Kiedy zasiadałam do obejrzenia Dziewczyny z tatuażem byłam nastawiona
sceptycznie. Chciałam narzekać na tych Amerykanów, którzy to dobre filmy innych
krajów, które odniosły sukces, zamiast pokazywać Amerykanom, kręcą dla nich
własne wersje tychże filmów (Amerykańskie wersje japońskich horrorów typu The Ring, hiszpańskich horrorów typu Rec itd.). [Zresztą my-Polacy robimy to
samo z anglojęzycznymi filmami kręcąc filmy typu Listy do M (To właśnie miłość),
Kac Wawa (Kac Vegas) o serialach na obcych licencjach nie wspominając. Żyjemy
w globalnej wiosce, ale każdy wersję swoją chce mieć…].
Przechodząc jednak do rzeczy, a
właściwie do źródeł. Dziewczyna z tatuażem jest ekranizacją pierwszej z części serii
powieściowej Millennium szwedzkiego pisarza Stiega Larssena (Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet;
Dziewczyna, która igrała z ogniem; Zamek z piasku, który runął).
Skandynawowie zekranizowali wszystkie powieści. Amerykanie jak na razie
pierwszą, ale oczywistym jest, że po sukcesie Dziewczyny... wkrótce zabiorą się za następne.
Dlaczego byłam tak sceptycznie nastawiona?
Po co oglądać drugi raz przedstawienie tej samej opowieści, tego samego
kryminału? Widziałam skandynawską wersję z 2009 roku (Bardzo dobry filmowy, ciężki,
mroczny kryminał 8/10). Kryminał to kryminał. Historia śledztwa w sprawie
pewnego zabójstwa. Po przeczytaniu książki, czy obejrzeniu jednej ekranizacji,
kolejne wersje niczym zaskoczyć nie mogą. Książka a film to inne media, zekranizowana powieść może zaskoczyć
sposobem przeniesienia na ekran stronic powieści. Nakręcenie jeszcze raz filmu to jedynie wymiana
aktorów, może ujęć, scenografii. Historia pozostaje ta sama. Ja, widz, wiedziałam
jak to się skończy. Zero zaskoczenia.
Ale…
Czekałam na sceny, które muszą się pojawić.
Napięcie w tym filmie paradoksalnie dla mnie polegało na tym, że wiedziałam, co
nastąpić musi, wiedziałam, jak istotne są pewne ujęcia kamery pokazujące zdjęcia,
które analizuje bohater. Czy była to kwestia tego, że za akurat tę ponowną ekranizację
zabrał się David Fincher (Reżyser takich filmów jak Siedem, Gra, podziemny
krąg, Ciekawy przypadek Benjamina Buttona, The Social Network!), czy kwestia
jednak bardzo dobrej konstrukcyjnie fabuły (Niech mnie, kiedyś przeczytam te
powieści) to Dziewczynę z tatuażem,
te 155 min., obejrzałam przy 100% uwadze od początku do samego końca. Zaprzeczyć nie
mogę, to bardzo dobry film.
Film, który został doceniony
przez akademię. Nominowany do Oscarów w kategorii najlepszy montaż, najlepsza
aktorka pierwszoplanowa, najlepsze zdjęcia, najlepszy dźwięk, najlepszy montaż
dźwięku. Nagrodzony Oscarem za najlepszy montaż. Nominacje były głownie te
techniczne. Rooney Mara została wyróżniona samą nominacją. Szans na Oscara nie
miała żadnych w porównaniu do Meryl Streep czy Michelle Williams. Rooney to
aktorka początkująca, wiele jeszcze filmów przed nią może i kolejnych szans na nominację.
Mogę przyznać że rola zagrana dobrze (Jednak z tego co pamiętam z wersji
skandynawskiej, jakoś wybitnie odmiennie nie wykreowała swojej postaci). Gra Daniela
Craiga bez rewelacji, zresztą właściwie w żadnym filmie, jak dotąd, nie wydał mi się
wybitny.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz