piątek, 22 lutego 2013

O Alfreda Hitchcocka dwóch filmach i dwóch filmach o nim samym, czyli Ptaki, Psychoza, Hitchcock i Dziewczyna Hitchcocka





Ostatni tydzień, był dla mnie maratonem filmów Hitchcocka. W końcu obejrzałam Psychozę! Obejrzałam tylko dlatego, że planowałam obejrzeć film Hitchcock z Anthonym Hopkinsem, która to produkcja jest nominowała do Oscara w kategorii najlepsza charakteryzacja (Tak, dalej oglądam jeden za drugim tegoroczne kino Oscarowe). Są takie chwile w życiu kinomana, kiedy zadaje sobie pytanie: „Jak mogłam wcześniej tego nie obejrzeć?”, mało tego, jak mogłam wcześniej nie wiedzieć, o czym jest ten film? Naprawdę, jedyne co kojarzyłam z tego filmu, to scena pod prysznicem, którą bez jakichkolwiek wątpliwości można nazwać kultową. Nic więcej…Cóż jak wynika z filmu Hitchcock, który przedstawia proces kręcenia Psychozy, Alfredowi zależało na tym, by nikt nie wiedział jak kończy się film, choć jest to adaptacja powieści Roberta Blocha Psycho (Kazał wykupić wszystkie książki, by nikt nie mógł jej przeczytać przed obejrzeniem filmu). Pomyśleć, że 53 lata po premierze tego filmu ja nie wiedziałam, o czym on jest i oglądam go dokładnie z takim nastawieniem jakiego chciał Hitch. Dzisiejsze kino jest pełne schematów, wszystko jest do przewidzenia. Natomiast w Psychozie, w filmie nakręconym te ponad 50 lat temu, na początku Hitchcock pokazuje nam romans między Samem a Marion, potem bohaterka kradnie pieniądze i rozpoczyna się film drogi o ucieczce (a mnie przychodzi do głowy, że tytułową psychozą jest paranoja Marion, sądząca, że policjant ją śledzi, wyobrażającą sobie reakcję rodziny i pracodawcy na to co zrobiła. Oczywiście nic bardziej mylnego) by w połowie filmu uśmiercić protagonistkę podczas słynnej sceny pod prysznicem? Tego się nie spodziewałam (Jak żona Hitchcocka w filmie mówi: uśmierć ją po 20 minutach). Nie była to jedyna scena, która mnie zaskoczyła. Na pierwszy plan wysunęła się postać Normana Batesa, który prowadził hotel i poszukiwania Marion przez jej siostrę i „kochanka”. Kolejne osoby zjawiają się w hotelu i są mordowane. Powtórzę: tego się nie spodziewałam na początku filmu poznając Marion, a już samo zakończanie… Są takie filmy, o których myśli się po ich oglądnięciu przez jeszcze jakiś czas. Psychoza jest zdecydowanie jednym z nich. Chciałabym ponownie przyjrzeć się zachowaniom bohaterów, sprawdzić, czy wszystko się zgadza. Film, który nie przypominał mi żadnego innego (a widziałam ich wiele). W pełni zasługuje na miano „klasyki” Pozycja obowiązkowa i głupio mi, że obejrzałam dopiero teraz. 9/10

