czwartek, 25 lipca 2013

Niepamięć – pamięć przeszłości zakopana w nudnej fabule

Rok 2077. W obliczu inwazji z kosmosu i zniszczenia Księżyca ludzkość obroniła się, jednak kosztem zniszczenia własnej planety. Użyto broni atomowej i skażono Ziemię. Ludzie musieli ją opuścić i przenieść się na Tytana, satelitę Saturna. Na Ziemi stacjonują jedynie dwie osoby Victoria (Andrea Riseborough) i Jack Harper (Tom Cruise), których prace są nadzorowane przez jednostek znajdującą się na orbicie Ziemi Tet. Victoria nadzoruje działania Jacka, gdy ten wyrusza naprawiać zniszczone Drony (maszyny mające za zadanie likwidować padlinożerców-pozostałych najeźdźców). Jack jest konserwatorem i wraz z Victorią, stanowią „skuteczny zespół” dzień za dniem przeżywając „kolejny dzień w raju” nim nie skończy się czas ich misji.



Początkowo Obvilion skojarzył mi się z filmem Wallie. Nasza planeta zniszczona wskutek działania ludzkości. Wallie poszukiwał oznak odrodzenia się planety, Jack był konserwatorem dbającym o hydroplatformy wydobywające wodę z planety, będącą źródłem energii dla koloni na Tytanie. Przesłanie początkowe właściwie obu filmów jest  tożsame. Jack tęskni za przeszłością, podobnie jak Wallie zbiera pozostałości cywilizacji (zniszczony miś, stara czapka, płyty gramofonowe), na ruinach boiska wspomina pamiętny mecz z 2017 roku, o którym czytał.

A jaka śmierć jest lepsza niż ta w obliczu strachu, za prochy ojców i świątynie bogów?

Pomimo tego co się stało Ziemia jest wciąż moim domem


Czyta książki w ukrytej zielonej dolinie oczywiście do czasu, gdy dowiaduje się, że nic nie jest takie jak mu się wydaje: odnajduje kapsułę z zahibernowaną kobietą (Podobnie jak wszystko się zmienia dla Walleigo w momencie przybycia Eve).

Jeśli miałabym oceniać jedynie fabułę, to musiałabym przyznać, że scenarzyści mieli bardzo dobry pomysł. Całość w sumie jest ciekawą postapokaliptyzną historią o manipulacji, poszukiwaniu „siebie”. Do takich wniosków niestety można dojść jedynie po przebrnięciu przez nudną dwugodzinną, monotonnie prowadzoną narrację. Ponad połowa filmu jest spokojnym, dzień za dniem przedstawieniem poczynań Jacka konserwatora (łącznie z zasygnalizowaniem chłodnych relacji z Victorią). Nie są to ani obrazy ciekawe, ani wzruszające (jak w Wallie), zwyczajnie nudne ujęcia pustyni, skał i sterylnie czystej bazy. Ujęcia samolotowych pościgów nie robiły na mnie większego wrażenia, ponieważ rozgrywało się to w niejakiej scenerii. Przez całość seansu czekałam, aż w końcu wszystko się wyjaśni, tajemnice zostaną odkryte, akcja nabierze tempa. Niestety nawet, gdy już w końcu „coś” zaczyna się dziać, dalej zostało to poprowadzone w jakby zwolnionym tempie. Całość można było spokojnie zmieścić w 90-minutowym filmie zamiast w ciągnącym się obrazie pełnym jałowych scen, w którym nawet na końcu brak jest jakiegokolwiek napięcia.

(MINI SPOILERY: „Ruch oporu” wypuszcza Jacka by sam się przekonał, co znajduje się w strefie promieniowania. Dlaczego tak zwyczajnie go wypuszczają, gdy on nie chce współpracować? Ciekawsze by to było, gdyby jakimś sposobem on i Julia uciekli i przypadkiem znaleźli się w strefie promieniowania. Jack zostawia ranną Julię na środku pustyni – jedzie do bazy, wraca. Kolejne nudne sceny. Po rewelacjach, które tam odkrył zabrakło mi jakiejś refleksyjnej sceny, zwerbalizowania szoku, podzielenie się choćby z Julią wątpliwościami. Zamiast tego dostajemy chatkę w lesie i sentymentalne wspólne patrzenie na zieloną dolinę. Dlaczego nie spieszą się by wrócić do podziemnej bazy? Na końcu Jack zupełnie spokojnie leci do Tet i dopiero wtedy odtwarza zapis z czarnej skrzynki?)

Generalnie lubię Toma Cruise`a, ale zdecydowanie jednak wolę go chyba w produkcjach typu Mission Immposible czy Jack Reacher, gdzie wiecznie młody Tom biega i potrafi złożyć karabin z zamkniętymi oczami. W tym filmie albo scenariusz nie pozwolił mu się wykazać zakładając chłodną gra, niewiele okazywanych uczuć, nijaki wyraz twarzy, albo Tom traci formę. Postaci kobiece w filmie niestety również były mało wyraziste, Morgan Freeman miał właściwie dwie przeciętne sceny okraszone cytatem z tomiku poezji (trochę to przykre, że ostatnio gra same minidruoplanowe role, patrz Iluzja, Olimp w Ogniu), a jedynym castingowym „smaczkiem” był występ  Nicolaja Coster-Waldau (Jaime Lannister z Gry o tron!)

Podsumowując, ponad dwie godziny nudów, których niestety nie rekompensuje nawet zakończenie, czy efekty specjalne (ciągle jednolita, sterylna sceneria). Z bólem serca, bo był to naprawdę świetny pomysł a zakończenie mi się podobało, marne i zawyżone 6/10.

SPOILER-ZAKOŃCZENIE

Jack lecąc do Tet z bomba, która ma wysądzić stacje odsłuchuje zapis z czarnej skrzynki. W roku 2017 jednostka badawcza w kosmosie natknęła się na wielki niezidentyfikowany obiekt (Tet). Kapitan statku Jack i jego drugi pilot Victoria nie mają wyjścia, zostają wciągnięci, ale udaje im się odłączyć moduł z zahibernowaną resztą załogi (statek, który potem po latach rozbija się i z którego Jack wyciąga Julię). Jack podobnie jak Victoria był jednym z wielu klonów, które stworzyło Tet. To setki takich klonów podbiło Ziemię, a potem wysyłano ich by pilnowali hydroplatform i Dronów. Na Ziemi chowali się ocalali ludzie w specjalnych kombinezonach, ponieważ Drony były zaprogramowane na zabijanie ludzi. Kombinezony pozwalały ludziom zmylić Drony, wyglądali tak, że Jack zawsze brał ich za obcych-padlinożerców (Fajny pomysł, a tak zmarnowany!). Gdy Jack się dostaje do środka Tet i otwiera maszynę hibernującą w środku okazuje się że był ranny Malcolm (Morgan Freeman). Musiały być dwie osoby na statku. Jack uruchamia bombę. Tet zostaje zniszczone Jack 49 i Malcolm również giną. Julia budzi się przy chatce w zielonej dolinie i tam zostaje. Po kilku latach widać jak pielęgnuje ogródek wraz z kilku letnią córeczką. Z lasu wyłaniają się ludzie z ukrytej podziemnej bazy (udało im się dopiero po tylu latach odnaleźć to miejsce?) a wraz z nimi był Jack 52. (od momentu gdy Jack 49 go związał na pustyni właściwie nie było wiadomo, co się z nim stało). Koniec. Fajne zakończenie, ale co z tego jeśli całość była nudna…

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz