Bardzo rzadko zdarza mi się „popełnić”
tekst dotyczący kina polskiego. Zakładka poświęcona naszej rodzimej produkcji
na górze strony jest niezwykle uboga, a jest wynikiem kilku podstawowych
faktów. Niestety polskie komedie są tak złe (przynajmniej te z ostatnich
pięciu, sześciu lat. Można jedynie obserwować równię pochyłą w tym temacie), że
po ich obejrzeniu nasuwa się jedynie refleksja nad tym jak nisko upadają polscy
aktorzy.
Dochodzę też do wniosku, że scenarzyści tychże produkcji uważają za zabawne jedynie upijanie się do nieprzytomności i zabawy w mylenie pokoi w hotelach. Ponadto podstawową atrakcją takich filmów muszą być nagie piersi celebrytek. Kac Wawa była „ponoć” tak zła, że nawet nie poświęciłam mego czasu na sprawdzenie tego na własne oczy, ale skoro film rok po premierze kinowej trafia jako premiera do ogólnodostępnej telewizji (Na Polsacie ma niedługo być emitowany), to chyba nikt nie chciał zapłacić za obejrzenie tego filmu. Lekka komedia romantyczna Podejrzani zakochani, w której trailerze obiecywano perypetie rodem z Masz wiadomość okazała się kolejną wariacją na temat To nie tak jak myślisz kotku. Last minute, które miały być chyba komedią familijną o perypetiach wakacyjnych polskiej rodziny w Egipcie okazały się zlepkiem niepowiązanych ze sobą scen, gdzie akcja pędzi przerywana ładnymi wklejonymi widoczkami, a potencjał komiczny wakacyjnych sytuacji jest zupełnie niewykorzystany. W filmie wymyślono chyba motyw zaginionego bagażu, by zaoszczędzić na kostiumach, a scena występu nastolatki jest nakręcona tak sztucznie, że nie trzeba się nawet specjalnie przyglądać, by zauważyć jak nieudolnie jest wmontowany playback.
Dochodzę też do wniosku, że scenarzyści tychże produkcji uważają za zabawne jedynie upijanie się do nieprzytomności i zabawy w mylenie pokoi w hotelach. Ponadto podstawową atrakcją takich filmów muszą być nagie piersi celebrytek. Kac Wawa była „ponoć” tak zła, że nawet nie poświęciłam mego czasu na sprawdzenie tego na własne oczy, ale skoro film rok po premierze kinowej trafia jako premiera do ogólnodostępnej telewizji (Na Polsacie ma niedługo być emitowany), to chyba nikt nie chciał zapłacić za obejrzenie tego filmu. Lekka komedia romantyczna Podejrzani zakochani, w której trailerze obiecywano perypetie rodem z Masz wiadomość okazała się kolejną wariacją na temat To nie tak jak myślisz kotku. Last minute, które miały być chyba komedią familijną o perypetiach wakacyjnych polskiej rodziny w Egipcie okazały się zlepkiem niepowiązanych ze sobą scen, gdzie akcja pędzi przerywana ładnymi wklejonymi widoczkami, a potencjał komiczny wakacyjnych sytuacji jest zupełnie niewykorzystany. W filmie wymyślono chyba motyw zaginionego bagażu, by zaoszczędzić na kostiumach, a scena występu nastolatki jest nakręcona tak sztucznie, że nie trzeba się nawet specjalnie przyglądać, by zauważyć jak nieudolnie jest wmontowany playback.
Oczywiście nie samymi komediami człowiek
żyje i przyznać trzeba, że owszem potrafimy kręcić niezłe, a nawet całkiem dobre
filmy, ale jest to kino „festiwalowe”, historyczne, kontrowersyjne, wymagające,
w najlepszym wypadku dołująco-społeczne (a mam tu na myśli produkcje typu Róża,
Pokłosie, Obława, Yuma czy nawet nieco „lżejsze” Big Love). Ileż można oglądać
kolejne „społeczne” filmy typu Bejbi Blues
(będące wynikiem Galerianek?), a
nawet podjęcie tematu jakim jest wyzysk pracowników supermarketów z Dnia kobiet jest tak przejaskrawione i zbanalizowane
oraz jednocześnie fabularnie potraktowane skrótowo, że po obejrzeniu takiego
filmu dochodzę do wniosku, że owszem słyszało się to takich rzeczach przed paru laty na temat jednej z sieciówek, ale film mną nie wstrząsnął,
nie, nie było to nic ciekawego. Natomiast Drogówka Smarzowskiego (którego fanką nie jestem, może i dlatego
film oceniany tak pozytywnie nie przypadł mi do gustu) owszem pokazuje nasz
polski świat z tego najgorszego punktu widzenia tj. korupcja, bezwzględność,
bieda, układy, bezsilność w obliczu niesprawnego systemu i przy
okazji również nieco nagiego ciała i prostytutek udało się upchnąć na ekranie
oraz eksperymenty montażowe, stosowane na szeroką skalę jako formę narracji w postaci filmików kręconych za pomocą komórek. Wiem, miało chodzić o realizm, ale to nie
dla mnie. W każdym razie wymienionych tu produkcji z całą pewnością nie można uznać za "rozrywkowe".
Kino gatunkowe i tym samym schematyczne, które jednocześnie uznać można za dobre pod względem realizacji zasad gatunku, zaklasyfikowane jako komedia, sensacja, kryminał zdarza się u nas niezwykle rzadko (na myśl przychodzi mi jedynie dobre Uwikłanie, chociaż kto wie, może zniechęcona za mało polskich filmów oglądam…). Dlatego pozytywnym zaskoczeniem był da mnie Sęp.
Równanie nieśmiertelności? Co to ma do idei filmu? Już bardziej chwytliwe by było "Zagadka porwanych kryminalistów" |
Słyszałam o tym filmie sprzeczne
opinie. Jedni mówili, że marny, słaby, inni, że pomimo kilku niedociągnięć
całkiem dobry. Ja przychylam się do opinii tych drugich, ponieważ Sępa ogląda się pomimo właśnie kilku
banalnych i przewidywalnych rozwiązań bardzo dobrze. Na początku zarysowano wciągającą
intrygę. Jakaś organizacja pomaga w ucieczce z więzienia jednym z najgorszych przestępców
schwytanych w Polsce. Gdy dochodzi do spektakularnego porwania kryminalisty z sali
sądowej śledztwo zostaje powierzone najlepszym ludziom z wydziału wewnętrznego.
Jednym z nich jest Aleksander Wolin zwany Sępem. Całość intrygi jest
poprowadzona całkiem sprawnie. Motywacje przestępców intrygują i wraz z
bohaterem naprawdę chcemy się dowiedzieć,
dlaczego to robią. Dla pieniędzy? By im pomóc? Czy są opłacani, czy przestępcy są
rekrutowani dla celów jakiejś organizacji? Moim zdaniem bardzo udane są sceny śledztwa,
zbieranie materiałów, rozpisywanie wszystkich tropów na tablicy, sprawdzanie rodzin przestępców, przyklejanie zdjęć
podejrzanych w biurze rodem z dobrego amerykańskiego serialu kryminalnego (no
może poza faktem, że Sęp rozpisuje sobie to w tak staromodny sposób jakim jest
zwykła tablica i kreda…). Wszystkie części łamigłówki sprawy nabierają sensu i
na ogromny plus zaliczam fakt, iż nie od samego początku rozwiązanie jest
oczywiste. Niestety cały wątek „romansowy” jedynie psuje ten film. Postać grana
przez niestety niewybitną Przybyszewską, która nie dość,że miała przeszczep
serca, to jest mistrzynią Kick-boxsingu, ponadto prowadzi zajęcia z walki dla
policjantów, i jeszcze ma chorego na serce syna, którego bliźniakiem
genetycznym jest Woliński? Nie potrzeba na siłę wymyślać dodatkowych „powiązań”,
by zyskać dodatkowe sceny, w których mogłaby pojawić się atrakcyjna aktorka
(średnio co 20 minut bohaterowie mijają bilbord reklamujący fundację z jej
podobizną). Dla mnie w zupełności wystarczyłoby, gdyby bohaterowie poznali się w
szpitalu przy okazji transfuzji krwi i byłoby to o wiele bardziej wiarygodne i „naturalne”
niż te wszystkie niepotrzebne powiązania. Właściwie poza Przybyszewską w Sępie mamy
nawet udane występy wszystkich innych znanych nam twarzy.
Żebrowskiego dawno nie widziałam na ekranie i dobrze było sobie przypomnieć, że całkiem niezły z niego aktor (w Sępie nie dość, że świetny śledczy, dobry policjant, to jednocześnie oczytany), wciąż wszechobecny Małaszyński nie przeszkadza, Fronczewski jak zwykle nie zwodzi i irytacja oraz złość w jego wykonaniu są dla mnie przekonywujące. Nawet Olbrychski się nieco u mnie zrehabilitował po degradującym jak dla mnie występie w Klanie. Tak poza tym reszta obsady jest doskonale znana z seriali, a nawet Dereszowska ma małą rólkę a i kryminaliści stanowią ciekawe zindywidualizowane postaci. Końcowe rozwiązanie intrygi było bardzo dobre poza niestety jednym faktem. Gdyby nie ostatnie poczynania bohatera dałabym temu filmowi mocne 7, a nawet zastanawiałabym się nad 8 (mimo moim zdaniem słabego wątku romansowego), ale niestety zakończenie zmarnowało ten potencjał i daję zawyżone 7, ponieważ jak na ostatnio przeze mnie obejrzane polskie filmy, akurat ten mnie nie rozczarował i nie oglądałam go z zegarkiem w ręku.
Żebrowskiego dawno nie widziałam na ekranie i dobrze było sobie przypomnieć, że całkiem niezły z niego aktor (w Sępie nie dość, że świetny śledczy, dobry policjant, to jednocześnie oczytany), wciąż wszechobecny Małaszyński nie przeszkadza, Fronczewski jak zwykle nie zwodzi i irytacja oraz złość w jego wykonaniu są dla mnie przekonywujące. Nawet Olbrychski się nieco u mnie zrehabilitował po degradującym jak dla mnie występie w Klanie. Tak poza tym reszta obsady jest doskonale znana z seriali, a nawet Dereszowska ma małą rólkę a i kryminaliści stanowią ciekawe zindywidualizowane postaci. Końcowe rozwiązanie intrygi było bardzo dobre poza niestety jednym faktem. Gdyby nie ostatnie poczynania bohatera dałabym temu filmowi mocne 7, a nawet zastanawiałabym się nad 8 (mimo moim zdaniem słabego wątku romansowego), ale niestety zakończenie zmarnowało ten potencjał i daję zawyżone 7, ponieważ jak na ostatnio przeze mnie obejrzane polskie filmy, akurat ten mnie nie rozczarował i nie oglądałam go z zegarkiem w ręku.
SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Okazuje się, ze Bożek współpracuje
z całą grupa oraz z lekarzem ze szpitala. Porywają kryminalistów i wycinają im
narządy, które potem są wykorzystywane w ramach fundacji, którą reklamuje Natasza.
Gdy już narządy zostają pobrane pozbywają się kryminalistów (prowokują do
wzajemnego zabicia aby zmylić trop policji). Zabijali i wrabiali przestępców,
którzy przed laty zabili narzeczona lekarza. O wszystkim dowiaduje się Sęp.
Zostaje złapany, grupa daje mu wybór, albo jest z nimi albo przeciwko nim. Sęp
w domu pisze na swojej tablicy, że to niczyja wina i ze zgoda na pobranie
narządów jest w kieszeni marynarki. Coś sobie wstrzykuje i dzwoni na pogotowie.
Syn Nataszy miał przeszczep serca. Na pogrzebie Robaczewskiego (zginał w wyniku
wypadku podczas śledzenia ciężarówki) Generał mówi, ze chce przejść na
emeryturę i proponuje swoje stanowisko Bożkowi. Generał wspomina, że Natasza nie
wierzy w samobójstwo Wolińskiego. Koniec. Gdyby nie to marne zakończenie-
samobójstwo film byłby naprawdę dobry. Wystarczyłoby, że by śmiertelnie ranili
Sępa podczas spotkania w biurze fundacji i trafiłby on do szpitala. Słabe było,
że od początku było wiadomo, że ważny jest motyw bliźniaka genetycznego, ale wołałabym,
gdyby rozwiązano to jakoś logiczniej. Sęp dowiaduje się o „misji” byłych
policjantów/ żołnierzy sumienie nie pozwala mu ich wydąć, a ten wybiera śmierć?
Sam oglądałem kilka dni temu i było na co czekać ;)
OdpowiedzUsuń