem znajdują się w zupełnie innych miejscach, pomieszaniu jawy/wyobrażenia z rzeczywistością i grze spojrzeń. Ryan Gosling w tym filmie wypowiada właściwie kilka zdań. Cała jego gra opiera się właściwie na kamiennym wyrazie twarzy, pustym spojrzeniu. Więcej mówi w tym filmie mimika tego bohatera niż jego słowa. Zdecydowanie jest to film potwierdzający, że Gosling jest aktorem z ogromnym potencjałem. Sztuką jest gra w oparciu o minimum środków wyrazu. Ren potrafi widocznie wydobyć z aktorów ich potencjał, ponieważ na uwagę również zasłużyła Kristin Scott Thomas, która w tym filmie miała chyba najwięcej kwestii do wypowiedzenia i stworzyła niezwykle wyrazistą postać matki dwóch braci. Tylko Bóg wybacza to zdecydowanie film nie dla wszystkich. Wyłącznie dla osób, którym wcześniej spodobał się Drive (ja nie należałam do tego grona), lubiących filmy oparte na grze obrazów i niedopowiedzeń, fanów „przemocy z kina azjatyckiego”. Potrafię docenić dobrą grę aktorską, jednak fabularnie było to dla mnie za mało 6/10 bardzo subiektywnie.



Natomiast Drugie oblicze to dramat społeczny obrazujący trzy powiązane ze sobą historie, podejmujący temat biedy, która rodzi biedę, ojcostwa, ambicji, poczucia winy, wewnętrznej determinacji, zmagania z sumieniem i sytuacji bez wyjścia. Co zrobić, gdy nie ma się perspektyw lepszych zarobków, a trzeba zarobić na rodzinę? Czy należy postąpić słusznie i zdradzić przyjaciół?
Ponownie, ciekawe zdjęcia (sceny jazdy w lesie) i bliskie ujęcia twarzy, które skupiają całą uwagę widza na bohaterach i uczuciach, z którymi się zmagają. Luke (Ryan Gosling) jest kaskaderem pracującym w wędrownej grupie cyrkowej, który nosi wyciągnięte na lewą stronę ubrania, pstrokate spodnie i nie ma swojego miejsca, żyje ciągle w drodze. Gdy wraca do miasteczka, gdzie był rok wcześniej dowiaduje się, że ma syna. Postanawia zostać, zmienić się, być częścią życia swojego syna. Tym samym zmienia los pewnego policjanta (Bradley Cooper). Jedna decyzja może zmienić życie kilku osób.
Gosling ponownie bardzo dobrze zagrał, w oczach lubiącego ryzyko bohatera można dostrzec determinację i uczucicie jakim darzy syna. Natomiast Cooper wciąż pozostaje dla mnie bohaterem KacVegas. Niestety, nie rozumiałam jego nominacji do Oscara za Poradnik pozytywnego myślenia a i w tym filmie mnie nie zachwycił. Wciąż jeszcze szufladkuję go jako bohatera komediowego. Rola w Drugim obliczu nie zmieniła mojego postrzegania tego aktora. Film dzięki tylko tej obsadzie uznaję za dobry, nieco na wyrost 7/10. Temat trochę nie dla mnie, ale realizacyjnie dobre kino.

SPOILER-ZAKOŃCZENIE TYLKO BÓG WYBACZA
W skrócie cały film: Billy, brat Juliena gwałci i zabija nastolatkę. Policjant pozostawia ojcu nastolatki wolną rękę. Zostawia go z Billym w pokoju. Billy zostaje zabity. Policjant za zabicie Billego obcina ojcu dziewczyny rękę-to miała być jego kara. Julien odnajduje mordercę brata, wysłuchał go i darowuje mu życie. Do Bangkoku przyjeżdża matka braci, żąda zemsty. Wynajmuje ludzi, którzy zabijają mordercę jej syna i próbują zabić policjanta, który brał w tym udział. Policjantowi udaje się przeżyć. Potem on się mści. Ostatecznie zabija matkę, podczas gdy Julian z wynajętym zbirem w jego domu miał zabić jego rodzinę. Julian darowuje życie małej dziewczynce. Na końcu jest scena w której Julien wystawia ręce, a policjant zamachuje się mieczem by je obciąć, ale pozostaje to w domyśle.

SPOILER-ZAKOŃCZENIE DRUGIE OBLICZE

Film składa się z trzech części. Historia Luka, policjanta i ich synów. Glenowi podczas kolejnego napadu na bank nie udaje się uciec. W sytuacji bez wyjścia z domu, w którym się schował dzwoni do Rominy, przeprasza ją i mówi, by nie mówiła o nim ich synowi. Młody policjant ścigał Luka, wyważa drzwi, strzela do Luka, ten mu odpowiada i rani policjanta, Luke wypada przez okno i ginie. Policjant zostaje bohaterem, wszyscy mu gratulują, jego ojciec sugeruje, że może być to furtka do kariery. Koledzy z pracy zabierają Avery`ego na akcję. W domu Rominy znajdują pieniądze pozostawione przez Luka. Dzielą się nimi. Potem inni policjanci oczekują przysług od Avery`ego. W biurze Avery nie dostaje oczekiwanego awansu. Za radą ojca Avery wydaje kolegów, ich korupcyjne poczynania, prokuratorowi w zamian za awans, pod groźbą pójścia do prasy. 15 lat później Avery kandyduje na gubernatora. Jego syn przeprowadza się do niego (rozwiódł się z żoną). Chłopak ma problem z narkotykami. Syn Avery`ego w szkle poznaje syna Luka, zmusza go do dostarczania mu narkotyków. Syn Luka dowiaduje się prawdy o swoim ojcu i Averym. Idzie z bronią do domu Avery`ego. Ogłusza chłopaka, a gdy Avery wraca do domu grozi mu bronią i zmusza by pojechał z nim do lasu, gdzie planował go zastrzelić. Chłopak nie zabija Avery`ego, zabiera jego portfel i ucieka. Kupuje motor, matce wysyła ich rodzinne zdjęcie, które znalazł w portfelu policjanta. Avery zostaje gubernatorem.

niedziela, 9 czerwca 2013

Kwartet – starość nie jest dla cykorów

Samodzielny debiut reżyserski Dustina Hoffmana wpisuje się w ostatnią tendencję wszechstronności aktorów. Angelina Jolie wyreżyserowała Krainę miodu i krwi, Ralph Finnes Koriolana, nie dziwi mnie więc już fakt, że i Hoffman stanął za, a nie przed kamerą. (Jak nie ignorować tej tendencji skoro Oscarowym najlepszym filmem tego roku była Operacja Argo wyreżyserowana przez Aflecka, co jak co, ale również aktora?). Hoffman jednak nie wziął się za poważne tematy (i chwała mu za to), ale wyreżyserował lekki film o spokojnej starości…muzyków.



Akcja rozgrywa się w domu starości dla muzyków, śpiewaków operowych i wirtuozów instrumentów. Ich codzienność opiera się na spacerach, grze w krykieta i wspólnym śpiewaniu, przygotowywaniu występów na wielką galę z okazji rocznicy urodzin Giuseppee Verdiego, z której to wpływy mają pomóc w finansowaniu ośrodka. Jednak w tym przypadku to nie szablonowa fabuła opierająca się na determinacji grupy ludzi do zdobycia pieniędzy dla dobra ich wspólnego domu jest tu głównym tematem. To przede wszystkim muzyka, ta klasyczna, powszechnie rozpoznawalna (nie jestem melomanem, ale w filmie rozbrzmiewają powszechnie kojarzone muzyczne operowe motywy) i życie tych emerytowanych gwiazd opery, ich problemy, niedogodności związane ze starością i dawne nieporozumienia. To urokliwy i przezabawny obraz, gdy w rytm operowej muzyki niespiesznie na krzesełkowym wyciągu staruszek zjeżdża ze schodów, inny prasuje ubranie, ktoś irytuje się, że nie dostał odpowiedniego dżemu na śniadanie, inni uczą się tańczyć merangue (chyba), stary podrywacz nieustannie zaczepia panią doktor a nowo przybyła pensjonariuszka na wszystko narzeka (To nie dom spokojnej starości, to dom szaleńców).
Przezabawne dialogi, wspaniała muzyka są odpowiednio zbilansowane ze scenami dotyczącymi aspektów starości. Jak przystało na doświadczoną filmową obsadę aktorzy zagrali świetnie. Maggie Smith (Profesor McGonagall z Harrego Pottera,  hrabina Grantham z Downtown Abbey) znakomicie gra wyniosłe damy (bardzo podobna role odgrywała w Hotelu Marigold), ale dorównują jej również pozostali bohaterowie filmu. (Billy Connoly, Tom Courtenay, Michael Gambon – nazwiska może nie od razu rozpoznawalne, ale przy ich bogatej filmografii widziałam każdego z nich w kilku innych produkcjach). To dobry „emerycki” film i moim zdaniem udany, aczkolwiek niezbyt ambitny debiut Hoffmana. 7/10 polecam, dla wszystkich, w tej „kategorii" o oczko lepszy Hotel Marigold.


Dzieła sztuki są bezgranicznie samotne i nic nie może mieć na nie tak małego wpływu jak krytycyzm

SPOILER-ZAKOŃCZENIE

Udało im się przekonać Joan do wystąpienia w kwartecie. Na koniec tuż przed wyjściem na scenę Reggie proponuje Joan ślub. Wychodzą na scenę. Koniec. Śpiew z Rigolleta słyszymy w trakcie napisów końcowych.

sobota, 8 czerwca 2013

Stoker – z rodziną dobrze tylko na zdjęciu

Stoker to przykład filmu, którego obsada jest iście hollywoodzka: Nicole Kidman, której filmografia jest tak szeroka, że nie sposób wymienić nawet najważniejszych filmów z jej udziałem, odnosząca kolejne sukcesy młoda aktorka Mia Wasikowska (Alicja w krainie czarów Tima Burtona, Jane Eyre, Albert Nobs) i Matthew Gode, który pojawił się w takich filmach jak Zaręczyny po irlandzku (esencja komedii romantycznej) czy Wachmen Strażnicy. Początkowa fabuła również trąci schematem opowieści z dreszczykiem z amerykańskich przedmieść. Ojciec Indii (Wasikowska) i maż Evelyn (Kidman) ginie w wypadku samochodowym. Odbywa się stypa, a ludzie szepcą, że Richard zginął w podejrzanych okolicznościach. Na pogrzebie zjawia się wujek Charlie, (o którego istnieniu India nigdy wcześniej nie słyszała) i postanawia zostać na jakiś czas z rodziną zmarłego brata (chce się zaprzyjaźnić). NA tym kończy się schemat i rozpoczyna budowanie napięcia. Charlie od początku wydaje się być postacią podejrzaną. To nie była to przeciętna rodzina. Jedzą wspólnie w milczeniu posiłki siląc się na uprzejmości. Ludzie zaczynają znikać. Coś niepokojącego wisi w powietrzu. Od początku coś nie gra w całej tej historii, buty podarowywane Indii co roku na urodziny, tajemniczy klucz, który dostała od ojca, wspólne z ojcem polowania; niezwykle charyzmatyczny wujek potrafiący przewidzieć deszcz, uprzejmy, noszący pasek zmarłego, mający w sobie coś demonicznego, oczarowuje matkę i niepokoi, fascynuje córkę…

Co to za rodzina, która nigdy nie wraca do domu?
Co to za rodzina, której nie możesz zabrać do domu?
Czasem musisz zrobić cos złego, by powstrzymać się od czegoś gorszego.

Bardzo dobry plakat.
Zdecydowanie to nie thrillera w stylu amerykańskim należy się spodziewać po Stokerze, ani rozwoju wypadków, które dałoby się przewidzieć. To kino zupełnie innego rodzaju. Sposób budowania napięcia, specyficzne ujęcia, delikatne sugestie, niezrozumiałe na pozór gesty i spojrzenia oraz niedopowiedzenia sprawiają, że przez cały czas seansu się czeka, czeka aż zacznie się cos dziać, a gdy już się dzieje wciąż nasza ciekawość nie zostaje zaspokojona poprzez sprzeczne retrospekcje, niejasne rozróżnienie miedzy rzeczywistością a przywidzeniem. Wszystko to jest budowane poprzez niezwykłe ujęcia spojrzeń bohaterów, zbliżeń na drobne elementy (mucha, pająk), doprawione porywającą muzyką (gra w duecie na fortepianie). Zimna oszczędna gra Wasikowskiej w tym filmie zasługuje na uwagę. Jest to zdecydowanie aktorka z potencjałem. Podobnie Gode świetnie się spisał. Jego bohater jest magnetyzujący, jednocześnie potwory i czarujący. Kidman nie zachwyca, zdecydowanie to nie ona gra pierwsze skrzypce w tym filmie.
Głównym tropem, którym mógłby nieco naświetlić rodzaj filmu jakim jest Stoker, a o którym piszę dopiero na końcu jest osoba reżysera. Twórcą Stokera jest Chan-Wook Park i tak naprawdę Stoker jest filmem w „jego stylu”. Wystarczy przywołać w moim odczuciu „kultowego” Oldboya (zdecydowanie jeden z filmów, z którym warto się zapoznać z kina „obcego”) i pozostałe filmy z trylogii zemsty (Pan zemsta, Pani zemsta) by wiedzieć, czego po Stokerze można się spodziewać. Film bardzo dobry, nawet lepszy od Pani zemsty, jednak do Oldboy`a (i sentencji o ziarnku piasku, mrówek i gazeli) mu trochę brakuje. Dla wielbicieli kina „nieco innego”, nieco „ambitnego” a zwłaszcza Parka zdecydowanie polecam. Mocne 8/10.

SPOILER-ZAKOŃCZENIE


Charlie zabił panią McGarrik, ciocię Gil i Whipa (po tym jak Whip zachęcony przez Indię próbował ją zgwałcić udusił chłopaka paskiem a India na to patrzyła). Klucz, który dostała India pasował do szuflady w biurku ojca. India znajduje tam pistolet i zdjęcia ojca i jego braci z dzieciństwa. Było ich trzech. Richard, Charlie i Jonathan. Są też listy, wiele listów pisanych przez Charliego do Indii z różnych miejsc na świecie, na urodziny, na święta. India orientuje się, ze wszystkie listy zostały wysłane z jednego miejsca. Spakowała Charliego i zostawiła jego rzeczy na schodach. Gdy Charlie wraca do domu pyta ją, czy nie jest ciekawa, co się stało z Richardem. India zapytała o Jonathana. Gdy byli dziećmi i Charlie miał koło 10 lat wykopał ogromny dół, do którego wpadł jego brat Jonathan. Charlie zakopał ten dół, zabił młodszego brata. Richard w dniu 18 urodzin Indii pojechał po Charliego, który był w zakładzie zamkniętym. Richard nie chciał zabrać Charliego do domu, chciał by wyjechał. Charlie chciał poznać Indię. Charlie zabił Richarda kamieniem. Charlie kupił Indii buty na obcasach, dorosła, skończyła się jej niewinnosć. Planowali razem wyjechać. (byli tacy sami, India miała przejąć schedę Charliego). Evelyn widzi ich razem. Charlie idzie z nią porozmawiać. Uwodzi Evelyn i zaczyna dusić paskiem, woła, by India przyszła popatrzeć (tak jak patrzyła na śmierć Whippa). India bierze broń, z której strzelała do ptaków i zabija Charliego strzałem w głowę. India odjeżdża samochodem ubrana w bluzkę matki, przewiązana paskiem ojca. Przekracza prędkość. Gdy zatrzymuje ja szeryf wbija mu nożyczki w szyję, potem patrzy jak umiera. India była taka jak Charlie…Koniec. 

czwartek, 6 czerwca 2013

Wielkie nadzieje - Dickens i ekranizacje

Wielkie nadzieje są ekranizacją powieści (mam nadzieję, że powszechnie kojarzonej z tym autorem) Karola Dickensa. Właściwie kiedy słyszę Dickens, myślę David Copperfield, Oliver Twist, Klub Picwicka, Opowieść o dwóch miastach,  główny przedstawiciel angielskiej powieści XIX- wieku. Kojarzę właściwie, ale powinnam się przyznać i bić się z tego powodu w pierś, że nie przeczytałam żadnej z tych powieści, a jedynym utworem Dickensa w formie pisanej, (nie zekranizowanej) z którym się zapoznałam była Opowieść wigilijna. (Jest to chyba najczęściej ekranizowany utwór tego autora w różnych wariantach (nawet przerobiony na komedię romantyczną (!) – patrz Duchy moich byłych z Matthew McConaughey. Chyba ta uniwersalna moralizatorska opowieść wciąż znajduje się w kanonie lektur szkolnych). Oczywiście Dickens dorobił się nie byle jakich innych ekranizacji - sam Roman Polański zekranizował Olivera Twisa. BBC podobnie jak wszystkie utwory Jane Austen również zrealizowała adaptacje głośniejszych dzieł Dickensa (Mini serial Wielkie nadzieje, Mała Dorit, Oliver Twist). Nie dziwi chyba już nikogo kolejna i kolejna adaptacja znanych powieści. Daleko szukać nie trzeba, ot przykłady z ostatniego roku: Anna Karenina, Nędznicy, Jane Eyre, Wichrowe wzgórza. Odnoszę ostatnio wrażenie, że żyjemy w czasach ekranizacji wszystkiego (gier, komiksów, powieści) a oryginalne scenariusz pisze już tylko Woody Allen i QuentinTarantino…



Jednak plusem ekranizacji jest fakt, że mamy gwarancję zapoznania się z historią, w której wszystkie wątki maja sens, postaci nie są papierowe, a często oglądamy opowieści uniwersalne. (Kto ogląda seriale cieszące się niesłabnącą popularnością wie do jakich absurdów potrafią się czasami posunąć scenarzyści zmuszani do sztucznego przedłużania Loosów tworzonych serialowych postaci). Wielkie nadzieje opowiadają losy Philipa Pirripa, nazywanego przez wszystkich Pip, sieroty wychowanego przez jego siostrę i kowala, chłopca o szlachetnym sercu, skorego do pomocy uciekinierowi. W wyniku zachcianki pewnej damy, panny Havisham, poznaje świat bogatego domu, w którym bogata pani lubi patrzeć jak Pip gra w karty z jej wychowanką Estellą. Raz zaznawszy lepszego życia pragnienia serca młodego chłopca ulęgają zmianie. Wcześniej jedynie pragnął zostać kowalem, jak jego opiekun. Jednak po wizycie w wielkim domu jego aspiracje ulęgają zmianie, chce się uczyć, zostać dżentelmenem. Raz zaznawszy luksusów trudno wrócić do prostej chaty kowala. Los jednak sprawił, że gdy Pip dorósł został obdarowany majątkiem przez tajemniczego darczyńcę, przed nim były wielkie nadzieje.
Na wielkie nadzieje czekałam już od dawna, ale paradoksalnie nie ze względu na moje uwielbienie utworu Dickensa (Nie, z taką niecierpliwością czekałam na Annę Kareninę i Jane Eyre), ale ze względu na obsadę. W jedną z ról w tej ekranizacji wciela się Helena Bonham Carter (Panna Havisham). Szczególnie zainteresowały mnie zdjęcia, na których była pokazana w „barokowej” dziwacznej, tajemniczej stylizacji, czyli dokładnie w takiej wersji jaką Helenę lubię. Była postacią swoiście obłąkaną i nieodgadnioną, dla jej kilku specyficznych spojrzeń warto było zobaczyć ten film. Co ciekawe w Wielkich nadziejach występuje również Ralph Finnes (Magwich) a film ten wyreżyserował Mike Newell [Cztery wesela i pogrzeb, uśmiech Mony Lizy, Miłość w czasach zarazy, Książę Persji: piaski czasu (!)] i wszyscy brali udział w jednej lub więcej części filmów o Harrym Potterze  (Newell wyreżyserował Harry`ego Pottera i Czarę ognia, Finnes grał sami wiecie kogo, a Helena Bonham Carter grała Bellatrix Lestrange).
Film (jak i oczywiście z prawdopodobnie powieść, której nie przeczytałam) w moim odbiorze jest opowieścią o różnicy klas i tym samym przedstawieniem ówczesnego społeczeństwa (zachowanie grupy młodzieńców Zięby w Gaiku), o przedziwnych kolejach losu i dorastaniu. Jedno wydarzenie z życia potrafi odmienić los zwykłego chłopca. Jak niełatwo jest się dostosować do życia ludzi bogatych i jak jednocześnie łatwo popaść w długi poprzez nierozwagę. Jak niezwykle spłatają się losy bohaterów i jak wielką szkodę wyrządzić człowiekowi może oszustwo. I tu widać wielką powieść XIX- wieczną. Każde przedstawione wydarzenie ma znaczenie. Wszystko to zostało zrealizowane poprawnie. Londyn był zatłoczonym miastem, dom panny Havisham ciemny, przytłaczający, kostiumy przeciętne (jedynie strój Panny Havisham interesujący) choć fabuła nie jest ani wartka, ani porywająca. Historia bardzo dobra. Nie mogę ocenić, czy Wielkie nadzieje są wierną ekranizacją, ponieważ jak sie przyznałam nie przeczytałam książki, ale z pewnością jest to ekranizacja wielkiego dzieła, ale tylko dla wielbicieli kina historycznego/kostiumowego 7/10.

SPOILER-ZAKOŃCZENIE

Tajemniczym darczyńcom okazał się Abel Magwich, skazaniec, któremu pomógł Pip jako dziecko. Magwich odwdzięczył się za okazaną mu dobroć, wrócił do kraju by uczynić z Pipa dżentelmena ryzykując życiem (był poszukiwanym skazańcem). Magwich opowiada Pipowi swoją historię. Pomógł swojemu przyjacielowi Compeysonowi oszukać przed laty bogatą kobietę (Pannę Havisham). Compeyson go oszukał, kiedy ich złapano. Magwich został skazany na 14 lat, Compeyson  tylko na 2 jako dżentelmen o wcześniejszej nieposzlakowanej opinii. To Compeysona usiłował zabić, kiedy uciekł z galery. Magwich miał żonę i dziecko. Żona w rozpaczy zabiła żonę Compeyson (służąca Pana Jaggersa), mieli córeczkę. Jaggers oddał dziecko bogatej zrozpaczonej damie Pannie Havish - była to Estella. Estella wychowana na zimną kobietę przez Pannę Havisham (Ukradłam jej serce i w jego miejsce włożyłam lód) wychodzi za Bentley`a Drummle`a. Magwich ścigany przez policję musi uciekać z Londynu. Policji pomaga Compeyson. Podczas ucieczki łodzią w stronę statku Magwich, Pip i jego przyjaciel Pocket zostają dogonieni przez policję. Magwich i Compeyson wpadają do wody. Compeyson ginie, Magwich zostaje schwytany, potem skazany na powieszenie. Jednak umiera wcześniej w wyniku choroby. Na łożu śmierci Pip wyznaje mu, że jego córka żyje. Cały majątek, który miał Pip zostaje skonfiskowany. Pip ma długi, które spłaca kowal Joe. Joe żeni się Biddy. Pip postanawia ciężko pracować by oddać pieniądze Joe. Pip wraz z Pocketem handlują, zarabiają. Po latach Pip spotyka się z Estellą. Jej mąż zmarł dwa lata wcześniej. Pip i Estella się godzą. Koniec.

środa, 5 czerwca 2013

Star Trek, Star Trek: W Ciemności - by śmiało dążyć tam, gdzie nie dotarł jeszcze żaden człowiek…

Tym razem należycie się przygotowałam do obejrzenia kontynuacji wersji kinowej Star Treka z 2009 roku w reżyserii J.J Abramsa (Dla mnie przede wszystkim twórca LOST-ów). Niestety nie należę do grona fanów serii i właściwie nigdy nie oglądałam wiernie serialu. Owszem jako dziecko popkultury słyszałam o Spocku, Kirku i statku Enterprise (i specyficzny znak/ułożenie reki bez problemów identyfikuję z tą serią). Wiem też dzięki Sheldonowi Cooperowi, że rolę Spocka w serialu grał Leonard Nimoy (patrz Big Bang Theory). Na szczęście XXI-wieczna wersja Star Treka jest zwyczajnie rebootem serii i nie wymaga od współczesnego widza znajomości Uniwesum serialu. W części pierwszej poznajemy głównych bohaterów, których historia, motywacje, bolączki są jasno i przejrzyście wyjaśnione. Spock jest pól-Wolkaninem, pół-człowiekiem, jego „słabością” w oczach Wolkanów jest zdolność do przeżywania/czucia/ emocji. Kirk jest buntowniczym, ambitnym kadetem, nad którym ciąży historia poświecenia jego ojca. Bohaterowie poznają się i początkowo nie darzą się sympatią, ale w pierwszej odsłonie „współczesnego” Star Treka musieli patrzeć na zniszczenie jednej planety i uratować inną, kilka razy się teleportować (podstawa uniwersum Star Treka), rozważyć prawdopodobieństwo możliwości podróży w czasie (Jeśli wykluczyć niemożliwe, cokolwiek pozostanie, musi okazać się prawdą). Pod koniec filmu „znana” załoga statku U.S.S. Enterprise była na pokładzie komplecie: Kapitan James. T. Kirk, Spock, lekarz Leonard McCoy, Scotty, Uhura i Sulu.


Kosmos, ostateczna granica. Oto podróże statku kosmicznego Enterprise. Jego misją jest odkrywanie nowych, obcych światów, poszukiwanie nowych form życia i nowych cywilizacji, by śmiało dążyć tam, gdzie nie dotarł jeszcze żaden człowiek.



W części pierwszej w główne role wcielili się może nie bardzo znani aktorzy. Zarówno Chris Pane – Kirk i Zachary Quinto - Spock mają na koncie po kilka filmów, ale nie są to jeszcze aktorzy na tyle rozpoznawalni, by móc jednym tchem wymienić głośne ich filmy. Z filmów Quinto warto zapoznać się z filmem Chciwość i obejrzeć go w drugim sezonie serialu American Horror Story. Pane właściwie poza Star Trekiem zagrał tylko jeszcze w średniej komedii z Reese Witherspoon A więc wojna i u boku Washingtona w Niepowstrzymanym. Głupio mi też się przyznać, ale nie od razu rozpoznałam Erica Banę(!) w roli "tego złego".

W części drugiej dzielna załoga musi unicestwić niecny plan terrorysty chcącego zniszczyć federację. Na szczęście wszyscy bohaterowie z części pierwszej ponownie pojawiają się na ekranie (nie lubię, gdy wymieniają obsadę, ktoś znika, ponieważ któryś aktor nie podpisał kontraktu).  I ponownie najbardziej znanym aktorem w obsadzie Star Trek: W ciemności jest odtwórca roli Khana, z którym będą musieli zmierzyć się bohaterowie. Tylko i wyłącznie właśnie dla niego - Benedicta Cumbertaha tak chętnie poszłam na nowego Star Treka do kina. [Należę do rzeszy fanów tego aktora i jego roli przede wszystkim w Sherlocku (serial BBC, pozycja ABSOLUTNIE obowiązkowa, nie tylko dla fanów słynnego detektywa i różnych wariantywnych jego wcieleń (Dr House i inni mu podobni), ale generalnie jest to produkcja warta obejrzenia) i „karmię” się produkcjami filmowymi z jego udziałem dopóki w końcu (!) nie nakręcą kolejnego sezonu (a zarówno Cumberbatch jak i jego filmowy asystent Martin Freeman są bardzo zajęci i to nie tylko na planie Hobbita)]. Z castingowych ciekawostek: w rolę Marcusa wciela się Peter Weller - Robocop(!). 

Przed seansem Star Trek: W ciemności należy pamiętać kilka podstawowych faktów z części pierwszej:

SPOILER ALERT Star Trek (2009)

- Kapitan Pike znajduje Kirka w barze i po bójce z kadetami namawia go do wstąpienia do floty
- między Spockiem a Uhurą „cos jest”.
- ojczysta planeta Spocka Woklan została zniszczona. Spock patrzył na destrukcje najej destrukcję. Uczucia, które wtedy nim targały umożliwiły Kirkowi wyprowadzenie Spocka z równowagi i przejęcie dowództwa na statku.
- ostatni przedstawiciele Wolkanów osiedlili się na nowej planecie, gdzie w odbudowie ich kultury pomaga im Spock w wersji o 120 lat starszej, który przybył z przyszłości.
- Ojciec Jamesa T. Kirka zginął, poświęcając własne życie, by uratować załogę swojego statku. Był kapitanem przez 14 minut, ocalił 800 osób.
- Kilngonie są źli.




Star Trek: W ciemności rozpoczyna się bardzo dobrą sceną akcji, w której załoga Enterprise stara się uratować pewną planetę przed zniszczeniem. Już na początku twórcy przypominają nam o różnicach pomiędzy głównymi bohaterami [logika, trzymanie się zasad (Spock) vs spontaniczność, uczucia, instynkt (Kirk)], które doprowadzają ostatecznie do zdegradowania Kirka. Historia swoiście zatacza koło, gdy ponownie kapitan Pike musi przekonać Kirka, żeby ponownie wyruszył z nim na misję. W obliczu zagrożenia i próby załoga Enterprise musi stawić czoła wrogowi. Benedict Cumberbatch w roli bezwzględnego i niejednoznacznego antagonisty spisał się znakomicie (Chyba sporo ćwiczył i „nabrał masy” do tej roli). Te puste niebieskie oczy, niewzruszona twarz, tak za to lubię Benedicta. (Poza tym o wiele bardziej wolę go w wersji z ciemnymi włosami). Jako czarny charakter spisał się świetnie. Za mocny punkt tych filmów uznaję jasno wytyczone, wręcz „schematycznie” prowadzenie akcji. Pojawia się arcyzły przeciwnik, załoga Enterprise wyrusza by go zabić (Kirk) lub schwytać (Spock: każdego przestępcę należy najpierw osądzić), choć nie wszystko jest takim, jakim się wydaje (ale widz może się tego również domyślić – patrz motyw z krwią Khana). Nic mnie specjalnie nie zaskoczyło, ale to nie tego oczekiwałam po tym filmie. Star Trek: W ciemności to znakomita produkcja o bohaterach, którzy muszą ratować ludzkość, pełna akcji i napięcia (na czas trzeba otworzyć właz, naprawić generator, uciec z wrogiego terytorium), strzelanin, brawurowych czynów. Kino przygodowe w gwiezdnym uniwersum w najlepszym wydaniu ze sporą dawką humoru rozładowującą momentami napięcie, byśmy nie brali wszystkiego "tak na serio". Film z serii „można obejrzeć kilka razy”. Polecam 8/10 w swoim gatunku. Niczego bym nie zmieniła, nic mnie nie zirytowało, dobra rozrywka, uwielbiam Cumberbatcha.


SPOILER-ZAKOŃCZENIE
W pewnym momencie ”tym złym” okazał się admirał Marcus. John Harrison-Khan okazał się być rozhibernowanym przedstawicielem pewnego gatunku genetycznie przeznaczonym do walki, inteligentnym, którego Marcus wykorzystywał (znaleziono ich dryfujący statek). Marcus więził 72 zahibernowanych członków jego załogi. Khan nie chciał słuchać Marcusa, ukrył swoja załogę w pociskach, które zaprojektował. Marcus wykorzystał Kikra (chciał by zabił Khana bez sądu i nie dowiedział się kim on naprawdę jest). Marcus postanowił ich wszystkich zabić z Khanem na pokładzie (Khan poddał się Kirkowi, gdy usłyszał o pociskach). Podstępem dzięki Scottiemu, który wślizgnął się na statek wroga Khan i Kirk dostają się na zaawansowany technologicznie statek Marcusa. W tym czasie Spock skonsultował się ze swoją wersją z przyszłości i dowiedział się od starszego Spocka, że Khan jest zły i dąży do destrukcji wszystkich mniej zaawansowanych cywilizacji. Khan zabija Markusa i obezwładnia Kirka. Spock przechytrzył Khana. Wysyła mu pociski, w których jak sądził Khan byli członkowie jego załogi. Khan odsyła Kirka, Scottiego i Carol na statek Enterprise (kapitan powinien zginąć wraz ze swoim statkiem). Pociski były puste. Spock je zdetonował na statku Khana, zahibernowanych członków załogi zostawił na Enterprise. Oba statki spadają w kierunku ziemi. W Enterprise rdzeń się poluzował. Kirk poświęcając swoje życie wchodzi go generatora, by go naprawić. Zostaje napromieniowany, ratuje całą załogę. Spock widzi jak umiera Kirk. Spock rusza w pościg za Khanem. McCoy orientuje się, że krew Khana potrafi ożywiać martwe komórki. Mogą ocalić Kirka, ale Khan musi żyć. Spock pokonuje Khana. Kirk zostaje uratowany. Khan zostaje zahibernowany ponownie. Załoga Enterprise wyrusza na kolejną 5-letnią misję. Koniec.