niedziela, 1 lutego 2015

Teoria Wszystkiego – czyli dlaczego Stephen Hawking i Eddie Redmayne przyciągnęli mnie do kina. Garść ciekawostek.

Film w reżyserii Jamesa Marsha (zdobywcy Oskara za Człowieka na linie w 2008 roku) nominowany w 5 kategoriach do tegorocznych Oskarów, zdobywca 2 Globów (najlepsza muzyka, najlepszy aktor). Jednak Teoria wszystkiego nie trafiła na moją listę „must see” dzięki tym wyróżnieniom (jak w kilku innych przypadkach, kiedy z poczucia chęci „sprawdzenia” nominowanego filmu, oglądam, choć wcale temat mnie nie interesuje). Tym razem nawet gdyby Teoria nie była wyróżniona prestiżowymi nagrodami i tak zobaczyłabym to w kinie.

Każdy fan teorii Wielkiego podrywu (Big Bang Theory- amerykański sitcom) wie, że Geekowie szanują i cenią Stephana Hawkinga, o którym nasi ulubieni pokręceni fizycy dosyć często wspominają (a Wolowitz parodiuje jego „elektroniczny” głos i jest to jeden z niewielu autorytetów Sheldona). Każdy fan również pamięta odcinek, w którym Sheldon błaga Wolowitza, by pokazał on Hawkingowi jego pracę (Wolowitz zajmował się wózkiem Howkinga gdy przebywał on w Kalifornii). To pamiętny epizod gdy Sheldon był gotowy na wszystko (nawet ubranie stroju pokojówki i pokazaniu się w nim w pracy) by tylko móc spotkać genialnego fizyka. Jest to też odcinek, w którym Sheldon mdleje, gdy Hawking mówi mu, że znalazł błąd w obliczeniach na pierwszej stronie jego pracy. To był prawdziwy Stpehan Howking, który wystąpił gościnnie w serialu. W innym odcinku Wolowidz i Raj wpadają do Howarda z nagraniem wykładu Hawkinga sprzed „elektronicznego głosu” podekscytowanie, że musza to koniecznie wspólnie obejrzeć. Mówi się, że seriale to czysta rozrywka, ale tak nazwisko Hawking pamiętam dobrze dzięki Teorii wielkiego podrywu. (Ponieważ fizyka nigdy mnie nie interesowała).


Gdyby jednak nie był to film o autorze Krótkiej historii czasu wystarczyłoby mi obsadzenie w roli głównej Enddiego Redmayne`a. Jest to aktor, którego śledzę od czasów Uwikłanych (2007 film z Julianne Mooore), ale przede wszystkim Błękitnego deszczu (2009 z Whitakerem i Jessicą Biel), choć żadnego z tych filmów nie oceniłam zbyt wysoko, ale Eddie jako aktor dał się zapamiętać.  Zagrał tez w moim zdaniem lepszej serialowej wersji Tess D`Urbervilles (lepszej od wersji Polańskiego) w Mój tydzień z Marylin i bardzo dobrze w LesMiserables. Nędznicy. W końcu doczekał się głównej roli i to takiej na miarę nominacji do Oscara i zdobycia Złotego Globa. Niewątpliwie była to kreacja wymagająca ogromnego wysiłku i ciągłego „trzymania się” roli. Pokazanie pierwszych objawów, postępującej choroby (Sceny nieudolnego trzymania kredy, krzywe pisanie, wykrzywienie kończyn, chód) by  na końcu grać jedynie spojrzeniem to kawał świetnego aktorstwa. Nie można zaprzeczyć Eddie zasłużył na to wyróżnienie i gdyby nie wielki powrót Keatona w tym roku stawiałabym na niego. Eddie zdobył Globa, a jak wiadomo Akademia uwielbia fizyczne przemiany na potrzeby roli, więc kto wie, czy i nie Oscara (Wystarczy przypomnieć sobie zeszłoroczny triumf McConaughey`a nad DiCaprio czy wyróżnienie Jareda Leto).



Ponieważ jednak Teoria wszystkiego jest filmem, którego scenariusz powstał na podstawie powieści Jane Hawking Travelling to Infinity: My Life with Stephen równie ważną rolę w filmie odgrywa żona Hawkinga. Historia rozpoczyna się od poznania Jane i Stephena i przez lata śledzimy głównie ich życie rodzinne, w które wplecione są kolejne etapy kariery naukowej i postępującej choroby Hawkinga. To również historia niezwykle silnego uczucia, ustępstw na jakie musieli się zdobyć, by wciąż być razem, serii wyrzeczeń. W roli Jane Felicity Jones wypada równie znakomicie w filmie co Redmayne. Na ekranie widzimy determinację młodej dziewczyny, jej przytłoczenie obowiązkami, rodziną, potrzebę pomocy, niewypowiedziane żale i niespełnienie naukowe. To jej wyjaśnienie o co chodzi w teoriach Stephana za pomocą ziemniaka i groszku jest jedną z bardziej przystępnych przedstawień różnicy teorii względności Einsteina i teorii kwantowej (dla mnie, bo nigdy mnie to nie interesowało).

Teoria Wszystkiego w tym samym stopniu jest biografią Jane Hawking jak i Stephana Hawkinga. Nie jest to film lekki i przyjemny, seans może się dłużyć gdy od jednych wydarzeń przeskakujemy do innych (nie da się tego uniknąć, więcej o biografiach tutaj), choć Marsh stosując wstawki w postaci rodzinnych nagrań kamery z uroczystości, chwil szczęścia uchwyca esencję tej historii, gdzie nacisk fabularny jest postawiony na dramaty rodzinne i walkę z przeciwnościami.
Warto obejrzeć, dla ról i przybliżenia sobie historii akademickiej sławy Stephana Hawkinga (chęć zakładania się o wyniki eksperymentów naukowych, uwielbienie muzyki Wagnera, poczucie humoru). 8/10, ale film na raz i jednak dla widzów cierpliwych.

SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Film kończy się wyróżnieniem Hawkinga przez Królową brytyjską i jego odmową szlachectwa po tym jak już rozwiódł się z Jane.


4 komentarze :

  1. ...a czemu rozwiodl sie z Jane? Hmmm...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez sprawy religijne (on ateista, ona wierząca)

      Usuń
  2. Pewnie dlatego bo Jane miała dość opiekowania się nim... a poza tym zakochała się w Jonathanie

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie jestem wielkim fanem tego gatunku, ale na pewno niedługo zobaczę. ;)

    OdpowiedzUsuń