Tajemnicą nie jest, że żyjemy w
czasach kontynuacji, ekranizacji i adaptacji filmowych wszystkiego. Studia Hollywoodzkie często wypuszczając nowy film już w momencie premiery planują jego kontynuowanie (jeśli inwestycja
się zwróci). Wygląda na to, że wbrew pozorom chociaż pragniemy nowych ekranowych
historii równie mocno chcemy też wciąż oglądać to samo. Nie powinno wiec
dziwić, że po 12 latach zdecydowano się stworzyć kolejny film poświęcony przygodom
bohaterów z Potworów i spółki. Oczywiście nim sprzedano nam tę nową animację
wykorzystano okazję, by ponownie zarobić na części pierwszej. Potwory i Spółkę jakiś czas temu można
było ponowie zobaczyć na ekranach kin (Ponoć film cieszył się taką popularnością, jak te najnowsze animacje. Paradoks? Cóż przez te ponad 10 lat przybyło
nowych widzów tego filmu. Nie można się dziwić, że rodzice zabrali swoje
pociechy do kin na film). Akurat w tym
przypadku nie pokazano nam jak potoczyły się losy sympatycznych potworów Mika
Wazowskiego i Jamesa P. Sullivana po przygodach z części pierwszej. Uniwersytet Potworny jest prequelem, z którego
dowiadujemy się jak poznali się bohaterowie i gdzie nauczyli się straszyć.
Głupio właściwie się przyznać,
ale czasami więcej radości i przyjemności sprawia mi obejrzenie animacji dla
dzieci niż kolejnej wtórnej sensacji. Ani
fabularnie przecież nie jest to produkcja odkrywcza, ani nawet nie trzyma nas w
niepewności (czy bohaterom uda się osiągnąć swój cel?), ponieważ już to wiemy…z
pierwszego filmu. Cała bajka wpisuje się w schemat filmowej serii Zemsta frajerów, począwszy od przybycia
Mike`a na Uniwersytet, wstąpienie do bractwa, inicjację, upokorzenie na
akademickiej imprezie po finałowe zawody pomiędzy pozornymi nieudacznikami a
mięśniakami. Mike stara się pokazać, że będzie wspaniałym "straszakiem", a Sullivan
początkowo należał do bractwa mięśniaków. Mike będzie
musiał udowodnić, że dzięki ciężkiej pracy i pilnej nauce może osiągnąć to, co
wszyscy inni "z lepszymi predyspozycjami" do straszenia. Urok tej animacji nie
polega na tym co, ale jak to jest pokazane. Uniwersytet potworny to zabawna
animacja, w której ślimak spieszy się na zajęcia (swoim tempem), straszna bibliotekarka pilnuje
ciszy w czytelni, adepci opanowują klasyfikację min i trenują techniki
ukrywania się i pokonywania przeszkód. To również wspaniała historia przyjaźni, która uczy, że liczy się praca zespołowa. Warto obejrzeć. 8/10 ani przez
chwilę się nie nudziłam a i zakończenie ciekawe.
SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Gdy Mike dowiaduje się, że Sully
oszukiwał przy finałowym zadaniu, ponieważ nie wierzył, że może przestraszyć dziecko
postanawia się jednak sprawdzić. Mike idze do laboratorium gdzie testują drzwi
do świata ludzi i przez nie przechodzi. Dziecko, które probował przestraszyć się
nie przeraziło, uznało, że jest fajny. Mike znalazł się w pokoju pełnym dzieci.
Sully ruszył mu na ratunek. Zaalarmowani dorośli szuka jaw w lesie potwora. Mike
i Sully uciekaja i próbują wrócić przez drzwi do swojego świata. Nie maja
wyjścia, muszą przestraszyć dorosłych by zgromadzić energię z ich krzyku,
ponieważ Dziekan Hardscrabble odłączyła zasilanie drzwi w oczekiwaniu na władze
uczelni. Sully instruowany przez Mika, który zbudował nastój grozy w ciemnym
pokoju nastraszył dorosłych tak, że wszystkie pojemniki z laboratorium się napełniły.
Bohaterowie zostali wylani z Uniwersytetu. Zatrudnili się jednak w Monsters Inc.
w dziale pocztowym. Podczas końcowej piosenki widzimy jak kolejno udało im się awansować
(poczta, sprzątanie, wydawanie posiłków, dział techniczny) aż zatrudniono ich
do straszenia. Mike został trenerem Sullego, ponieważ to robił najlepiej. Koniec.
"Uniwersytet potworny" bardzo mi się podobał :) Ciężko było mi się oderwać od ekranu podczas oglądania. Może i taka bajeczka dla dzieci, ale tam... ;P
OdpowiedzUsuń