środa, 21 listopada 2012

Saga Zmierzch- przed świtem część 2 – koniec kolejnej serii


W takie dni jak dziś czuję się staro. Kolejna seria zakończyła swe kinowe podwoje (bez paniki, mamy teraz Igrzyska śmierci, druga części w przyszłym roku). Jakiś czas temu zobaczyliśmy finał serii o Harrym Potterze, przyszła pora na Sagę Zmierzch (Choć filmowcy w obu tych przypadkach starali się by jak najbardziej przedłużyć nam filmowe seanse dzieląc ostatnie książki tych serii na dwa filmy). Nie byłabym sobą gdybym nie zobaczyła tego w kinie. W zeszłym roku jakoś dałam radę na Maratonie, tym razem wybrałam się na poranny seans w Heliosie (promocja z tańszymi seansami do 13.30). Na sali wielu osób nie było (No kto normalny ma czas, by w środku tygodnia rano iść do kina? Normalni ludzie chodzą wieczorem, ale na te seanse to trzeba robić rezerwacje chyba co najmniej tydzień wcześniej). Kampanię reklamową ten film ma zakrojoną na szeroką skalę. Mnóstwo konkursów, informacji z planu i plotek o romansie Pattinsona i Stewart. Przeciętny zjadacz chleba wie, że właśnie do kin wszedł ten film. Ostatnia część miała najlepszy weekend otwarcia ze wszystkich filmów z serii. Nie oczekiwałam po tym filmie niczego wybitnego, uwielbiam tę serię głównie z sentymentu, ze względu na książki (Tak, pochłonęło się w swoim czasie w tempie ekspresowym wszystkie książki), oglądanie kolejnych filmów było jedynie „ponownym przeżywaniem” historii bez specjalnych oczekiwań na bardzo dobre kino.

Najnowsza część ani przez chwilę mnie nie nudziła, momentami uśmiech malował się na mojej twarzy, bo scenki były urocze i cóż mogę powiedzieć? Przeżywałam niczym małolata. Ciekawe były postaci przybywających do Cullenów zimnokrwistych przyjaciół i w tym punkcie dobrze wykorzystano efekty specjalne pokazując możliwości wampirów. Ciekawie zarysowano krwiopijców z różnych stron świata i nie zdziwi mnie jeśli kiedyś powstałby spin-off opowiadający ich historię.
Niektóre dialogi zabawne (Rozmowa Jacoba z Charlim), ćwiczenia przed walką, relacje Edward-Jacob nawet niezłe. Wszystko poprawne i na szczęście nie było scen, które miały być poważne a wywoływały salwę śmiechu (co niestety zdarzyło się w przypadku Księżyca w Nowiu). Jedyne co mnie irytowało, to fakt, że czasami chyba twórcy zapominali, że te wampiry powinny świecić w świetle dnia poza scenami, gdy intencjonalnie jest nam to pokazywane. Jest sporo scen, kiedy ewidentnie mamy do czynienia ze światłem słonecznym na twarzach bohaterów, a oni się nie świecą (Tak tylko się troszkę czepiam, żeby nie popadać w taki zachwyt).
Patisona i Stewart w pełni akceptuję w tych wcieleniach, to po prostu Edward i Bella (gorzej, kiedy występują w innych filmach). Edward szczęśliwy, Bella w wersji wampirzej - piękni, atrakcyjni, więcej od nich nie oczekiwałam.
Sundtrack klimatyczny, ładny opening i finałowa piosenka. Wszystko jak trzeba  (jak na estetykę Zmierzchu) i zostałam bardzo mile zaskoczona. Słyszałam plotki, że zmieniono zakończenie, jednak nie wczytywałam się w te informacje, żeby nie zepsuć sobie seansu. Jakież było moje zdziwienie i jednocześnie radość z tej niespodzianki! Ogromny plus tego filmu. Nic tak nie cieszy jak zostać zaskoczonym przy oglądaniu ekranizacji książki, którą się zna i jednocześnie nie zepsuć wizji w niej zawartej. Brawo dla twórców, znakomite zakończenie serii 8/10 (Emocje równe tym jak z części pierwszej). Fani serii nie powinni być rozczarowani!


