Kiedy zrobiła się moda na filmowe
wersie znanych baśni, (o których już pisałam nie raz nie dwa, ponieważ mam
ogromną słabość do tych produkcji) długo czekałam właśnie na wariację na
temat Śpiącej królewny. Głównie dlatego, że właściwie nie było filmowego
przyzwoitego filmu podejmującego historię księżniczki Aurory. Kopciuszek może
poszczycić się wcieleniami wiernymi jak i uwspółcześnionymi na kilkanaście sposobów (od bardzo dobrej wersji z udziałem Drew Berrymore, poprzez współczesne, po musicalową z udziałem Whoopi Goldberg). Wiele sobie obiecywałam po Maleficent gdyż trailery (jedne z
lepszych jakie ostatnio widziałam) zapowiadały filmową wersję baśni niemal
żywcem przeniesioną z klasycznej animacji Disneya z 1959 roku.
Angelina Jolie
jako Maleficent została wykreowana wypisz wymaluj niczym jej animowany odpowiednik.
Wszyscy nawet do pewnego stopnia podświadomie kojarzymy złą wiedźmę mającą coś
na kształt rogów na głowie, noszącą powłóczyste czarne szaty i dokładnie to dostaliśmy w wersji aktorskiej. Jolie
zdecydowanie znakomicie wcieliła się w tę rolę. Jej sposób mówienia (ciekawy akcent), mimika (okazywanie
zniecierpliwienia, wyniosłości, gniewu, rozczarowania) sprawiły, że
najprawdopodobniej była to jedna z najbardziej wyrazistych postaci w jaką się kiedykolwiek
wcieliła Angelina. Charakteryzacja Maleficent i efekty specjalne były
najmocniejszymi elementami tej produkcji. Całość stworzonego magicznego świata
robiła ogromne wrażenie. Kwitnący las, leśne stwory, małe wróżki w początkowych
sekwencjach filmu warte były oglądania filmu w wersji 3D. Ponadto ogromny
ciernisty mur (jak w animacji), przeobrażenia kruka, drzewa (które przypominały bardzo te z Władcy pierścieni) smok, magiczna aura
otaczająca Diabolicę (trochę nieudane polskie tłumaczenie imienia, mogli
pozostać przy Maleficent) były idealnym o wiele lepszym od tego z animacji. Pod względem wizualnym nie można filmowi
niczego zarzucić.
Niestety moim zdaniem najbardziej
w tej historii zawodzi scenariusz. Jestem ogromną wielbicielką transformacji
klasycznych baśni (wariacje na temat Kopciuszka, serial Once Upon Time), choć
niestety chyba Hollywood póki co nieco błądzi stawiając na filmy, w których
kładzie się nacisk na historie baśniowego złego charakteru, granego przez znaną
gwiazdę (patrz Królewna Śnieżka i łowca, Mirror Mirror). Pozorna główna bohaterka
oryginalnej baśni grana jest przez niestety mało wyrazistą Elle Faning. Aurora
w jej wydaniu jest postacią nijaką,
cukierkowo uroczą i naiwną jak dziesięciolatka (choć bohaterka ma 16). Scenariusz momentami nie ma najmniejszego sensu, motywacje
bohaterów są niezwykle umowne i wydaje się, że scenarzyści na wyrywki wybrali
pewne wątki z baśni Disney`a na ślepo bez większego zastanowienia. Gdyby odpowiednio
poprowadzono historię Maleficent balansując pomiędzy znanymi nam z „oryginału”
wątkami odpowiednio je transformując i
jednocześnie serwując widzowi „mrugnięcia okiem” w postaci konkretnych odwołań, ten
film dzięki roli Jolie mógł być bardzo dobry.
Lista wykorzystanych wątków z baśni Disney`a, sceny udane, które miały potencjał, i drażniące elementy scenariusza:
- Historia zranionej wróżki, która mści się na byłym ukochanym byłaby do przyjęcia, gdyby nie próbowano nas przekonać, że Jolie na początku filmu gra „nastolatkę”(spokojnie można było wybrać inną młoda aktorkę do odgrywania nastoletniej Maleficent).
- Postać Divala miała ogromny potencjał, którego ostatecznie nie wykorzystano. Dobrym pomysłem było uczynienie z niego wiernego sługi w postaci ludzkiej (w animacji Dival był tylko krukiem towarzyszącym czarownicy). Przecież w tej historii powinien być jakiś książę. Dlaczego nie uczyniono nim Divala, który pojawia się na samym początku? (dobra rola Sama Riley`a). Zamiast tego pozostał jedynie wiernym sługą Maleficent. Niewykorzystany watek, choć pomysł transformacji Divala w różne zwierzęta bardzo dobry.
- Bardzo nieudany dobór castingowy króla Stefana (bez charyzmy,) którego postępowanie od pewnego momentu nie ma sensu. Do przyjęcia była chęć kariery i skrzywdzenie Maleficent dla korony, ale gdzie w tej postaci miłość do córki? Dlaczego ją odesłał? Dlaczego zachowano watek palenia wrzecion, skoro wydaje się, że króla Stefana wcale nie obchodzi córka? Jego nienawiść i złość za przeklęcie dziecka nie ma sensu, gdy potem ignoruje królewnę.
- Moment chrzcin i dary wróżek do pewnego momentu został przeniesiony wiernie (zmieniono dwa dary wróżek. w animacji Disney`a był to dar urody i pięknego głosu. w filmie zdolność do radości i uroda) by potem nie dokończyć wątku. W animacji dwie wróżki zdążyły dać Aurorze swoje dary, ale trzeciej przerwało pojawienie się Maleficent i jej klątwa. Trzecia wróżka potem „łagodzi” klątwę, w wyniku której po ukłuciu wrzecionem królewna miała umrzeć, zamieniając śmierć na długi sen, z którego może przebudzić dziewczynę pocałunek prawdziwej miłości. W filmie również przerwano trzeciej wróżce gdy ta chciała dać jej swój dar, ale potem wcale nie kończą tego wątku, ponieważ od samego początku w filmie klątwa rzucona przez Maleficent zawiera element snu i pocałunku prawdziwej miłości, w która to Maleficent nie wierzyła.
- Ogromna pomyłka w wyborze postaci królewicza. Jeśli nie zdążyli się w sobie zakochać to po co wprowadzali tę postać, jeśli ostatecznie nie miał on najmniejszego znaczenia dla całej historii? Zabawne nieco były jedynie podrzucenie księcia pod drzwi aurory i poczynania wróżek, gdy zachęcały go do pocałunku.
- Trzy nieudolne wróżki, które opiekowały się Aurorą zostały przedstawione dobrze i momentami bardzo wiernie, zgodnie z animacją. Sceny z ich udziałem były zabawne a wróżki momentami uroczo nieudolne, ale szkoda, że nie przeniesiono sceny szycia, pieczenia tortu i sprzątania.
- Dlaczego nie odtworzono magicznej sceny o spotkaniu ze snów z animacji? Tak wspaniale byłoby to obejrzeć to na ekranie! Zamiast tego mamy jedynie piosenkę w nowej aranżacji podczas napisów (świetna piosenka).
Taki potencjał, taka realizacja,
ale scenariusz dziurawy. Szkoda 6/10. Do obejrzenia dla niektórych scen z Jolie, reszta (sceny Aurory, księcia - nie warto)
SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Ostatecznie ze snu obudził Aurorę
pocałunek oczywiście nie księcia, ale Maleficent, która kochała Aurorę, (patrzyła
jak dorastała, chroniła ja, chciała cofnąć klątwę). Król Stefan każe zabić Maleficent
(co ona mu takiego zrobiła? Przecież ostatecznie córka go nie obchodziła..).
Wtedy to Maleficent zamienia Divala w smoka (w Animacji to Maleficent
zamieniła się w smoka i to książę filip ja zabija dzięki tarczy i meczowi, które
dostał od wróżek). Stefan zostaje zepchnięty z wieży przez Maleficent. Wszystko
kończy się dobrze. Aurora zostaje królową w królestwie wróżek. Las zakwita.
Pojawia się książę Filip. Aurora się do niego uśmiecha. Zapanował pokój, dwa królestwa zostały łączone nie przez wielkiego bohatera, nie przez wielkie zło, ale kogoś, kto był i jednym i drugim: Maleficent. Wszyscy są szczęśliwi. Koniec.
Maleficent, a nie Melificjent ;) Ja wybieram się dzisiaj, trochę podniosłaś mnie na duchu z tym, że efekty wypadły dobrze w wersji 3D, bo zmuszona jestem jak wszyscy na nią iść ;)
OdpowiedzUsuńjaki tutył ma piosenka z napisów?:)
OdpowiedzUsuńLana Del Rey - "Once Upon A Dream"
UsuńPiosenka ma klimat ;-)
A ja dałam się oczarować. Scenariusz właśnie bardzo mi się podobał, a Angelina wypadła genialnie. Nie podobała mi się jedynie Aurora, zgadzam się, że Elle zagrała ją marnie i bez wyrazu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!