Filmów
o magikach jest niewiele. Właściwie jeśli miałabym wymieniać to przychodzi mi do głowy jedynie Iluzjonista i
genialny Prestiż Nolana (z równie
wybitnymi aktorami w rolach głównych: Chrisstian Bale, Hugh Jackman). To
właśnie w Prestiżu jest wyjaśnione z jakich trzech faz składa się każda wielka
magiczna sztuczka:
Pierwsza faza to obietnica. Magik pokazuje
ci coś zwyczajnego, ale ty myślisz, że to coś niezwykłego. Kolejna faza to
zwrot. Magik sprawia, że coś zwyczajnego staje się niezwykłym. Wtedy węszysz
sekret, ale i tak go nie odkryjesz. Stąd faza trzecia zwana prestiżem. W tej części
dokonuje się zwrot akcji i widzisz coś, czego nigdy wcześniej nie widziałeś.
Jaką
więc sztuką magiczną okazuje się film Iluzja?
Louis Leterrier, reżyser serii Transporter,
Starcia tytanów i Increlible Hulka
pokazuje nam w przeciwieństwie do przywołanych przeze mnie na wstępie filmów
magię współczesną, kiedy to przedstawienie magiczne to wielkie komercyjne widowiskowe
show w stylu Davida Copperfilda z mnóstwem świateł, i profesjonalnym nagłośnieniem.
Na ekranie mamy oprócz „sztuk magicznych” począwszy od znikającego królika z
pudełka, poprzez manipulację mentalisty, wartkie pościgi samochodowe, kilka
spektakularnych wybuchów, scenę rozbrojenia dwóch agentów specjalnych w stylu
Jackiego Chana, kończąc na skrzętnie zaplanowanej akcji bardziej złodziei niż
magików.
W
Iluzji pierwsza faza magii okazała
się bardzo zachęcającą obietnicą. Kilku magików, którzy wyróżniali się umiejętnościami
magicznymi dostaje karty tarota zapraszające ich na spotkanie do pewnego pokoju
(wiele obiecujące sceny manipulacji mentalisty czy ucieczki z akwarium z
piraniami). Następuje zwrot, gdy rok później te samą czwórkę iluzjonistów,
którzy przemianowali się na grupę czterech jeźdźców, okrada bank w Paryżu. Pomimo
przewagi przekrętu złodziejskiego i policyjnych pościgów nad samymi sztukami magicznymi
Iluzję ogląda się bardzo dobrze. Akcja
trzyma tempo i napięcie jest w miarę równomiernie budowane ku wielkiemu
finałowi, trzeciemu pokazowi magików. Jednak faza trzecia zwana prestiżem w
tym przypadku okazała się zbyt mało spektakularna. Niestety serwując nam już w
trakcie seansu kolejne wyjaśnienia sztuczek magicznych przez Thaddeusa Bradley`a
(Morgan Freeman) odebrano nam moment wielkiego zaskoczenia, zdemaskowania magii.
Jesse
Eisenberg (jeden z magików Daniel Atlas) znakomicie się sprawdza w roli pewnych
siebie, zarozumiałych „młodych geniuszy” (Pierwsza
zasada magii: Zawsze bądź najmądrzejszym kolesiem w pokoju). Jego kreacja w
Iluzji przypomina tę z Social Network i zdecydowanie to „typy” które
najlepiej wychodzą Eisenbergowi. (W Zakochanych w Rzymie, czy Zombieland jego gra aktorska mnie nie zachwycała).
Podobnie Woody Harelson (grający mentalistę Merritta McKinney`a) w tym filmie
okazuje się być w dobrej formie, pewny siebie manipulator w jego wydaniu jest
źródłem humoru. Ci dwaj jeźdźcy zdecydowanie dominują w kwartecie magików (poświecono
im więcej czasu filmowego. Patrz dodatkowe sceny przesłuchania na policji,
rozmowy z Arthurem w samolocie), na ich tle Isla Fisher (dawna asystentka,
która okazała się dobrym magikiem Henley Reeves) i Dave Franco (uliczny złodziejaszek
i mistrz kart Jack Wilder) są jedynie statystami. Wynika to głównie niestety z
faktu, że ogromną część czasu poświęcono bohaterom usiłującym złapać magików-złodziei.
Agent Dylan Rodes (Mark Rufalo – Hulk z Avengersów)
i wysłanniczka Interpolu Alma Dray (Melanie
Laurent) starają się zrozumieć na czym polegają triki czterech jeźdźców i usiłują
ich schwytać. Momenty kiedy dają się oszukać, będąc zawsze dwa kroki w tyle są kolejnym
źródłem humoru w Iluzji (zahipnotyzowani
widzowie atakujący Dylana na komendę „stop”, Dylan ścigający samego siebie
podczas pościgu). Swoje pięć minut również mają Michael Kane i Morgan Freeman (Tu
przy okazji wydaje mi się, że świat aktorów amerykańskich aktorów jest bardzo ograniczony.
Kane i Freeman grali razem w Mrocznym
Rycerzu Nolana, a Harelson i Eisenberg w Zomgieland), którzy jako
postacie drugoplanowe paradoksalnie wnoszą więcej do fabuły niż wspomniani Henley
i Dave. Paradoksalnie jeśli by starać się wskazać jedna postać pierwszoplanową
byłby do Dylan-agent specjalny, a nie jeden z magików.
Jednak
film niewątpliwie warto zobaczyć z zastrzeżeniem, że bardziej należy spodziewać
się czegoś w stylu Planu doskonałego
z Denzelem Washingtonem z kilkoma sztuczkami magicznymi niż czegoś na miarę
współczesnego Prestiżu. Mocne
7/10 za lekką rozrywkę, bez „wielkiego odkrycia”, ale "poważnych" filmów o magikach jest niewiele, wiec warto.
SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Osobą
wydającą rozkazy czterem jeźdźcom okazał się Dylan. Pokazane są sceny, w których
zakapturzonym postacią pozostawiającą karty jest właśnie agent specjalny. Wielki magik, który zginął uwieziony w beczce
wrzuconej do wodospadu był jego ojcem. Cele jeźdźców były związane ze śmiercią magika.
Firma ubezpieczeniowa, bank i firma wytwarzająca zamki, (których magik nie zdołał
otworzyć, ponieważ były wadliwe). Wielka magia wymaga szerokiej perspektywy. Był
to plan przygotowywany przez Dylana od lat. Czterej jeźdźcy na końcu spotykają
się w parku przy wesołym miasteczku z Dylanem. Jack nie zginął w wypadku na
moście (było to wcześniej zaplanowane, Jack miał ukraść konkretny samochód FBI
i porzucić papiery, które miały naprowadzić stróżów prawa na planowany rabunek
sejfu). Niestety takie zakończenie było dla mnie rozczarowywujące. Ucięcie poczynań
czterech jeźdźców na wesołej zabawie na karuzeli na rzecz epilogowego spotkania
Dylana z Almą sprawiło, że była to historia właściwie agenta specjalnego „mszczącego”
śmierć ojca, a nie film o magii…
Ja oceniłam nawet 8/10, bo idąc na film oczekiwałam totalnej rozrywki - i właśnie ją dostałam.
OdpowiedzUsuńCiekawe efekty, wartka akcja, dobrze dobrani aktorzy (przede wszystkim Eisenberg, zgadzam się, że idealnie pasuje do ról młodych-gadatliwych-inteligentnych kolesi), to wszystko sprawiło, że ani przez chwilę się nie nudziłam.
Może nie będę rozmyślać o sensie tego filmu przez kilka dni po jego obejrzeniu, ale chyba nie takie jest jego zadanie, więc dla mnie seans jak najbardziej udany :)
Pozdrawiam!
Jakoś nie jestem przekonana do oryginalności tego filmu. Denerwują mnie już sami bohaterowie - są za bardzo wyidealizowani. Ale to tylko moja opinia c:
OdpowiedzUsuńMoimi ulubionymi postaciami również byli Eisenberg i Harrelson :). Film całkiem ciekawy, przyjemnie się go oglądało, ale rzeczywiście nie jest to kino na miarę "Prestiżu". Warto obejrzeć, ale szału nie ma.
OdpowiedzUsuńMiałem się przejść na ten film, jednak wybór mojego oglądania padł na Człowieka ze Stali. No nie wiem czy to dobry wybór, bardziej chciałem Iluzje lecz nie było wtedy. W każdym bądź razie nowy Superman mi się za bardzo nie podobał.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
O kulturze