niedziela, 4 marca 2012

Dziewczyna z tatuażem – nakręćmy to samo co Skandynawowie, tylko lepiej? Czyli Fincher zabiera się za książkę Stiega Larssona (Kino Oscarowe part 4)


Kiedy zasiadałam do obejrzenia Dziewczyny z tatuażem byłam nastawiona sceptycznie. Chciałam narzekać na tych Amerykanów, którzy to dobre filmy innych krajów, które odniosły sukces, zamiast pokazywać Amerykanom, kręcą dla nich własne wersje tychże filmów (Amerykańskie wersje japońskich horrorów typu The Ring, hiszpańskich horrorów typu Rec itd.). [Zresztą my-Polacy robimy to samo z anglojęzycznymi filmami kręcąc filmy typu Listy do M (To właśnie miłość), Kac Wawa (Kac Vegas) o serialach na obcych licencjach nie wspominając. Żyjemy w globalnej wiosce, ale każdy wersję swoją chce mieć…].

Przechodząc jednak do rzeczy, a właściwie do źródeł. Dziewczyna z tatuażem jest ekranizacją pierwszej z części serii powieściowej Millennium szwedzkiego pisarza Stiega Larssena (Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet; Dziewczyna, która igrała z ogniem; Zamek z piasku, który runął). Skandynawowie zekranizowali wszystkie powieści. Amerykanie jak na razie pierwszą, ale oczywistym jest, że po sukcesie Dziewczyny... wkrótce zabiorą się za następne.

Dlaczego byłam tak sceptycznie nastawiona? Po co oglądać drugi raz przedstawienie tej samej opowieści, tego samego kryminału? Widziałam skandynawską wersję z 2009 roku (Bardzo dobry filmowy, ciężki, mroczny kryminał 8/10). Kryminał to kryminał. Historia śledztwa w sprawie pewnego zabójstwa. Po przeczytaniu książki, czy obejrzeniu jednej ekranizacji, kolejne wersje niczym zaskoczyć nie mogą. Książka a film to inne media, zekranizowana powieść może zaskoczyć sposobem przeniesienia na ekran stronic powieści. Nakręcenie jeszcze raz filmu to jedynie wymiana aktorów, może ujęć, scenografii. Historia pozostaje ta sama. Ja, widz, wiedziałam jak to się skończy. Zero zaskoczenia.

Ale…

Czekałam na sceny, które muszą się pojawić. Napięcie w tym filmie paradoksalnie dla mnie polegało na tym, że wiedziałam, co nastąpić musi, wiedziałam, jak istotne są pewne ujęcia kamery pokazujące zdjęcia, które analizuje bohater. Czy była to kwestia tego, że za akurat tę ponowną ekranizację zabrał się David Fincher (Reżyser takich filmów jak Siedem, Gra, podziemny krąg, Ciekawy przypadek Benjamina Buttona, The Social Network!), czy kwestia jednak bardzo dobrej konstrukcyjnie fabuły (Niech mnie, kiedyś przeczytam te powieści) to Dziewczynę z tatuażem, te 155 min., obejrzałam przy 100% uwadze od początku do samego końca. Zaprzeczyć nie mogę, to bardzo dobry film.

Film, który został doceniony przez akademię. Nominowany do Oscarów w kategorii najlepszy montaż, najlepsza aktorka pierwszoplanowa, najlepsze zdjęcia, najlepszy dźwięk, najlepszy montaż dźwięku. Nagrodzony Oscarem za najlepszy montaż. Nominacje były głownie te techniczne. Rooney Mara została wyróżniona samą nominacją. Szans na Oscara nie miała żadnych w porównaniu do Meryl Streep czy Michelle Williams. Rooney to aktorka początkująca, wiele jeszcze filmów przed nią może i kolejnych szans na nominację. Mogę przyznać że rola zagrana dobrze (Jednak z tego co pamiętam z wersji skandynawskiej, jakoś wybitnie odmiennie nie wykreowała swojej postaci). Gra Daniela Craiga bez rewelacji, zresztą właściwie w żadnym filmie, jak dotąd, nie wydał mi się wybitny.

Nie będę porównywać filmów. Stwierdzę jedynie, iż zasada, że kochamy oglądać wciąż to samo działa na mnie najwyraźniej i Dziewczyna z tatuażem zasłużyła na 8/10. Polecam, przy zastrzeżeniu, że nie należy spodziewać się nie wiadomo czego, zwłaszcza, jeśli zna się fabułę czy to z książki czy wcześniejszej ekranizacji. 

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz