wtorek, 28 stycznia 2014

Sierpień w Hrabstwie Osage – wszystkie rodziny są takie same, a każda z nich nieszczęśliwa na swój sposób.

Życie jest bardzo długie T.S.Eliot 

te oto słowa rozpoczynają film,  wypowiedziane przez Beverly Westona. Eliot nie napisał niczego odkrywczego, ale ponieważ jako pierwszy to spisał, od tej pory wypowiadając te słowa należy dodać „T.S.Eliot”. Życie dla Beverly Westona okazało się nawet zbyt długie zdaje się jego zdaniem, a mnie ten oto cytat i to co później zobaczyłam na ekranie przypomniały słowa innego znanego pisarza Tłostoja, że Wszystkie szczęśliwe rodziny są do siebie podobne, każda zaś nieszczęśliwa  rodzina jest nieszczęśliwa po swojemu.



Gdy rodzina Westonów spotyka się w domu w skutek przykrych dla nich wszystkich okoliczności jesteśmy świadkami jak bardzo nieszczęśliwi są wszyscy i jak wiele żalu, goryczy i tajemnic może kryć się wśród bliskich sobie ludzi. Każdy z nich przyjechał z jakimiś problemami, które starają się ukryć przed pozostałymi (choć przed Violet nic się nie ukryje).
Na początku film mi ten przypomniał Rzeź Romana Polańskiego, gdzie podobnie jak i w tym przypadku grupa ludzi „uwięziona” przez krótki czas w jednym miejscu, zmuszona do rozmowy, w pewnym momencie wylewa wszystkie żale, złość i dochodzi do awantury.  Sierpień w Hrabstwie Osage podobnie jak Rzeź jest adaptacją sztuki. (Sztuka Sierpień w hrabstwie Osage jest autorstwa Tracy`ego Lettsa, który również jest autorem scenariusza do filmu) i to właśnie owa teatralność i wiążący się z nią nacisk na słowo, czyli świetne błyskotliwe dialogi przepełnione goryczą, z których to „wypływa” gorzka prawda, sprawiły, że jest to doskonały materiał do przedstawienia pełni możliwości aktorskich obsady. Na ekranie bezapelacyjnie błyszczy Meryl Streep i jeśli dwa lata temu w końcu dostała Oscara za Żelazną damę, to w tym roku rolą Violet Veston udowodniła, że to co zobaczyliśmy w tamtym filmie zdecydowanie nie było w pełni pokazaniem jej aktorskich możliwości. (Piszę, że w końcu, gdyż Meryl regularnie otrzymuje nominacje do Oscara – średnio co 2 lata, choć jak dotąd może się pochwalić tylko(!) trzema – za Żelazną damę, Wybór Zofii i Sprawę Kramerów ). Violet w wydaniu Meryl, to uzależniona od leków, chora kobieta, która gdy jej rodzina zbiera się w rodzinnym domu mówi co myśli i nie liczy się uczuciami innych (podczas modlitwy przy rodzinnym stole nie kryje, że to przecież męczarnia dla nich wszystkich i stek bzdur – świetne miny Meryl). Pozbawia córki złudzeń i demaskuje wszelkie powszechnie powtarzane kłamstwa. Nie kryje, że rodzice bardziej kochają jedne dzieci od innych i że Barbara zawsze była ulubienicą rodziców i od lat nie mogli jej wybaczyć, że wyjechała z miasta. Otwarcie okazuje rozczarowanie drugą córką i z premedytacją ignoruje trzecią. Pozbawia złudzeń córki, ponieważ kobiety im są starsze tym brzydsze (nie to co mężczyźni, którzy z wiekiem nie tracą seksapilu). 

Wszystkie kobiety powinny się malować, żeby lepiej wyglądać, jedyną kobietą, która nie musiała nosić make-up`u była Elizabet Tylor, a nosiła go na sobie tonę

Przyznaje się też do innych rzeczy i wyjawia nie tylko swoje, ale i innych grzechy, a była osobą, która wie wszystko. Znakomity scenariusz. Każda scena z Meryl w tym filmie jest popisem jej aktorskich umiejętności. Jednak nie tylko jej rola zasługuje tu na uwagę, ponieważ zdecydowanie Julia Roberts prawie dotrzymuje jej kroku. Jej postać wyprowadzona z równowagi rzucająca się na własną matkę to jedna z lepszych scen w filmie (nominacja do Oscara dla Juli za rolę drugoplanową zdecydowanie zasłużona, choć po Globach wydaje się, że to Jenifer Lawrence drugi rok z rzędu dostanie Oscara i Julia ma niewielkie szanse). Niestety Benedict Cumbertach nie miał okazji by pokazać na jak wiele go stać w roli Małego Charlsa (nie rozumiem, dlaczego ten aktor ma tendencję do wybierania ról niedojd i ludzi o słabych charakterach – Padadise End, Zniewolony, kiedy tak genialnie potrafi grać postać charyzmatyczną – Scherlock). Na tle pozostałych postaci kobiecych Argo Matindale (świetne sceny dwóch „czarownic” ekscytujących się życiem uczuciowym córki Violet) i Julianne Nicholson nieco blado wypada Evan McGregor (choć scena kłótni z Julią też była dobra).
Jeśli miałabym ująć w kilku słowach wrażenia po Sierpień w Hrabstwie Osage to byłoby to: świetny scenariusz i gra aktorska na najwyższym poziomie. Oscar dla Meryl. 9/10.




SPOILER-ZAKOŃCZENIE

Po scenie kiedy narzeczony Karen przystawia się do 14 letniej Jean Karen pośpiesznie wyjeżdża wciąż mając zamiar wyjść za mąż. Ciotka Mattie wyznaje Barbarze, ze miała romans z Beverly i że Charles jest jej bratem i nie mogą dopuścić do tego by Ivy z nim wyjechała. Podczas rozmowy Ivy z matką, kiedy córka cche jej wyznać, że związala się z Charlsem Violet nie daje jej dojść do słowa i mówi, że Charles jest jej bratem 9Violet od dawna wiedziała, nie rozmawiali o tym). Zrozpaczone Ivy wyjeżdża. Wściekła Barbara również wsiada w samochód i odjeżdża. Violet zostaje sama, bez rodziny. W domu pozostaje z nia tylko Indianka, którą kilka dni przed swoim „zniknięciem” zatrudnił Beverly. Rodzina na końcu ją zostawiła. Koniec

2 komentarze :

  1. Świetne są te dialogi w "Sierpniu...", a aktorzy poradzili sobie z nimi doskonale. Jestem ciekawa, czy czasami improwizowali, czy sztywno trzymali się scenariusza :)
    I faktycznie! Pierwsze słowa, które pojawiają się w filmie do złudzenia przypominają cytat z Tołstoja - o ile się nie mylę, pierwsze zdanie z "Anny Kareniny".
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Najlepsza scena z filmu moim zdaniem, to w tedy kiedy Violet odcinała się od otoczenia i zaczynała tańczyć do muzyki puszczonej z gramofonu, miała ona jakiś taki swój urok, właściwie przy całym tym przedramatyzowaniu była jak dla mniej najbardziej naturalna i świeża.
    Mi się za to "Sierpień" skojarzył z takim belgijskim filmem - "W kręgu miłości", być może miały one podobny klimat...

    OdpowiedzUsuń