wtorek, 10 lipca 2012

Na ratunek wielorybom – kino familijne na faktach w dobrym wydaniu


Od tysięcy lat mój lud żył na krańcu świata anonimowo, z dla od innych aż do chwili gdy świat się o nas dowiedział…


Trzy Walenie utknęły w przeręblu w drodze do morza. Podczas ich corocznej migracji lód zamarzł za wcześnie. Inuici wiedzieli, że walenie nie przeżyją. Reporter lokalnej stacji telewizyjnej kręcąc popisy na lodzie jednego z dzieciaków dostrzega w oddali wieloryby i dowiaduje się od miejscowych, że prawdopodobnie nie przeżyją. Kręci o tym skromny reportaż.

Lubię ten moment w filmach, kiedy pokazują jak ludzie się o czymś dowiadują. Taki krótki urywek spojrzeń ludzi oglądających niepozorny reportaż w telewizji, kiedy w ich spojrzeniu pojawia się ten błysk, w tle leci lekka optymistyczna melodia i już wiadomo, że będzie się działo coś wielkiego. Serca wielu zostały poruszone, wszystkim zacznie zależeć na Waleniach.
Asystentka prezydenta akurat oglądała wiadomości. Zrobiła notkę dla prezydenta. Inna kobieta potrafiła osiągnąć swój cel. To sztuka tak pokierować własnym mężem, by zrobił to co żona chciała, myśląc że to jego pomysł. Przedsiębiorca, by zrobić sobie dobry PR wysyła barkę by ratować Walenie. Działacze Greenpeace są gotowi na wszystko by pomóc. Drew Berrymore wciąż wygląda chwilami jak nastolatka w roli zapalonej obrończyni natury. Młoda dziennikarka bierze temat, którego nikt w redakcji nie chciał (Robienie materiału na Alasce-bardzo zimno) Inuici by  upolowali te Walenie i zjedli, taka jest kolej rzeczy w tych trudnych warunkach. Jednak świat się zainteresował i oni również muszą ulegnąć presji społecznej. Spojrzenie dziadka patrzącego na wnuka zainteresowanego współczesną technologią a nie kultywowaniem tradycji i tradycyjnym polowaniem. Dylematy małej społeczności i dziadka, który jednak rozumie presję świata. Także Inuici chcą ratować Walenie. Cały świat chce im pomóc, zaczynają wszyscy o tym mówić. Dziewczynka przygotowała referat o Wilmie, Fredzie i Bambamie (imiona jakie nadano Waleniom), tak samo jak reszta jej klasy. Zjechały się telewizje z całego świata. Zaangażował się prezydent. Dla większości była to sprawa Pr-owska. Sposób na reklamę, pokazanie się z dobrej strony. Dwóch przedsiębiorców pokazało swoją maszynę do rozmrażania, dziennikarka chciała się wybić, sztab prezydenta pokazać, że dbają o środowisko. Miejscowi zaczęli zarabiać na przyjezdnych. Stało się to sprawą międzynarodową, kiedy na pomoc Waleniom ruszyli sowieci (akcja filmu rozgrywa się w 1988 roku).

Na ratunek wielorybom to film oparty na faktach (na końcu filmu są pokazane urywki prawdziwych reportaży, przedstawione dalsze losy bohaterów). Ciepłe kino familijne, jednak nieprzesłodzone, pokazujące ludzkie przyziemne pobudki ludzi widzących tę sprawę jako możliwość dobrego pokazania się, zarobku. Jednak pod koniec wszystkim tak samo zależało na uratowaniu ssaków dla samego ratowania ich życia, tak samo jak od początku zapalonej działaczce Greenpeace. 
Film ma też znaną obsadę, może nie z imienia i nazwiska, ale wiele twarzy można skojarzyć (John Karasiński z Pożyczony narzeczony, To skomplikowane Licencja na miłość; Kristen Bell z Pewnego razu w Rzymie, To znowu ty; Dermot Murloney) . Polecam 7/10.


Czasami myślę o tych Waleniach , o przeręblu, w którym je znaleźliśmy i o tym jak się powiększał, aż zmieścił się w nim cały świat

SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Pod koniec, gdy barka się popsuła i zaczęto powili tracić nadzieję, ludzie postanowili co kilkanaście metrów robić przeręble aż do morza mając nadzieje, ze walenie popłyną. One jednak nie chciały. Czekały aż mały Waleń wyzdrowieje. Nie wyzdrowiał. Najmniejszy umarł i tylko dwa wyruszyły w dalsza drogę. Jednak by dostać się do morza trzeba było przebić wielka lodową „górę”. Oczywiście mówiono o tym problemie w telewizji. Rosjanie mieli lodołamacz. Zadzwoniono do nich! Rosjanie zniszczyli górę (fajnie pokazani byli) dwa walenie dopłynęły do morza. Młoda ambitna reporterka dostała się do ogólnokrajowej telewizji, dwóch producentów rozmrażacza odniosło sukces, kapitan z gwardii ożenił się z asystentką z białego domu, przedsiębiorca dzięki pozytywnemu Pr-owi zdobył intratny kontrakt, a skromny reporter wyznał działaczce Greanpeace, ze nie może bez niej żyć. Wielki happy end i dobrze.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz