sobota, 21 czerwca 2014

Kaze Tachinu (The Wind Rises) - kolejna animacja Miyazakiego nominowana do Ooscara

Studio Gibi wyprodukowało klasykę japońskiej animacji. Oczywiście nim w Polsce zapoznaliśmy się z twórczością Miyazakiego zaczynaliśmy od takich serii jak Gigi la Trottolla , Kapitan Dajmos, Kapitan Tsubasa, Yattaman, Tygrysia Maska emitowanych na Polonii 1, potem Polsat i TVN7 puściły Czarodziejkę z księżyca (wkrótce pojawi się kolejna odświeżona seria!) i Dragon Balla. Dzieciaki, które bardziej się wciągnęły w anime zapoznały się również z takimi tytułami jak Neon Genesis Evangelion, Naruto (emitowany do dziś), Ranma, Inu Yasha, Full Metal Alchemistst, , Vision of Escaflowne i wielu, na prawdę wielu innymi tytułami.  Z filmów pełnometrażowych do naszego kraju dotarła Akira i Ghost In the Shell. Kiedy pomyślę, jak trudne kiedyś było zdobycie tej klasyki, to nie chce mi się wierzyć, że dziś dostęp do wszystkiego jest tak prosty. Na świecie anime jest dostrzegane nawet przez tak iście amerykańską nagrodę jaką jest Oscar. Spirited Away: W krainie Bogów w reżyserii Hayao Mijazakiego w 2003 roku dostało statuetkę w kategorii najlepsza animacja, Ruchomy zamek Hauru był nominowany do Oscara w 2006 roku (widziałam tę animację chyba ze 4 razy, jedna z moich ulubionych). Przy okazji wypada jeszcze wspomnieć Księżniczkę Mononoke (eh dawno to było, skoro miałam to na kasecie Video…) i Mojego sąsiada Totoro (logo studia Gibi). Przyznam, że okres fascynacji anime już u mnie minął jakiś czas temu (chociaż śmiem twierdzić, że nie jest to coś z czego się wyrasta, mnie zwyczajnie przeszło i nie ma to niewiele wspólnego z wiekiem), a Kaze Tachinu (The Wind Rises) trafiło na moją listę do obejrzenia właściwie nie dlatego, że to nowe anime „mistrza” lecz raczej ze względu na nominację tej produkcji do tegorocznych Oscarów (nadrabiam ostatnie nominowane w tym roku tytuły).



Miyazaki od lat się odgraża, że odchodzi na emeryturę a tu o dziwo możemy obejrzeć jego najnowszą animację, choć tym razem nie trafił do mnie z tą fabułą. Zdecydowanie wolę magię, duchy, demony w wersji japońskiej niż realizm (aczkolwiek sceny życia codziennego potrafią Japończycy pokazywać w jakiś taki jednak niezwykły interesujący sposób). Bardziej podobają mi się zwariowane animacje gdzie człowiek przeistacza się w świnię, czarownica przeklina niewinną dziewczynę, można spotkać smoka, duchy potrafią zabić, a na brzegu lasu można spotkać dziwne stworzenie.
Niestety Kaze Tachinu (The Wind Rises) to przedstawienie losów inżyniera samolotów Jirô Horikosh od lat dzieciństwa, kiedy śniły mu się samoloty i postanowił zostać inżynierem (nie mógł zostać pilotem bo miał słaby wzrok – nosi okulary) aż po dorosłość, pracę dla firmy Mitsubishi próbującej skonstruować samolot na miarę tych europejskich, kolejne próby i romantyczne spotkanie dziewczyny w pociągu. Smutna to właściwie historia i niestety mnie nie ujęła. Jak dla mnie fabuła była zbyt monotonna, liniowa, pozbawiona napięcia. Typowy film biograficzny. Oczywiście sama animacja to jakość sama w sobie (piękne kolory, ta znana kreska) a i muzyka jest ujmująca i wzruszająca, doskonale komponuje się z warstwą wizualną. Sam przekaz też jest niezwykle życiowy. Mały chłopiec marzył o lataniu samolotem i w swoich snach rozmawiał z konstruktorem panem Caproni (Tylko w scenach snów Jiro mamy tę odrobinę magii z filmów Miyazakiego).

Airplanes are not tols for war.
They are not for making money.
Airpalnes are beautiful dreams
Engineers turn dreams into reality

Potem ten sam chłopiec udaje się na Uniwersytet i staje się inżynierem samolotów wojskowych. Życie.

W  ramach przyzwoitości 7/10, film mi się dłużył, raczej nie dla każdego (i chyba nikt nie ma tu wątpliwości: nie jest to film dla dzieci. To animowana biografia JIro).  Jednak Panie Miyazaki nie idź pan na emeryturę, ale nakręć jeszcze choćby jeden magiczny film.

SPOILER-ZAKOŃCZENIE


Jiro udaje się na ostateczne testy zaprojektowanego przez siebie samolotu. W tym czasie Naoko postanawia jednak wyjechać do sanatorium (zostawia dla wszystkich listy). Ostateczny test samolotu kończy się sukcesem. Przenosimy się do snu Jiro, widzimy zniszczone samoloty. Joro po raz ostatni rozmawia z panem Caproni. Udało się Jiro stworzyć wspaniały samolot, choć żadne z nich podczas wojny nie wrócił. Koniec.

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz