Woody
Allen, reżyser, który kręci jeden film rocznie, którego ukochanym miastem jest
Nowy Jork, który od lat kilku zwiedza Europę. Byliśmy wraz z nim w Barcelonie (Vicky Cristina Barcelona) w zeszłym roku
w Paryżu (O północy w Paryżu) w tym
roku przyszła pora na Rzym. Mało tego w tym roku oprócz Rzymu zobaczyć mogliśmy
i samego Woody`ego na ekranie [Dobrych kilka lat minęło od Scoop- Gorący temat (2006) kiedy mogliśmy ostatnio zobaczyć tego neurotycznego
człowieczka na wielkim ekranie]. Uwielbiam w filmach Allena te prostotę, te
dialogi, ten intelektualizm, te mini dowcipne, absurdalne scenki. Uwielbiam,
gdy w jednym filmie właśnie tego reżysera pojawiają się gwiazdy Hoolywoodzkie. Tak i było tym razem.
W Zakochani w Rzymie możemy zobaczyć Aleca Baldwina, Penelope Cruiz,
Roberto Benigni`ego, Judy Davis (aktorka, która grała już w kilku innych
filmach Woody`ego), Jessego Eisenberga (Mark Zuckerberg z The
Social Network) i Ellen Page (architektka
z Incepcji).
Już pierwsza scena z udziałem Allena na ekranie
sprawiła, że chciałam krzyczeć „cały Woody” (Leci samolotem i panikuje podczas
turbulencji, że zaraz umrze, i że śmierci się boi. Mimika, gdy rękę podaje mu człowiek
pracujący w zakładzie pogrzebowym). Jego bohater jest na emeryturze, jednak
wcześniej zajmował się wystawianiem Oper, ale znacznie wyprzedzał swoją epokę (Czytaj
– artysta, człowiekiem twórczy taki jak pisarz, czy dziennikarz, komik, w które
to postaci Woody wciela się najczęściej) i ten lęk przed śmiercią,
roztargnienie. Przypadkiem odkrywa niezwykły talent operowy przyszłego teścia
swojej córki pod prysznicem…
Film składa się z kilku mini opowiastek, które rozgrywają
się w Rzymie. Mamy młodego architekta, który poznaje niezwykłą przyjaciółkę swojej
dziewczyny, która plecie banały, używa mnóstwa nazwisk znanych architektów,
potrafi cytować wiersze i jest niespełnioną aktorka. To fascynuje, młodego
chłopaka, choć rozsądniej byłoby zostać z jego „zwyczajną” dziewczyną. Pewien
najzwyklejszy człowiek pewnego dnia zostaje sławny. Młode małżeństwo przypadkiem
zagubiło się w Rzymie i ma okazję do zdrady. Żona jest zafascynowana gwiazdą
filmowa, mąż poznaje prostytutkę (Penelope Cruiz).
Wszystko to już u Woody`ego było. Błyskotliwe
scenki: kpina z pragnienia sławy (jeśli jest ktoś gwiazdą, to niezwykle ważną
informacją prasową jest jego plan dnia i to, co jadł na śniadanie), uległość
wobec gwiazd filmowych (Otyły podstarzały mężczyzna jest tak bardzo pociągający,
ponieważ jest gwiazdą filmową? Lepiej przespać się z gwiazdą filmową i tego
żałować, niż tego nie zrobić i żałować do końca życia, że nie skorzystało się z
okazji?), ogłupienie młodych mężczyzn „fascynującymi” kobietami, które bez
sentymentów potrafiłyby ich porzucić (Podczas deszczu, gdy mówią, że fascynują
je mężczyźni przeciwstawiający się normom, marzą by zwiedzić Włochy, opowiadają
erotyczną historyjkę, upijają się minimalną ilością wina, by mówić, że alkohol
przez nie przemawia, dlatego stają się takie szczere).
W każdej z tych mini historii były błyskotliwe
dialogi. Na uwagę zasługuje gra Ellen Page (Jakoś dziwnym trafem każda aktorka
wcielająca się w rolę przeintelektualizowanej famme fatale staje się pociągająca
w filmach Woodego. Ta postać przypominała mi Christinę Ricci z Życie i cała reszta). Niestety ani Alec
Baldwin, ani Penepole Criuz, Ani Roberto Begnini nie zachwycają. (Woody zachwyca,
bo to Woody). Dlaczego? Było ich za mało. Wszystkie te historie indywidualnie
uważam za bardzo udane. Jednak Zakochani
w Rzymie to jedynie właśnie kilka krótkich edoiudek, które łączy jedynie miejsce
rozgrywanych zdarzeń (Rzym), bo nawet nie czas. Dla jednych bohaterów był
to jedynie dzień, dla innych kilka tygodni. Dlatego też zabrakło mi tej złotej
myśli na koniec, która to cechuje zazwyczaj filmy Woody`ego (i co bardzo cenię w
tych filmach). Tego zdania, które można powtórzyć jako piontę zaprezentowanych
historii. W przypadku tego filmu było to rozmyte.
Życie jest pełne bólu i rozczarowań. Nie ważne
czy jest się gwiazdą, czy zwykłym człowiekiem( Choć jeśli by wybierać, chyba
lepiej jest być gwiazda). Wiemy, że spotka nas rozczarowanie, jednak i tak
brniemy w romanse bez szans na stały związek. Wierni prości małżonkowie tak
naprawdę pragną miłosnych przygód, a prysznicowy śpiewak udowodniwszy swój
talent pragnie nadal grzebać ludzi.
Film zdecydowanie słabszy od O północy w Paryżu czy Vicky Christina
Barcelona (jeśli uwzględniać tylko te ostatnie filmy Woodego) na poziomie Poznasz Przystojnego bruneta i Co nas kręci co nas podnieca dlatego in plus
za Woodego na ekranie w sumie 7/10.
SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Nie ma właściwie czego spolerować. Zwykły człowiek
przestaje być gwiazdą. Na początku się cieszy, ale zaczyna mu tego brakować, choć
tak narzekał na to, że ciągle meczą go dziennikarze. Monica zostawia Jacka, gdy
dostaje propozycję zagrania w filmie. Wtedy to okazuje się, że zawsze pragnęła zwiedzić
Daleki Wschód a jej marzenia o Włochach się rozpłynęły, bo wszędzie dobrze, ale
jednak w domu najlepiej. Jerry wystawia operę z udziałem śpiewaka śpiewającego pod
prysznicem i krytyka go miażdży, o czym on nie wie bo nie rozumie włoskiego. Małżonkowie
nawzajem się zdradzili (On z prostytutką, ona ostatecznie jego z włamywaczem,
który wydał jej się równie pociągający jak gwiazdor filmowy) i postanawiają
wrócić jednak do swojej małej miejscowości.
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz