wtorek, 23 sierpnia 2011

Piekielna zemsta i Nicolas Cage

Nienajlepiej się wiedzie Cage`owi. Najnowsze filmy, w których zagrał są średnie, żeby nie powiedzieć słabe…. Częściej zdarza mi się ostatnio rozczarowanie filmem, po którym obiecuję sobie nieco więcej ze względu na udział Cage`a w produkcji. Jedynie co trzeci, czwarty film z jego udziałem okazuje się dobry (przynajmniej z tych które oglądałam…czyli 20 tytułów). To aktor jednej twarzy i najlepiej wychodzi mu granie bezdusznych, smutnych, nieco oziębłych bohaterów. Gorzej wychodzą mu filmy akcji. Do takich należy Piekielna zemsta
Słyszałam różne opinie o tym filmie: że ok, nieźle się ogłada, że taki typowy film akcji…że słaby, że nie ma sensu oglądać. Nie wiem, dlaczego nikt nie wspomniał o bezsensownej przemocy, rozbryzgującej się po ścianach krwi, otwartych ranach i gęsto ścielących się trupach (nie żebym miała coś do krwi, przemocy, ale musi mieć to jakiś sens, być częścią konwencji jak np. w filmach Tarantino, typowych slasherach). Mamy w tym filmie motywy „piekielne”: wysłannika Lucyfera (księgowy), sektę satanistów, planowaną krwawą ofiarę. Mamy w pierwszych scenach zdawałoby się głupiutką kelnerkę, która rzuca spontanicznie pracę, a po wyjściu z baru i rozpuszczeniu włosów staje się brutalna, kopie wszystkich, bije, ciągnie za włosy, bez większych oporów zabija dwóch policjantów… co jest??!! (Jeśli każda kobieta w momencie rozpuszczenia włosów staje się brutalna, bezpośrednia, bierze i robi, co chce, to ja za siebie nie ręczę). Dwójka naszych bohaterów (tajemniczy Cage i zbuntowana kelnereczka) ściga złych członków sekty, którzy chcą złożyć w ofierze niemowlę (i tutaj mamy elementy filmu drogi). Wyszła z tego „niespójna papka”. Jeśli mamy elementy demoniczne to chcemy zasłużyć na odkupienie, ratujemy niewinnych, powstrzymujemy tego złego, potrzebujemy specjalnych ksiąg zaklęć itp. (np. Constantine – jeden z lepszych moim zdaniem filmów z Keanu Reeves`em - świetna końcowa scena rozmowy z Lucyferem). Jeśli robimy film z elementami pościgu i zemsty to nie ma sensu dorzucać do tego diabelskich elementów. Można obejrzeć, ale po co? Słabe: 5/10. Zapomnę, o co chodziło dokładniej w tym filmie i pozostanie mi niejasne wspomnienie „krwawej podróży” i Cage`a pijącego wodę z czaszki wroga...

Jakiego wiec Cage`a lubię? Podobają mi się filmy, w których jego ograniczona mimika ma sens.




Miasto Aniołów – Anioł Seth, który mówi wszystkimi językami świata i zazdrości ludziom uczuć, zdolności smakowania jedzenia, czucia zapachów i chęci walki o życie. Z filmu tego zapadła w pamięć informacja, iż według bohatera nikt tak nie opisuje smaku i zapachów jak Hemingway. Muszę to kiedyś sprawdzić…
Pan życia i śmierci – pozbawiony skrupułów handlarz bronią. Film ciekawy ze względu na sam problem sprzedaży broni.
Uczeń czarnoksiężnika – Cage jako uczeń Merlina przez setki lat poszukujący chłopca, który będzie miał moc potrzebną do pokonania Morgany. W filmie tym bardziej „działa” magia Disney`a niż zdolności aktorskie Cage`a. Super nawiązanie do klasycznej animacji Disney`a Fantazji z 1940 r.!: uczeń, który za pomocą magii usiłuje posprzątać pracownię.

Oczywiście Cage`owi zdarzyło mu się zagrać w kilku niezłych filmach akcji:
Next – świetna scena w kawiarni, gdybyśmy w życiu mieli kilka takich „podejść” i mogli „podejrzeć” kilka następnych minut…
Skarb narodów (części obie) – niewiele się kręci filmów przygodowych i gdy już się takie pojawiają, to warto (Jest skarb do odnalezienia, zbieramy drużynę, wyruszamy w podróż i odnajdujemy kolejne wskazówki).

Nie polecam:
Zły porucznik, Ostatnie zlecenie, Zapowiedź (albo film o zapowiedzianym końcu świata albo kosmici i króliczki), Polowanie na czarownice (albo trzymamy się konwencji i jedynie sugerujemy istnienie czarów w średniowieczu do końca albo szalejemy z efektami specjalnymi od początku, zamiast monotonnie rozwijać akcję przez ponad połowę filmu, by na końcu cały budżet wykorzystać na stworzenie demona).

1 komentarz :