Uwielbiam komedie romantyczne,
jeśli tylko jakaś nowa produkcja tego typu pojawia się na rynku automatycznie
znajduje się na mojej liście do obejrzenia. Niewątpliwie jest to gatunek boleśnie
uschematyzowany. Jak mówi w Deszczowej
piosence Kathy Selden: Jeśli
widziałeś jeden film z Donem Lockwoodem to tak jakbyś widział je wszystkie, które często jest dopasowywane do
poszczególnych gatunków. Jeśli więc widziałeś jedną komedię romantyczną, to tak
jak byś widział je wszystkie. (Tak samo jeśli widziałeś jeden film o zombie to
tak jak byś widział je wszystkie; jeśli widziałeś jeden horror o nawiedzonym
domu to tak jak byś widział je wszystkie itd…). Jednak pomimo tego, że
dokładnie wiemy do czego to zmierza, zwłaszcza w komediach romantycznych, w
których schemat fabularny jest tak niesamowicie ograny i skostniały (chłopak
spotyka dziewczynę, chłopak zdobywa dziewczyną, traci dziewczynę, chłopak
odzyskuje dziewczynę) oglądamy to
jeszcze raz i jeszcze raz, a potem ten sam film jeszcze raz. Dlaczego? Bo nie
chodzi o to co jest pokazane i ze to wciąż ten sam schemat, chodzi o to jak te
poszczególne elementy zostaną wypełnione i jak znane nam wątki poukładane (Oni musza się gdzieś spotkać: w takim razie gdzie? W paku, W szkole, W barze? Na zbiórce dobroczynnej? Coś musi ich rozdzielić: Mieszkają daleko od siebie? On ma problemy z przeszłości, Ona ma narzeczonego...itd.).
Playing it cool jest filmem, w
którym pojawiają się najbardziej ograne wątki znane nam z komedii
romantycznych:
- Narrator spotyka dziewczynę na zbiórce dobroczynnej.
- Jednak na drodze do ich szczęścia pojawia się pierwsza przeszkoda: dziewczyna ma chłopaka.
- Narrator próbuje jednak odnaleźć dziewczynę uczestnicząc w kolejnych zbiórkach dobroczynnych (kłamstwo).
- Gdy bohaterowie zaznają krótkiej chwili „połączenia” jednak się rozstają.
- Gdy znów się zejdą znowu się rozstaną (tym razem z jego winy).
- Az do finałowego happy end`u, gdzie musi to zmierzać do wyznania prawdziwej miłości.
I nie, to nie był spoiler... To
było oczywiste, gatunek jakim jest komedia romantyczna w domyśle zapowiada nam
wypełnienie tego schematu.
W filmie pojawia się lotnisko,
jest i ślub, jest stanie pod oknem dziewczyny i rzucanie kamieniem w szybę, jest
i tłum nieznajomych wspierających bohatera, są i wierni przyjaciele doradzający
narratorowi, jest nawet bójka dwóch „konkurentów (Kłania się Dziennik Bridget Jones).
Co jednak odróżnia ten film i
sprawia, że nie jest on jedynie pustą wydmuszką o której możemy powiedzieć, że to
naprawdę nic nowego? (Oczywiście są i podobne filmy do tego gdzie kpi się ze schematu komedii romantycznej jak np. To tylko seks).
Główny bohater jest scenarzystą.
Ma za zadanie napisać scenariusz komedii romantycznej (!), problem w tym, że
sam nie bardzo wierzy w miłość, w romantyzm. Zastanawia się nad naturą związków
i dociera do niego, że dla każdego gdzieś jest ta jedyna pasująca osoba, z
wyjątkiem niego. W całym filmie pojawiają się rozważania bohatera, rozmowy z przyjaciółmi,
z którymi omawia każde spotkanie z NIĄ. Padają najbardziej ograne frazesy takie
jak:
Kobieta i mężczyzna nie mogą być przyjaciółmi (Friendzone)
ON nie może wybić sobie JEJ z głowy, ponieważ jest owocem zakazanym.
ONA nie może jeść nie może spać.
Rom-comy nie są prawdziwe. Są tym co byśmy chcieli by było prawdziwe.
Jest nawet moment „olśnienia”
który sprawia, że bohater postanawia „walczyć” :
Gdybyś musiał porzucić wszystko i spędzić resztę swoich dni na łodzi,
kim są ludzie, którzy musieli by się tam znaleźć? Bez kogo nie mógł byś żyć?
Zastanów się nad swoją lista i zrób wszystko co możesz by pokazać im jak wiele
dla ciebie znaczą.
W Playing it cool „innym” na ile inny może być film realizujący
wszystkie założenia RomComu jest pokazanie całej historii z perspektywy Narratora
(Jego). Fabuła jest prowadzona waśnie w narracyjny sposób (nie poznajemy
imienia bohatera i dziewczyny). To on gada z kumplami w barze, na bowlingu, na grillu.
On gdy ma złamane serce pije (kobiety jedzą lody). On opowiada nam, że zawsze
nam się wydaje, że bójka mogłaby wyglądać tak (profesjonalne bicie po mordzie),
by po chwili pokazać jak wygląda to w rzeczywistości (jeden cios i jest po
wszystkim). Jest to film który kpi ze wszystkich romantycznych banałów, żartuje
z samego siebie, jednocześnie w 100% realizując jego założenia.
Reżyser filmu Justin Reardon i
scenarzyście tego filmu to właściwie debiutanci, ale widać, że „odrobili”
lekcję i dokładnie wiedzieli co kręcą i potrafili bawić się „oklepanymi”
motywami.
Chris Evans kojarzący się zapewne
szerszej publiczności z rolą Kapitana Ameryki ma na koncie komedię
romantycznych (Ilu miałaś facetów) i
poradził sobie bardzo dobrze z rolą „poszukującego scenarzysty”, podobnie
Michelle Monagham nie można nic zarzucić. Wszystko poprawie. To nie były bardzo
wymagające role.
Warto, ale tylko dla fanów
komedii romantycznych, których bawią „mrugnięcia” okiem twórców : „tak wiemy,
to takie oklepane”. Ponieważ jednak mam słabość do tego typu filmów kpiących z
gatunku jakim same reprezentują, dla mnie 8/10. Bardzo przyjemny, jedynie 90
minutowy seans.
SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Jak na prawdziwy ROMCOM przystało
bohater uświadamia sobie, że musi walczyć po nią. Leci (mamy lotnisko) by
przerwać jej ślub. Pamięta, że mówiła, ze chciałaby wiza ślub pod rzeźba serca.
Bohater wsiada do taksówki i każe się wozić do kolejnych rzeźb póki nie
znajdzie miejsca ślubu (okazuje się że jest ich wiele) Po drodze do taksówki
dosiada się małżeństwo hindusów którzy postanawiają wraz z nim odwiedzić wszystkie
rzeźby. Kolejni ludzie pytani czy nie widzieli w okolicy rzeźby ślubu dołączają
się do „pochodu” (Kolejna kpina z klasyki, że na końcu bohaterowi musi
towarzyszyć „wspierający tłum”). Narrator dociera do ostatniego miejsca. Tylko
ona siedzi na ławce. Spóźnił się. Ale ona nie wyszła za mąż. Nie mogła. Ona
mówi, że są tacy niedoskonali, popaprani, on jej mówi, że ja kocha, ona jemu
też. KONIEC.
Polecam aukcje książkowe: http://allegro.pl/listing/user/listing.php?us_id=15735522
OdpowiedzUsuńJa już jestem tak spaczona, że czasem wychodzenie poza schemat mnie irytuje - ale to tylko w przypadku bardzo złych filmów, a niestety wśród komedii romantycznych złych produkcji jest od groma. Muszę obejrzeć ten film :))
OdpowiedzUsuń