Po seansie Psychozy bardzo dobrze oglądało mi się Hitchcocka, czyli wycinek z życia Hitchcocka podczas kręcenia Psychozy. Pokazano przekonanie Alfreda co do projektu, jego wizję, zbieranie funduszy, zamysły dotyczące produkcji, kłopoty z cenzurą (i sposób na nią), z wytwórnią, wątpliwości gdy już film był nakręcony, słabość do blondynek, jego uczucia do żony. Anthony Hopkins w roli Hitchcocka był bardzo dobry. Podobała mi się też konstrukcja filmu: początkowa scenka o dwóch braciach komentarz do kamery Hitchcocka i zakończenie z ptakiem na jego ramieniu (Zapowiedź późniejszych Ptaków!). Może i nie wiem, jaki był Hitchcock, naprawdę, ale ta wersja podobała mi się o wiele bardziej o tej z Dziewczyny Hitchcocka, gdzie w rolę Hitchcocka wcielił się Toby Jones (O wiele słabsza charakteryzacja) Jednak mam wrażenie, że pokazano w tym filmie więcej szczegółów dotyczących usposobienia reżysera: sprośne żarty, specyficzny chód, relacje z ekipą filmową. W wersji Hopkinsa, był to człowiek, który był najszczęśliwszy, gdy kręcił nowy film, pełen pasji, czuł się niedoceniony przez Akademię (nigdy mu nie przyznano Oscara za film, dopiero po latach nagrodzono go za całokształt), z jedynie sugestią słabości do blondynek, człowiekiem z wizją uznawanego za geniusza, który miał chwile nieporozumień z żoną. Za to w Dziewczynie…był despotą, bezwzględnym wobec aktorki wcielającej się w główną rolę w Ptakach (bezwzględna scena kręcenia ataku na Melanie) i Marnie.  Dziewczyna to film o wiele poważniejszy, podczas gdy Hitchcock miał swoją lekkość, humorystyczne momenty, bardziej ukazywał Hitchcocka jako wizjonera, którego czyny miały sens, wyjaśniono jego niechęć do Very Miles (Dobra rola Jessici Biel) pokazano słabość do blondynek przejawiającą się jedynie poprzez oglądanie zdjęć, a aktorka Janeght Leinght go szanowała (Scalettt Johansson w tej roli jest urzekająca, taka dokładnie w „starym stylu”. Bardzo dobra rola) gdy w Dziewczynie Hitch był po prostu człowiekiem, bardzo wymagającym, jego despotyzm wobec aktorki nieumotywowany niczym innym poza chęcią dominacji i stworzenia swojego dzieła, posuwającym się za daleko w swojej słabości do blondynek.
Mam wrażenie, że prawdziwy Alfred to połączenie tych dwóch przedstawień. Za to rola żony, tj. Almy Revile była o wiele lepsza w Hitchcocku (Helen Mirren nadała tej postaci charakteru), w tym filmie była to kobieta, która przez całe życie wspierała swojego męża, ale również była częścią jego pracy, poprawiała scenariusze, a nawet potrafiła zastąpić go na planie, gdy reżyser zachorował. Podczas gdy w Dziewczynie żona Hitchcocka zostawiała go, gdy jego despotyzm i związki z jego aktoreczkami przekraczały tolerowalne granice.
Po obejrzeniu Dziewczyny mam ochotę ponownie obejrzeć Ptaki. Przed laty nie zrozumiałam chyba tego filmu jak trzeba i nie potrafiłam go docenić. Ptaki były pierwszym filmem Hitchcocka, który obejrzałam i w tym punkcie powinnam pozdrowić zacne towarzystwo, z którym miałam przyjemność po raz pierwszy zetknąć się z mistrzem suspensu, ale jednocześnie sprawiło to, że za kolejny film Hitchcocka szybko się nie zabrałam. (Był to dopiero Zawrót głowy jakiś czas temu. Pisałam o tym tutaj). Myślę, że samotnie oglądając Ptaki i skupiając się na budowaniu grozy wystawiłabym mu wyższa ocenę.
Hitchcock 8/10
Dziewczyna Hitchcocka 7/10
Ptaki 5/10 (ale teraz film ten wymaga chyba by poddać go ponownej ocenie).

SPOILER-ZAKOŃCZENIE PSYCHOZY
Marion ginie pod prysznicem zadźgana tasakiem, przez matkę Batesa. Lila i Sam chcą ją odszukać, by przekonać ją do zwrotu 40 tysięcy dolarów, które ukradła. Wynajmują detektywa, który trafia do hotelu Batesa. Detektyw sprytnie go wypytuje, wyciągając z niego, że Marion była w tym hotelu. Podejrzewa, że matka Batesa wie, gdzie jest Marion. Postanawia ją przepytać, zakrada się do domu Batesa, wchodzi po schodach i również zostaje zadźgany tasakiem. Marion i Sam kontaktują się z lokalną policją. Bates przenosi matkę do piwnicy, na wypadek, gdyby ktoś chciał przeszukać jego dom. Policjant mówi Leli i Samowi, że matka Batesa nie żyje od 10 lat. Leila i Sam postanawiają sami przeszukać hotel. Meldują się jako małżeństwo. Leila zakrada się do domu Batesa, by spotkać się z jego matką. Nie znajduje jej w pokojach na górze, gdzie jest ślad na łóżku, że leżała tam wcześniej. Gdy chce wyjść z domu nie odnalazłszy kobiety widzi, że w jej stronę biegnie Bates, który w trakcie rozmowy z Samem dowiedział się po co przyjechali i go ogłuszył. Lila chowa się w piwnicy, tam odnajduje matkę Batesa, a właściwie jej wyschniętego kościotrupa. Atakuje ją Bates z tasakiem w ręku ubrany w damskie ciuchy z peruką na głowie. W ostatniej chwili Sam go powstrzymuje. Ostatnia scena na komisariacie. Okazało się, że to Bates zabijał. Miał rozdwojenie jaźni, był i sobą i swoją matką. Zabijał nieświadomie kobiety, które mu się podobały, kiedy nad jego świadomością przejmowała kontrolę postać zazdrosnej matki. Wszystko to wyznała policji „matka”, chcąc zrzucić winę za morderstwa na syna. Ostatnia scena z muchą genialna, wyraz oczy Batesa – protagonista psychopatów? Były to zbrodnie w afekcie, wspomniane 40 tysięcy, których wszyscy szukali były w samochodzie, który Bates utopił na bagnach.

poniedziałek, 11 lutego 2013

Niemożliwe - czy przeżyli, czy się odnajdą?


Hollywood lubi prawdziwe historie, widzowie chyba też? Na mnie specjalnie nie działa nagłówek „to zdarzyło się naprawdę” zwłaszcza, jak producenci usiłują mi wcisnąć coś takiego, kiedy serwują mi na ekranie horror, filmy o egzorcyzmach. Właściwie to wolę „zawieszenie niewiary” i uznać, że to co oglądam jest fantazją, niż brać to, co widzę na ekranie na serio (Tak, lubię SF). Jednak jest także maksyma, że to życie pisze najlepsze historie. Jest to dla mnie do przyjęcia, kiedy na ekranie ma się rozgrywać dramat, dramat ludzki. Ma to tę zaletę, że w tego typu historiach nie mamy hollywoodzkiej gwarancji z serii „i żyli długo”, „jednak wszystko się udało”,  ponieważ, jak wiemy takie rzeczy to tylko w bajkach (tych także filmowych). 

Niemożliwe jest inspirowane prawdziwymi losami pewnej rodziny, która padała ofiarą Tsunami w Tajlandii w 2004 roku. Ona, on, trzech synów. W pięknym hotelu w słońcu bawili się przy basenie. Wtem zalała ich ogromna fala i rozdzieliła. W dobrym filmie, jakim jest Niemożliwe, kiedy już za nami jest spektakularny obraz Tsunami zalewającego wybrzeże, obrazy niszczonych budynków i ranionych ludzi, to co nam pozostaje i sprawia, że wciąż z uwagą śledzimy fabułę rozgrywającą się na naszych oczach, to czekanie na odpowiedź na pytanie, z którym jesteśmy pozostawieni: Czy tej rodzinie uda się przeżyć, czy się odnajdą? Jak zaznaczyłam na wstępie w przypadku historii prawdziwych,  wcale nie jest takie pewne, czy wszyscy przeżyją. Matka  (Naomi Watts) i najstarszy syn Lukas nie wiedzą, czy Ojciec (Ewan McGregor) i dwaj młodsi bracia Lucasa przeżyli. Właściwie chłopak, jest pewien, że został z tylko z ciężko ranną mamą.

Naomi Watts została nominowana do Oscara za tę rolę. Kiedy jednak przypominam sobie zeszłoroczną wygraną Meryl Streep (Żelazna Dama), czy choćby Michelle Williams z filmu Mój tydzień z Marylin, to myślę sobie, że Naomi nie pokazała nic wyjątkowego, nic tak zapadającego w pamięć, by zdobyć statuetkę (Jednak nie widzę też poważnej konkurentki w tym roku, chociaż nie widziałam jeszcze pozostałych filmów, z których aktorki zostały wyróżnione). Już chłopiec grający rolę Lucasa miał w tym filmie o wiele więcej do pokazania, naprawdę świetnie wypadł. To w jego oczach widać było smutek, przerażenie, prawdziwe emocje.

Film trzyma w napięciu (wspomniane pytanie: czy przeżyli? Czy się odnajdą?), ukazuje ludzki dramat. Kilka wzruszających momentów ludzkiej empatii  gdy jedni straciwszy wszystko, współczując potrafią użyczyć telefonu, podczas gdy inni, mający się całkiem nieźle, nam tego odmawiają. Ciągły niepokój o życie, o los bliskich towarzyszy nam na ekranie. Sceny szukania członków rodziny w szpitalu, wysiłki Lucasa, by pomóc innym. Wspaniała historia o przetrwaniu i współczuciu. Mnie bardziej urzekły dramaty ludzi, niźli pokazane Tsunami. Film bardzo dobry, te prawie dwie godziny minęły mi niezwykle szybko i byłam zdziwiona, że to już koniec. Dla wszystkich. Polecam. Troszkę słabe, ale jednak 8/10.

SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Lucas po tym jak wraca do łóżka matki po tym jak pomógł w poszukiwaniach innym pacjentom, zastaje puste łóżko  Pracownicy szpitala odprowadzają go do „sierocińca” przed szpitalem. Chłopiec jest przekonany, że matka umarła. Ojciec szuka Lucasa i żony, wraca do hotelu. Dwaj jego młodsi synowie przeżyli, są razem (jeden był na drzewie, drugi na palmie). Ojciec wysyła dwóch chłopców w góry, gdzie są ewakuowani wszyscy, którzy przeżyli, ale sam postawia zostać, by szukać żony i Lucasa. Jeździ po hotelach i innych schronach. Lucasowi opieka szpitalna pokazuje kilka drobiazgów (zegarek, kolczyki, obrączka) i pytają, czy je poznaje. Okazuje się, ze zaszła pomyłka, matka Lucasa żyje, była na operacji. Chłopiec zostaje przy matce, która ma mieć kolejną operację na nogę jak tylko nabierze więcej sił. Ojciec przeszukuje szpital, w którym jest żona i Lucas, nie znajduje ich na liście (mija się właściwie z Lucasem), wychodzi i idzie do samochodu, którym przyjechał. Lucas go w oddali dostrzega i biegnie za nim. Zgubił go, w akcie rozpaczy krzyczy „tato” . Usłyszeli go dwaj jego młodsi bracia, którzy na chwilę wysiedli z ciężarówki, którą byli przewożeni. Biegną do Lucasa, wpadają sobie bracia w ramiona. W tym momencie Lucas widzi ojca. Wszyscy wpadają sobie w ramiona. Rodzina jednoczy się nad łóżkiem matki. Kobieta ma kolejną operację. Przeżyła. Wracają wszyscy razem do domu samolotem. KONIEC.

środa, 6 lutego 2013

Lincoln – czyli Spielberga filmy pełne patosu


Kolejny tegoroczny film Oscarowy za mną. Lincoln dostał 12 nominacji do Oscara (w tym oczywiście nominacje w tych najważniejszych kategoriach: najlepszy film, najlepszy reżyser, aktor pierwszoplanowy, aktor drugoplanowy, plus te techniczne) i siedem nominacji do Złotego Globa (Z czego przyznano mu jedynie jedną nagrodę w kategorii najlepszy aktor w dramacie: Daniel Day-Lewis). Po obejrzeniu tego filmu śmiem prorokować, że na nominacjach się skończy. Są w tym roku lepsi. Na pewno Les Miserables a i Życie Pi stanowi dużą konkurencję, ponadto po rozdaniu Globów nie można również lekceważyć Operacji Argo (choć seans tego filmu i pozostałych nominowanych w kategorii najlepszy film jeszcze przede mną). Spielberg wie jak się kręci filmie o tematach ważkich, wie jak wywołać ciarki a nawet wie jak wywołać łzy. To Spielberg nakręcił Listę Shindlera i Szeregowca Rayana. Myślę, że Lincoln skończy podobnie jak Czas wojny,  zeszłoroczny film Spielberga nominowany do Oscara w 6 kategoriach, mało tego: moim oczywiście czysto subiektywnym zdaniem, Czas wojny był o wiele lepszy. Nie miał jedynie wybitnej roli pierwszoplanowej (jak bardzo mi się ten film podobał pisałam tutaj). Spielberg znowu poruszył kwestię niewolnictwa swoim filmie (Amistad moim zdaniem był o wiele lepszy, również nominowany do Oscara w kilku kategoriach, nie dostał żadnego).


Lincoln to właściwie nie film o samym Lincolnie, szesnastym prezydencie Stanów zjednoczonych, a właściwie historia przyjęcia 13 poprawki (znoszącej niewolnictwo). W filmie jedynie delikatnie napomknięte są szczegóły z życia prezydenta (rozpacz Mary Todd po śmierci syna) jego stosunki z synami (Joseph Gordon- Levitt w roli Roberta Lincolna, ostatnio mam wrażenie, ze tan aktor pojawia się wszędzie). Reszta filmu to polityka, rozmowy, przekonywanie senatorów, liczenie głosów, rozmowy i znowu polityka. Dla kogoś niezbyt dokładnie zorientowanego w historii Stanów Zjednoczonych i układzie partii (demokraci i republikanie) i nazwisk ważnych polityków to seria debat, rozmów i politycznych gierek (Zaliczam się do tych ignorantów, ponieważ nie wiedziałam kim był  Thaddeus Stevens, a dla mnie Wojna secesyjna to głownie tło dla losów Scarlett O`Hary).
Abraham Lincoln dla mnie w tym filmie był człowiekiem bardzo wysokim, który w ważnych chwilach opowiadał anegdoty (O żonie, która zastrzeliła swojego męża, a ten w testamencie zapisał, że to pewnie ona go zabiła; O prawie Euklidesa: dwie figury przystające do trzeciej są przystające do siebie), znał bardzo dobrze prawo, a w kluczowych momentach, kiedy cały jego trud był w końcu opłacony i powstawała historia, czekał w domu ze swoim synem.
Daniel Day-Lewis miał dobre momenty w tym filmie (bardzo udana pierwsza scena filmu rozmowy z żołnierzami, przytaczanie przez nich przemówienia Lincolna, czemu nie było w filmie tej przemowy? To mogła być scena!), ale nie było to ponadprzeciętne. O wiele lepiej wypadł Tommy Lee Jones w roli Stevensa. To na jego twarzy malowały się emocje, w jego oczach widać było zwątpienie, wewnętrzne zmaganie się z przekonaniami dla dobra ogółu, by przyjąć poprawkę (Nominacja do Oscara, ale w tym roku moim zdaniem niestety ma poważną konkurencję. Trudno dorównać Christophowi Waltzowi kiedy występuje w filmie Tarantino. Niemniej nominacja słuszna). Sally Field (Mary Todd) nominowana do Oscara za rolę drugoplanową nie ma szans z Anne Hathaway (Nędznicy). 
Film miał wzniosłe momenty: przegłosowanie poprawki, rozmowa Lincolna z synem, gdy chciał wstąpić do wojska), które potrafią doprowadzić do wzruszenia, czy nawet dreszczy. Niestety w Lincolnie było tego mało, nie dostrzegłam determinacji prezydenta poza momentami, gdy uderzał w stół. Generalnie był jednak zmęczonym człowiekiem.
Film długi, momentami nużący (za dużo polityki, za mało emocji). Do obejrzenia ale jakoś bez „tego czegoś” co sprawia, że film zapada w pamięć. Dobrze nakręcony, z dobrymi momentami. 7/10. Spielberg mnie trochę rozczarował.

SPOILER-ZAKOŃCZENIE
13 poprawka zostaje przegłosowana  2 głosami (nawet przewodniczący oddał głos). Stevens bierze listę z głosowania. idzie do domu. Tam oddaje kartkę czarnoskórej gospodyni mówiąc jej, że ma dla niej prezent. Stevens ściąga perukę układa się do snu, a wraz z nim w łóżku jest czarnoskóra gosposia i rozmawiają jak dobre małżeństwo, że to dopiero początek. Wojna po kilku miesiącach została zakończona.  Młodszy syn Lincolna jest w teatrze. Ktoś wkracza na scenę i wykrzykuje, ze Prezydent Lincoln został postrzelony.  Lincolna w łóżku leży nieprzytomny, wokoło niego zgromadzeni ludzie, Mary Todd w czerni rozpacza. Lekarz ogłasza zgon. Koniec.

poniedziałek, 4 lutego 2013

Kochanek królowej – intrygi duńskich wyższych sfer


Film nominowany do Oscara i Globa w kategorii najlepszy film nieanglojęzycznyi. Reżyser, aktorzy, nic mi „nie mówili” (Dopiero później doczytałam że jest to film reżysera Millenium. Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet). Obejrzane ponieważ, film dostrzegła akademia, ale również dlatego, że lubię kino historyczne, kostiumowe. Już na jesieni, gdy ten film pojawił się w polskich kinach (ale tych, które grają kino nieco bardziej wysublimowane) tytuł ten zwrócił moją uwagę i prawdopodobnie i tak bym go obejrzała, nawet gdyby nie został nominowany do Oscara.