SPOILER-ZAKOŃCZENIE
Były głosy, że niepotrzebnie podzielono ostatnią książkę na dwie części. Nie było w niej materiału na dwa filmy. W części pierwszej nie ma żadnej fabuły poza ślubem Belli i Edwarda oraz dramatycznym przebiegiem ciąży i porodu. W drugim filmie do zekranizowania pozostało im zbieranie świadków do zaświadczenia, że Renesmee nie jest nieśmiertelna, kulturalne spotkanie z Volturi, wkroczenie Alice z dowodem na to, że Renesmee dorośnie i koniec. Niewiele akcji do pokazania. Oglądam film, wkracza Alice, nie przekonuje Aro. Aro każe pojmać Alice. Jasper i Carlise, którzy chcą ją ratować jako pierwsi zostają zabici! Rozpoczyna się walka. Giną bohaterowie po obu stronach: kilka wilków, kolejni świadkowie, którzy stanęli po stronie Cullenów. Ginie Jane, ginie Aro. Renesmee wraz z Jacobem uciekają ścigani przez wampiry. Tego nie było w książcę! Oglądam zszokowana z otwartą buzią ze zdziwienia. Jak mogli uśmiercić Jaspera i Carlisa?! Edward i Bella w końcu wspólnie zabijają Aro. Bum! Koniec wizji Alice. Pokazała to wszystko Aro, a my mieliśmy mega scenę walki na ekranie. Aro daje się przekonać Alice, nieważne co by mu powiedziała o Renesmee, przekonać go mogła jedynie wizja jego śmierci. Volturi odchodzą w pokoju. Alice ma króciutką wizję szczęśliwej rodzinki: Edward i Bella, dorosła Renesmee i Jacob. Edwad i Bella na polanie siedzą szczęśliwi. Bella pokazuje Edwardowi swoje myśli, nauczyła się ściągać swoja tarczę i mamy piękną serię wspomnieniowych obrazków ze wszystkich części. KONIEC

piątek, 16 listopada 2012

Jak poślubić milionera - kto miałby tego nie wiedzieć lepiej niż Marylin?


Ostatnio mało piszę, ponieważ jak już mam czas to sobie robię seanse głównie z nadrabianiem tzw. klasyki. Ostatnio obejrzałam Zabawną buzię z Audrey Hepburn (8/10),  Pół żartem pół serio (7/10), Słomianego wdowca (7/10) z Marylin Monroe i dziś obejrzałam kolejny film z tą ikoną kina: Jak poślubić milionera (1953).


Trzy modelki wynajmują mieszkanie i postanawiają wyjść za milionera, no przynajmniej jedna z nich. Mają plan. Wynajmują ładne mieszkanie w odpowiedniej dzielnicy. Dwie tlenione blondynki: 

  • Loco (Betty Grable), która potrafi wrócić do domu z torbą pełną zakupów (choć miała tylko 25 centów) dzięki uprzejmości poznanego Pana; 
  • Pola (Marylin Monroe), która jest praktycznie ślepa i bez okularów wpada na ściany, nie rozpoznaje ludzi i się przewraca, ale nie nosi okularów
  • i szatynka lub brunetka (film czarno-biały)  Schatze (Lauren Bacall – żona Humphrey Bogart`a! Jedyna, która grywa do dziś, min. „Dogville”), która ma słabość do chłopców ze stacji benzynowych. Została już raz zraniona i tym razem wyjdzie za bogatego dżentelmena! Z tej trójki to Shatze jest najbardziej przedsiębiorczą osobą i to ona gdy trzeba sprzedaje kolejne sprzęty z domu i jest najbardziej zasadnicza w kwestii nie poddawania się porywom serca.

