Ted to film twórcy Family Guy (Głowa rodziny) serialu animowanego charakteryzującego się
specyficznym humorem. Jeśli ktoś zna serial, wiedział, czego można było się spodziewać
po tym filmie.
Lata `80 Jim dzieckiem będąc miał
na ścianie plakat Indiany Jonesa, dzieci dostawały na gwiazdkę serię figurek z
Gwiezdnych Wojen. Jim dostał misia i dał mu na imię Ted. Mały chłopiec wybrał
tę jedną wyjątkową noc w roku i pomyślał życzenie: chciałby aby mógł rozmawiać
ze swoim misiem i aby mogli być przyjaciółmi na zawsze. Życzenie się spełnia, a
szok rodziców nad ranem, gdy podekscytowany chłopiec mówi im, że jego miś ożył po
czym do kuchni wkracza gadający miś, był dopiero drugą sceną, w której się
zaśmiałam [Pierwszym momentem było zobrazowanie do jakiego stopnia inne dzieci
z podwórka nie lubiły Jima (grupa dzieciaków bije rudzielca)]. Najlepszy
przyjaciel Jima z dzieciństwa dorasta wraz z nim. Już nie przytula misia i nie
słucha jak mówi „I love you” . Ted dorósł, pali zioło, jest wulgarny i robi
mega imprezy. Ted idzie do pracy, jego szef lubi, otwartych szczerych
bezpośrednich pracowników (za każdym razem, gdy go Ted obrazi dostaje awans).
Przyjaźń Teda i Jima staje na drodze do szczęśliwego związku Jima i Lori…
Lubię komedie, w których
pojawiają się nawiązania „popkulturowe”. To tak jakby człowiek chwilami śmiał
się sam z siebie. Ted doradza Jimowi, że kobieta wypłacze się, obejrzy Bridget
Jones (Lori po rozstaniu włączyła „Dziennik Bridget Jones” siedząc na kanapie z
pudełkiem chusteczek higienicznych w ręce) i jakoś się ułoży. Opowiada, że na
początku wszyscy się interesują kimś nowym, jest gwiazdą a potem mają go
gdzieś, nawet jeśli się jest Justinem Bieberem. Jim i Ted oglądają Flasha
Gordona (Z zasłyszanych ciekawostek tudzież plotek: Flash Gordon jest bardzo
ważnym filmem. Kiedy miano go kręcić Lucas chciał zając się reżyserią tego
filmu, ale wytwórnia mu odmówiła. Lucas napisał Gwiezdne wojny. Nie ma tego
złego…). Jim poznaje Lori dzięki portalowi społecznościowemu. Ted pisze Tweey. Wisienkami
na torcie były występy w tym filmie takich aktorów jak Rayan Raynolds, czy Tom
Skerritt (jako on sam) i Norah Jones (!).Pięknym obrazkiem popkulturowym
będącym esencją zwariowanych imprez jest ta zorganizowana przez Teda. Karaoke
po pijaku (łącznie z kpiną ze sposobów śpiewania w latach `80, `90), zabawa z
nożem wbijanym komuś pomiędzy palcami (Kto kojarzy taką scenkę z Kac
Vegas i jej konsekwencje?) łącznie z aplikacją „używek” w toalecie i
waleniem ręką w mur.
Ted to obraz prawdziwej męskiej przyjaźnie na dobre i złe (burzowe
noce).
Obiektywnie rzecz biorąc
scenariusz nie był zbyt oryginalny. To właściwie zlepek konwencji i kpin ze
znanych nam schematów fabularnych, jednocześnie połączonych ze wzruszającymi
ciepłymi obrazkami zaczynającymi się od „Pewnego prazu pewien chłopiec nie był
lubiany wypowiedział życzenie…”. Esencja męskiej przyjaźni. Dawno w kinie nie śmiałam
się tak szczerze. Hitem lata powinna być piosenka o burzy, a właściwie do burzy i piorunie:
When you hear the
sound of thunder, don’t you get too scared.
Just grab your thunder buddy and say these magic words:
F*-k you thunder, you can suck my d*-k.
You can’t get me thunder, cause you’re just God’s farts.”
Just grab your thunder buddy and say these magic words:
F*-k you thunder, you can suck my d*-k.
You can’t get me thunder, cause you’re just God’s farts.”
Uważam, że to bardzo udana
rola Marka Wahlberga (Właściwie jest to
pierwsza dobra komedia w której go widziałam. Dla mnie jest to raczej bohater
filmów akcji czy SF takich jak Kontrabanda,
Fighter, Planeta małp, Infiltracja, Strzelec,
Królowie nocy, Max Payne). W tym filmie był naprawdę zabawny! (Jak oni nakręcili
scenę z kobiecymi imionami? Szacunek dla Marka. Na pewno w dodatkach Dvd będzie
pokazane jak się z tym męczył). Patrząc natomiast na Milę Kunis (Czarny łabędź, To tylko sex) nie mogę
przestać myśleć: Rany jakie ona ma wielkie oczy…. Niewątpliwie aktorka
charakterystyczna i urody jej odmówić nie można, zabawna też bywa (Prześmieszna
scena Lori i Johna z kupą).
Film bardzo dobry 8/10. Polecam z zastrzeżeniem: humor na
poziomie Kac Vegas tudzież American Pie (momentami wulgarny) Połączenie
bajki (gadający miś), przypowieści (narracja zza kadru) z ciętym humorem (jak
przyznałam, momentami poniżej poziomu dobrego smaku) było dokładnie tym, czego
oczekiwałam po tym filmie. Na szczęście w trailerach nie pokazali najlepszych
scen.
SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Ted zostaje porwany. Lori i Jim chcą
go ratować. W dramatycznym momencie Ted zostaje rozerwany na pół (scena na
boisku do Baseballa). Zrozpaczeni biorą misia do domu (pada wtedy oczywiście
deszcz) próbują zszyć. Nie udaje się, to już zwykły miś. Jednak w nocy Lori
myśli życzenie patrząc w gwiazdy. Ted budzi się rano i robi sobie jaja z Jima,
że źle go zszyli i jest opóźniony. Happy End, żyli długo i szczęśliwie,
ponieważ od początku było im wspólnie dobrze. Jim i Lori biorą ślub. Ted
zostaje kierownikiem sklepu, a gruby chłopaczek który wraz z tatkiem porwali
Teda schudł zaczął ćwiczyć i stał się Taylor Lauthnerem (Jacob z Sagi Zmierzch)
Też to oglądałam. Bardzo fajny film:)
OdpowiedzUsuń