niedziela, 9 listopada 2014

Interstellar- ruszając w kosmos by ratować nie ludzkość, ale własną rodzinę

Nolan podobnie jak Fincher jest reżyserem na którego filmy idę do kina właściwie w ciemno. To nazwisko jest gwarantem filmu bardzo dobrego, jeśli nie rewelacyjnego (w zależności od gatunku, jednak każdy ma swoje predyspozycje). Nolan ma na swoim koncie filmy, których nie wypada nie znać począwszy od majstersztyku narracyjnego jakim jest Memento, poprzez Incepcję (Co jest twoim Totemem?) skończywszy na „nowym mrocznym Batmanie” (Dlaczego upadamy? Żeby nauczyć się podnosić).

W zeszłym roku Alfonso Cuaron dostał Oscara za reżyserię Grawitacji, nawet Sandra Bullock została nominowana za rolę w tym filmie. I to właśnie Cuaron nico inaczej podszedł do tematu przebywania w kosmosie dając nam wizualny i muzyczny majstersztyk.
Co zrobił Nolan? Podjął się zrealizowania filmu opierającego się na dobrze wszystkim znanej kliszy (Grupa dzielnych Astronautów wyrusza w nieznane przez portal do odległej galaktyki by ratować ludzkość w obliczu obumierającej Ziemi). Do odegrania głównych ról wybrał aktorów, którzy już na swoich półkach mają Oscary:
Matthew McConaughey już od jakiegoś czasu uznaję za aktora bardzo dobrego a nie tylko komediowego amanta jak to było z dziesięć lat temu i ponownie w Interstellar pokazuje, że jest aktorem bardzo dobrym (Oscar za Dallas Buyers Club).
Anne Hathaway dwa lata temu zgarnęła statuetkę właściwie za 5 minutową scenę w Nędznikach (moim zdaniem zasłużenie). Pracowała również wcześniej z Nolanem na planie Mroczny rycerz powstaje.
Z tej nagrodzonej dwójki w Interstellar zdecydowanie pierwsze skrzypce gra Matthew a w roli żeńskiej lepiej wypada Jessica Chastian (co prawda nie ma Oscara, ale już dwie nominacje do statuetki na koncie).
Ponadto na ekranie możemy zobaczyć Michaela Caine`a (ponownie aktor pracujący z Nolanem na planie Batmana i Incepcji) w roli niestety bardzo schematycznej „naukowca usiłującego rozwiązać równinie pozwalające na uratowanie ludzkości”) a i Matt Damon ma w tym filmie swoje 5 minut.



Mamy więc gwiazdorską obsadę i banalną kliszę jako podstawę historii. Mamy w składzie wyprawy kilku mężczyzn i oczywiście tę emocjonalną kobietę oraz rzucającego żartami robota, presję czasu, problem brakującego paliwa i tracenia kolejnych członków załogi (ale na szczęście i sami bohaterowie potrafią dostrzec tę ironię). Były już czarne dziury, była względność czasu i  inne fizyczne teorie (które prawdopodobnie zostaną zakwestionowane i uznane za niemożliwe z fizycznego punktu widzenia przy okazji komentarzy do tego filmu). Mamy też wiersz wypowiadany przez bohaterów i dramatyczne decyzje.

Nolan jednak potrafił w nowy sposób pokazać nam film o super bohaterze i również na swój sposób przekształcił schemat filmu o wyprawie dzielnych astronautów by ratować ludzkość. Film ten nie jest pasjonującą wyprawą w kosmos, a bardziej dramatem rodzinnym. Na początku można się zastanawiać po co pokazuje nam się wywiadówkę w szkole, rozpacz małej dziewczynki gdy jej ojciec ją opuszcza by ratować świat? na rzecz tych scen minimalizuje się i stosuje ogromną elipsę od momentu trafienia bohatera do NASA do rozpoczęcia wyprawy (rodzą się w tedy pytania, jakim to sposobem były pilot nagle awansuje na kapitana statku gwiezdnego, kiedy zdążył przejść szkolenie i kogo zastąpił t takim razie w tej misji skoro wszystko już było gotowe). Tyle samo czasu poświęca się eksploracji obcej planety, co serii „wideo listów”.
Wszystko to miało sens, ponieważ Nolan nakręcił film o rodzinie i naturze ludzkości. Potrafimy myśleć i poświęcać się dla swoich bliskich, ale o wiele trudniej myśleć nam o przetrwaniu gatunku. Gotowi jesteśmy umrzeć dla tych, których znamy i już żyją nie dla przyszłych pokoleń. Taka jest natura człowieka. W jego naturze również tkwi podążanie za głosem serca wbrew rozsądkowi, potrafi być też samolubny wybierając siebie ponad dobro ogółu. Wierzymy w to, że sposób na uratowanie ludzkości pokazują nam „obcy” a nie w to, że możemy dokonać tego sami.
Refleksja jaką wywołuje Interstellar sprawia właśnie, że nie jest to „tylko” film o gwiezdnej wyprawie. Historia jest pokazana tak, że prawie trzy godzinny seans wcale się nie dłuży. Film trzyma  w napięciu i ma niebanalną konstrukcje (zgrabna klamra na końcu). Bardzo dobre kino. Warto 8/10 (jednak nie rewelacyjne. Film do obejrzenia raczej na raz).

SPOILER-ZAKOŃCZENIE


Duchem, który zrzucał książki z półki w pokoju Murphy był jej ojciec. Cooper usiłując dotrzeć do trzeciej planety (po tym jak profesor Mann ich zdradził i zginął) wiedział, że nie będą mogli wylądować jeśli nie zrzuci więcej balastu. Poświęcił siebie i spuścił swoją kapsułę w głąb czarnej dziury. Wewnątrz niej katapultował się ze statku i wpadł w dziwny błyszczący tunel. Wpadł go dziwnej konstrukcji gdzie znajdował się za półką z książkami, czas był wielowymiarową przestrzenią. Mógł zaglądać zza półki w różnych punktach w czasie. Widział Murphy obserwującą regał. To nie kosmici go wysłali w kosmos. On sam to zrobił. Najpierw widząc siebie opuszczającą córkę wypchnął książki tak by Murphy odczytała słowo „Zostań”, potem uświadomił sobie, że to on sam siebie wybrał i siebie wysłał do NASA. Podał sobie lokalizację. Uświadomił sobie, że to wcale nie obcy pokazali im drogę wyjścia i sposób na uratowanie ludzkości, to ludzkość dała sobie szanse, z momentu w przyszłości gdy zapanują nad czasem. Cooper podaje dane z czarnej dziury Murphy z pomocą drgania wskazówek zegara, ponieważ wiedział, że Murph wróci po ten zegarek i wróciła. Cooper wypada z przestrzeni i znajduje się w kosmosie. Zostaje odnaleziony w pobliżu Saturna. Budzi się w szpitalu na stacji kosmicznej w pobliżu Saturna w „przyszłości”. Murphy uratowała ludzkość poprzez rozwiązanie równania. Cooper spotyka się ze swoja córką, która jest już staruszką. Wiedziała, ze on do niej wróci. Murphy mówi ojcu, żeby leciał do Brand, która samotnie na trzeciej planecie prawdopodobnie rozpoczyna realizacje planu B. Cooper kradnie statek. KONIEC.

1 komentarz :

  1. Zdjęcia i muzyka - genialne, tylko na dużym ekranie, dobra rola II planowa.

    OdpowiedzUsuń