czwartek, 30 maja 2013

Safe Haven – Nicholas Saprks ponowie na wielkim ekranie

Pojawiła się kolejna ekranizacja powieści Sparksa i jako wielbicielka wszelkich melodramatów i romkomów musiałam i ten film obejrzeć. Ponownie w adaptacji powieści wystąpili w miarę już rozpoznawalni aktorzy (We wcześniejszych filmach tak dla przykładu role amantów odgrywali: List w Butelce – Costner, Pamiętnik – Ryan Gosling, Noce w Rodanthe – Richard Gere, Wciąż ją kocham – Channing Tatum, Szczęściarz – Zac Efron). W Safe Haven główną męską rolę gra Josh Duhamel, który dał mi się poznać głównie z ról w komediach romantycznych i im pochodnych historiach (Pewnego razu w Rzymie – 6/10, Och życie 7/10 i Sylwester w Nowym Yorku 8/10). Wciela się on w rolę Alexa – wdowca, sklepikarza w małej nadmorskiej miejscowości, samotnie wychowującego dwójkę dzieci. Rolę tajemniczej uciekinierki Katie, która obcięła i przefarbowała włosy na blond po tym jak dźgnęła nożem tajemniczego napastnika zagrała Julianne Hough (gwiazda musicali z niezłym głosem – patrz Rock of Ages, jak na razie bez większych ekranowych sukcesów). Katie chce zacząć wszystko od początku (fresh start), wynajmuje domek w lesie, zaprzyjaźnia się z Jo swoją najbliższa sąsiadką i Alexem oraz jego dziećmi. Jednak pewien nieustępliwy policjant ściga Kate wysyłając za nią list gończy (podejrzana o morderstwo).



Właściwie do gry aktorskiej w tym melodramacie nie mam większych zastrzeżeń. Duhamel potrafi spojrzeć czule w oczy, zrobić głupią minę do zdjęcia, dziewczynka odgrywająca rolę córeczki była urocza. Jednak Julianne w tych platynowych włosach była zbyt słodka i niewinna. Niestety było to jednowymiarowe wcielenie słodkiej dziewczyny, a jej senne koszmary i strach na widok policjantów nie były zbyt przekonywujące.
Najwięcej jednak zastrzeżeń mam do samej fabuły. Ponad połowa filmu to słodkie spotkania i aklimatyzacja Kate w nowym miejscu. Cała relacja pomiędzy Alexem a Kate jest boleśnie naiwna, płytka i tym samym niezwykle przewidywalna. Ponadto zdolność do wybaczania kłamstwa jest w tej historii niewiarygodna. Jedna czy dwie wycięte sceny z tej plejady standardowych romansowych spotkań (łącznie z uciekaniem przed deszczem i „rodzinną” wizytą na plaży) niewiele by tu zmieniła. Jedynie na plus należy liczyć rozwiązanie całej historii, które nieco mnie zaskoczyło, (jednocześnie było absurdalne i zupełnie niepotrzebne, ale ponoć tak było w książce). Zabrakło tu swoistego napięcia, jakiegoś motoru działań dla bohaterów. Dziewczyna ucieka, bierze pracę kelnerki w małej miejscowości i niczego więcej nie oczekuje, nie planuje? Akurat gdy w mieście pojawia się Kate jest to odpowiedni moment dla Alexa by pogodzić się ze śmiercią żony? Na papierze może była to „piękna” historia. Na ekranie to przydługi, nudnawy film, który nabiera tempa dopiero pod koniec. Musiałam się zmusić, żeby nie wyłączyć w połowie. Głównie za Dunhamela i zakończenie 6/10.

SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Kate nikogo nie zabiła. Okazuje się, że policjant to jej mąż, który ma problem z alkoholem. Pewnego wieczora próbował ja udusić, ona się broniła, dźgnęła go nożem i uciekła. Alex widzi list gończy na komisariacie, rozmawia z Kate o tym jak mogła go oszukiwać, zrobić to jemu, jego dzieciom. Ona postanawia wyjechać. On po przemyśleniu jedzie za nią na prom, przeprasza, chce by została. (Jak mógł tak lekko przełknąć fakt, że jest mężatką, że dźgnęła nożem policjanta (mimo że w samoobronie) i że go cały czas okłamywała? Ona również mu od razu wybaczyła, mimo iż on nie chciał jej słuchać i dać wszystko wyjaśnić). Policjant odnajduje miasteczko. Podczas pokazu fajerwerków podpala sklep, w którym jest Kate z córką Alexa. Alex ratuje córkę z płonącego budynku. Kate podczas szamotaniny z pistoletem zabija męża. Kate zostaje z Alexem, dzieci ją zaakceptowały. Jo, przyjaciółka Alex postanawia ruszyć dalej i wyjechać z miasteczka. Alex daje Kate list od jego zmarłej żony (zaadresowany „do niej” kobiety z którą zwiąże się Alex po jej śmierci). W środku listu było zdjęcie. Jo była żoną Alexa, duchem. Odeszła, gdy znowu kogoś pokochał – Kate. Straszny absurd. Przypuszczam, że w powieści był ten wątek jakoś lepiej rozwinięty (listy przygotowane do dzieci, więcej relacji pomiędzy Kate a Jo), ale na ekranie było to całkowicie niepotrzebne i bezsensowne.


Mój prywatny ranking filmów na podstawie powieści Sparksa: 

Pamiętnik 8/10

Szkoła uczuć 7/10

List w butelce 7/10

Noce w Rodanthe 6/10

Szczęściarz 6/10

Safe Haven 6/10

Ostatnia piosenka 5/10

Wciąż ją kocham 4/10








niedziela, 19 maja 2013

Hansel i Gretel – łowcy czarownic – kiedy bohaterowie bajek dorastają


Już nie raz pisałam o tendencji w Hollywood do przenoszenia na ekran znanych baśni i opowieści w nieco zmienionej wersji (Dziewczyna w czerwonej pelerynie, Królewna śnieżka i łowca, Królewna śnieżka, Jack pogromca olbrzymów). Jestem wierną fanką serialu Once upon time i tego jak pomysłowo potrafią tam przekształcić wątki ze znanych baśni (serial ma jak na razie 2 sezony i dostał zamówienie na trzeci). O ile wspomniane przeze mnie filmowe wersje historii o Jasiu i magicznej Fasoli, Królewnie Śnieżce czy Czerwonym kapturku przedstawiają nieco bardziej rozbudowaną i przekształconą wersję baśni, to Hansel i Gretel jest swoistym sequelem historii Jasia i Małgosi. Co rodzeństwo, które spaliło czarownicę robiło, gdy dorośli? Hansel i Gretel wyspecjalizowali się w zabijaniu czarownic…



Po pierwsze: Nie wchodź do chatki ze słodyczy
Po drugie: Jeśli chcesz zabić wiedźmę, to ją spal
(działa też odcięcie głowy, obdarcie ze skóry, najlepsze jednak jest spalenie)
Czarownicę można rozpoznać po rozkładzie i zgniliźnie
Dobra wiedźma to martwa wiedźma

Hansel i Gretel jako doświadczeni łowcy czarownic zjawiają się w miasteczku z którego czarownice porywają dzieci. Zostali wynajęci przez burmistrza. Jednak tym razem dowiedzą się prawdy o swojej przeszłości, i o tym, że nie wszystkie czarownice są takie same.

Hansel i Gretel to lekka przygodowa, niezbyt skomplikowana historia łowców czarownic, która zawiera elementy „uwspółcześnione” nieprzystajace do czasów z „dawno, dawno temu”. Hansel po historii z jedzeniem słodyczy w chatce czarownicy ma cukrzycę i co kilka godzin, gdy jego skomplikowany zegarek daje sygnał musi sobie wstrzykiwać pewną miksturę. Gretel ma obusieczny łuk. Rodzeństwo do zwabienia czarownicy w pułapkę używa gramofonu. Oboje mają pistolety i Shodguny wystrzeliwujące pociski zdolne rozerwać na strzępy czarownice. Posiadają również paralizator zdalny przywrócić akcje serca rannemu trollowi. Rysunki zaginionych dzieci znajdują się na butelkach z mlekiem. Rodzeństwo ma akta „sprawy” i prowadzi „dochodzenie”. W karczmie są traktowani niczym celebry lokalnej społeczności i proszeni o autograf. Swobodne podejście do realizmu umownych czasów i brutalność scen, których ciała rozbryzgują się po ścianach, flaki rozbryzgują się wszędzie i niejednej postaci odstrzelono głowę. Nie brak tu też przekleństw a i nagie pośladki pewnej niewiasty w kąpieli się pojawiają. Gretel dostaje straszne lanie i dochodzi prawie do sceny gwałtu. Wszystko to jednak zostało podane w „lekkiej” przygodowej otoczce sprawiającej, że trudno „te rozbryzgi” krwi brać na serio. Wszystko to sprawia, że jest to „lekka” przygodowa historia z całkiem nieźle utrzymanym tempem akcji.
Film można obejrzeć ze względu na Jeremiego Reinera, który ostatnio dostaje coraz bardziej znaczące role (The Avengers, Dziedzictwo Bourne`a). Co ciekawe role jednej ze złych czarownic gra w tym filmie Joanna Kulig (Sponsoring), ale niestety fiest on praktycznie nie do rozpoznania pod charakteryzacją.
Dla fanów baśni filmowych do obejrzenia, lekki niewymagający film, jednak bez zachwytów i niezwykłych pomysłów w porównani do innych tego typu filmów. Mocne 6/10.

SPOILER-ZAKOŃCZENIE

12 księżyców 6 chłopców 6 dziewczynek urodzonych w poszczególnych miesiącach było potrzebnych czarownicom. Dawno temu, w pobliżu miasteczka na zadupiu żył sobie rolnik, który zakochał się w czarodziejce (białej wiedźmie). Mieli dwójkę dzieci  i wiedli szczęśliwe życie. Lecz nie z za długo…Wypicie pewnej mikstury podczas krwawego księżyca  sprawia, że jest się odpornym na ogień. Kluczowym składnikiem tej mikstury jest serce czarodziejki. Matka Hansa i Gretel była dla czarownic za potężna. Wiec musiały się zadowolić sercem Grtel. Matka Hansa i Gretel została spalona na stosie a ojciec powieszony. Złe czarownice musiały czekać do kolejnej krwawej pełni. Czarownice porwały Gretel. Hans dzięki pomocy Miny, która okazała się dobra czarownicą zabija większość uczestniczek sabatu. Edward-troll ratuje Gretel. Mina zostaje zabity przez Muriel (zła czarownica). Ostatecznie zabijają Muriel w starym domku ze słodyczy. Wyruszaja dalej, by polować na czarownice wraz z Benem i Edwardem…KONIEC

Zemsta nie zmienia przeszłości. Nie przywróci nam rodziców, ale poprawia samopoczucie. Znamy prawdę, wiemy kim jesteśmy, tak jak i oni znają naszą historię, naszą moc. Do czego jesteśmy zdolni. Powinni się nas bać. Całej ekipy. Teraz już wiemy, że na świecie są dobre czarownice, ale jeśli praktykujesz czarną magię, miej się na baczności, bo idziemy po ciebie. Nie ukryjesz się przed nami. Weźmiemy cię żywą lub martwa. JA obstawiam, że martwa.

sobota, 11 maja 2013

Iron Man 3 - emerytury i odrodzenia superbohaterów


Mam ostatnio wrażenie, że wielu bohaterów wybiera się na emeryturę albo rodzi się na nowo. Za nami kolejne reebooty Batmana (który to zdążył się odrodzić w nowej postaci w wersji Nolana i odejść na zasłużoną emeryturę jako legenda), Spider-Mana, który przeżył ponownie szkolne problemy i ugryzienie pająka (Niesamowity Spider-Man), a teraz czekamy na Supermana (Człowieka ze stali). za to ostatni James Bond (Skyfall) był zmęczony, nie w pełni formy i na ekranie oglądaliśmy rozliczanie się z demonami przeszłości.



I Tony Stark w trzeciej odsłonie Iron Mana rozlicza się z przeszłością. W 1999 roku nie zdając sobie wtedy z tego sprawy stworzył sobie antagonistę (Sami tworzymy własne demony) i po latach będzie musiał się z nim zmierzyć. Ponadto wydaje się słabszy, ma problemy ze snem i ataki paniki. Zamknął się w swojej pracowni i konstruuje kolejne zbroje (Każdy musi mieć jakieś hobby). To wydarzenia z Avengersów wpłynęły tak negatywnie na Tony`ego. [Uważam  że to bardzo dobre rozwiązanie. Zachowano spójność Unversum Marvela. (Serię należy oglądać w kolejności Iron Man, Iron Man 2, Avengers, Iron Man 3)].Tylko, że teraz Tony już nie popisuje się, nie szpanuje, wydaje się być statecznie porządny. Owszem ten Tony wciąż ma poczucie humoru (Świetne sceny testowania kolejnej wersji zbroi przypominające te z części pierwszej, rozmowy z robotem – w czapeczce „głupek”), ale mam wrażenie, że w trzeciej odsłonie poniekąd zaserwowano nam powrót do przeszłości i Stark znowu musi sobie w ekstremalnych warunkach przez pewien czas radzić bez zbroi, skonstruować coś nowego, z rzeczy które można kupić w markecie (Kupujesz spinacze, szczypce, butelki i konstruujesz ładunki wybuchowe, dzięki którym może dostać się do twierdzy złoczyńców.) a jago nowym asystentem jest mały chłopiec. Iron Man ponownie jest tylko "mechanikiem". Głównym złym (figurantem) w tej części jest Mandaryn (Ben Kingsley-dobra rola) – terrorysta, którego to kreacja w filmie niezbyt pokrywa się z wersją komiksową tej postaci, a szarą eminencją Aldrich Killian (słaba rola Guy`a Pirce`a). Podobał mi się rozwój postaci Panny Potts (urocza kłótnia o wielkiego królika), nabrała ona znaczenia i nie jest już tylko asystentką Starka. Jednak za mało było w tej części pewności siebie, za mało autoironii Tony`ego. Gdzie ten dumny Tony mówiący Ja jestem Iron Manem! Owszem, film zawiera kilka bardzo dobrych scen akcji (łapanie pasażerów, którzy wylecieli z samolotu), na plus też zaliczam kolejny etap „ewolucji” zbroi. Brakowało jednak mi w tej części odpowiedniego stopniowania napięcia. Akcja była zbyt podzielona na kolejne sekwencje ratowania Papper Potts, budowania/naprawiania zbroi, kolejnych potyczek z „wrogiem”, które to sprawiły, że finalna sekwencja ostatecznej rozgrywki nie wydała mi się zbyt imponująca. Ot, kolejne spotkanie tym razem doprowadzone do finalnej potyczki. Jakoś w tym przypadku powrót do początków, źródeł nie przekonał mnie (takie wrażenie zrobiło na mnie odrodzenie bohatera w Mroczny rycerz powstaje), ponieważ Iron Mana głównie lubię we wcieleniu rozrywkowym, komicznym. Nie oczekiwałam patosu. Zakończenie tej części zwiastuje rozstanie się na dłużej z tym bohaterem (obyśmy mogli go zobaczyć w Anengesach 2), i jakoś nie jest mi z tego powodu szczególnie przykro.

