Kingsman to mieszanka najlepszych znanych nam wątków kina
szpiegowskiego. Matthews Vagun (X-man: pierwsza klasa, Kick-Ass) stworzył film, który czerpie pełnymi garściami z
klasyki gatunku, czyli filmów o Jamesie Bondzie.
Mamy klasyczne zawiązanie fabuły, gdzie straciwszy jednego z
ludzi służby specjalne zaczynają rekrutować, by wzmocnić swoje szeregi, a każdy
z doświadczonych Kingsmanów przyprowadza na szkolenie jednego podopiecznego. Razem
z Eggsy`em (Taron Egerton) zostajemy wprowadzeni w świat współczesnych agentów. Są ściśle tają elitarną agencją gdzie pseudonimy są
zaczerpnięte od rycerzy okrągłego stołu i chodzą w szytych na miarę garniturach (mają swojego krawca). Gdy w akcji ginie Lancelot, któryś z
rekrutów po odbyciu szkolenia przyjmie jego imię. Technicznym guru i szkoleniowcem jest Merlin, a
szefem całej agencji Arthur, mentorem Eggsy`a Galahad (Colin Firth). Są wyposażeni w najbardziej nowoczesne
szpiegowskie gadżety począwszy od wielofunkcyjnego parasola poprzez truciznę w
długopisie, wybuchowej zapalniczce, skończywszy na nożu w bucie. Młodzi
rekruci są poddawani utartym testom sprawdzającym ich prace zespołową, lojalność
i radzenie sobie w sytuacjach ekstremalnych a ukończy szkolenie i zostanie agentem tylko jeden (jak w przypadku większości rekrutacji do tajnych "stowarzyszeń").
Wszystko jest przerysowane, a reżyser zza kamery puszcza do
nas oko w kolejnych scenach. Agenci obowiązkowo piją Martini. Nim dojdzie do
finałowego starcia nasz agent wchodzi niczym do paszczy lwa spotykając się na
obiedzie z podejrzanym antagonistą Valentinem (Samuel l. Jackson) i jedzą Hamburgery z Macdonalda popijając je
drogimi trunkami! Czarny charakter pragnie zagłady całej planety, jako
przyboczną ochronę ma Japonkę (Chinkę?) z (sic!) nożami zamiast nóg (zalatuje kiczem i absurdalnością, ale za to jak spektakularnie wygląda to w scenach pojedynków!). [MINI SPOILER] W dramatycznej
scenie, czarny charakter stojąc przed Kingsmanem mówi: To jest ta scena w
której wyjawię i mój cały plan, a potem wymyślę skomplikowany sposób na zabicie
ciebie tak byś ty mógł się z tego wykaraskać? (Na szczęście wyciąga spluwę i
pociąga za spust i to też jest miłe zaskoczenie, że film tu "wyłamuje się" ze schematu i wielu agentów ginie)[KONIEC MINI SPOILERA]. Na koniec szkolenia nasz kadet przywdziewa garnitur i mamy
nawet scenę w której agent z lampką szampana zamyka się w „kapsule” z piękną
blondynką (nawiązanie do zakończenia któregoś z Bondów) a w filmie aż roi się od
nośnych sentencji:
Garnitur to nowoczesna zbroja dżentelmena. A agenci Kingsman
to nowi rycerze.
Bycie dżentelmenem Ne ma związku z okolicznościami urodzenia.
To coś czego trzeba się nauczyć. Pierwsza lekcja: Powinieneś zapytać zanim
usiądziesz. Lekcja druga: jak zrobić prawdziwe Martini
Bycie dżentelmenem nie ma nic wspólnego z akcentem
Nie ma nic szlachetnego w byciu wyższym nad drugimi. Prawdziwe
szlachectwo polega na wznoszeniu się ponad samego siebie (Hemingway)
Coś czego potrzebuje każdy dżentelmen to porządny garnitur.
Sceny akcji robią ogromne wrażenie (zwłaszcza ta w
kościele), mamy serię ujęć gdzie agenci w pojedynkę pokonują kilkunastu przeciwników,
wykorzystują wymyślne gadżety i jedyne czego brakuje w tym filmie z oklepanych
wątków akcji to sceny pościgu nowoczesnym samochodem (zamiast tego mamy taksówkę,
którą można zdanie sterować).
Obsada jest świetnie dobrana. Największym angielskim dżentelmenem
był i będzie Colin Firth i znakomicie wpasowuje się on w rolę Galahada. W jego
ustach górnolotne kwestie dotyczące tego kim jest dżentelmen są naturalne. Podobnie
etatowy doświadczony kamerdyner i doradca Michael Caine w roli Arthura Szefa
Kingsmanów jest dokładnie w tym filmie
na swoim miejscu.
Nie zabrakło również bardzo wyrazistego czarnego
charakteru i w tej roli Samuel l. Jackson daje się zapamiętać. Jest postacią
karykaturalna wszystkich znanych nam „złych”, gdyż brzydzi się krwi i sam woli
nie zabijać, sepleni, a wszystko co robi ma na celu „uzdrowienie” planety.
Film ten dla Tarona Egertona może być trampoliną do
popularności. Nie ustępuje on na ekranie swoim niezwykle doświadczonym starszym
kolegom i nie dał się im zdominować. Jego Eggsy to chłopak, którego się lubi od
samego początku, a w końcówce filmu staje się on agentem na miarę XXI wieku.
Rewelacja, wszystko to za co uwielbialiśmy Bondy z
odpowiednim dystansem, przymrużeniem oka i kpiny z gatunku jaki reprezentuje. To
może być początek świetniej serii(Według zapowiedzi ma powstać kontynuacja).
9/10 (uwielbiam filmy z nawiązaniami i "smaczkami") czekam na więcej! Jeden z filmów, które będzie można obejrzeć jeszcze wiele razy.
SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Po rewelacyjnej scenie w kościele gdy Galahad wychodzi oszołomiony czeka na niego Valentine ze swoimi ludźmi. Mówi mu wtedy, że teraz to właśnie
powinien mu wyjawić swój plan, ale zwyczajnie strzela i zabija Galahada! Po
śmierci Galahada Eggsy rozmawia z Arthurem, zauważa, że ma on bliznę za uchem
tak jak wszyscy poplecznicy Valentina. Na szczęście dzięki swojemu sprytowi i temu,
czego nauczył się na ulicy, nie u Kingsmanów, Eggsy podmienia w trakcie rozmowy
kieliszki z których potem on i Arthur wypiją toast za zmarłego Galahada. Oczywiście
w napoju była trucizna i Arthur chcąc zabić Eggsy`ego zabija siebie. Roxy, Eggs i
Merlin nie wiedząc komu teraz mogą ufać opracowują plan powstrzymania
Valentina. Roxy ma zniszczyć satelitę, by sygnał Valentina nie mógł być transmitowany,
a Eggsy i Merlin jadą do siedziby Valentina podając się za Arthura, który miał
lokalizację kryjówki. Eggsy w finałowej scenie powstrzymuje Valentina (po drodze
zabijając również jego ochroniarkę) i na koniec po uratowaniu świata zamyka się
z wdzięczną księżniczką w jej celi. W epilogu Eggsy ubrany w garnitur wraca do
baru, gdzie jego matka siedzi z bandziorami i odtwarza scenę z początku filmu
jak Galahald dał im nauczkę (świetna klamra z powtórzeniem sentencji, że maniery
czynią mężczyznę). Koniec.
Na "Kingsman" byłam w kinie i bardzo dobrze się na tym filmie bawiłam. Po Twojej entuzjastycznej recenzji mam ochotę obejrzeć go jeszcze raz :) A co do nawiązań, to mnie powaliło odniesienie do "My Fair Lady" ;)
OdpowiedzUsuńJeden z najlepszych filmów jakie oglądałam! Fantastyczne!
OdpowiedzUsuń