niedziela, 1 stycznia 2012

Misery – fani: koszmar twórców

Misery to ekranizacja powieści Stephena Kinga. Historia pisarza, który tuż po zakończeniu swojej najnowszej powieści wraca ze swojej twórczej samotni do domu samochodem podczas śnieżycy. Wpada poślizg, wjeżdża w zaspę śnieżną, traci przytomność. Zostaje „uratowany” przez pielęgniarkę Annie Wilkes. To ogromne szczęście dla pisarza: poznać swoją fankę numer jeden. Dla fanki za to, to ogromny zaszczyt: pielęgnować wielbionego przez siebie autora serii powieści romansowych o Misery.
Cóż może zrobić największa fanka (która przy okazji nie jest do końca zrównoważona) gdy autor uśmierca jej ukochaną postać? Zmusza pisarza do napisania kontynuacji…

Jako czytelniczka wielu różnych powieści nie raz byłam poirytowana zakończeniem niejednej książki. Fanów takich jest wielu. Na przykład gdy Conan Doyle zmęczony ciągłym pisaniem o Sherlocka Holmesie uśmiercił detektywa, z czasem musiał ulec presji czytelniczej i napisał ciąg dalszy (najpierw książki, które przedstawiały wydarzenia sprzed śmieci Holmesa, potem w końcu przywrócił go do życia). Tak, w fanach wielka siła.
Obrazem tej tendencji zwłaszcza w przemyśle filmowym są kolejne powstające sequele, prequele i spin-offy  (Piła chyba ma już z 8 części. Niedawno powstała 4 część Krzyku, X-meni doczekali się pięciu filmów, Koszmar z ulicy wiązów to co najmniej dziesięć filmów, o Planecie małp filmów jest co najmniej pięć. Jedna udana produkcja prędzej czy później doczekuje się części drugiej, trzeciej. Np. Seks w wielkim mieście 2 , Kac Vegas w Bangkoku 2). Masy chcą, masy dostają.

W Misery Annie dostaje to, czego chce, stosując swoje metody.


Gatunkowo Misery jest uznawany za thriller filmowy. Całe napięcie i groza są budowane w taki sposób, że postać Annie Wilkes wydała mi się demonem. King i tym samym twórcy ekranizacji jego książki przedstawili fana-potwora, który tak kocha swego bohatera, że może połamać nogi autorowi by ten napisał powieść, której fabuła go usatysfakcjonuje.
W Misery historia autora i jego fanki jest ukazana tak, że dreszcz grozy może przeszyć ciało widza. Gatunkowo Misery jest thrillerem jak wspomniałam, ale jako zasadę „dodatkową” horror od thrilleru (poza podstawowym rozróżnieniem, że potwory, demony, zjawiska paranormalne zaliczamy do horroru, a działania ludzkie do thrilleru) stosuje się rozgraniczenie: w horrorze człowiek jest bezsilny wobec zła, które staje na jego drodze, w thrillerach może wliczyć z zagrożeniem.
Miesery to obraz bezsilności przykutego do łóżka człowieka. Bezsilności i możliwości przeciwstawienia się niezrównoważonej Annie. Koszmarem może być pisanie kolejnej książki pod gusta „fanki”. Koszmarem jest zmuszenie pisarza do spalenia wartościowego dzieła. Koszmarem też jest łamanie nóg. Dla mnie Misery to horror, ponieważ Kathy Bates (zdobywczyni Oskara za tę role z roku 1991) grająca Annie jest tak przerażająca, że momentami niczym dziesięciolatka musiałam zasłaniać oczy pod kołdrą.

Bardzo dobry 8/10 za grozę budowaną izolacją małomiasteczkową (Przez kilka tygodni można więzić człowieka i nikt nic nie zauważył), wątki dotyczące literatury i pisania dla mas.

PS. To film z serii: kiedyś chyba widziałam, ale mgliście pamiętałam. Warto było sobie odświeżyć.

2 komentarze :