Oto kilka podstawowych zasad płynach z tegoż filmu, jeśli ktoś ciekaw, jak poślubić milionera:

  1. Trzeba mieć plan.
  2. Myśleć głową nie sercem.
  3. Zrobić wywiad, kto i ile ma pieniędzy. (Wyszłabym za Rockerfellera…bogatego maharadżę, Pana Caddillac. - Nie ma takiego, sprawdziłam.).
  4. Milionera można poznać przy stoisku z futrami.(Nie w sklepie mięsnym czy barze z hamburgerami!).
  5. Potrzeba tylko jednego. To piękno zasadzki na niedźwiedzia. Nie trzeba złapać całego stada. Tylko jednego grubego.
  6. Nie musi być młody. (Nie sądzisz, że jest stary? - Dorośnij trochę. Bogaci nigdy nie są starzy).
  7. Nie możesz nosić okularów (-Wiesz co mówią o dziewczynach, które noszą okulary – O czym ty mówisz? - Mężczyźni nie interesują się dziewczynami w okularach. - Załóż okulary. - Nie wyglądam jak stara panna?).

Tak na serio, oczywiście to wszystko jak się w finale filmu okazuje to nieprawda. Szczerze? Milionera można znaleźć gdy się go nie szuka.  Po 15 minutach widziałam, że to będzie bardzo dobre, wiedziałam też jak się film najprawdopodobniej skończy (i się nie myliłam). Urok filmów z lat `50 polega na ich prostocie. Bohaterki są naiwnie głupiutkie [Przynajmniej postaci Loco, która słysząc że nowo poznany pan jest strażnikiem (leśnym) myśli, że jest z Teksasu i Poli, która  nie nosi okularów i nawet wsiada do niewłaściwego samolotu, nie wspominając o pytaniu się koleżanek, czy dżentelmen z którym przyszła do restauracji jest przystojny, ponieważ sama tego nie widzi], a mężczyźni ulęgają ich urokowi. Należy jednak pamiętać, że to co widziałam, ten sam schemat w wielu, wielu innych filmach, w których bohaterki sobie obiecują, że wyjdą za bogaczy, że nie poddadzą się porywom serca…powstały później od tego filmu (Przysłowiowe: pamiętaj co było pierwsze). Bawiłam się dobrze oglądając uroczą Marylin, ładne krajobrazy i AH! te stroje (Kiedyś to kobiety miały stylowe kostiumy. Scena robienia zakupów: modelki specjalnie przymierzają ubrania przechadzają się przed potencjalnym kupcem a dżentelmen ze swą wybranką podziwiając ubrania mógł decydować, który strój chce kupić namyśl przychodzi mi Zawrót Głowy Hitchcocka a i w scenie zakupów z Pretty Woman można by się doszukiwać podobieństw). 8/10 na razie ten film z Marylin podobał mi się najbardziej.


SPOILER ZAKOŃCZENIE
Loco wychodzi za leśniczego, Miliarder, który przez cały czas nie chciał być z nią widziany został przyłapany, ponieważ przejechał bramkę autostrady jako klient 50 – milionowy i zrobiono im mnóstwo zdjęć do prasy. Pola wsiada do złego samolotu, w którym poznaje Freddiego Denmark, właściciela ich mieszkania, który musiał się ukrywać za rzekome oszustwo podatkowe. W samolocie Freddi przekonuje ją by założyła okulary, ponieważ on również jest praktycznie ślepy i nosi okulary odkąd przywitał się kiedyś ze swoimi trzema wierzycielami. Pola wychodzi za Freddiego. Dżentelmen Sathze ją zostawia dla jej dobra, ponieważ jest dla niej za stary. Shatze spotyka się z Tomem Brookmanem, ponieważ ciągle do niej dzwoni, a ona za każdym razem mówi mu, że to ostatni raz, ponieważ jest on biednym pracownikiem stacji benzynowej. Spotykają się ciągle, ponieważ Tom dzwoni.  Bogaty stary dżentelmen jednak wraca. Sathze postanawia za niego wyjść. W dniu ślubu jednak Sathze nie może tego zrobić i przyznaje się niedoszłemu mężowi, że kocha innego. Sathze wychodzi za Brookmana myśląc, że jest biedny. Trzy młode pary siedzą w barze i się śmieją, że wszyscy są biedni. Żartują ile który z Panów ma pieniędzy. Leśniczy miał kilka dolarów, uciekinier niewiele więcej, a Tom wymienia i wymienia jakie to posiadłości i firmy posiada. Wszyscy się śmieją myśląc, że żartuje… Gdy przychodzi do płacenia rachunku Brookman wyciąga ogromny plik pieniędzy by zapłacić za Hamburgery. Trzy modelki mdleją i spadają z krzeseł KONIEC.


Ps. Jakby ktoś miał wątpliwości: to mężczyźni w okularach dla odmiany są bardzo, bardzo pociągający,  jak to zwierza się Marylin w Pół żartem pół serio.

czwartek, 15 listopada 2012

Artur ratuje Gwiazdkę – Przesympatyczny Mikołaj XXI wieku


Kochany Mikołaju, jeśli mieszkasz na Biegunie północnym, to dlaczego w Google Earth nie widać twojego domu?

Czy twój worek jest coraz większy z powodu stałego przyrostu naturalnego?


Tak, dzieci XXI wieku zadają sobie pytania na miarę dzisiejszych czasów. Również Mikołaj idzie z duchem czasu. W Magiczną Świąteczną noc przemierza ogromnym czerwonym nowoczesnym statkiem kosmicznym Ziemię (posiadającym system maskujący) i przy pomocy elfich oddziałów specjalnych roznosi prezenty. Potrafią rozbroić alarm, mają procedurę na wypadek „obudzonego” (gdy dziecko podczas przynoszenia prezentu się obudzi). Wszystko jest skomputeryzowane i wyliczone co do sekundy. Odziały pakowaczy, powołanych do służby elfów, wszyscy wyposażeni w nowoczesne tablety, gdy kończy się noc wszystkie dzieci dostają prezenty Mission accomplished!!!! Wyświetla się na ogromnym ekranie. 100 % skuteczności…prawie. Pojawia się błąd. Jedno…jedno dziecko nie dostało prezentu. Dopuszczalny margines błędu? Dla Mikołaja i jego syna będącego szefem operacyjnym i kapitanem statku to dopuszczalne, ale nie dla Artura, młodszego syna Mikołaja. Artur nie może dopuścić by jedno dziecko na świecie obudziło się rano bez prezentu…

Artur ratuje gwiazdkę to wspaniały świąteczny film pełen zabawnych dialogów i sympatycznych postaci (Dziadek do Artura: To niemożliwie? Kiedyś mówili że to niemożliwie nauczyć kobietę czytać. Chodź ze mną! Było się Mikołajem co nie?). Elfy dzielnie pracowały i bardzo, bardzo poważnie podchodziły do swoich zadań (Opakowanie! Dziecko nie może dostać niezapakowanego prezentu. Do zapakowania roweru potrzebna są trzy kawałki taśmy, dokładnie trzy. Wiecie jaka jest największa mapa na świecie? Kula Ziemska). Bardzo dobra animacja w Świątecznym klimacie pokazujaca co jest najważniejsze nawet w skomputeryzowanym świecie jest najważniejsze. Polecam! 8/10 w swojej kategorii.



Nieważne jak docierają prezenty, ważne ze udaje im się dotrzeć!






Ps. Mikołaj w tym filmie również był nad Polską ;-)



wtorek, 6 listopada 2012

Looper- pętla czasu - zapętlone zabawy z czasem

O filmie Looper słyszałam już od jakiegoś czasu, słyszałam to znaczy, że zarzucano mnie na moim Wallu (Facebookowym) konkursami, recenzjami, nowymi informacjami. Zewnętrzna reklama też jest niezła, gdyż słyszy się o Loperze (Widziała już pani?). Poza tym to film z Brucem Willisem, a gdy słyszę Bruce kojarzę Szklaną pułapkę, Szósty zmysł, Armagedon, Niezniszczalny i Piąty element (film z serii widziałam z 10 razy). Ponadto jestem fanką SF a już podróże w czasie szczególnie mnie interesują (Ah stary dobry Powrót do przyszłości  łezka się w oku kręci, słuchy chodzą, że chcą kręcić nową część!, Sam i Dean Winchesterowie spotykający własnego ojca w czasach jego młodości... Jakbym się dłużej zastanowiła można by wymieniać i wymieniać łącznie z jakimś filmem z Van Dammem w roli głównej. Watek podróży w czasie wiec wystarczył mi w każdym razie, by wybrać się do kina na Loopera. To i jeszcze Joseph Gordon Levitt (No nie można zignorować faktu, że grał w Icepcji i sami wiecie kogo w Mroczny Rycerz Powstaje) i kolejny film z tym panem to wypada zobaczyć.


Świat niezbyt dalekiej przyszłości. Wynaleziono podróże w czasie, ale ich zakazano. Są jednak one wykorzystywane przez mafię, by likwidować ludzi. Wysyłają związanych nieszczęśników w przeszłość, gdzie czeka na nich przygotowany Looper (Przygotowany na tyle, że delikwent ląduje na białej płachcie, w którą można, po oddaniu strzału w pierś, można ofiarę zawinąć i pozbyć się zwłok). Za dobrze wykonaną pracę Looper odbiera sztabki srebra przytwierdzone do skazańca. Po wszystkim korzysta z życia aż do kolejnego zlecenia. Gdy pewnego dnia na plecach trupa pojawiają się sztabki nie srebra, ale złota okazuje się że tzw. pętla zatoczyła koło i Looper zabił sam siebie po 30 latach...Takie są zasady gry. Wszystko oczywiście do czasu, aż coś pójdzie nie tak...

Jak już wspomniałam lubię motyw zabawy z czasem i by wyjaśnić moje wątpliwości dotyczące spójności w tym filmie musiałabym sporo zaspoilerować. Po pierwsze czemu akurat tylko mafia używała podróży w czasie i dlaczego właśnie w taki sposób? Wątki, które okazały się dosyć istotne w rozwinięciu fabuły były nieco zbyt niewyraźnie zaznaczone u jej początku, przez co wydawały się początkowo motywem niemającym sensu (patrz telekineza). Film mi się trochę dłużył i jak dla mnie brakowało w nim napięcia i jasno wytyczonego "celu". Było "dwóch bohaterów" mających różne cele, z czego moty tego starszego zarysowany jedynie za pomocą serii krótkich wspomnień nie pozwoliły wytworzyć współczucia, które sprawiłyby, że chciało mi się kibicować Bruce`owi. W sumie wszystkie wątki związane z konsekwencjami podróży w czasie miały racje bytu i prawie się to zgadzało (prawie). Emily Blunt niestety tym razem niezbyt piękna (SPOILER a już wrzucenie wątku romansu między Joe a  Sara było na siłę). Raczej dla fanów SF , niż film z serii "musisz zobaczyć". Gra aktorska bez szału, ciągnąca się fabuła 7/10. Słabe 7 na 10. Na DVD będzie ok, w kinie nieco rozczarowywujące.


SPOILER-ZAKOŃCZENIE

Oczywiście wielkim złym, który w przyszłości będzie zamykał pętle okaże się mały chłopczyk z farmy, ale Joe młody da się przekonać, że jeśli Sara go wychowa na dobrego chłopca i nauczy kontrolować jego niezwykłe zdolności telekinetyczne, zło które miałby on czynić w przyszłości się nie wydarzy. Joe stary rozmawiać nie będzie chciał, tylko zabić chłopca by odzyskać zmarłą żonę. W finalnej scenie, gdy Sara uciekając z chłopcem w stronę pola jest gotowa poświecić życie by zasłonić chłopca, Joe młody zrozumiał, że to właśnie te wydarzenia stworzyły rozgoryczonego złego szefa mafii w przyszłości i zabija siebie, by powstrzymać starszego Joe. Koniec.
Starszy Joe znika. Zły deszczowiec nie stanie się taki, to jakim sposobem w przeszłości na początku pojawił się stary Joe skoro nikt nie zamykał pętli i wydarzenia z filmu nie miałyby miejsca? Jeśli na początku Joe młody nie zamknął pętli, to jakim sposobem potem przeżył te 30 lat i wykorzystał zgromadzoną kasę, skoro niezamykając pętli nie mógł dalej żyć spokojnie? To już pewnie by wyjaśnił Emmett Brown tłumacząc, że Stary Joe stworzył inną rzeczywistość. Głownie za to, że film potrafił wywołać u mnie tego typu rozmyślania dałam aż 7.

Ciekawostka: Ponoć Joseph Gordon Levitt był poprawiany komputerowo by bardziej upodobnić go do Bruca. Nieźle to wyszło, ponieważ Joseph nie jest podobny zbytnio do siebie jakim go znamy z Batmana czy Incepcji.