Jako zdeklarowany fan SF nie
odpuszczam żadnej kinowej „magicznej” nowości. Kraina jutra trafiła na moją listę „must see” jak tylko pojawiły się
pierwsze zwiastuny. Wystarczył mi obraz miasta przyszłości, który w oddali szczerego
pola (nie oszukujmy się) kojarzy się magicznym zamekiem Disney`a. Ponadto mamy tu znakomitą
rozpoznawalną obsadę: Georga Clooney`a (jak wiadomo są fani, którzy pójdą na
każdy jego nowy film) i kolejną wschodzącą gwiazdę nowego pokolenia: Britt Robertson
(serial Tajemny krąg, ostatnio Najdłuższa podróż) a i stęsknieni fani
doktora House`a mogą zobaczyć Hugh Laurie`go.
Dlaczego więc piszę o tym filmie
dopiero teraz? Gdy Kraina jutra
pojawiła się na ekranach kin niestety recenzje okazały się nieprzychylne, film
zaliczył finansową klapę ledwo na siebie zarabiając, mój zapał do obejrzenia
tej pozycji osłabł.
Kraina jutra ma dobrą
konstrukcję, „klasycznych” przygodowych/fantasy bohaterów. Historię opowiada nam Frank Walker (George
Clooney) i Casey Newton (Britt Robertson). Oboje byli wyjątkowi. Frank
jako dziecko był „małym wynalazcą”, odkrył Krainę jutra gdy odwiedzał Wystawę Światową.
Casey od małego była optymistką, chciała ratować świat. Postawiona przed
wyzwaniem, wiedziała, że może to zrobić. Wierzyła w lepsze jutro.
Są dwa wilki, które ciągle walczą.
Jeden to mrok i rozpacz.
Drugi to światło i nadzieja.
Który zwycięży?
Ten, którego karmisz.
Casey pewnego dnia dostaje
przypinkę, która jej pokazuje „świat jutra”. Od tego momentu zostaje
uruchomiony przygodowy łańcuch wydarzeń: dziewczyna jest ścigana przez roboty,
które usiłują ją zabić, szuka drogi powrotu do Krainy jutra. Dołącza do niej
Atena, mała dziewczynka, która dała jej znaczek (rakruter) oraz Walter, zniechęcony
początkowo naukowiec („mistrz, nauczyciel”, który początkowo nie dopuszcza do
siebie „ucznia/wybrańca” – scena gdy Casey usiłuje się dostać do domu Waltera,
następnie „moment olśnienia” Waltera i uwierzenie w dziewczynę) i razem muszą
uratować świat. Bohaterowie dysponują różną bronią jak zamrażacz czasu, bomby, teleportacjne
kule czy rakiety (magiczne rekwizyty).
Co poszło nie tak? Nie wiem, tak
jak nie rozumiem klapy finansowej Johna Cartera. Film ten ma wszystkie kliszowe elementy składające się na dobrą
historię przygodową, nie jest wybitny, ale były to przyjemnie spędzone 130
minuty. Odpowiedzią może być jedynie zbyt wysoki budżet na zbyt banalną historię.
Scenariusz jest prosty: tworzy się
drużyna, którą ścigają „ci źli”, jest presja czasu (zegar, który odlicza czas
do jakiegoś wydarzenia), jest wyjątkowy bohater, „wybraniec” Casey, jest
przesłanie by dbać o planetę i nie ignorować oznak zmian klimatu, głodu,
zanieczyszczenia. Trzeba Wierzyc w lepsze jutro i nie akceptować porażki, ale
walczyć, coś z tym zrobić. Są humorystyczne dialogi.
Na tym polega problem tej
produkcji. Fabuła złożona z serii klisz. To idealna realizacja schematu kina
nowej przygody. To pozytywne przesłanie rodem z filmów SF sprzed kilkunastu lat
(Zanim nastała era zombie i apokalipsy). Wszystko ładnie rozkłada się w czasie przygodowym
(bohaterowie z jednych kłopotów popadają w kolejne). Niestety jest to
zwieńczone słabą sceną finałową ograniczoną do niewielkiej przestrzeni,
uratowane po części klasycznym „wątkiem poświęcenia”. Zabrakło tu wyrazistego
czarnego charakteru, końcowe rozwiązanie problemu okazało się znowu: zbyt
proste.
Bracia Wachowscy w Jupiterze. Intronizacji przekombinowali
fabularnie, w Krainie Jutra scenarzyści
postawili na zbyt ograne schematy, ma się uczucie oglądania filmu jak z lat 90`
(jeśliby pominąć efekty specjalne na miarę XXI wieku). Jednak nie zmienna to
faktu, że uwielbiamy oglądać wciąż to samo? Lubię pozytywne przesłania dla mnie
7/10. Prędzej wrócę do tego filmu niż przekombinowanego Jupitera. Mimo wszystko
warto, nie jest to zmarnowany czas.
SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Maszyna wynaleziona przed laty
przez Waltera pokazywała przyszłość. Ziemia miała ulec zagładzie w wyniku zanieczyszczeń,
zaniedbań spowodowanych przez człowieka. Casey w pewnym momencie dochodzi do
tego, że to nie musi być przyszłość, że maszyna pokazując taką wizje przyszłości
w pewien sposób emitując fale tworzy taką wizję. Maszyna musiała być wyłączona,
by mogło nastać lepsze jutro. Okazuje się że Nix o tym wiedział, ale zwątpił w
ludzkość, ponieważ pomimo tego, że kreślił taką wizję przyszłości głupi ludzie wciąż
nic z tym nie robili. Jego zdaniem zasłużyli na zagładę.
W finalnej scenie Atena zostaje postrzelona
ratując Waltera. Walter gdy uruchamia się
program autodestrukcji Ateny (na jej prośbę) wrzuca ja do maszyny, maszyna
zostaje zniszczona.
W końcowej scenie wracamy do
sceny otwarcia: Walter i Casey zakończyli opowiadanie. Uratowali świat. W rok
później wysyłają kolejnych rekruterów ze znaczkami, by wyszukali marzycieli. W końcowej scenie widzimy kolejnych ludzi,
którzy znajdują znaczki, gdy ich dotykają znajdują się nagle w polu. Widzimy
grupę ludzi, nowych marzycieli. KONIEC.
Nie no, "John Carter" był kapitalny, ale ta "Kraina jutro" jakoś mi nie podchodzi (jeszcze nie oglądałem), po opisie tych ich gadżetów mam skojarzenia z "Małymi agentami" czy czymś w tym stylu, brrr...
OdpowiedzUsuń