Kolejny
tegoroczny film Oscarowy za mną. Lincoln
dostał 12 nominacji do Oscara (w tym oczywiście nominacje w tych
najważniejszych kategoriach: najlepszy film, najlepszy reżyser, aktor pierwszoplanowy,
aktor drugoplanowy, plus te techniczne) i siedem nominacji do Złotego Globa (Z
czego przyznano mu jedynie jedną nagrodę w kategorii najlepszy aktor w
dramacie: Daniel Day-Lewis). Po obejrzeniu tego filmu śmiem prorokować, że na
nominacjach się skończy. Są w tym roku lepsi. Na pewno Les Miserables a i Życie Pi
stanowi dużą konkurencję, ponadto po rozdaniu Globów nie można również
lekceważyć Operacji Argo (choć seans tego filmu i pozostałych nominowanych w kategorii
najlepszy film jeszcze przede mną). Spielberg wie jak się kręci filmie o
tematach ważkich, wie jak wywołać ciarki a nawet wie jak wywołać łzy. To
Spielberg nakręcił Listę Shindlera i
Szeregowca Rayana. Myślę, że Lincoln skończy
podobnie jak Czas wojny, zeszłoroczny film Spielberga nominowany do Oscara
w 6 kategoriach, mało tego: moim oczywiście czysto subiektywnym zdaniem, Czas wojny był o wiele lepszy. Nie miał
jedynie wybitnej roli pierwszoplanowej (jak bardzo mi się ten film podobał
pisałam tutaj). Spielberg znowu poruszył kwestię niewolnictwa swoim filmie (Amistad moim zdaniem był o wiele lepszy,
również nominowany do Oscara w kilku kategoriach, nie dostał żadnego).
Lincoln to właściwie nie film o samym Lincolnie, szesnastym
prezydencie Stanów zjednoczonych, a właściwie historia przyjęcia 13 poprawki (znoszącej
niewolnictwo). W filmie jedynie delikatnie napomknięte są szczegóły z życia
prezydenta (rozpacz Mary Todd po śmierci syna) jego stosunki z synami (Joseph
Gordon- Levitt w roli Roberta Lincolna, ostatnio mam wrażenie, ze tan aktor
pojawia się wszędzie). Reszta filmu to polityka, rozmowy, przekonywanie
senatorów, liczenie głosów, rozmowy i znowu polityka. Dla kogoś niezbyt dokładnie
zorientowanego w historii Stanów Zjednoczonych i układzie partii (demokraci i
republikanie) i nazwisk ważnych polityków to seria debat, rozmów i politycznych
gierek (Zaliczam się do tych ignorantów, ponieważ nie wiedziałam kim był Thaddeus Stevens, a dla mnie Wojna secesyjna to
głownie tło dla losów Scarlett O`Hary).
Abraham
Lincoln dla mnie w tym filmie był człowiekiem bardzo wysokim, który w ważnych
chwilach opowiadał anegdoty (O żonie, która zastrzeliła swojego męża, a ten w
testamencie zapisał, że to pewnie ona go zabiła; O prawie Euklidesa: dwie
figury przystające do trzeciej są przystające do siebie), znał bardzo dobrze
prawo, a w kluczowych momentach, kiedy cały jego trud był w końcu opłacony i powstawała
historia, czekał w domu ze swoim synem.
Daniel
Day-Lewis miał dobre momenty w tym filmie (bardzo udana pierwsza scena filmu
rozmowy z żołnierzami, przytaczanie przez nich przemówienia Lincolna, czemu
nie było w filmie tej przemowy? To mogła być scena!), ale nie było to
ponadprzeciętne. O wiele lepiej wypadł Tommy Lee Jones w roli Stevensa. To na
jego twarzy malowały się emocje, w jego oczach widać było zwątpienie,
wewnętrzne zmaganie się z przekonaniami dla dobra ogółu, by przyjąć poprawkę (Nominacja
do Oscara, ale w tym roku moim zdaniem niestety ma poważną konkurencję. Trudno dorównać
Christophowi Waltzowi kiedy występuje w filmie Tarantino. Niemniej nominacja
słuszna). Sally Field (Mary Todd) nominowana do Oscara za rolę drugoplanową nie ma szans z Anne Hathaway (Nędznicy).
Film miał wzniosłe momenty: przegłosowanie poprawki, rozmowa Lincolna z synem, gdy chciał wstąpić do wojska), które potrafią doprowadzić do wzruszenia, czy nawet dreszczy. Niestety w Lincolnie było tego mało, nie dostrzegłam determinacji prezydenta poza momentami, gdy uderzał w stół. Generalnie był jednak zmęczonym człowiekiem.
Film miał wzniosłe momenty: przegłosowanie poprawki, rozmowa Lincolna z synem, gdy chciał wstąpić do wojska), które potrafią doprowadzić do wzruszenia, czy nawet dreszczy. Niestety w Lincolnie było tego mało, nie dostrzegłam determinacji prezydenta poza momentami, gdy uderzał w stół. Generalnie był jednak zmęczonym człowiekiem.
Film
długi, momentami nużący (za dużo polityki, za mało emocji). Do obejrzenia ale
jakoś bez „tego czegoś” co sprawia, że film zapada w pamięć. Dobrze nakręcony, z
dobrymi momentami. 7/10. Spielberg
mnie trochę rozczarował.
SPOILER-ZAKOŃCZENIE
13 poprawka zostaje przegłosowana 2 głosami (nawet przewodniczący oddał głos). Stevens bierze listę z głosowania. idzie do domu. Tam oddaje kartkę czarnoskórej gospodyni mówiąc jej, że ma dla niej prezent. Stevens ściąga perukę układa się do snu, a wraz z nim w łóżku jest czarnoskóra gosposia i rozmawiają jak dobre małżeństwo, że to dopiero początek. Wojna po kilku miesiącach została zakończona. Młodszy syn Lincolna jest w teatrze. Ktoś wkracza na scenę i wykrzykuje, ze Prezydent Lincoln został postrzelony. Lincolna w łóżku leży nieprzytomny, wokoło niego zgromadzeni ludzie, Mary Todd w czerni rozpacza. Lekarz ogłasza zgon. Koniec.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz