poniedziałek, 25 marca 2013

Wspaniała- tap, tap, tap kashing, czyli o pisaniu na maszynie…po mistrzowsku i kinie francuskim


Eh, po takich seansach jak ten, dochodzę do wniosku, że lubię kino francuskie, bardzo lubię, przynajmniej to obyczajowo-komediowe (w kwestii sensacji nie mam specjalnego zdania). Jest ono na swój wyjątkowy sposób urocze, urocze, jak urocza była w Amelia (9/10), napawające optymizmem, kreujące wizję świata prostolinijną taką…francuską.
W zeszłym roku rekordy popularności święcił film Nietykalni (Intouchables 8/10), był bardzo dobry, choć jak dla mnie nie aż tak rewelacyjny, jak twierdziła zgodnie spora cześć widzów. Jakiś czas temu zachwycił mnie Przepis na miłość (Les Émotifs anonymes 8/10) - czego chcieć więcej film o czekoladkach i nieśmiałych ludziach. Najlepszych filmem 2012 okazał się Artysta, film francuski – wyjątkowy na swój sposób (8/10). Przed laty zakończenie filmu Zakochany Moiler (Molière 2007 8/10) doprowadziło mnie do łez (Jeden z nielicznych filmów z listy: „na których się popłakałam”). Nawet filmy o gotowaniu w wersji francuskiej mają swój urok – Faceci od kuchni (Comme un chef  7/10), o zwykłych relacjach w kamienicy - Kobiety z 6. piętra (Les Femmes du 6ème étage, Les 7/10) czy filmy z Audrey Tatou:  Po prosu miłość (Ensemble, c'est tout 7/10), Coco Chanel (Coco avant Chanel 7/10), Miłość. Nie przeszkadzać! (Hors de prix 7/10). Dobre było Z miłości do gwiazd (Mes stars et moi 7/10) czy Żona doskonała Ozona (Potiche 7/10). Tylko ostano bardzo rozczarowali mnie Niewierni (Les Infidèles  4/10) i zdecydowanie akurat tego francuskiego filmu nie polecam, niestety to przykład, w którym zamiast swoistego punktu widzenia i optymizmu Francuzów zaserwowano na ekranie zbytnią wulgarność w stylu (sic!) amerykańskim (zakończenie filmu), ze zdobywcą Oscara Jean Dujardin (eh jego pierwszy film po zdobyciu statuetki w polskich kinach i taka porażka, szkoda). Ostatnio rozczarowała mnie też nieco Delikatność (La Délicatesse 5/10) z Audrey Tatou. 
Jednak, przechodząc do sedna, po obejrzeniu Wspaniałej (Populaire) jak wspomniałam na początku zdecydowanie mogę stwierdzić, że lubię kino francuskie.


Film to prosta, ckliwa historia o wiejskiej dziewczynie imieniem Rose, która pragnie zostać sekretarką (Bycie sekretarką to bycie nowoczesną. Sekretarka powinna nosić okulary, być ubrana skromnie, mieć stonowany makijaż). Wyjeżdża do miasta w poszukiwaniu pracy, którą ostatecznie dostaje u Luisa, agenta ubezpieczeniowego. Rose nie jest najlepszą sekretarką, jednak posiada niezwykła umiejętność: bardzo, bardzo szybko pisze na maszynie Co jest niezwykłe, zważywszy na fakt iż używa do tego jedynie palców wskazujących niczym typowy laik. Cóż, jednak jeśli ma się talent i dobrego trenera każdą umiejętność można rozwinąć do perfekcji. Rose startuje w zawodach w pisaniu na maszynie…
Jak piszę te słowa można usłyszeć tup tup tup - odgłosy klawiatury, ale to nie to samo co kiedyś. Dawniej maszyny do pisania to były głośne stuk, stuk, stuk, a na koniec szlust, by przejść do kolejnego wiersza (Eh dzisiejsze edytory tekstowe robią to za nas i spektakularnie enter można wcisnąć jedynie zaczynając nowy akapit). Znacie pewnie to uczucie po kupnie nowej klawiatury, kiedy sprawdzacie te kliknięcia klawiszy eh… We Wspaniałej mamy właśnie dużo tych stuk, stuk, stuk. Szybkie pisanie na maszynie można traktować bardzo, bardzo serio. To jest jak sport. Wymaga treningu, wytrwałości, samodoskonalenia, i osiągania wciąż więcej i więcej (bicie rekordów znaków na minutę).
Film o pisaniu na maszynie musiał okazać się bardzo dobry, zwłaszcza francuski. Wspaniała jest historią zawierająca dokładnie wszystkie te elementy, które niezwykle cenię i lubię. Akcja rozgrywa się w roku 1959, którego to urok strojów i fryzur oraz muzyki tamtych lat oczarował mnie już na samym początku. Po drugie to komedia romantyczna, ale romantyczna na ten właśnie wyjątkowy uroczy, prostolinijny sposób, który tak bardzo różny jest od typowego „rom-coma” (czytaj amerykańskiej komedii romantycznej). Ta nieśmiałość, ukradkowe spojrzenia, dążenie do perfekcji, ukrywanie uczuć oraz niewinność bohaterki mnie urzekły. Humor zarówno ten słowny jak i sytuacyjny (Przezabawne sceny mistrzostw w pisaniu na maszynie: mdlejące stenotypistki, groźne spojrzenia rywalek) sprawiły, że nie raz nie dwa się zaśmiałam a i chwilami byłam pełna napięcia czekając na rozwój wypadków. Film może i banalny, może i historia absurdalnie słodka, ale to właśnie jej urok. Obejrzałabym jeszcze raz, a potem jeszcze raz. Polecam! 9/10. Doskonały film na poprawę humoru.

SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Rose wygrywa kolejne eliminacje i zawody. Po wygranej w mistrzostwach Francji Rose wyznaje Louisowi miłość, a ten ja odrzuca, radząc jej by zaczęła współpracować z producentami maszyn, że z nimi ma szanse zajść jeszcze dalej (uważał, ze on już nie jest dla niej dość dobry). Rose i Luis się rozstaja. Ona staje się gwiazda (wytrzepuje w telewizji, rozdaje autografy), Louis cierpi. Rose berze udział w mistrzostwach świata w pisaniu na maszynie w USA. Rose ćwiczy pod okiem nowych trenerów, nie jest szczęśliwa. Louis w końcu zdaje sobie sprawę, że kocha Rose. Jedzie z przyjacielem na mistrzostwa. Wpadają do sali tuż przed finałową rundą (pierwszą wygrała Rose, druga jej rywalka Amerykanka) Louiis mówi Rose, ze ją kocha. Rose w finałowej rundzie używa maszyny do pisania, którą przysłał jej ojciec (w końcu docenił córkę). Rose wygrywa zawody (choć maszyna jej się na chwilę zaciela). Przyjaciel Louisa pokazuje amerykanom jego pomysł na kulkę zawierającą wszystkie litery, tak by maszyna się nie zacinała - pomysł na maszynę z głowica kulkową  (IW 1961 roku  zaprezentowana przez IBM- wygooglowane)

1 komentarz :

  1. Ja aż taka fanką ich kina nie jestem [głównie dlatego, że mało widziałam pewnie], ale dostrzegam w nich pewien urok. Ta lekkość z jaką podchodzą do życia, miłości i codziennych problemów - wspaniała. Musze zacząć częściej oglądać.

    A film o stukaniu na maszynie zapowiada się ciekawie. Muszę się zainteresować.

    OdpowiedzUsuń