wtorek, 9 lipca 2013

World War Z – Zombie wciąż w natarciu

Po wielkim bumie na wampiry filmowcy zabrali się za innych nieumartych i swój renesans aktualnie przeżywają zombie (Choć zdecydowanie jest za wcześnie by mówić wyczerpaniu tematu wampirycznego po zakończeniu serii filmów sagi Zmierzch. Seriale True Blood i Vampire Diaries wciąż mają się w świecie telewizyjnym nieźle a i w wakacje czeka nas kolejna wampirza produkcja Bizantium). Do klasyki kina zombiego należy niewątpliwie Noc żywych trupów Georga F. Romero z 1968 roku, gdzie jak przystało na umarlaki, zombie w początkowej scenie pojawiają się na cmentarzu. Film dorobił się remake`a w 1990 roku i szeregu kontynuacji Świt żywych trupów, Dzień żywych trupów, aż po w miarę świeżą produkcję z 2006 roku Noc żywych trupów 3D. Na filmowej mapie zombie XXI wieku należy jeszcze umieścić serię Resident Evil z niepokonaną Alice, która to cieszy się niewątpliwie ogromną popularnością, skoro w miarę regularnie ukazują się kolejne części (2002 Resident Evil, 2004 Resident Evil: Apokalipsa, 2007 Resident Evil: Zagłada, 2010 Resident Evil: Afterlife, 2012 Resident Evil: Retrybucja, w zapowiedziach 2014 kolejna cześć już szósta z kolei). W telewizji również ogromną popularności cieszy się serial The Walking Dead (trzy kompletne sezony, czwarty w zapowiedziach). Oczywiście nie tylko amerykanie w ostatnich latach podejmowali ten temat bo i w kinie hiszpańskim w postaci serii Rec pojawiają się zombie. (Trzy części z serii, cześć czwarta według wstępnych zapowiedzi ma pojawić się w 2014 roku). Zombie można też potraktować w sposób mniej poważny, a nawet komediowy jak filmie Zombieland z 2009 roku, gdzie bohaterowie usiłują przeżyć przestrzegając podstawowych zasad (szybko biegaj, unikaj toalet, nie bądź bohaterem itd.). Pojawił się nawet romans-zombie Wiecznie żywy (Udana produkcja, zabawnie ukazująca „uczucia” zombie). Nawet w najmłodszych zaznajamia z „tematem” jak w animacji Paranorman z 2012.

Z wszystkich tych produkcji wyłania się w miarę jednolity obraz zombiaka. Zombie gryzą, zjadają części ludzkiego ciała (lubują się w mózgach) i w ten sposób zarażają i tworzą kolejne zombiaki. Zombie można zabić „ostatecznie” strzałem w głowę, choć wskazane jest również na wszelki wypadek podpalenie. Lekarstwa na zombie zazwyczaj nie ma, często też nie wiadomo co zapoczątkowało „epidemię”. Ludzie przez większą cześć filmów próbują przeżyć walcząc z nieumarłymi.




Wakacyjna mega produkcja World War Z (Na podstawie książki Max`a Brooksa World War Z Światowa wojna zombie w relacjach uczestników, wydana w Polsce  w 2008 roku, teraz oczywiście wznowiona z filmową okładką) wpisuje się w tę modę i przestrzega „podstawowych zasad”. Tłumy zombie zalewają miasta atakując wszystko co się rusza. Epidemia ogarnia cały świat, ludzie chowają się w domach, organizowana jest ewakuacja, na ulice wkracza wojsko. Tym razem główną nadzieją ludzkości jest Garry Lane (Brad Pitt), wysłannik ONZ, którego zadaniem jest wyśledzenie „pacjenta 0”. Za ogromny plus tej produkcji uznaję nieco inne tym razem poprowadzenie akcji. World War Z bardziej pod względem schematu przypomina typowy film o epidemii, w którym naukowiec szuka pierwszego zarażonego, by stworzyć szczepionkę z elementami polityki międzynarodowej. Tylko, że w World War Z obserwujemy dzielnego Brada Pitta posługującego się karabinem, nożem zmagającego się z zombie. Film trzyma w napięciu od początku do końca. Bohater zmaga się z kolejnymi ekstremalnymi sytuacjami nie tracąc zimnej krwi i wykazując się heroizmem (to w końcu Barat Pitt), a jest to urozmaicone zmianami lokalizacji (nie mamy tu wyłącznie walki w mieście, czy na pustkowiu). Wszystko to oczywiście nakręcone z rozmachem przy sporym udziale efektów specjalnych. Film ma kategorię wiekową PG 13, co oznacza, że flaków, krwi, a nawet obcinania głowy zombie na ekranie nie zobaczymy (scena w której Brad Pitt obcina głowę Zombie siekierą jest pokazana tylko w taki sposób, że widzimy jak bohater się zamachuje i słyszymy jedynie odgłos „ciecia”). Groza jest tu osiągana poprzez puste spojrzenia zombiaków, szczekanie zębami, zwierzęcym pędzie żywych trupów. Bardzo dobre kino, zasłużone 8/10.

SPOILER-ZAKOŃCZENIE

Garry w samolocie łączy „fakty”, przypomina sobie sytuacje w których widział, że zombie omijają niektórych ludzi. Kontaktuje się z szefostwem, które każe pilotom samolotu lecieć do ośrodka WHO (World Healt Organization). Okazuje się ze niestety w toalecie samolotu był schowany jeden zombiak. Zombie atakują pasażerów. Garry rzuca granat, tworzy się dziura w kadłubie i wysysa wszystkie zombiaki, samolot ląduje awaryjnie. Zginęli wszyscy oprócz Garrego i Sagen. Ranni docierają do laboratorium, gdzie Garry tłumaczy naukowcom, że zombie nie atakują chorych ludzi. Potrzebują śmiertelnej choroby, która byłaby kamuflażem w walce z zombie. Niestety choroby zakaźne znajdują się w części laboratorium, która jest opanowana przez Zombie. Garry i Sagen i szef laboratorium idą tam, by ukradkiem ominąć zombie i dostać się do sali, w której przechowywane są śmiertelne wirusy. Sagen i kierownikowi się nie udaje, uciekają przed zombie z powrotem do bezpiecznej części. Garry dostaje się do sali, w której są choroby. Jednak za szybą pojawia się zombie. Garry sprawdza swoją teorię. Wstrzykuje sobie wirusa, zombiak go nie widział. Triumfalnie pomiędzy „ślepymi” zombiakami wraca do reszty ludzi z fiolkami zwierającymi wirusy. Garry wraca do rodziny, ludzie posiadając „kamuflaż” mogą walczyć z zombie. Na całym świecie rozsyłany jest „kamuflaż”, to dopiero początek walki. Koniec. 

3 komentarze :

  1. Zgadzam się całkowicie z wystawioną przez Ciebie oceną. Film nie wprowadza nic bardzo oryginalnego, czy nowego, ale jest to bardzo dobre kino:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z filmów o zombiakach do gustu przypadł mi jedynie ten na wesoło - Zombieland, o którym zresztą wspominasz. Historie na poważnie nie są raczej w moim guście, więc i World War Z jakoś szczególnie mnie nie kusi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Cóż... całkiem zgrabne filmidło ;) Widz dostaje dokładnie to po co przyszedł do kina (a nie są to rozważania na temat sensu życia) i o to właśnie chodzi.

    OdpowiedzUsuń