sobota, 19 maja 2012

Mroczne cienie – Depp, Burton, Bonham Carter i rozczarowanie


 

Film, który znalazł się u mnie na liście: „muszę obejrzeć” (w kinie), na który czekałam długo (miał niezłą kampanie reklamową, sporo się o nim pisało) reżysera, którego filmy lubię za swoistą właśnie jemu estetykę (Sok z żuka, Edward nożycoręki, Sweeney Todd, stary dobry Batman), z aktorem którego uwielbiam ostatnio (Johnny Depp za Piratach z Karaibów zdobył moje uznanie, ale nadrabiam jego wcześniejsze filmy) z  Heleną Bonham Carter (dobra rola w Harrym Potterze i Jak zostać królem). Połączenie obiecujące wiele. Lubię „magiczne filmy”, niestety w tym przypadku wspaniała obsada (poza Johnnym i Heleną grają w tym jeszcze Michelle Pfeiffer i Eva Green) to było za mało. Najlepsze sceny zostały pokazane w trailerze.  Scenariusz był niespójny. Nie wiadomo o czym to miała być historia. Ni to film o upadku pewnej rodziny i powrocie dawnego krewnego, który chce im pomóc (bez mrugnięcia oka wszyscy akceptują dziwnego krewnego, a kobieta zajmująca się całym domem i firmą zwęszywszy kasę nie ma oporów przed przyjmowaniem pod swym dachem wampira, pazerny braciszek opuszcza syna) ni historia klątwy. Czarownica mści się na arystokracie, doprowadza do upadku jego rodziny, jednak wciąż chce jego miłości? Pozwala im odbudować cały interes i dopiero wtedy przystępuje do działania? Wspominają wszyscy o klątwie, jednak nie zostaje wyjaśnione co stało się z mężem i żoną rodzeństwa mieszkającego w posiadłości. Tajemnicza guwernantka, która ukrywa pewną tajemnicę również akceptuje dziwną rodzinkę (dlaczego akurat jej ukazał się ten duch?). Wątek pragnącej utrzymać swą młodość pani psycholog rozwiązany szybko, bez sentymentów w jednej scenie. Za dużo poruszonych wątków, potraktowanych pobieżnie, banalny prolog (który niewiele wnosił poza wprowadzeniem podstawowych informacji, które były powtarzane przez postaci potem w dialogach). Dobra była gra, dobra była muzyka, klimatyczne zdjęcia ala lata `70. Dziwaczni ludzie jak to u Burtona bywa. Wszystko jednak było mało i mnie tak bardzo rozczarowało. Widać, że Mroczne cienie powstały na podstawie telewizyjnego serialu z lat 60.  Za dużo chcieli umieścić motywów w tym filmie. Szkoda, wielka szkoda. Za Johnego (który wyglądał „klimatycznie” w tych kostiumach i uroczy był jego problem z szukaniem miejsca do spania i to w jaki sposób on potrafi zagrać całą sytuację jednym spojrzeniem, plus dobra scena z McDonaldsem aka Mefistofeles), za klimat, za Helenę (nieźle grała nieco niedołężną zgorzkniałą psycholog) i świetną rolę wiedźmy aż 6/10.


SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Na końcu Barnabass zabija Angelique, Victoria pod wpływem czaru rzuca się z urwiska, ale Barnabass zamienia ją w wampira...i żyli wiecznie i szczęśliwie.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz