czwartek, 15 marca 2012

Sherlock – raz jeszcze, wersja współczesna


Po czym poznać ponadczasowych bohaterów, ponadczasowe opowieści?  No właściwie po tym, że są wciąż i wciąż odświeżani za pomocą przeróżnych mediów, sposobów adaptacji et cetera, et cetera.  Holmes jest wiecznie żywy. Zarówno żyje na wielkim ekranie (Ostatnie dwa dobre filmy o Holmesie z Robertem Downey Juniorem i Judem Law w reżyserii Guy`a Ritchiego) ale i na małym ekranie odkryłam Holmesa w kolejnej wersji, tym razem uwspółcześnionej. BBC stworzyło serial o Sherlocku Holmesie, którego akcja rozgrywa się we współczesnym Londynie. Mieliśmy już kilku serialowych Holmesów we współczesności (Mam tu na myśli Dr. House`a- detektywa współczesnej medycyny, w którym są jasne nawiązania do bohatera stworzonego przez Conan Doyle`a, Rozwiązywanie zagadki choroby metodą dedukcji, relacje Hausa i dr. Wilsona, ich wspólne mieszkanie itd. Poniekąd na Holmesie z pewnością wzorowali się też twórcy Detektywa Monka) dałam i szanse temu bardziej dosłownemu.




Sherlock żyjący we współczesnym Londynie jest konsultantem policyjnym. W pierwszym, wprowadzającym epizodzie przedstawiony jest Holmes, Watson i ich pierwsza wspólna sprawa. Wszystko to, z czego znany jest genialny detektyw całkiem zręcznie wprowadzono do fabuły. Mamy Watsona lekarza, który powrócił z wojny w Iraku. Szuka mieszkania. Znajomy zapoznaje go z Holmesem, który potrzebował współlokatora do wspólnego zamieszkania przy Baker Street 221B, którego właścicielką jest pani Hudson. Współczesny Sherlock podobnie jak jego XX-wieczny odpowiednik jest irytujący, niezwykle przenikliwy, pewny siebie, zarozumiały i genialny. Używa telefonu komórkowego i doskonale radzi sobie z wyszukiwaniem informacji w Internecie. Kochamy irytujących bohaterów. Ich niedoskonałość jest tak fascynujące, że im bardziej irytujący, zdziwaczały jest bohater tym bardziej chcemy go oglądać, zwłaszcza jeśli irytująca natura łączy się z geniuszem. W pierwszym epidocie ponadto wspomniane jest zamiłowanie do skrzypiec Holmesa, a także jego słabość do używek (W wersji współczesnej Holmes odurza się nadmierną ilością plastrów antynikotynowych). Mało tego, w fabułę wpleciona została nawet informacja dotyczące preferencji seksualnych Sherlocka! Watson jest ukazany jako mężczyzna mający słabość do kobiet, który podziwia przenikliwość Holmesa. Pojawia się brat Sherlocka: Mycroft, i pada nazwisko arcy wroga detektywa: Moriarti. Seria morderstw, zagadka do rozwiązania. Wszystko szło dobrze, wprowadzenie bardzo zręczne i interesujące, ale jednak mam małe zastrzeżenie. Wyjaśnienie zagadki, to kim był morderca, nie było takie szokujące, nie było tak bardzo odkrywcze. Zabrakło definitywnej odpowiedzi: oto jak on to zrobił. Niemniej zachęcona uwspółcześnioną wersją Holmesa postanowiłam oglądać dalej. Udanym nawiązaniem również było zatytułowanie pierwszego odcinka serialu jako „Studium w różu” (Pierwszą powieścią Doyle`a, w której pojawia się postać Sherlocka Holmesa, jest „Studium w szkarłacie”) i fakt, że Watson postanawia pisać bloga (W powieści Watson spisuje ich wspólne przygody na papierze i to z jego perspektywy jest prowadzona narracja).

W kolejnym epizodzie niestety zapomniano już o tym, że należy poszerzać charakterystykę bohaterów i główny punkt ciężkości fabuły zbytnio przeniesiono na zagadkę kryminalną. Shelrock nie mógł się w niej ani wykazać nadmierną przenikliwością ani irytować współpracowników. Proste śledcze myślenie raczej niczym z pierwszego, lepszego serialu kryminalnego. Tak było w drugim odcinku. Nie zniechęciło mnie to jednak na tyle, bym zaprzestała oglądania. Pozostał mi 3 odcinek do zakończenia sezonu (Sezon składa się z trzech odcinków po 87 minut.  To jakby obejrzeć trzy pełnometrażowe filmy). Cóż oglądałam dalej.

Początek trzeciego odcinka zapowiadał się dobrze. Rozpoczęto od nawiązania do dziwactwa Holmesa, czyli nasz współczesny Sherlock z nudów strzelał do ściany. Sfrustrowany, znudzony Sherlock „był czarujący”. Nic tak nie bawi jak dorosły mężczyzna obrażający się na cały świat, ponieważ się nudzi. W tym przypadku, ponieważ nie ma żadnej ciekawej sprawy do rozwiązania.

Coś się trafi Sherlocku. Jakieś miłe morderstwo, które cię pocieszy

Doskonała gosposia Pani Hudson wie jak się pociesza genialnego detektywa. Trzeci odcinek zdecydowanie lepszy, mało tego nieładnie „urwany” i zmusza by oglądać dalej, czyli sezon 2 przede mną. W sumie na razie serial dzięki ciekawym przekształceniom uwspółcześniającym fabułę oraz swoistemu urokowi głównego bohatera zasłużył na 8/10 (poniżej jego średniej na Filmwebie). Może będzie lepiej.

edit: 16.03.2012: Obejrzałam drugi sezon! Trzeci odcinek genialny! Rok czekania na wyjaśnienie zagadki! Uhhh, ale fora aż roją się od spekulacji. Właściwie biorąc pod uwagę, że będę oczekiwać z niecierpliwością kolejnego sezonu to 9/10.

Ps. Aktor grający w tym serialu w tej Sherlockowej charakteryzacji wygląda niezwykle młodzieńczo, a ma 36 lat! Aktor odtwarzający rolę Watsona jest od niego starszy o ledwie 5 a spokojnie można by stwierdzić, że o wiele więcej. Troszkę to myli, ponieważ patrząc jedynie na zdjęcia z filmu, można uznać, że ten serial o coś w stylu „młody Sherlock Holmes” a tak nie jest. To współczesny Shelrock!

1 komentarz :

  1. Baardzo podoba mi się Twoja recenzja! Jest naprawdę rzetelna i dobrze napisana i mimo iż nie zgadzam się z niektórymi ocenami (jestem fanką tej produkcji) to czytanie sprawiło mi przyjemność i po ostatnim zdaniu chciałam więcej, a tu koniec </3 :D
    Zapraszam do zapoznania się i mam nadzieję dyskusji na temat mojej oceny Sherlocka BBC :) http://okreslac-znaczy-ograniczac.blogspot.com/2015/06/czy-sherlockowi-suza-realia.html

    Roma.

    OdpowiedzUsuń