Z ciężkim sercem, ale jednak uczciwie muszę przyznać tej części o oczko niżej od Iron Mana 2, czy choćby Avengersów, 7/10, ale film warto obejrzeć dla wielkiego królika, latającej zbroi, zegarka z limitowanej kolekcji i Roberta Downey Jr`a.

Ps. Efekt 3D w kinie właściwie żaden. Kiedy przestaną na siłę wszędzie pchać to 3D? Nie wypominając już o dubbingowaniu wszelkiego kina przygodowego i o superbohaterach. Władca pierścieni był z napisami, ale Hobbita już musieli zdubbingować? Iron Man 1 i 2 nie był zdubbingowany, ale już część 3 oczywiście. Nie podoba mi się ta nowa moda. Jestem przywiązana do starego dobrego lektora na wydaniach DVD (których to już nie ma w tych nowo-dubbingowanych filmach. Albo dubbing, albo dźwięk oryginalny z napisami...).

SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Mandradyn okazał się być aktorem wynajętym przez Aldricha Killiana. Wiceprezydent współpracuje z Aldrichem, nie zareagował na grożące niebezpieczeństwo, przed którym uprzedzał go Stark (ma córkę  z amputowaną noga, jest sugestia, ze to prawdopodobnie dla niej...) Aldrich porywa Papper (żeby dopiec Tony`emu, ale jest też jego prywatnym trofeum) i dawkuje jej Extremis, miksturę sprawiającą, że można wybuchnąć (dosłownie). Iron Man i Rhodes podkradają się do łodzi, na której jest przetrzymywana Pipper a prezydent w zbroi War Machine (Iron Patriot) wisi nad ładunkami wybuchowymi. Na początku walczą bez jakiejkolwiek zbroi, ale Tony uruchamia operację „Melanż” i nadlatuje kilkanaście zbroi Iron Mana (nie wiem, czemu od samego początku nie zaatakowali w ten sposób?), które likwidują kolejne cele (o podwyższonej temperaturze ciała) Iron Man już już ma uratować Pipper, ale Alrdrich staje z nim do walki (też jest na sterydach). Piperr spada w płomienie. Tony myśli, ze zginęła  walczy z Andrichem. Udaje mu się go bardzo zranić – zakuwa go w zbroje Iron Mana i wydaje komendę autodestrukcji. Jednak Aldrich wciąż żyje, już ma zabić Starka, kiedy uderza go Pipper – żyje, ponieważ miała w organizmie usadawiającą miksturę. Pipper zabija Aldricha. Wróg pokonany. Tony wydaje komendę do autodestrukcji wszystkich Zbroi (po co?). Koniec z walką. W epilogu Tony "naprawił" Pipper. Naprawił też siebie – kawałek metalu z jego serca został wyciągniety. Tony odjeżdża w siną dal ze zniszczonym robotem-asystentem na pace. Mogli mu zniszczyć wszystkie zabawki, ale on wciąż jest Iron Manem. Koniec.  

Zajrzyj też:


http://filmowerefleksje.blogspot.com/2012/07/mroczny-rycerz-powstaje-koniec-trylogii.html

http://filmowerefleksje.blogspot.com/2012/07/niesamowity-spider-man-reboot-sia.html

http://filmowerefleksje.blogspot.com/2012/05/avengers-superbohater-razy-szesc-akcja.html