Czasy królów, dworu, gorsetów i pozorów. Gry polityczne i bezwzględność arystokracji. Odbieranie dzieci matce, wygnanie na wieś, bezsilność kobiety, gdy pod jej adresem szepcze się oszczerstwa. Młodziutka księżniczka zostaje duńską królową. Małżeństwo zawarto nim się poznali. Film podobny do wielu typu Maria Antonina z Kristen Dunst, Księżna z Keirą Knightley, Kochanice Króla z Natalie Nortman i Scarlet Johansson. Filmy o kobietach, które pomimo tego, że żyły w czasach kiedy chodziły całymi dniami w ciasnych gorsetach otoczone damami dworu, pozbawione jakiekolwiek władzy de facto, nieszczęśliwe, niekochające swoich mężów, kobiety ulegające porywom pragnień serca, za co później w męskim feudalnym świecie musiały zapłacić. Jednak Kochanek królowej nie jest filmem o duńskiej królowej, a właśnie bardziej o jej kochanku Johannie Fredrichu Struensee, który miał ogromny wpływ na władcę i królu uznawanym za niepoczytalnego, a przynajmniej nieco rozchwianego emocjonalnie. Po obejrzeniu Kochanka królowej prędzej należałoby przywołać takie filmy jak zeszłoroczny Anonimus, czy Elizabeth z Kate Blanchet, w których to znaczną cześć filmu poświęcono bezwzględnej dworskiej polityce, zamachom stanu i żądzy władzy.

Kochanek królowej niczym się nie wyróżnia spośród filmów o życiu na dworze. Historia wolnomyślicielki-królowej i nadwornego lekarza pnącego się po szczeblach dworskiej kariery. Sam romans de facto w całym filmie wcale nie wydał mi się porywający. O wiele ciekawsza była polityczna intryga i sposoby manipulowania przez wszystkich królem. Jak porozumieć się z rozchwianym emocjonalnie królem? Przez słowa, słowa Wiliama Szekspira i innych dramaturgów. Jak wprowadzić zmiany? Jak dodać pewności siebie niepewnemu człowiekowi? Medyk Johann Fredrich Struensee potrafił rozmawiać z królem Christianem. Jemu, królowej oraz innym wolnomyślicielom udało się wprowadzić reformy oświeceniowe w Danii (Powszechne szczepienia przeciwko Ospie, zakaz karania chłopów, zniesienie cielesnego karania więźniów, Uniwersytet dostępny dla wszystkich obywateli, zniesienie cenzury). Sam Wolter wysłał pochwalny list do króla. Kochanek królowej to również obraz bezsilnego króla w zderzeniu z radą królewską.
Najlepszymi scenami filmu były nie te dotyczące romansu, ale te w których słaby król stawał na wysokości zadania i potrafił podjąć decyzje dotyczące państwa oraz te sceny, w których zmagał się ze sobą, gdy naciskano na niego i gdy jednak potrafił przeforsować swoją wolę do tego stopnia, że rozwiązał radę państwa. Równie ciekawy był obraz królewskiej bezwoli, kiedy podejmuje się najważniejsze decyzje w państwie. (Król idący się pobawić z czarnoskórym paziem). Debiutujący w roli Króla Christiana Mikkel Folsgaard został nagrodzony za tę rolę Srebrnym Niedźwiedziem (BERLINALE Międzynarodowy Festiwal Filmowy w Berlinie - Berlinale).
Film niezbyt wybitny. Nakręcony dobrze, ale nie tak dobry jak tegoroczna Anna Karenina. Film jakich widziałam już trochę, nic wyjątkowego przyzwoite 7/10 jednak tylko dla wielbicieli kina kostiumowego. Nominacja do Oscara? Nie liczyłabym na wygraną tego filmu.

 SPOILER-ZAKOŃCZENIE

Rada przekonała króla, że Struensee i królowa chcieli go zabić. Król wydaje nakaz aresztowania. Królowa prosi o ułaskawienie Struensee. Lekarz i drugi polityk skazani na śmierć jadą myśląc, że zostali ułaskawieni, jednak rada nie usłuchała króla. Dochodzi do egzekucji. Ścięto głowę Struensee`nowi. Królowa została zesłana do Niemiec. Dwór ma ją pod kontrolą i nie pozwala jej opuścić posiadłości. Od śmierci Struensee`go Dania cofnęła się do czasów średniowiecza. Królowa zachorowała, spisała swoją historię dla dzieci. Fryderyk, syn Karoliny z pomocą swojego ojca króla Christiana,  wieku 16 lat dokonał zamachu stanu i odzyskał władzę. Przywrócił większość reform Struensee`go, poszedł nawet o krok dalej i zlikwidował w Danii pańszczyznę.