Po Pompejach nie oczekiwałam niczego nadzwyczajnego. Przygotowana
byłam na widowiskowe efekty specjalne, historię w „klimatach” starożytności jakich
wiele już widzieliśmy na ekranie. Ponieważ mam słabość do kina przygodowego,
bazującego na historii i mitologii greckiej obejrzałabym ten film nawet gdyby głównej
roli nie grał tu Kit Haringtona (John Snow z Gry o Tron!). Film wyreżyserował Paul W.S. Anderson który na swoim
koncie ma głównie głośne rozrywkowe
filmy (Seria Resident Evil, Trzej muszkieterowie).
Dlatego też Pompeje są
tworem komercyjnym i schematycznym w 100%. Jako pretekst do pokazania historii Milo, gladiatora wykorzystano tu historyczny wybuch Wezuwiusza w 79 roku [Popiół
wulkaniczny, który zasypał Pompeje utrwalił budowle, przedmioty, a nawet ludzi,
dzięki czemu zachowały się do współczesnych czasów i stały się źródłem
informacji dotyczącym wielkości miasta i sposobu życia w Starożytnym Rzymie]. Przez
cały seans wiemy, że musi dojść do wybuchu wulkanu. Ludzie ignorują i
bagatelizują oznaki nadchodzącego niebezpieczeństwa jak na gatunkowe kino katastroficzne
przystało. (Mury pękają, koń zostaje spłoszony, nikt nie wierzy, że grozi im
niebezpieczeństwo). Fabularnie film boleśnie przypomina historię znaną nam z Gladiatora. Nie poznajemy imienia
bohatera, wszyscy nazywają go Celtem. Bohater przedstawia się dopiero gdy
nawiązuje „przyjaźń” z drugim, oczywiście czarnoskórym gladiatorem (taka mieszanka
Kriksosa i Doctore ze Spartakusa). Na arenie kazano gladiatorom odtworzyć
historyczną walkę wymordowania plemienia koniuszy i oczywiście pomimo przewagi
przeciwników bohaterom udaje się wygrać w walce, którą z założenia mieli
przegrać. (Nawet słowa Corvusa są tu kalką słów Kommodusa z Gladiatora: „Nie tak to zapamiętałem”). Ponadto
mamy tu wątek zakazanego uczucia do arystokratki, zemsty na człowieku, który
wymordował Milo rodzinę i nawet wkroczenie Rzymianina na arenę by zmierzyć się z
bohaterem w trakcie Igrzysk. Początek filmu jest wzniosły (niewinne oczęta chłopca
patrzącego na śmierć matki i ojca), Milo jest ostatnim celtyckim przedstawicielem
plemienia koniarzy. Pierwsze spotkanie arystokratki i bohatera jest niezwykle
romantyczne i dzięki jednemu spojrzeniu i wspólnemu okazaniu miłosierdzia
koniowi potem oboje są gotowi na ogromne wzajemne poświęcenie. Ich relacje
wydają się niezwykle platoniczne i jakoś trudno uwierzyć w ich gorące uczucie.
Romans ten jest niezwykle umowny. Najbardziej wyrazistym bohaterem jest tu
jedynie Corvus (Keifer Sutherland,)
Jednak jednego temu filmowi nie
można odmówić. Jest to widowiskowy obraz wybuchu wulkanu, walącego się miasta,paniki
ludzi (nielogicznie jednak są pojedynki na śmierć i życie, zamiast ucieczki,
kiedy miasto zalewa lawa wulkaniczna). Pompeje wyglądają imponująco i widać tu
ogromny budżet przeznaczony na efekty specjalne, ale nic więcej. Scenariusz
banalny. Wszystko to już było (choć czasami nie jest to takie złe), ale w
filmie tym nie było nic więcej.
Do obejrzenia, ale tylko dla fanów
„starożytnych” historii. Jedynie zakończenie mnie nie rozczarowało. Lubię
właściwie oglądać wciąż to samo, bardzo na wyrost, ale jednak ani się nie
wynudziłam, ani się nie niecierpliwiłam podczas seansu, ani się nie rozczarowałam bo oczekiwałam komercji, a chciałam zobaczyć Haringtona w czymś innym poza Grą o tron 7/10.
SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Podczas Igrzysk dochodzi do
Wybuchu wulkanu. Arena się zapada. Giną rodzice Cassi, jednak Corvusowi udaje się
przeżyć (ostatecznie on dobija ojca Cassi). Milo postanawia ratować Cassię,
która została zamknięta w willi Corvusa. Wszyscy w panice chcą opuścić miasto.
Atticus wypuszcza niewolników i udaje się w stronę portu. Milo odnajduje Cassię,
budynek się zawala, ginie służąca Cassi. Milo i Cassia wracają do miasta.
Wielka fala zalewa statki. Jedyną drogą ucieczki okazuje się wyruszenie w góry.
Milo i Atticus spotykają się w mieście (jasne, panika, ogromne miasto, a im
udaje się na siebie wpaść w tym tłumie). Potrzebują koni. Wracają na arenę. Na
arenie muszą zmierzyć się z Corvusem i jego żołnierzem. Atticus staje do walki
z rzymianinem, gotowy umrzeć jako wolny człowiek. Corvus porywa Cassię i ucieka
rydwanem. Milo ich dogania, walczy z Corvusem. Postanawia go zostawić by zginął
wraz z miastem. Milo i Cassia uciekają na jednym koniu. Miasto się wali. Dojeżdżają
na wzgórze. Milo staje i każe Cassi uciekać dalej samej, ponieważ koń nie da
rady wieźć ich oboje. Cassia nie chce go zostawić. Postanawiają umrzeć razem. Całują
się na wzgórzu, zasypuje ich popiół wulkaniczny. Koniec. Gdyby udało im się jednak
uciec byłabym o wiele bardziej rozczarowana, ponieważ byłby to szczyt
komercyjnego happy endu.
Podobne do:
- Gladiator
- Immortals. Bogowie i herosi
- Tarcie Tytanów
- Gniew Tytanów
- 300
- Książę Persji: Piaski czasu
- Rzym (serial)
- Spartakus (serial)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz